Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Zapomniałam już jak nużące były moje obowiązki. Powrót do spotkań, papierkowej roboty i czytania listów a raczej odpisywania na nie skutecznie przyprawia mnie o ból głowy. Odłożyłam kolejne zaproszenia na popołudniową herbatkę i zapoznałam się z treścią listów biznesowych. Prychnełam oburzona brakiem szacunku ze strony nadawcy od razu odkładając spotkanie tak jak i list na bok. Jedynym pocieszeniem jakie dzisiaj otrzymam jest wizyty moich dobrych znajomych. Przejrzałam jeszcze raz dokładnie informacje o przyszłym partnerze biznesowym, kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają.
— Zanim otwiera się drzwi wypadałoby zapukać Sebastianie, lepiej abyś następnym razem nie zapomniał. — odparłam marszcząc brwi.
- Przepraszam panienko to się już nie powtórzy. - postawił herbatę z ciastem na biurku.
Spojrzałam tylko na niego niechętnie na jego twarzy jak zawsze znajdował się ten perfidny uśmieszek, którego tak bardzo nienawidzę. Mój wzrok wrócił do herbaty i ciasta, które kiedyś tak bardzo lubiłam. Sebastian zawsze je robił, kiedy miałam gorszy dzień albo kiedy miałam spotkania biznesowe. Mogłabym powiedzieć iż to jedno konkretne ciasto przywołuje wiele miłych wspomnień, gdyby nie fakt, że ciasto zrobił w dzień, w którym odszedł. Chwyciłam za widelczyk deserowy i z szerokim uśmiechem wzięłam kęs ciasta, smak pozostał taki sam jak pamiętam kompletnie nic się nie zmieniło.
- Skończyłam. Zabierz naczynia, ah no tak listy z zaproszeniem... - wzięłam wcześniej odłożone listy i mu je podałam. - Chcę żebyś pojechał do wszystkich i przekazał, że nie będę mogła się zjawić. Powód możesz podać jaki chcesz niezbyt mnie to obchodzi.
-Dobrze panienko. - kiedy odbierał ode mnie listy dotknął mojej dłoni na dłuższą chwilę. - Przygotowałem dla panienki gości ciasto malinowe. - spojrzałam na niego, kiedy wycierałam rękę chusteczką. - Ciasto cytrynowe jest zarezerwowane tylko dla panienki. - uśmiechnął się i gdy miała już wyjść spojrzał na mnie ostatni raz.
- To znakomita wieść nie chciałabym żeby moi przyjaciele próbowali jedzenia, które smakuję zdradą Sebastianie. - Również się uśmiechnęłam, kiedy zauważyłam, że chce coś jeszcze odpowiedzieć dodałam - Możesz już wyjść masz sporo osób do odwiedzenia.
Odetchnęłam z ulgą po opuszczeniu przez niego pokoju. Zerknęłam na zegarek po czym nie śpiesząc się zmieniłam lokację na mój pokój, przebrałam się wcześniej przygotowane wygodne ubrania. Zostałam w pokoju na chwilę by mieć pewność, że Sebastian opuścił dom, gdyż wolę aby nie był obecny podczas tej wizyty. Zeszłam na dół do salonu gdzie czekały przekąski wraz z napojami, muszę przyznać, że on zrobił kawał dobrej roboty jeśli chodzi o dekoracje. Mogę zaryzykować stwierdzeniem, że właśnie tak to sobie wyobrażałam. Wyjrzałam przez okno aby zobaczyć czy ktoś już może przyszedł i od razu zobaczyłam trzy osoby, które jeszcze ani razu się nie spóźniły. Chwilę później byli już przy mnie i składali mi życzenia urodzinowe, poczekaliśmy jeszcze dwadzieścia minut na naszą spóźnialską czwórkę, która przyszła z wielkim białym pluszowym misiem. Na jego widok nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Wiecie, że was uwielbiam prawda? - uścisnęłam ich mocno. - Cieszę się, że was mam naprawdę. Usiądźmy sobie kochani.
Siedem godzin minęło szybciej niż się spodziewałam. Goście się rozeszli a mój zdradziecki lokaj wrócił w końcu do domu, kiedy ja siedziałam spokojnie w pokoju on sprzątał bałagan, którym przypadkiem spowodowaliśmy. Mój nowy przyjaciel leżał sobie ze mną na łóżku, wtuliłam się w niego i już miałam zasnąć ale obudziło mnie delikatne pukanie do drzwi. Nie odezwałam się ani słowem aby nie wszedł do pokoju ale mimo wszystko on i tak wszedł.
- Moja droga mam dla ciebie mały upominek urodzinowy. - powiedział podchodząc do łóżka z małym pudełeczkiem - Proszę przymierz jestem pewien, że ci się spodoba pamiętam jak kiedyś go widzieliśmy na jednej z wystaw.
Nie zareagowałam żeby dał mi spokój ale on nie chciał odpuścić i sam wziął moją dłoń następnie wyjął z pudełka delikatną złotą bransoletkę. Czekałam tylko aż ją zdejmie i da mi spać ale on musi robić wszystko po swojemu.
- Opuść ten pokoju jest późno i nie chcę cię tu teraz widzieć. - burknełam zdejmując irytującą rzecz z ręki.
- Jakoś nigdy nie przeszkadzały ci moje wizyty czy coś jest nie tak? Musisz być bardzo zmęczona. Widzę, że nie masz humoru wyrzucasz mnie i nawet przytulasz te brudną rzecz. - wskazał palcem na mojego pluszaka.
- Ty oraz wszystko związane z tobą jest brudne poza tym wydaje mi się, że zapomniałeś o tym jak powinieneś się do mnie zwracać Michaelis. - syknęłam podnosząc się na przedramiona.
- Przepraszam panienko, jednakże panienka też o czymś zapomniała. Mianowicie oboje jesteśmy brudni skoro jest panienka ze mną w jakiś sposób powiązana. - Uśmiechnął się bawiąc się moimi włosami.
- Wynoś się stąd natychmiast! Nie chcę cię już dziś widzieć czego nie zrozumiałeś?!
- Mógłbym wyjść, jednakże za 32 sekundy zacznie się kolejny dzień moja droga. - zaśmiał się cicho ale wstał i podszedł do drzwi - Pani zostało ci 6 godzin snu lepiej będzie jak pójdziesz już spać. - wyszedł zamykając drzwi.
Pff ten kretyn naprawdę go nie znoszę to ja miałam uprzykrzać mu jego egzystencje a nie on mi. Upadłam na poduszkę patrząc na misia, który ma wieczny uśmiech na twarzy. Też chciałabym móc się tak szczerze uśmiechać i niczym nie przejmować, niestety nie jest to możliwe i już nigdy nie będzie. Najwyraźniej nie jest mi dane szczęśliwe długie życie chociaż lepsze to niż nic. Jak już się obudzę będę musiała poważnie z nim porozmawiać, ponieważ zaczął sobie pozwalać na zbyt wiele. Nie wiem co on sobie wyobraża ale niech nie myśli, że bedzie jak kiedyś nie pozwolę już na to.
- Naprawdę wolałabym go nigdy nie poznać tak by było najlepiej...Jak doszło do tego, że jestem w tej beznadziejnej sytuacji? I to jeszcze z własnej woli..ehh jednak jestem idiotką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro