43. Kochaj mnie
Stałaś zaciskając usta, miał miękkie i delikatne włosy. Były dosyć przyjemne w dotyku, ale gdy przypomniało ci się że przed wami stoi dwójka dzieci i że na kuchence stoi włączona patelnia. Starałaś się wyrwać dłoń jednak brunet nadal cię za nią trzymał i spojrzał na ciebie, drugą złapałaś za patelnie.
— Puść mnie. — mruknęłaś, nie chciałaś nawet myśleć co by zrobił gdyby dzieci tu nie było.
— Ale moja księżniczko~. — mruknął wstając.
— Dlaczego nie chcesz mnie głaskać~? — dodał. Słysząc jego pytanie aż cię dreszcze po plecach przeszły. Obróciłaś się przodem do kuchenki.
— Musisz sobie zasłużyć, poza tym nie mam prawa to robić. — mruknęłaś.
— Więc muszę sobie zasłużyć na głaskanie? — spytał.
— Jak na przykład? — wstał i objął cię od tyłu. Oparł brodę na twoim ramieniu z uśmiechem. Patrzyłaś na niego chwilę zdziwiona.
— Twoje słowa mnie ranią. — mruknął.
— Jesteś moja kochanie~ — wymruczał wtulając się w ciebie.
— O czym ty mówisz? Puść mnie. Nie jestem twoja! — odparłaś chcąc się uwolnić. Brunet uniemożliwiał ci ucieknięcie z uśmiechem.
— Jesteś jesteś~ — uśmiechnął się niewinnie.
— Nie pamiętam aby na coś takiego się godziła. — odparłaś trzymając dłonie na jego dłoniach.
— Zgodziłaś się. — mruknął.
— Kiedy? — zmarszczyłaś brwi.
— Kiedy się całowaliśmy. — uśmiechnął się.
— Nie całowaliśmy się! — uniosłaś głos rumieniąc się.
— To był kontakt fizyczny który wykonałeś wbrew mojej woli! — dodałaś.
— Ah tak? To czemu pozwoliłaś mi się wtedy pocałować? I dlaczego teraz znowu pozwalasz mi siebie przytulać skoro to wbrew twojej woli? — uśmiechnął się zwycięzko.
— Jesteś idiotą. — odparłaś na jego słowa.
— Jestem, ale jestem idiotą zakochanym w tobie skarbie~ — pocałował cię w zarumieniony policzek.
— A więc jesteście razem? — Saki spojrzała pytająco na waszą dwójkę.
— Tak. — odparł.
— Nie. — poprawiłaś go.
— Jesteś taka okrutna. — wymruczał.
— Przecież wiesz że będziesz już na zawsze moja! Aż śmierć nas nie rozłączy! — wzięłaś głęboki oddech.
— Przecież sam próbujesz popełnić samobójstwo. — odparłaś.
— A chcesz popełnić je ze mną? — spytał nagle.
— Co? Czyś ty zwariował? Oczywiście że nie! — puknęłaś go dłonią w głowę, ten się skrzywił.
— No to, nie popełnię samobójstwa. — wymruczał puszczając cię, odsunął się trochę i ruszył w stronę wyjścia z kuchni.
— Chodźcie, zostawimy [imię]-chan w spokoju. — uśmiechnął się do dzieci.
— Możemy się w coś pobawić. — dzieci pobiegły do salonu, a brunet poszedł za nimi. Odetchnęłaś z ulgą i wzięłaś się za zrobienie kolacji rozmyślając o tym jak bardzo głupi i bezwstydny jest Dazai. Jednak wiedziałaś że ci się to spodobało, więc czułaś się jeszcze bardziej niezręcznie.
— Ah i [imie]-chan. — usłyszałaś głos bruneta który wrócił do kuchni aczkolwiek do niej nie wszedł.
— Kocham cię bardzo mocno~ — uśmiechnął się, poczułaś jak jeszcze bardziej się rumienisz.
— I doskonale wiem że w głębi serca też mnie kochasz, ale jesteś zbyt nieśmiała żeby mi to powiedzieć. — dodał.
— To co ci mówiłem jest prawdą, nie poddam się. Więc pozwól mi cię kocha- — nie dokończył bo musiał odskoczył gdyż w jego stronę poleciał widelec który upadł na ziemię obok niego. Stałaś zarumieniona, jak może mówić tak dwuznaczne słowa z taką łatwością i uśmiechem na twarzy. Brunet wyglądał na zdezorientowanego. Obróciłaś się znowu do niego tyłem aby nie zobaczył twojego pomidora na twarzy.
— Dazai-san wracaj do dzieci i uważaj żeby nic sobie nie zrobiły. — wymruknęłaś zawstydzona. Brunet wyszedł a ty oparłaś się o blat biorąc głębszy oddech.
Ah, zrobiło się mi za gorąco.
_
Drugi rozdziałek!
Tak dla uprzedzenia, kolejny (i ostatni w tym tygodniu) pojawi się w piątek. Ale nie martwcie się! Bo w poniedziałek bądź w wtorek i tak wyjdzie kolejny :3
Moh ale ja się hojna stałam, nosz po prostu szok :o
Tak tak, miłego dnia kofam was❤❤
2/3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro