Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Erwin Smith x Reader

Dla Finia021 ❤️

Hihi❤️ Dla ciebie normalnyyy kochaniutka 😘
Anime: Attack on Titan

______

Skupiłam uwagę na literkach czytając kolejne słowa opowieści. Było już dosyć późno a ja nadal nie mogłam zasnąć z przeciwieństwa do moich kolegów, usłyszałam ciche mamrotanie blond włosego i następnie dosyć głośny i pusty dźwięk upadania czegoś na biurko. Podniosłam głowę nieco przestraszona aby spojrzeć na dowódcę który spał twarzą na stole. Wyglądał mega uroczo mimo że było widać że na codzień był wykończony. Westchnęłam odkładając książkę obok kapitana który jak zwykle spał na niewygodnej sofie, byłam bardzo ostrożna aby nie obudzić ich przypadkiem a zwłaszcza kapitana który mógłby wybuchnąć furią. Zawsze się tak to kończyło, kapitan Levi na niewygodnej brązowej sofie a dowódca Erwin twarzą na biurku, za to pułkownik Hanji była jeszcze na tyle sprytna że opuszczała pokój zanim dowódca zaśnie aby mieć pewność że nie dostanie po głowie od Levia za obudzenie go. Udałam się po cichu w stronę drzwi, lecz gdy przechodziłam obok biurka na którym twarzą w kartkach spał dowódca Erwin, poczułam ciepłą dłoń na nadgarstku przez co się wzdrygnęłam.
— Gdzie idziesz? — spytał nieco zachrypniętym głosem, obróciłam się aby móc na niego spojrzeć.
— Chciałam wrócić do pokoju aby wam nie przeszkadzać. — odparłam czując że się rumienie. Właśnie tu się zaczyna problem, pracowanie z osobą którą się kochało lecz nie można było nic z tym zrobić było męczące.
— Nie przeszkadzasz. — odparł patrząc na mnie uważnie, co dosyć mnie krępowało. Nie wiedziałam co mam zrobić odpowiedzieć, uśmiechnęłam się lekko.
— Niech idzie pan spać, wygląda pan okropnie. — odparłam lekko się uśmiechając.
— Pora odpocząć po ciężkim dniu pracy dowódco. — odparłam wracając się po książkę którą zostawiłam obok śpiącego Levia, wzięłam ją w obie dłonie i odstawiłam na odpowiednie miejsce.
— Dobranoc, panu. — odparłam lekko się rumieniąc, ruszyłam w stronę drzwi.

Gdy znalazłam się na zewnątrz przeszłam pare kroków tak aby nie było mnie widać i słychać po czym oparłam się o ścianę biorąc głęboki oddech. Moje serce biło niesamowicie szybko, zawsze tak było gdy praktycznie zostawałam z nim sam na sam. Mimo że był tam kapitan Levi to można było uznać że go tam nie było. Zamknęłam oczy starając się uspokoić oddech, zrobiłam krok do przodu nie otwierając oczu przez co zderzyłam się z czymś dużym i twardym. Zanim zdążyłam otworzyć oczy zostałam popchnięta lekko na ścianę za mną. Mężczyzna uniemożliwił mi drogę ucieczki kładąc dłonie na ścianie za moimi plecami, patrzyłam w niebieskie tęczówki robiąc się co raz bardzie czerwona.
— Pan–panie do–dowódco... — zająkałam nie potrafiąc się ruszyć, działał na mnie jak paralizator.
— Csii, nic nie mów. — mruknął zmniejszając dzielące nas przestrzeń i pocałował. Byłam w taki szoku że nawet na chwilę zapomniałam jak się oddycha.

Staliśmy tak pare minut, ku mojemu zdziwieniu blondyn nie przestawał tylko cały czas mnie całował i tak jakby czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. Która ku jego zdziwieniu nadeszła bardzo późno bo praktycznie kiedy miał się odsunąć. Nie było to nic specjalnego raczej lekko cmoknięcie, lecz było widać że spodobało mu się ta odpowiedź. Będąc szczerym po raz pierwszy się całowałam i był on niesamowity! To uczucie które ogarniało mój żołądek był dziwnie nieznany i nie do opisania. Gdy pocałunek się skończył staliśmy w ciszy nie wiedząc co mamy zrobić, szczerze teraz bałam się mu spojrzeć w oczy.

Later...

Minęło pare dni, przez które nie byłam stanie spojrzeć na dowódce jak na dowódcę. Gdy rozmawiałam z nim zazwyczaj byłam nieśmiała i patrzyłam na moje buty, co w jakiś dziwny sposób mu nie przeszkadzało. Na całe szczęście nikt się o tym nie dowiedział, a ja przynajmniej nikomu nie powiedziałam.

Poza tym, dziś wieczorem jest już zaplanowana katastrofa, gdyż pułkownik Hanji uznała że przydałoby się zwołać posiedzenie na co dowódca pozwolił. Być może nie brzmi to jakoś strasznie ale chyba każdy wie co może się tam pojawić prawda? Nawet nie muszę o tym chyba wspominać, gdyż wiadomo że wszyscy przyjdą tylko po to aby się porządnie napić wysokiej jakości alkoholu.
Postanowiłam udać się pomału w stronę pomieszczenia w którym miałam spędzić resztę dnia.

Later...

Siedziałam lekko podpita na krześle, chciałam być bardziej w spokojnym miejscu. Nie lubiłam chodzić na "takie spotkania". Gdyż za każdym razem kończyło się tym samym, przez przypadek w mojej dłoni pojawiła się szklanka z czerwonym winem które wręczyła mi siłą pani pułkownik i rzuciła tekstem na odchodnym typu: „Skoro masz siedzieć sama to chociaż się napij! W końcu życie jest jedno.". Mimo że nie chciałam pić to brunetka miała rację, dlatego po paru minutach siedzenia bezczynnie zaczęłam pić wino. Mimo że zawsze kończyły i zaczynały się takie spotkania tak samo to zawsze na nich byłam. Zazwyczaj zaczynało się to tak, siedzieliśmy przy jednym wielkim stole i omawialiśmy różne sprawy, przynajmniej tak z godzinę bądź półtora. Następnie zaczynało się przyjęcie, mimo że nie musiałam na nie iść to zostawałam tylko ze względu na pani pułkownik. Może to zabrzmi głupio, ale zastępowała mi moją rodzinę której nigdy nie miałam. Dokładnie, to ona zawsze się o mnie troszczyła, to ona zawsze mi pomagała. Dlatego spłacam się dług wdzięczności który cały czas się powiększa co nie przeszkadza mi. Również zostawałam tam z faktu że nikt nie odprowadziłby jej do pokoju nie robiąc jej przy tym krzywdy. Mimo że kapitan Levi jak i dowódca Smith też tam byli to nie odprowadzili by jej. Kapitan by jej nawet nie tknął w obawie że zarazi się zarazkami a dowódca to dowódca. Nie będzie przecież prowadził pijanej pracownicy do pokoju, to niewypada. Poza tym dowódca miał dosyć wysoką dumę, przez co był czasami nieco zarozumiały.

Szklanki szły bardzo szybko a ja traciłam pomału kontrole, lecz nie mogłam się powstrzymać. Jutro będę tego zapewnie żałować, cóż takie jest życie.

Po jakimś czasie gdy zaczynało być co raz mniej alkoholu osoby zaproszone zaczęły wychodzić, aż zostaliśmy tylko w piątkę. Czyli: dowódca Smith, kapitan Levi, pułkownik Hanji, pułkownik Miche i ja. Tak zwana "zaufana czwórka" dowódcy Smitha. Pułkownik Hanji zaczęła odwalać jakieś dziwne rzeczy przez dużą ilość alkoholu we krwi, na początku próbowała coś przy kapitanie Leviu ale raczej każdy wie jak się to skończyło. Co było zadziwiające, za każdym razem gdy była taka impreza kapitan i dowódca byli lekko podpici albo całkowicie trzeźwi, co muszę przyznać zadziwiało mnie za każdym razem.

Wracając, za kolejną ofiarę wybrała sobie mnie. Lecz dzięki alkoholowi mój umysł uznał że powinnam się trochę zabawić, czym skończyło się że po paru minutach leżałyśmy na stole z butelkami pozostałego wina i śmiałyśmy się z każdej najmniej śmiesznej rzeczy. Co bardzo irytowała kapitana który stał pod ścianą i patrzył na nas z zawiedzioną miną, za to dowódca stał i rozmawiał z pułkownikiem Miche. Po paru minutach znudziło nam się leżenie i wstałyśmy zaczęłyśmy się wygłupiać razem z panią pułkownik.
— [Imię] zatańczmy! — krzyknęła mimo że nie musiała, zaczęłyśmy tańczyć na stole wygłupiając się przy tym. W między czasie kapitan usiadł przy stole jak najdalej od nas z kubkiem herbaty i nadal patrzył na nas zawiedzionym wzrokiem. Hanji rozpięła guzik swojej koszuli na co zniesmaczony kapral oznajmił głośno.
— Erwin zrób coś bo zaraz odbędzie się tutaj striptiz. — przewrócił oczami popijając swoją czarną herbatę, dowódca spojrzał najpierw na czarnowłosego a potem na stół. Hanji spojrzała na niego rozbawiona i krzyknęła.
— Striptiz to my możemy zaraz zrobić! — zaśmiała się a ja razem z nią, czułam na sobie patrzący wzrok blondyna, co nie krępowało mnie tak bardzo. Zaczęłyśmy się wygłupiać i seksownie tańczyć na stole śmiejąc się przy tym głośno. Kapral nie patrzył na nas tylko zimny wzrokiem patrzył na dowódcę który patrzył na mnie jak zaczarowany, miał iskierki w oczach. Szczerze nie sądziłam że dam radę go tak szybko oczarować, a nawet tego nie planowałam. Cóż przez ciało do serca mężczyzny.

Po chwili naszych wygłupów Hanji zakończyła nasz taniec na stole rozrywając moją koszule tak, że aż powypadały z niej guziki. Erwin, Miche i Levi popatrzyli na nas zdziwieni, czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony która nadeszła dosyć szybko. Spojrzałam na mój odkryty dekolt po czym na Hanji i w tym samym czasie wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Który był tak intensywny że prawie się przewróciłyśmy.
— O mój boże! Nie wiedziałam że masz tak seksowne ciałko [imię]! — odparła pokazując po kolei na mój brzuch i dekolt palcem, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Za to Erwin stał jak wmurowany i pożerał mnie wzrokiem, wyglądał jakby nie wiedział co się z nim dzieje, jakby walczył sam ze sobą?

Po paru minutach kapitan dostał furii i po prostu wyszedł zostawiając pusty kubek po herbacie. Dwójka mężczyzn uznała że trzeba nas odprowadzić, oczywiście nie obyło się bez walki. Gdyż Hanji i ja nie chciałyśmy się rozłączać, Miche wziął Hanji pod ramie i wyszli jako pierwsi. Lecz gdy było już zupełnie cicho Erwin podszedł do mnie trochę niepewnie i analizował moje odkryte ciało.
— Co–coś się stało panie dowódco? — odparłam upita, wstałam z krzesła na którym zostałam posadzona. Straciłam równowagę i wylądowałam na dowódcy co ewidentnie go zawstydziło. Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę zapewnie mojego pokoju, lecz w między czasie zdążyłam stracić całkowitą kontrolę nad moimi czynami i słowami, nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

At morning...

Otworzyłam zaspane oczy i powoli się podniosłam do pozy siedzącej, wtedy poczułam niesamowity ból głowy który był spowodowany kacem z wczoraj. Po chwili lecz zastygłam gdyż poczułam ciepłą dłoń na brzuchu która zsunęła się na uda gdy podnosiłam się. Spojrzałam w bok i ujrzałam śpiącego jeszcze blondyna. Wstałam z łóżka tam aby go nie obudzić i odskoczyłam jak poparzona. Podeszłam do lustra i spojrzałam na moje ciało, wtedy poczułam strach w żołądku. Jedynie co miałam na sobie to bieliznę i za dużą rozpiętą aż prawie do brzucha koszulę, spojrzałam ponownie na Smitha, miał nagą klatkę piersiową. Przyjrzałam się mu dokładniej, rozwalone od spania włosy i ostre rysy twarzy wyglądały teraz bardzo uroczo. Upewniłam się że mam na sobie bieliznę, nie czułam żadnego bólu w dolnej partii ciała, co trochę mnie uspokoiło. Postanowiłam go obudzić, podeszłam niepewnie do niego i usiadłam na łóżku. Zaczęłam go budzić, gdy otworzył oczy najpierw się rozejrzał nie wiedząc o co chodzi lecz gdy napotkał mnie wzrokiem zeskanował mnie dokładnie na co wybuchłam rumieńcem.
— Do–dowódco, czy my...? — zaczęłam jąkając się, odrazu zrozumiał moje pytanie i lekko się zarumienił.
— Nie, skąd że! Nie nie nie. — odparł drapiąc się nerwowo po karku.
— Zatem co pan tu robi i czemu mam na sobie pańską koszulę? — odparłam niepewnie.
— Więc, gdy miałem cię tu odprowadzić zwymiotowałaś sobie na spodnie. Po czym jak cię tu przyprowadziłem to zaczęłaś się sama rozbierać, oczywiście gdy chciałaś się rozebrać do naga powstrzymałem cię i kazałem założyć moją koszulę bo nie miałaś nic innego na zmianę, po czym gdy miałem już iść zaciągnęłam mnie na siłę do łóżka i kazałaś spać. — westchnął kończąc tym opowieść, szczerze była trochę w szoku. Czyli można uznać że kusiłam go rozbierając się? Jakoś dziwacznie mówił o tym że się przed nim rozbierałam. Spuściłam wzrok rumieniąc się jeszcze bardziej.

— Bardzo przepraszam że musiał pan to oglądać, ja–ja...— nie wiedziałam co mam zrobić jak przeprosić, za to dowódca uśmiechnął się lekko i podniósł mój podbródek patrząc przy okazji na moją czerwoną od rumieńców twarz.
— Nie musisz mi się tłumaczyć, ja również tutaj zawiniłem. — odparł, spojrzałam na niego niezrozumiale.
— Oh, tak bardzo tutaj zawiniłem. — odparł złączając nasze usta w pocałunku.

______
Karmin_polish

Hej! Jak tam? Ile macie wolnego bo ja 5 tygodni :0
Więc postaram się wam duuuuuużo napisać! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro