III
Obecny dzień źle się zapowiadał od momentu, w którym musiałam wstać o trzeciej z powodu nieprzyjemnego incydentu w domostwie, mianowicie mieliśmy o 3 w nocy niezapowiedzianą wizytę. Zła, że niepotrzebnie musiałam się przebudzić gdyż gość nawet nie przyjechał z interesem do mnie a do tego cholernego idioty, z którym niestety mieszkam. To iż Sebastian wyglądał na również zirytowanego oraz zmęczonego obecnością dawnego znajomego nie poprawił mi nastroju, na ponowne zaśnięcie też nie miałam szans, ponieważ nie każdy zna lub wie, że cisza nocna obowiązuje do 6 rano. Przez mój napięty grafik nie było mowy o krótkiej drzemce w trakcie dnia, także zły nastrój do końca dnia mam w pakiecie.
— Sebastian nigdy więcej nie zapraszaj tu żadnych gości...nie patrz tak na mnie to rozkaz! jeżeli ten osobnik znowu się tu pojawi to masz od razu go stąd wyrzucić najlepiej jeśli zrobisz to najciszej jak się da! — burknęłam oburzona
— A co z tą całą polską gościnnością? — spojrzał na mnie jakbym robiła problem z niczego i to jeszcze na siłę
— Ty w to nie mieszaj polskiej gościnności. Po pierwsze mój "drogi" gość powinien być zapowiedziany bądź zaproszony a pragnę przypomnieć o tym, że się nie zapowiedział i zaproszony też nie został. Po drugie mogłabym to zdzierżyć gdyby odwiedził nas bez zapowiedzi w normalnych godzinach. To on pierwszy zachował się niegrzecznie, więc osobiście nie mam problemu w byciu dla niego niegrzeczną. — powiedziałam zmierzając do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś słodkiego oraz napicia się melisy w celu uspokojenia nadszarpniętych nerwów.
— Panienko zaczynam myśleć iż uzależniłaś się od spożywania dokładnie tej herbaty czy nie lepiej od czasu do czasu zmienić napój? — zagadał pan przemądrzały
— Jeśli kupisz mi taką, która działa na uspokojenie i będzie tak samo dobra jak ta to z przyjemnością napiję się czegoś innego. — spojrzałam na niego i chwilę się zastanowiłam nad kontynuacją zdania — Cóż jest jeszcze jedna opcja, która pomoże ukoić nerwy i zapewne bardzo dobrze ją znasz. — uśmiechnęłam się szeroko wręcz sztucznie na co mój "drogi przyjaciel" na początku wydawał się odrobine zaskoczony ale szybko się uśmiechnął tak jakby zrozumiał przekaz.
— Cóż jak najbardziej rozumiem, najlepiej będzie jeśli skorzystamy z tej drugiej opcji najszybciej jak się tylko da... — przerwałam jego entuzjastyczny monolog
— Wspaniale, że rozumiesz! W takim razie możesz już mnie spakować na moje wakacje a ty dobrze zajmuj się domem pod moją nieobecność! — skończyłam pić herbatę patrząc prosto na niego, jak widać chyba niezbyt zrozumiał przekaz skoro jego entuzjazm bardzo szybko zniknął — Widzisz najlepszym rozwiązaniem jest pozbycie się problemu, a że akurat ty nim jesteś w tym momencie to muszę zrobić sobie wakacje. Naprawdę cieszę się, że mnie rozumiesz.
Minęłam niezadowolonego lokaja wychodząc z jadalni, tym razem to nie ja byłam zirytowana a on co może tak odrobinkę ale tylko odrobinkę poprawiło mi humor. Cóż może ten dzień mimo okropnego początku nie będzie taki zły? Nie spiesząc się poszłam do biura zająć się papierkową robotą, która przyprawia o bóle głowy a czasami tylko o znużenie. Najpierw zajęłam się analizą zewnętrzną rynku, która wypadła lepiej niż sądziłam. Następnie zajęłam się sporządzeniem bilansu i podsumowaniem zarobków oraz umów z kontrahentami nie zauważyłam nawet, że był już prawie wieczór kiedy skończyłam. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ mimo wszystko Sebastian zawsze mi przeszkadzał, przychodził informować o posiłku lub wręcz wyganiał mnie na zewnątrz abym zrobiła sobie przerwę na świeżym powietrzu a teraz kompletnie nic. Czyżby się obraził za nazwanie go problemem? a może chce pokazać, że nie muszę wyjeżdżać, bo raz na ruski rok się mnie posłucha? Szczerze jeśli miałabym wybrać, która odpowiedź jest poprawna to stawiałabym na tą pierwszą, bo naprawdę łatwo urazić jego ego mimo że jest ogromne. Westchnęłam odkładając papiery na miejsce po czym opuściłam gabinet aby udać się do jadalni, niestety nie było tam ani obiadu ani Sebastiana. Zawołałam go myśląc, że przyjdzie i skończy te swoje głupie gierki ale nic takiego nie miało miejsca, więc wyszłam do ogrodu a bardziej do altanki, w której ten oto chłop siedział spokojnie czytając książkę.
— Co panienka tutaj robi? myślałem, że nie lubi panienka tego miejsca. — przerwał na chwilę patrząc na mnie od niechcenia — poza tym tak strasznie narzekasz na swoje problemy a sama do nich lgniesz. — uśmiechnął się niby miło ale to ten jeden z jego fałszywych uśmiechów.
— Nie sądzisz, że powinniśmy coś przedyskutować?
Nie koniecznie, walizki czekają na ciebie w pokoju jutro je zniosę, więc to chyba na tyle czyż nie?
— Sebastian o co ci chodzi? Zachowujesz się jak jakaś księżniczka...
— Sebas-channn! — usłyszałam znajomy irytujący głos naszego "porannego" gościa — Ahh mój Sebuś tak bardzo za tobą tęskniłem! — nawet nie wiem, w którym momencie upadłam od popchnięcia przez tego rozentuzjazmowanego osobnika.
— Ałć.. — spojrzałam na sprawce zdarzenia i na moją kostkę, na którą upadłam — Sebastian moja kostka boli..
— Nie przerywaj nam! Ja i Sebuś idziemy na randkę, prawda Sebuś-chaaan?? — tak jak szybko się do niego przykleił tak samo szybko poleciał twarzą na ziemię — Też cię kocham Sebusiuuu~
— Czy możesz go stąd wyrzucić proszę mam go już na dzisiaj dosyć...chcę już tylko odpocząć.. — spojrzałam na niego smętnie.
— Wyrzucę go po upewnieniu się czy z twoją kostką okej... — staranie obejrzał moją kostkę — Czarno widzę twoją jutrzejszą wyprawę Callie. — westchnęłam nie zwracając uwagi na to, że zwrócił się do mnie po imieniu.
— Sebuś zostaw ją zajmij się mną chyba mam uraz głowy od wypadku~
— To nie od wypadku,masz go od urodzenia głupku... — burknęłam zła na niego — Idź już stąd Sebastian ma inne rzeczy na głowie, ja nie mam zamiaru cię tu już gościć, dopóki nie uprzedzisz nas przynajmniej dzień przed twoim przyjazdem...
— Nie ma szans! Jak was poinformuję to specjalnie wyjedziecie albo będziecie udawać, że was nie ma! Jesteś taka sama jak tamten bachor stoisz mi i Sebusiowi na drodze w naszej miłości!! — wstał szybko na nogi i wymachiwał tą swoją kosą trwało to dopóki jego przełożony nie zabrał go ze sobą.
— Szkoda, że nie mamy żadnego kontaktu do tego jego przełożonego... — Na wzmiankę o poprzednim kontrahencie Sebastiana pogorszył mi się humor.
— A co podoba ci się te coś? Jeśli liczysz, że byłby na każde wezwanie to niestety jesteś w błędzie. — rzekł opryskliwie.
Jakby ktoś chciał popisać czy coś to śmiało
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro