Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Zazdrosnik

Westchnęłaś nakładając jedzenie dzieciakom i przy okazji waszej dwójce, zawołałaś wszystkich. Podczas gotowania słyszałaś jedynie że dzieci dobrze się bawią, więc raczej dogadały się z tym pacanem. Po chwili do kuchni wbiegły dzieci a za nimi wszedł uśmiechnięty brunet, podszedł do ciebie i zawołał do siebie dzieci. Wyglądało to jak zmowa, co również okazało się być zmową jednak w pozytywnym znaczeniu. Brunet podniósł dzieci, podziękowały całując cię w policzki, chłopczyk w lewe a dziewczynka w prawe. Dazai odstawił dwójkę, ci szybko podbiegli do stołu biorąc pałeczki do rąk. Następnie podziękowali za posiłek, jednak coś ci nie pasowało.
— Dzieciaki poczekajcie, myliście dł-? — zaczęłaś jednak brunet położył ci dłoń na głowie.
— Tak. — mruknął.
— Ah, skoro dzieciaki mogą to ode mnie też dostaniesz. — stanął naprzeciwko ciebie i przybliżył swoje usta do twojego czoła. Lekko cmoknął twoją skórę na czole, poczułaś w sercu jakieś dziwnie ciepło, uznałaś ten gest za uroczy. Po chwili jednak brunet się odsunął i skrzywił, widać że coś mu nie pasowało, co zdążyłaś zauważyć. Dazai przyciągnął twoją twarz do swojej jednak w odpowiednim momencie położyłaś dłoń na jego czole, chwilę później zaczęliście się siłować. Brunet próbował przyciągnąć cię do siebie a ty w tym samym momecie próbowałaś go odepchnąć, wydawało się to zabawne ponieważ brunet w pewnym momencie zaczął się śmiać. Nieco zdezorientowana przestałaś skupiać się na swojej misji podarowania brunetowi kolejnego kosza, przez co chwilę później odczułaś skutki. Ten całus był krótki, jednak trwał dłużej niż powinien, zostałaś znieruchomiona przez Dazaia co wykorzystał aż za zbyt.
— Da..i-sa- — sama do końca nie zrozumiałaś co powiedziałaś a brunet totalnie cię zignorował. Jednak w takim momencie byłaś szczęśliwa że wzięłaś ze sobą te dzieci.
— Dazai-san, daj [imie]-chan zjeść. — odparła nagle Saki, brunet odsunął się i spojrzał na Saki przymrużając oczy.
— No, dobra. — mruknął odchodząc i usiadł do stołu. Wzięłaś niepewnie swój talerz i oparłaś się tyłem o blat bo nie mieliście już więcej krzeseł, Dazai próbował cię zaciągnąć nawet na swoje kolana ale odmówiłaś pod pretekstem że i tak masz jeszcze dużo do zrobienia więc wolisz postać. Gdy dzieci zjadły zaprowadziłaś je do łazienki gdzie miały się umyć i odpocząć po stresującym dniu.

— [Imie]-chan, dlaczego uciekasz z nimi do łazienki a mnie nie chcesz wpuścić? — spytał najwyraźniej opierając się drzwi, westchnęłaś.
— Nie sądzę aby Saki czuła się komfortowo przy tobie nago idioto. — mruknęłaś pomagając dziewczynce wejść do wanny pełnej ciepłej wody z pianą.
— A dlaczego możesz ty tam być? Przecież mają się myć razem? — wymruczał niezadowolony, zaśmiałaś się  cicho.
— Dazai-san, czy ty jesteś nawet zazdrosny o dziecko? — spytałaś ze śmiechem.
— A odpowiadając na twoje pytanie, to kobiety rodzą dzieci nie na odwrót. Raczej ich matka też ich pilnowała przy kąpieli niż ojciec. — patrzyłaś na dwójkę którzy obrzucali się pianą. Przez jakiś czas nie usłyszałaś nic od strony bruneta, uznałaś to za niezbyt dobry sygnał.
— Ty naprawdę jesteś zazdrosny? — spytałaś bardziej zdziwiona, tego to się nie spodziewałaś. Usłyszałaś jakieś mruknięcie z jego strony, co tylko utwierdziło cię w tym że brunet jeszcze żyje. Podeszłaś do drzwi które odkluczyłaś a następnie lekko uchyliłaś, patrzyłaś na jego wyraz twarzy z profilu. Wyglądał uroczo, popatrzył na ciebie, wyglądał na jeszcze bardziej zakłopotanego i bezsilnego niż wcześniej. Westchnęłaś i złapałaś go za rękaw koszuli.
— Dobra, chodź ale później masz wyjść. — mruknęłaś ciągnąc go do środka.
— I nie rób takiej miny, wyglądasz jak zbity pies.

_
I tutaj kończymy nasz maratonik kochani!

Dziękuję wam za każdy komentarz i każdy głos <3
Za każdym razem bardzo się cieszę na każdy z osobna ^^

Dziękuję za przeczytanie i do zobaczenia w poniedziałek !! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro