Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

Koniec końców nie zrezygnowałam z wyjazdu co prawda nie są to wakacje, bo niestety jestem tu służbowo, jednakże biznesy na łonie natury są przyjemniejsze niż te w biurze. Będę mogła sobie przy okazji trochę pozwiedzać co jest jednym z plusów minusem jest obecność Sebastiana, który znając życie będzie porównywał moją prace z rezultatami do jego poprzedniego mistrza. Siedząc sama w powozie obserwowałam krajobraz za oknem z zaciekawieniem, gdyż nigdy wcześniej nie jechałam tą drogą. Moim dzisiejszym zadaniem jest przekonanie Henrego żeby nie wyburzał placówki, którą chcę kupić już od jakiegoś czasu. Mam tylko nadzieję, że tym razem mi się uda i nie będzie wymyślał jakiś nędznych wymówek tak jak ostatnio miało to miejsce. W głowie miałam już kilka scenariuszy jak te spotkanie będzie przebiegać, nie mam zamiaru obejść się z kwitkiem. Na miejscu byliśmy około godziny 13, gdzie zostaliśmy ciepło przywitani przez mojego dobrego wspólnika.

— Callie! Wspaniale cię widzieć po tak długiej przerwie, naprawdę cieszę się, że postanowiłaś tu przyjechać pomimo tego, że zamykam swój biznes. — Henry uściskał mnie mocno.

— Wujaszku ciebie też cudownie widzieć i aż głupio mi, że przyjechałam tu w sprawie biznesowej...ale naprawdę zależy mi na kupnie twojej placówki. —  po jego wyrazie twarzy było widać, że nie jest zadowolony z tego iż znowu zaczęliśmy ten temat.

—  Callie proszę cię odpuść sobie ten temat znajdziesz sobie lepsze miejsce..to..to nie jest dla ciebie dobre miejsce.. nie chcę sprawiać ci problemów a to miejsce jest jednym wielkim problemem...

—  Skoro to miejsce jest problemem to z przyjemnością cię odciążę kupując je od ciebie. — powiedziałam pewnie

— Nie, nie sprzedam ci go.. lepiej nie rozmawiajmy już o tym nigdy więcej..

—  Dlaczego? sprzedajesz je komuś innemu? Jeśli tak to zamiast wmawiać mi takie rzeczy powiedz mi prawdę. — uniosłam urażona głowę.

— Callie wiesz, że to nie tak! Gdybym się o ciebie nie martwił od razu bym ci je odsprzedał ale te miejsce jest.. —  tutaj na chwilę przerwał jakby zastanawiał się co może powiedzieć a co nie.

—  Przeklęte? —  ni to zapytał ni to stwierdził Sebastian, który do tego momentu stał cicho uważnie się nam przyglądając i wsłuchując w rozmowę. O dziwo wuj spojrzał na niego z wyrazem twarzy, który oznacza skąd wiedziałeś.

— Em wujek? nie martw się o nic poradzę sobie lepiej niż ktokolwiek inny. —  rzekłam dumnie, ale wuj nie wyglądał na przekonanego. 

— Te miejsce jest przepełnione złem. Skoro już to wiesz nie naciskaj na mnie, bo nie sprzedam ci go, jesteś dla mnie jak rodzina, jesteś ostatnią bliską mi osobą. — Jego stanowczy głos lekko sie załamał.

— Mogę pomóc w tej sprawie tak jak już pan zauważył znam się co nieco na tym temacie, nie musiałem nawet się zbliżać do tego pomieszczenia żeby to wiedzieć. — spokojnie odparł.

Koniec końców dzięki Sebastianowi udało nam się odkupić posesje co mnie rzecz jasna poirytowało, ponieważ poczułam się jakbym nie mogła załatwić najprostszej sprawy sama. Z ostudzonym zapałem szłam za nimi zastanawiając się kto mógł wmówić Henremu takie głupstwa, przecież Henry nigdy nie wierzył w takie rzeczy a tu proszę jednak uwierzył w to tak łatwo. Przed budynkiem opuścił nas upewniając się czy na pewno nie zmieniłam zdania ale nie miałam takiego zamiaru skoro jestem już tak daleko. 

— Sebastian wierzysz, że to miejsce faktycznie jest przeklęte? —  pokiwał mi tylko głową idąc pewnym siebie krokiem sama nie wiem, do którego z pomieszczeń najwidoczniej znał ten obiekt lepiej niż ja mimo że nigdy w nim nie był. —  Hej dokąd tak właściwie zmierzasz? —  szłam za nim a jedyne co on zrobił to wskazał ręką abym była cicho co też uczyniłam. 

— Hej! Kto pozwolił wam wejść na moją posesję! — Do naszych uszu doszło nieprzyjemne wołanie.

— Ostrzegałem. — Przewrócił oczami stając przede mną w razie ataku.

— Przecież byłam cicho. — Burknęłam.

— Radziłabym wam odejść stąd zanim będzie za późno, czy ten starzec was nie ostrzegł?

— Wybacz ale ta posesja jest aktualnie moja, więc byłabym wdzięczna gdybyś już stąd wyszła. — Ledwo co skończyłam mówić a nóż leciał już w moją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro