Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 8

Lizzy i Edward są już u nas jakąś godzinę. Po minie Ciela widać, że chce stąd uciec no ale nie może. Edward próbuje nawiązać dłuższą konwersacje i nie zabić Ciela wzrokiem.

—Chodźmy do ogrodu.—Powiedziałam na tyle głośno aby Lizzy usłyszała.

—To świetny pomysł Ciel chodź z nami.—Powiedziała Elizabeth podskakując wesoło.

—Nie mogę mam dużo pracy.—
Próbował się wymigać.

—Ale Ciel ty zawsze masz dużo pracy.—Powiedziała obrażona.

—Właściwie to lekcja tańca została odwołana, więc może Panicz spędzić ten czas z narzeczoną.—Powiedział z szerokim uśmiechem.

Ciel spojrzał na niego z chęcią mordu ostatecznie spędził z nami trochę czasu. Podczas rozmowy na niego spojrzałam, a on posłał mi uśmiech zdziwiło mnie to, ale odwzajemniłam go. W ogrodzie byliśmy długo kiedy weszliśmy do rezydencji kolacja była już gotowy. W trakcie jedzenia usłyszeliśmy trzask jakby naczynia się pobiły.

—To tylko Mey Rin, Sebastian idź jej pomóc.—Powiedział Ciel.

—Yes, my Lord.—Ukłonił się i wyszedł.

Po wyjściu Sebastiana tamta trójka jakby się obudziła zaczęli żywo rozmawiać. Od czasu do czasu wtrącałam się do rozmowy, którą nie byłam zainteresowana.

—Ciel mam zamiar pojechać do Aloisa. —Powiedziałam zmieniając temat.

—Kiedy chcesz tam jechać?—Zapytał.

—Za tydzień, a dlaczego pytasz?—
Teraz ja zdałam pytanie.

—Ponieważ mam do Hrabi Trancy ważną sprawę, więc może pojedziesz ze mną i Sebastianem?—Zapytał zestresowanym głosem.

—Oczywiście.—Odpowiedziałam miło.

—Ciel porozmawiajmy o naszym ślubie.—Zaproponowała Lizzy.

—Eh...Elizabeth.—Złapał się za głowę i nie wiedział co ma zrobić.

—Lizzy Ciel ostatnio ma więcej zadań od Królowej czasami nie ma nawet czasu na sen, więc odłóżcie rozmowę na później.—Skłamałam dla dobra brata.

—Lizzy, Madison ma rację spójrz na niego widać, że jest zmęczony porozmawiacie o tym innym razem.—Powiedział Edward patrząc na Ciela.

—No dobrze.—Powiedziała zrezygnowana nie wierząc w to co Edward mówi.

—Paniczu radziłbym iść się położyć do łóżka.—Powiedział Sebastian.

—Przepraszam was, ale muszę was już opuścić.—Powiedział młody Hrabia.

—W takim razie ja też już pójdę.—Powiedziała Lizzy.

—Też pójdę jestem zmęczony dobranoc.—Powiedział brat Lizzy.

—Dobranoc ja jeszcze pójdę się przejść po ogrodzie.—Powiedziałam.

Wyszłam z domu na początku byłam w ogrodzie, ale szybko znalazłam się poza nim. Niedaleko rezydencji był lasek, do którego poszłam niebo było ciemne. Głupio się przyznać, ale się zgubiłam próbowałam jakoś wrócić jak widać nie udało mi się, ponieważ nadal tu jestem. Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś się zbliża.

—Nie jest Panience zimno?—Wyszeptał mi do ucha znany mi głos.

Powoli się odwróciłam i zobaczyłam Claude lokaja Aloisa zdziwiła się nie wiedziałam co on tu robi. Albo ja daleko odeszła albo on przyszedł tu.

—Troszeczkę. Mogę wiedzieć co tu robisz Claude?—Zapytałam.

—Tak jak Panienka wyszedłem na długi spacer.—Powiedział i dał mi swoje okrycie.

—Dziękuję.

—Nie powinna Panienka wrócić już do domu?—Zapytał przez chwilę zdawało mi się, że się uśmiechnął.

—Powinnam ale się zgubiłam.—Powiedziałam z opuszczoną głową.

—W takim razie odpriwadze Panienkę.—Powiedział.

Szliśmyjuż jakiś czas naprawdę byłam daleko od domu nie wiem dlaczego Claude jest teraz taki miły. Ostatnio wydawał się taki obojętny, a teraz eh nie ważne. Jesteśmy już na terenie posiadłości chciałam aby lokaj Aloisa został na noc, ale odmówił, więc oddałam mu jego płaszcz. Weszłam do domu zdjęłam buty i poszłam do pokoju.

—Gdzie Panienka była tak długo?—Zapytał siedząc na moim łóżku.

—Tak jakby się zgubiłam.—Powiedziałam niepewnie.

—Trzeba było mnie zawołać przyszedłbym.—Powiedział niskim tonem głosu i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro