Perfidny Drań
Zanim zaczniecie czytać chce was poinformować, że nie wiem ile będzie jeszcze części tej książki i ostatnio straciłam wenę i chęci może dlatego, że dawno jej nie aktualizowałam nie wiem możliwe, że po tej części wpadnie mi parę pomysłów. Prawdę mówiąc to ta książka miała być już dawno skończona a robię jeszcze więcej części i to jest powodem dlaczego rzadko ją aktualizuje jak na razie nie mam ochoty jej kończyć więc jeszcze kilka części wpadnie heh dobra nie przeszkadzam wam już, bo nie po to tu przyszliście. Miłego czytania!
— Nie ważne gdzie jest Madison? Chce się z nią widzieć. — Zapytałem z uzasadnieniem.
— Przykro mi mój młody Paniczu ale twoja siostra jest obecnie bardzo zajęta i nie powinniśmy jej przeszkadzać tym bardziej, ponieważ jest w towarzystwie. — Odparł ze złośliwym uśmieszkiem.
— Sebastian nie wygłupiaj się i prowadź mnie do mojej siostry! — Odparłem zirytowany.
— No właśnie Sebastian, przecież przed chwilą skończyłam spotkanie z twoją matką. — Madison zwróciła na siebie naszą uwagę. — Witaj Ciel dawno Cię nie widziałam braciszku. — Odezwała się do mnie.
— Madison mam do ciebie parę pytań, i Cię również dobrze widzieć nie to co Sebastiana. — Spojrzałem na niego z wyższością.
— Ciel zachowuj się to mój narzeczony... — Czekaj czy ona to powiedziała?
— Co proszę?! — Jak? Dlaczego? Kiedy?
Wpatrywałem się w mojego lokaja z niedowierzaniem miał ją pilnować a nie zmuszać do bycia jego narzeczoną jeszcze ma czelność patrzeć na mnie z szerokim irytującym uśmiechem, który posyła zazwyczaj, kiedy w czymś wygrał. Ten przeklęty demon robi to z premedytacją dokładnie wie co ma zrobić żeby mnie wkurzyć, przecież nie mógł od tak zmienić do niej nastawienia choć z nim nigdy nie wiadomo. Z miłości do nienawiści a później z powrotem do miłości nie rozumiem tej dwójki i ich uczuć, swoich też ale mam pewne podejrzenia co do nich.
— Cóż Ciel tego wymagała sytuacja. — Zaśmiał się perfidnie.
— Hej! Co ty sobie wyobrażasz przecież jestem twoim Paniczem nie jesteśmy na ty! — Odparłem zirytowany.
— Widzę, że muszę Ci coś wytłumaczyć, tutaj nie jesteś moim Paniczem a ja nie jestem twoim lokajem. Poza tym jestem narzeczonym twojej siostry. — Jego uśmiech nawet przez chwilę nie zniknął z jego twarzy.
— Nie ważne. Chcę porozmawiać z siostrą, więc łaskawie zostaw nas samych. — Odparłem przygnębiony.
— Już wie robi jednak proszę nie długo, ponieważ mam ochotę spędzić trochę czasu z narzeczoną. — Odparł z chamskim uśmieszkiem.
— Tak, tak oczywiście jak skończymy rozmowę to pójdziemy jeszcze na spacer. Tylko po to żebyś dłużej sobie poczekał. — Sam się uśmiechnęłem.
— Dobrze Ciel o co chodzi? — Zapytała.
— Mam jedną taką sprawę, chodzi o to, że jest taka dziewczyna i ona mi zaimponowała... — Czułem jak kolor mojej skóry za policzku zmienia kolor na jasno różowy.
— Gdzie ją poznałeś? — Zapytała.
— U niej w domu... — Odpowiedziałem.
— Jak to u niej co ty tam robiłeś?! — Wykrzyknęła zdezorientowana.
— Bawili się w przywołanie duchów, więc przyszedłem ich nastraszyć. Ona jako jedyna nie specjalnie przejęła się moim przybyciem! Tym bardziej miała czelność mnie przegonić z mieszkania. — Mówiłem o tym z pasją.
— Czekaj braciszku jesteś czerwony jak burak, mówisz rozmarzonym głosem. Jesteś nią kompletnie zauroczony~. — Odpowiedziała zadowolona. — No nareszcie, myślałam, że to nigdy nie nastąpi! — Powiedziała podekscytowana.
— Nie wiem co mam teraz zrobić...daj mi jakąś poradę... — Poprosiłem ze spuszczoną głową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro