I
» Bella «
Od czasu, gdy do władzy doszedł ten samozwaniec, nie mamy wolności... No niczym w czasach II wojny światowej w Europie, mamy cenzurę i tak dalej...
Artyści zostawili karierę... Michael też... Postanowiłam do niego napisać. Wysłałam list na adres, pod który Michael wyprowadził się po porzuceniu kariery. Było to w sumie niedaleko, bo kilka bloków dalej.
» Michael «
Liczyłem, że po przeprowadzce będę miał spokój od listów od fanów namawiających mnie do powrotu do kariery... Ale jaki miałem wybór? Tworzenie kompletnego przeciwieństwa tego, co chcę vs normalna praca. Wolałem to drugie... Nie wiem czemu, ale spodobała mi się praca przy dostarczaniu pizzy... Może dlatego, że przestałem słyszeć ludzi wrzeszczących na mój widok... Nareszcie poczułem się jak normalny człowiek...
Wracając do domu, sprawdziłem swoją skrzynkę pocztową... Znowu listy od fanów, przeczytałem listy je w domu, jeden z nich mnie poruszył...
Znałem tę dziewczynę... Widywałem ją wcześniej w okolicy z wózkiem dziecięcym. Była szczęśliwa z narzeczonym, dopóki go nie zastrzelili. Załamała się wtedy i sądzę, że naprawdę byłaby skłonna do samobójstwa. Nie mogłem jej na to pozwolić...
Wysłałem jej list... Naprawdę liczyłem, że jej pomogę...
» Bella «
W sumie nie miałam co liczyć na odpowiedź od Michaela, ale kiedy sprawdziłam skrzynkę na listy... Kilka rachunków i... List. W mieszkaniu otworzyłam kopertę...
Byłam przeszczęśliwa, że odpisał, a że nie miałam nastroju na gotowanie, zamówiłam pizzę...
Miałem już kończyć pracę, kiedy...
– Ej, Jackson – zawołał mój kolega z pracy, który przyjmował zamówienia.
– Co tam? Ja na dzisiaj skończyłem.
– Jedziesz do domu?
– Tak, a co?
– Młoda dziewczyna zamówiła pizzę, na to samo osiedle. Zawieziesz? I tak masz po drodze.
– Dobra... Co mi szkodzi? Daj tylko adres.
Kiedy dostałem adres, dopiero uświadomiłem sobie, że to Bella...
Kiedy dojechałem pod jej blok, dalej nie wiedziałem, co tak w zasadzie sprawiało, że cieszyłem się tym zleceniem mimo, że teoretycznie, byłem już po pracy.
Zadzwoniłem do jej mieszkania i specjalnie odwróciłem głowę od wizjera, żeby zobaczyć jej pierwszą reakcję na mój widok. Miałem świadomość, że dalej mam wiernych fanów...
» Bella «
Kiedy otworzyłam drzwi dostawcy, zobaczyłam, kto tam stał, film mi się urwał...
» Michael «
Bella upadła na ziemię nieprzytomna. Zasadniczo, nie była to dla mnie nowość, na koncertach mdlało sporo osób, ale tu nie było ani koncertu, ani chociażby tłumu. Wszedłem do mieszkania i postawiłem pizzę na stole w salonie, który był naprzeciwko wejścia. Podniosłem nieprzytomną Bellę z podłogi, zamknąłem drzwi i położyłem dziewczynę na kanapie w salonie.
– Ej, obudź się – poklepałem ją po policzku...
Uchyliła oczy i spojrzała na mnie zdziwiona.
– Co się stało?
– Zemdlałaś.
– Aha... A co robisz w moim mieszkaniu?
– Przecież nie zostawiłbym cię w takim stanie bez opieki. Poza tym raczej zostanę na noc, bo jest po 22:00.
– Mi to nie przeszkadza... Znaczy, nie zrozum mnie źle...
– To jak mam zrozumieć? – pomogłem jej usiąść.
– Od kilku miesięcy nie mam towarzystwa. Brakuje mi kogoś do rozmów.
– Rozumiem cię doskonale...
– Ile za pizzę?
– Nie przejmuj się tym. Ja stawiam.
– Nie musisz.
» Bella «
Z pokoju obok dobiegł płacz Pati, mojej córeczki.
Chciałam wstać, ale...
– Poczekaj. Przyniosę Ci ją – powiedział Michael i poszedł do pokoju Pati. Po chwili wrócił w nią na rękach i podał mi ją.
– Dzięki... Co się stało maleństwo? Jesteś głodna?
– Może jest – wtrącił Michael.
Chrząknęłam chcąc dać mu znak, żeby się odwrócił, bo zamierzam nakarmić Pati piersią.
***
– No już, możesz patrzeć – powiedziałam, kiedy nakarmiłam córeczkę.
– Słuchaj Bella, korzystając, że się przypadkiem spotkaliśmy... Proszę cię, nie musisz popełniać samobójstwa, naprawdę... Chociaż nie poznałem cię jeszcze zbyt dobrze, to widzę, że jesteś naprawdę dobrą matką, i uwierz mi, twoja córeczka nie mogłaby mieć lepszego rodzica.
– Dałbyś mi może męską radę?
– A po co ci męska rada? – zapytał żartobliwie.
– Czasem... – moje słowa przerwał dzwonek do drzwi... – Jackson Weź Pati i się schowaj razem z nią.
– Czemu?
– Potem ci wyjaśnię.
Oni się schował, a ja pobiegłam otworzyć drzwi... Znów dowódca Frank...
– Znowu pan.
– Nie gadaj tyle... – wszedł do mojego mieszkania – Wiesz, po co tu jestem.
– Wiem... Ale ja mam już dosyć.
– Nie protestuj, kurwa... – pchnął mnie w stronę mojej sypialni...
– Niech mnie pan zostawi!
– Nie rzucaj się, to nie będzie boleć – pchnął mnie na łóżko.
– Czy ja wyglądam na dziwkę?
– Tak i zamknij się. Póki nie masz nowego faceta, jesteś moją kurwą.
– Puszczaj! – krzyknęłam, gdy przywiązywał mi rękę do ramy łóżka.
– Bądź grzeczna, to skończymy szybko... – zdjął z siebie mundur – rób swoje.
Robiłam, co mi kazał, bo się go bałam, ale zaczęłam w pewnej chwili krzyczeć z bólu.
– To boli, do cholery!
– Stul pysk, albo będzie boleć bardziej!
Kiedy w końcu mnie zostawił i założył znów mundur, zapytałam.
– Uwolni mnie pan?
– Po co? Za kilka godzin wrócę.
– Przygotuję się dla pana.
– Ale zabiorę ci klucze, żebyś nie uciekła.
– Nie mam do kogo.
Uwolnił mnie i wyszedł zabierając klucze... Kilka minut później Jackson do mnie podbiegł i... mnie przytulił.
– Nikt nie powinien cię tak traktować – szepnął.
– Zabrał klucze... Jesteśmy tu uwięzieni.
– Obiecuję Ci, że on cię więcej nie skrzywdzi...
– Nie gadaj o tym, tylko weź mi, jako facet, powiedz, co ja mam założyć, żeby mu się podobać.
– A co masz? Doradzę ci, tylko pokaż co masz.
Pokazałam mu co miałam w szafie...
– Weź to... – podał mi satynowy bordowy szlafrok sięgający do ziemi – to... I to – podał mi czarne stringi i czarny stanik od kompletu – albo, do tego samego szlafroka, to – podał mi czarne koronkowo-ażurowe body odkrywające prawie całą dupę.
– Czyli lecicie na dupę i cycki? – zapytałam.
– Homo nie, hetero i bi w większości tak, ale jakoś dla mnie i co po niektórych buzia dziewczyny też się liczy.
– Powiesz mi, w czym będzie lepiej?
– Już Ci tak nie zależy, żebym przypadkiem nie zobaczył cię nago?
– Po prostu powiedz...
Zgodnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie w bieliźnie...
***
Kiedy w końcu dowódca poszedł na dobre i zostawił mi klucze, cieszyłam się, bo miałam go dość i byłam półprzytomna.
– Wiem, co ci pomoże – stwierdził Michael i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z jakimś napojem.
– Co to jest? Wygląda jak szczochy.
– Ale masz skojarzenia... – zaśmiał się – Imbir, cynamon i kilka innych "Magicznych składników", które pomogą ci stanąć na nogi... Ale ostrzegam, cholernie słodkie.
Wypiłam to coś na wdechu...
Kiedy o 6.00 rano Michael wychodził, dał mi karteczkę z numerem telefonu i... Pocałował mnie w policzek...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro