ROZDZIAŁ 9
Wstałam dość późno dokładnie o 11 ubrała dzisiaj granatową suknie i czarne pantofelki. Rozczesałam włosy i zeszłam na spóźnione śniadanie jak się okazało w rezydencji nikogo oprócz mnie nie było. Założyłam ciepły płaszczyk i wyszłam z rezydencji swoje kroki skierowałam do kawiarenki. Kiedy już w niej byłam zamówiłam sobie ciasto czekoladowe i czarną herbatę. Po jakimś czasie do kawiarni przybyło wiele osób, że miejsc nie był i ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałam na twarze moich nowych towarzyszów szeroko uśmiechnięty blondyn i jego lokaj uśmiechnęłam się do nich.
—Witaj Alois, witaj Claude.—Przywitałam się z nimi.
—Dzień dobry Madison.—Powiedział niebieskooki.
—Witam Panienkę.—Przywitał się lokaj.
—Miło mi was widzieć, miałam dzisiaj Cię odwiedzić Aloisie.—Powiedziałam.
—Och naprawdę? W takim razie może pojedziesz z nami?—Zapytał jakoś dziwnie.
—Oczywiście jeśli to nie problem.—Odpowiedziałam.
—Ależ to żaden problem Madison.—Mówił Alois.
—W takim razie zgoda.—Poczekałam chwilę.
W końcu wyszliśmy z kawiarni kamerdyner pomógł mi wsiąść do powozu. Po mnie wsiadł Alois, a Claude usiadł na miejscu woźnicy. Z blondynem zaczęliśmy miłą konwersacje tematy, o których rozmawialiśmy były różne. Byliśmy już na terenie rezydencji lokaj chłopaka pomógł mi wysiąść z dorożki. Od razu po wejściu zobaczyłam trojaczki i pokojówke z białą opaską na oku.
—To jest Madison Phantomhive macie o nią dbać jasne.—Poweidział surowo Trancy.
Alois i Claude gdzieś poszli słowa młodszego dopiero teraz do mnie doszły mają o mnie dbać przecież zostaje tylko na chwilę. Podeszła do mnie pokojówka i zaproponowała mi zwiedzanie rezydencji. W trakcie odprowadzania zdawałam jej przeróżne pytania, na które odpowiadała prawie od razu.
—Panicz oczekuje Panienki w swoim gabinecie.—Powiedział Claude.
Poszłam za kamerdynerem nie zadając zbędnych pytań. Weszliśmy poczekałam aż pozwoli mi usiąść Claude stanął za Aloisem, a ja usiadłam.
—Madison mam nadzieję, że ci się tu podoba.—Powiedział.
—Jest tu naprawdę ładnie.—Powiedziałam.
—Zagramy w jakąś grę?—Zapytał uśmiechając się zachęcająco.
—Oczywiście.—Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Graliśmy ponad trzy godziny raz ja wygrałam raz Alois. Po przegranej rundzie Claude zawołał nas na obiad zajęłam miejsce naprzeciw blondyna. Danie, które przygotował lokaj było dobre ale nie tak dobre jak Sebastiana. Po posiłku nasza trójka przeszła się jeszcze po ogrodzie chciałam już wrócić do domu.
—Miło było spędzić z wami trochę czasu, ale powinnam już wracać.—Powiedziałam miło.
—Och zapomniałem wspomnieć.—Powiedział Alois.—Przykro mi, ale już nie wrócisz do domu teraz moja rezydencja będzię twoim domem.—Dodał blondyn.
—Nie ja wracam do domu.—Powiedziałam zdenerwowana.
—Claude wiesz co masz robić.—Powiedział zimno i odszedł.
Claude zaczął do mnie podchodzić, więc spróbowałam mu uciec teraz już wiem o co chodziło Cielowi. Niedawno jak spotkałam lokaja to wydawał się miły, a teraz zbliża się do mnie z grobową miną.
—Claude nie rób tego.—Powiedziałam spokojnie.
—Przykro mi Panienko ale dostałem taki rozkaz i muszę go wykonać.—Powiedział oschło.
Wziął mnie na ręcę, więc zaczęłam się wyrywać niestety był ode mnie o wiele silniejszy. Mężczyzna wrzucił mnie do jakiegoś pokoju i zamknął mnie na klucz.
*Pov Ciel*
Wróciłem z służbą do domu od razu poszedłem do mojego biura w końcu muszę dzisiaj odpisać na wszystkie listy. Nie dostałem listu od Królowej lekko zdziwiony zabrałem się za czytanie i odpisywanie. Nuda albo zapraszają mnie na spotkanie albo w sprawach dofinansowania ich firm prychnąłem tylko nie miałem zamiaru odpisywać. Usłyszałem pukanie to pewnie Sebastian powiedziałem od niechcenia "wejdź" i po chwili był już w środku gabinetu.
—Paniczu nigdzie nie ma Panienki Madison.—Poinformował mnie Sebastian.
—Jak to jej nie ma?—Zapytałem oburzony.
—Sprawdziłem, każdy pokój wraz z ogródkiem, ponieważ chciałem podać Panience obiad, ale nigdzie jej nie było.—Wytłumaczył.
—Może niedawno wyszła.—Powiedziałem już spokojnie.
—Wątpię Paniczu nie czuje woni jej duszy musiała pójść z kilka godzin temu.—Zaniepokoił mnie tymi słowami.
—Idź jej poszukać to jest rozkaz.—Mimo że po mnie tego nie widać to dbam i martwię się o moją siostrę.
—Yes, my Lord.—Tak szybko jak się pojawił tak szybko zniknął.
Zszedłem na dół i poszedłem do kuchni musiałem napić się herbaty eh ten cholerny demon nie dał mi podwieczorka, ale siostra jest ważniejsza.
—O Paniczu właśnie miałem przynieść herbatę z podwieczorkiem.—Powiedział Bard.—Pan Sebastian mnie o to poprosił.—Dodał.
—Dobrze zostaw je na stole.—Powiedziałem.
—Paniczu, Paniczu gdzie jest Panienka Madison?—Zapytała zdyszana Mey-Rin za nią był Finny.
—Madison gdzieś wyszła i jeszcze nie wróciła.—Powiedziałem.
—Jak myślisz Paniczu jest bezpieczna?—Zapytał Bard.
—Nie wiem wysłałem po nią Sebastiana.—Powiedziałem spokojnie.
—Z Panem Sebastianem będzie bezpieczna.—Uspokoiła się pokojówka.
*Pov Sebastian*
Wróciłem z Paniczem i tą trójką do domu od razu poszedłem robić podwieczorek dla Panicza, a dla Panienki obiad. Najpierw chciałem zanieść Panience, ponieważ nie było nas prawie cały dzień, ale nie było jej w pokoju zacząłem szukać młodej Phantomhive po całej rezydencji jak i w ogrodzie. Nie znalazłem Madison, więc poszedłem szybko do Panicza może wie coś o nieobecności swojej siostry. Zapukałem do drzwi gabinetu Ciela i czekałem aż pozwoli mi wejść. Po usłyszeniu "wejdź" wszedłem.
—Paniczu nigdzie nie ma Panienki Madison.—Poinformowałem go.
—Jak to jej nie ma?—Zapytał oburzony.
—Sprawdziłem, każdy pokój wraz z ogródkiem, ponieważ chciałem podać Panience obiad, ale nigdzie jej nie było.—Powirdziałem.
—Może niedawno wyszła.—Powiedział spokojnie.
—Wątpię Paniczu nie czuje woni jej duszy musiała pójść godzin temu.—Widać, że zaniepokoiłem Panicza.
—Idź jej poszukać to jest rozkaz.—Rozkazał mi Ciel.
—Yes, my Lord.—Skłoniłem się i wyszedłem.
Najpierw udałem się do rezydencji Midford możliwe, że Panienka pojechała odwiedzić ciotke. Nie minęło 5 minut a już tam byłem zapukałem do drzwi, które otworzyła mi Paula.
—Pan Sebastian?—Zapytała zdziwiona.—Co Pan tu robi?—Zadała kolejne pytanie.
—Bardzo przepraszam, że przeszkadzam.—Zacząłem.
—Sebastian?! Jesteś tu sam co się stało?—Zapytała młoda Midford.—Wejdź.—Dodała.
—Właściwie chciałem zapytać czy jest może u Państwa Panienka Madison.—Powiedziałem i spojrzałem na wszystkich, którzy byli w tym pomieszczeniu.
—Nie ma jej i nie było, a coś się stało?—Zapytała zdezorientowana.
—Panienka zniknęła.—Odpowiedziałem.
—Jak to zniknęła? —Zapytał Panicz Edward.
—Sebastianie musisz ją znaleźć.—Powiedziała szybko Elizabeth.
—Wiem i przepraszam, że przeszkadzam.—Chciałem już wyjść.
—Poczekaj pójdę z tobą.—Powiedział kuzyn Panicza.
—Nie ma takiej potrzeby.—Powiedziałem i szybko wyszedłem.
Skoro tu jej nie ma to może spotkała gdzieś tego czerwonego robala i gdzieś z nim poszła. Eh Undertaker może coś wiedzieć w końcu jest jednym z Shinigami. Po drodze szukałem Panienki, ale nigdzie jej nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro