III
» Michael «
Gdy rano wyszedłem od Belli, podszedłem do domu się przebrać i poszedłem do pracy.
Już w pizzerii podeszła do mnie Roxanne, ta sama, z którą wczoraj rozmawiałem o Belli.
– Co masz taki dobry humor, Michael? Zaliczyłeś ją czy co?
– Żebyś wiedziała...
– Martwisz się czymś?
– Weź Roxy... Nakłamałem jej, że jej zmarły narzeczony... Że go dobrze znam...
– W końcu odkryje twoje kłamstwo.
– Obiecałem jej ślub... Znam ją drugi dzień...
– Jak wam nie wyjdzie, to się nie przejmuj. Nie każda panna jest dobra.
– I mówi to kobieta...
– Daj spokój... Lepiej opowiedz o niej. Wysoka jest?
– Nieco niższa ode mnie. O głowę.
– Mów dalej, I tak nie mamy, co robić, bo klientów jeszcze nie ma.
– Mulatka, szczupła, drobna, długie ciemne włosy. Mówię Ci, jest piękna.
– Ty, a to nie ta, która właśnie przechodzi przez pasy?
Spojrzałem przez okno.
– Tak... Co ona tu robi?
Dopiero, gdy była prawie w środku, zauważyłem, że jest w totalnej histerii. Wbiegła do pizzerii.
– Bella? Co się stało? – zapytałem, podchodząc do niej i ją przytulając.
– Szef mnie najpierw molestował, a potem wywalił z pracy, bo powiedziałam, że więcej mu się nie dam wykorzystywać...
– Nie ważne skarbie...
– Zalegam z rachunkami... Wyrzucą mnie z domu.
– Słuchaj. Dzisiaj, kiedy skończę pracę, pójdziemy do ciebie, spakujesz siebie i Pati, pójdziemy do mnie, ja też biorę, co moje i jedziemy do Neverland.
– Mhm... – pokiwała głową
– Roxanne, mamy jakąś zieloną herbatę czy coś?
– Powinna być – odparła Roxa
– Zrobisz Belli? Ja płacę
– Ta... Poczekajcie chwilę... Tylko, może na zapleczu co? Bo na 9.00 mamy rezerwację, a jest za 10
– Jasne. Chodź Bella
Zaprowadziliśmy Bellę na zaplecze i Roxanne zrobiła jej zieloną herbatę...
Nie minęło dużo czasu, a jakieś dzieciaki zamówiły pizzę na 9.30 na imprezę w szkole. Poszczęściło mi się, bo kiedy dojechałem tam, była lekcja... I zgadnijcie co. Specjalnie zamówili akurat od nas. Czemu ja mam tak sprytnych fanów? Dałem się namówić na zdjęcie z nimi.
Kiedy wróciłem Bella już się uspokoiła
– Nie martw się kochanie... Najwyraźniej ten twój szef był zbyt głupi i pusty, żeby cię docenić. Znajdę ci nową pracę, jeśli chcesz
– Zobaczymy... Do czegoś ci się przyznam...
– Słucham.
– Z Adamem byłam tylko pół roku. Wcześniej byłam z Markiem... Ale dla niego, byłam tylko służącą... Nie wiem, czy ojcem Pati jest Mark, czy Adam... Ale mówiłam, że Adam, żeby się uwolnić od Marka. Na pewno to Mark powiedział o działaniach Adama... Mark działał dla Leona... Michael musisz mi obiecać, że nieważne, co się stanie, zostaniesz przy mnie.
– Obiecam ci to, jeśli obiecasz mi to samo.
***
Dostałem zlecenie na kolejną dostawę do siedziby Leona... Dojechałem na miejsce i wszedłem do budynku...
» Bella «
Nagle radio, które stało na zapleczu, zaczęło szeleścić, aż nagle padł komunikat z podziemia, o wysadzeniu siedziby Leona... I kilku ofiarach z naszej strony
– Michael! – krzyknęłam
– Bella, co się stało? – zapytała Roxanne zaglądając na zaplecze
– Wysadzili siedzibę Leona! Przecież Michael tam pojechał! On tam na pewno był w tym samym momencie!
Zadzwonił telefon Roxanne... Odebrała
– Michael?
– [...]
– Boże żyjesz...
– [...]
– Jak to? Powiedzieć jej?
– [...]
– Dobrze powiem...
Rozłączyła się
– Michael żyje, spokojnie. Wychodził wtedy i tylko oberwał po ręce... Przynajmniej tak mówi.
– Gdzie jest?
– Dalej tam. Nasi mu tę rękę opatrują. Zawieść cię?
– Mogłabyś? Już ja go znam... Powiedział tak, żeby nas nie martwić.
***
Kiedy dojechałyśmy, dopiero zdałam sobie sprawę z siły tego wybuchu... Michael jednak miał rację i oberwał tylko po ręku. Życie uratował mu kask. Kiedy tylko stanęłam przed nim, przytulił mnie do siebie i szepnął:
– Mogłem zginąć... Zostawić cię samą w takiej chwili... Przepraszam – ujął moją twarz w dłonie i wpił mi się usta – Przepraszam cię Bella – płakał...
Sama też się rozpłakałam
– Ważne, że żyjesz
– Ej gołąbeczki, może jeszcze wino i łóżko wam zaserwować co? Romantyczny wieczór przy płonącym budynku? – zapytała Roxanne
– Boże Roxy, o co ci chodzi? – odparł Michael
– Nie ryczcie tu. Michael i tak jest 13.00, Alejandro zaczął pracę. Wyjaśnię szefowej. Wróćcie do domu.
– Dobra... I tak z tą ręką ciężko by było jeździć motorem...
» Michael «
Roxanne zawiozła nas do Belli i pomogła nam się spakować. Do Neverland'u już prowadziłem ja, bo nie jest wielką filozofią prowadzenie samochodu jedną ręką... Zadzwoniła do mnie szefowa pizzerii
– Słuchaj Michael, Roxanne mi powiedziała co się stało. Masz zaległy urlop. Serio, weź posiedź w domu, daj tej ręce wydobrzeć.
– Jasne, dziękuję
– Nie ma sprawy.
Kiedy skończyliśmy rozmawiać, spojrzałem na Bellę, którą stała jak wryta pośrodku salonu z Pati na rękach
– Ej, sygnał zgubiłaś? – zapytałem
– Jestem w domu własnego idola... – wymamrotała i zaczęła się przechylać do przodu. Złapałem Pati, której omal nie wypuściła z rąk, a samą Bellę chwyciłem prawie w tej samej chwili.
– Bella, w porządku?
– Nie wiem... – wróciła do pionu – od jakiegoś czasu źle się czuję... A jeśli umrę?
– Weźmiemy ślub jak najszybciej. Już nieważne, że znamy się trzeci dzień. Wezmę z tobą ślub. Jeśli boisz się, co się stanie z Pati gdyby cokolwiek ci się stało, załatwimy wszystko, żebym miał jakiś prawa rodzicielskie czy coś. Ale nie bój się, nie umrzesz.
– Michael...
– Zabij mnie za to pytanie, ale... Kiedy Frank do ciebie przychodził, to się zabezpieczał?
– Tylko raz nie... Sugerujesz, że zrobił mi dziecko?
– A masz inne wyjaśnienie swojego stanu? Źle się czujesz, zemdlałaś najmniej dwa razy... Masz okres?
– Facet zna takie słowo? Nie, nie mam. Spóźnia się, ale tydzień
– Dziewczyno, ten stuknięty dureń zrobił ci dziecko. Rozumiesz? Mało, że żyjemy jak w czasach pieprzonej II wojny światowej, to napaleni ludzie Leona robią sobie armię bachorów. Ty i tak masz szczęście, bo chociaż ci płacą, a niektóre dziewczyny po prostu gwałcą – nie zauważyłem, że mówię coraz głośniej
– Nie krzycz na mnie! – rozpłakała się
– Przepraszam kochanie... Nie chciałem... Jeszcze nie zeszły ze mnie emocje, po tym jak prawie tam zginąłem – przytuliłem ją
Wieczorem Bella zadała mi dziwne pytanie
– Ile masz sypialni?
– Najmniej 3.
– Mogę spać sama?
– A chcesz? Słuchaj, jeżeli uraziłem cię tym co powiedziałem, to, przepraszam.
– Gdzie może spać Pati?
– Proponuję, żeby spała dziś w wózku, a jutro kupimy jej łóżeczko. Liczę, że nie przeszkadza ci, że traktuję Bubbles jak dziecko?
– Nie, spoko... Muszę Ci coś powiedzieć
– Słucham
– Jesteś, po za Adamem, jedynym facetem, który nie traktuje mnie jak dziwki. Nawet mój szef mnie regularnie wykorzystywał
– Co to znaczy? Znaczy molestował cię?
– Gwałcił! Rozumiesz?! Rozumiesz z kim chcesz się związać?
– Najpierw nie chciałem. Miałem inny plan. Chciałem cię uwieść, prawda, ale...
– Stul pysk! – dała mi w twarz i pobiegła do pokoju, gdzie w wózeczku spała Pati. Pobiegłem za nią i stanąłem pod drzwiami – Boże, córeczko jaka byłam głupia! Mogłam mu nie dawać się tak omotać! Masz matkę dziwkę i pewnie też tak skończysz... Czemu ja go w ogóle wpuszczałam do domu?! – płakała
– Nie jesteś dziwką. A nawet jeśli to co? Kocham cię. Nie pozwoliłaś mi skończyć, chciałem cię w sobie rozkochać, żebyś mogła się uwolnić od Franka, ale tamtego wieczoru... Po prostu się zakochałem. Zrozum. Dałbym się za was spalić żywcem. Niech mnie nawet zamkną w jakimś obozie. Jeśli miałbym oddać za kogokolwiek życie, to za was. Kocham cię i mam gdzieś, co ludzie powiedzą o tym, że żenię się z tobą.
– Ty nic nie rozumiesz! Przychodzisz do mnie, widzisz mnie w samej bieliźnie, śpisz u mnie, umawiasz się na następny wieczór, całujesz mnie, wchodzisz mi do sypialni, gdy facet mnie gwałci, po czym mnie zaliczasz! – wyliczała krzycząc – tobie chodzi o seks! – uderzyła mnie pięściami w klatkę piersiową – wy wszyscy tacy jesteście! – znów to zrobiła
Cofnąłem się o krok
– Najpierw "kochanie, skarbie, kwiatuszku, aniołku, misiu"! "Kocham cię"! "Będę wierny"! "Jesteś moją królową"! A potem ugotuj! Upierz! Posprzątaj! Wyprasuj! Rozkładaj nogi! Pilnuj bachora! – pchnęła mnie na regał z książkami, który na skutek uderzenia runął na nas.
Odepchnąłem Bellę i wózek... Durny regał spadł mi na nogę.
Wrzasnąłem szereg niecenzuralnych słów
– Michael! – krzyknęła Bella i próbowała podnieść mebel.
– Nie podniesiesz tego. Ten regał sam waży z 40-50 kilo, a zawartość kolejne 80 albo 90 jak nie 100 lub więcej
– Nie marudź... – wyciągnęła z walizki wieszak od jednej z sukienek i podważyła regał na tyle, że zdołałem wyciągnąć nogę – Chodź... – pomogła mi wstać i posadziła mnie na łóżku – Słuchaj, to nie jest byle ranka. Dzwonię po pomoc
– Nie wejdą tu... To cholerstwo blokuje drzwi
– Otwierają się na zewnątrz
– To dzwoń
» Bella «
Kilkanaście minut później przyjechało pogotowie... Michael trafił do szpitala... Ok, noga była mocno potłuczona, a kość nadkruszona, ale wsadzili mu w gips nogę do kolana... Kiedy założyli mu ten gips i wróciliśmy do domu, zapytał
– Chcesz mieć za męża mumię?
– Oj tam, nie marudź. Uratowałeś i mnie i Pati.
– Spójrz tylko na mnie. Ręka w bandażach, noga w gipsie... A ty sama mówiłaś, że nie będziesz kurą domową
– Poczekaj, dobrze?
Poszłam do pokoju, gdzie spała Pati. Ta mała dziecina nawet nie wie, że mogła stracić życie...
Miałam w walizce strój pielęgniarki, taki z sex-shopu... Założyłam go i poszłam po herbatę, którą wcześniej przygotowałam i poszłam do Michaela
– Co tak patrzysz? Chory jesteś, to pielęgniarki ci potrzeba, co?
– Chodź tu...
Usiadłam na brzegu łóżka. Michael mnie objął i wpił się w moje usta
– Tak szczerze, to po prostu się wygłupiasz z tym, strojem, tak?
– Skądże... Mój ty niezdaro... – zjechałam dłonią na jego krocze – przynajmniej mi nie uciekniesz...
– Nie zamierzam. Tylko zaopiekuj się mną dobrze... – szepnął kładąc dłoń na moim pośladku
Ok, przyznaję, drugi, raz się z nim przespałam, znów bez zabezpieczenia, ale jeśli ufam jakiemuś facetowi, to tylko jemu.
Kiedy po numerku leżałam obok niego i oboje dyszeliśmy, nagle powiedział coś, co poprawiło mi humor po naszej wcześniejszej kłótni
– Słuchaj, jeśli jesteś w ciąży, to nieważne kto jest ojcem tego dziecka, wychowamy je razem, jako swoje.
– Michael, ty nadal nie rozumiesz. Regularnie gwałciło mnie dwóch facetów. Ja się boję i tyle...
– Posłuchaj. Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało.
– Michael, ja się boję, że złapałam coś od nich. Szef mnie pukał bez zabezpieczeń. On chodzi na dziwki, pewnie zaraził mnie jakimś jebanym HIV...
– Słuchaj, nawet jeśli, to co z tego? Ja cię kocham i mogę nawet umrzeć z tobą na ten syf i mam to kompletnie w dupie. Jeśli to masz, to mnie zaraź i umrzyjmy razem.
– Wariat jesteś, ale mój...
– Słuchaj, mam przyjaciela, który jest gejem i rok temu dowiedział się, że jest chory na AIDS.
– O kim mówisz?
– Farrokh Bulsara... Znasz?
– Freddie Mercury, przecież wiem... Michael, do czegoś ci się przyznam, ale obiecaj, że nie wywalisz mnie z domu
– Słucham
– Zanim Leon doszedł do władzy... Dzień wcześniej...mnie... Zgwałcił.
– Słucham?! Spałaś z tym demonem?! Z tym przez którego nie mamy życia?!
– Wiedziałam, że mnie z nienawidzisz! – zerwałam się z łóżka, ale szarpnął mnie z powrotem w swoją stronę
– Nie znienawidziłem cię. Kocham cię nad życie. Jeśli to zabrzmiało jakbym był wściekły, to przepraszam. Zszokowałaś mnie tym... I musisz mi przez kilka dni wybaczyć, ale najpierw prawie mnie wysadzili w powietrze, a potem spadł na mnie regał. Za dużo emocji jak na jeden dzień
– Michael, ale powiedz tak szczerze. Naprawdę stworzymy rodzinę?
– Tak... A jeśli ktokolwiek spróbuje nam coś zrobić, to kupię wyspę i tam zamieszkamy
– Kup teren dookoła Neverland i wykop nam fosę.
– Można i tak. Ale chcesz być z takim łamagą?
– To był nieszczęśliwy wypadek. I moja wina, bo to ja cię pchnęłam na ten regał.
– Jak Pati?
– Dalej śpi... Michael, na pewno nic więcej Ci nie jest?
– Jest. Ukradłaś moje serce
– Michael, kiedy wydobrzejesz, to Ci wszystko wynagrodzę
– Sądzisz, że dla facetów liczy się tylko sex?
– A jak inaczej mogę Ci wynagrodzić, że siedzisz w gipsie?
– Umiesz piec?
– Tak
– Pomóż mi dojść do kuchni i zrobimy razem jakieś ciasto.
– Mam lepszy pomysł... I nie powstrzymuj napalonej kobiety.
Pomogłam mu usiąść na wózek inwalidzki, który załatwił nam jego lekarz, i zawiozłam Michaela do jego biura.
– Usiądź na fotelu. – powiedziałam
Gdy usiadł, usiadłam mu na kolanach okrakiem
– Oj, niegrzeczna dziewczynka... – otworzył szufladę od biurka i wyciągnął pluszowe kajdanki...Zapiął mi je na rękach
– Planujesz dać mi nauczkę? – zapytałam
– Jesteś moim szczęściem... Przysuń się bliżej...i przełóż ręce za moje plecy.
Kiedy zrobiłam co mi kazał i nasze ciała znów były jednym, popatrzył na mnie i powiedział:
– Bella, dopóki ja siedzę w gipsie, ty prowadzisz.
– Nie pożałujesz...
***
Zawiozłam go potem do jego sypialni i pomogłam mu przesiąść się na łóżko...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro