Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 10

*Pov Sebastian*
Stałem już przed zakładem grabarza zastanawiając się czy jest w tym jakikolwiek sens. Ostatecznie postanowił wejść zawołałem gospodarza.

-Oi Witaj panie lokaju gdzie twój Panicz hihi? Co cię tu sprowadza o tej porze hihi?-Zapytał rozbawiony.

-Jestem w bardzo ważnej sprawie mianowicie siostra Panicza...-Nie dał mi dokończyć.

-Madison nie wróciła do domu?-Zapytał z poważnym wyrazem twarzy.

-Wiesz może gdzie i z kim wyszła?-Zapytałem.

-Wiem tylko tyle, że poszła na śniadanie do kawiarni.-Powiedział.

-Do jakiej kawiarni?-Zapytałem, ponieważ w okolicy jest ich dużo.

-Blue Cafe.-Odpowiedział.

-Dziękuję za informację jakiej zapłaty oczekujesz?-Zapytałem.

-Wystarczy, że ją znajdziesz i pozdrowisz ode mnie.-Wygonił mnie z zakładu.

Hmm Blue Cafe to ta mała kawiarenka za rogiem jak widać zamknięte zresztą czego ja mogłem się spodziewać o tej porze. Zdecydowanie znikanie to znak rozpoznawalny w tej rodzinie. Albo zostają porwani albo znikają miałem się nią opiekować czyżbym zawiódł Panicza? Nigdzie nie mogę jej znaleźć teraz zostało mi jedno jedyne miejsce, w którym może się znajdować, a jest nim rezydencja Trancy. W jednej chwili byłem już na miejscu zapukałem do drzwi, które zostały otwarte przez pajęczego lokaja. Spojrzał na mnie z pogardą co w szybkim tępie odwzajemniłem.

-Gdzie jest siostra Panicza?!-Zapytałem zaciskając zęby.

-Nie wiem trzeba było ją pilnować może od was odeszła.-Zakpił sobie ze mnie.

-Claude co tu się dzieje o Sebastian.-Zszedł po schodach blond bachor.

-Paniczu to nic po prostu ten osobnik zgubił siostrę swojego Panicza.-Powiedział patrząc w oczy swojego Pana.

-Naprawdę? To przykre pomóc Ci szukać?-Zapytał Trancy.

-Och chcesz mi pomóc? W takim razie mogę przeszukać tą rezydencje?
-Zapytałem z typowym uśmiechem.

-Ależ oczywiście tylko niedługo, ponieważ chcę się już położyć spać.-Odparł Alois.

Zacząłem sprawdzać pokój po pokoju może nie czuć tu jej duszy, ale jestem pewny, że oni mają z tym coś wspólnego. Zdenerwowany tym, że Claude wszędzie za mną chodzi zrzuciłem jakieś tam papiery.

-Jak widzisz Michaelis nie ma tu siostry twoje Panicza.-Zaczął Kumoshitsuji.

-Wiem, że macie z tym coś wspólnego.-Powiedziałem przez zęby.

-Przez cały dzień mieliśmy napięty grafik.-Powiedział.

Wyszedłem wkurzony przeszukałem całe miasto i nigdzie jej nie było zawiodłem Panicza i Panienkę.

*Pov Madison*
Nie wiem gdzie jestem i nie wiem ile tu jestem. Drzwi od pokoju się otworzyły a w nich stała Hannah z tacą jedzenia i herbatą po chwili podała mi posiłek. Mimo że byłam głodna nie przyjęłam go nie ufam im.

-Panienko proszę coś zjeść.-Poprosiła mnie pokojówka.

-Nie mam zamiaru tego jeść nie wiem czy czegoś tam nie dosypaliście.-Ledwo co powiedziałam.

-Zostawię Panienkę samą za niedługo Claude przyjdzie sprawdzić czy zjadłaś Panienko.-Oznajmiła i wyszła, ale przed tym zostawiła mi świecznik.

Za pomocą świecznika sprawdziłam stan pokoju, który był bez okien. Ciemne ściany i pustka wracając do jedzenia oczywiście go nie zjadłam. Nie mam gdzie wyrzucić posiłku usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, w których zobaczyłam Claude. Jego wzrok wylądował na pełnej zimnego już jedzenia na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

-Mogę wiedzieć dlaczego Panienka nic nie zjadła?-Zapytał poirytowany.

-Nie mam zamiaru tego jeść pewnie jest zatutę.-Powiedziałam bez wahania.

-Gdyby Panicz chciał Panienkę zabić to dawno byłaby Panienka martwa.-Oznajmił przekonująco.

Już nic nie powiedziałam Lokaj zabrał tace i wyszedł próbowałam wstać udało się wiedziałam, że nie zamknął drzwi. Wyszłam miałam szczęście, ponieważ jest już późno i ciemno, więc nie odczułam różnicy. Niestety nie miałam żadnego źródła światła lecz teraz to nie było ważne muszę uciec póki jeszcze mogę. Otworzyłam powoli drzwi jedną nogą byłam już na zewnątrz cała w skowronkach zamknęłam powoli drzwi miałam już zacząć biec. Przede mną znikąd pojawił się Claude spojrzałam tylko na niego nie był zadowolony.

-Już Panienka chce nas opuścić?-Zapytał zimno.

-Tak.-Powiedziałam niepewnie.

-Cóż nie mogę na to pozwolić proszę wrócić że mną do rezydencji.-Powidział i pociągnął mnie za rękę.

Nie obchodziło go, że mnie boli siłą zaprowadził mnie do domu jego Pana. Próbowałam się wyrwać lecz na próżno on jest ode mnie o wiele silniejszy. Tym razem nie wrzucił mnie do tego pokoju tylko zaprowadził do małego pokoiku muszę przyznać, że się bałam. Rozglądałam się oceniając sytuację, w której się znalazłam.

-Nie ma się Panienka czego obawaić jesteśmy w moim pokoju.-Oznajmił na co się wzdrygłam.

-Po co mnie tu przyprowadziłeś?-Zapytałam nieufnie.

-Chcę żeby Panienka coś zjadła to dla twojego dobra. Wiem, że zachowuję się nie odpowiednio lecz taki dostałem rozkaz.-Powiedział em że skruchą? Sama nie byłam pewna.

-Yhy, ale nie chce jeść.-Powiedziałam.

-W takim razie muszę Panienkę nakarmić.-Zdziwiłam się na te słowa.

Claude nie patrząc na to czy chce czy nie zaczął mnie karmić i sprawiać mi komplementy. Jak się okazało jedzenie nie było zatrute po wypiciu mleka zachciało mi się spać. Jutro wypytam ich o to dlaczego nie pozwalają mi wyjść z rezydencji. Nie chciałam żeby mężczyzna zaniósł mnie do pokoju bez okien nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

*Pajęczy lokaj - Kumoshitsuji*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro