37. Uczucia nad rozsądkiem
Gdy wyszłaś z kawiarni a brunet centralnie za tobą. Rozpadało się więc z westchnięciem wyszłaś na deszcz, a brunet patrzył na ciebie dziwnie.
- Czemu ty...? - zaczął ale nie dokończył więc odpowiedziałaś.
- Tyle razy ile musiałam wracać z Chuuyą w taką pogodę wyrobiła mi się odporność. Idziesz? - spojrzałaś na niego, brunet po chwili wyszedł za tobą na deszcz i zdjął płaszcz.
- Co ty... - zaczęłaś ale przerwałaś czując że mężczyzna przyciąga cię do siebie. Przykrył was swoim płaszczem i z uśmiechem odparł.
- Chyba nie myślałaś że pozwolę ci iść w deszczu księżniczko. - odwróciłaś głowę, był za blisko. Ruszyliście w taki sposób do mieszkania bruneta, on cały czas cię obejmował a ty czułaś się przez to troszkę niezręcznie. Szliście w ciszy co jakoś wam nie przeszkadzało, mogłaś zebrać swoje myśli.
Po nie długim spacerze po deszczu byliście już w mieszkaniu, czułaś dosyć duże skrępowanie. Postanowiłaś posiedzieć z nim trochę i przy okazji opieprzyć, za dzisiejszą akcję. Więc po wysuszeniu włosów i przebraniu się w suche rzeczy, usiadłaś z brunetem w salonie i oglądaliście telewizję.
- Co to za mina? - spytał brunet zauważając twoje zirytowanie na twarzy.
- Mam ochotę cię zabić. - mruknęłaś, brunetowi aż zaświeciły się oczy.
- Ale... - dodałaś widząc po jego minie co chce powiedzieć.
- Ale~? - spytał z uśmiechem.
- Dajesz mi jedzenie i swoje łóżko więc nie mogę cię jeszcze zabić. - mruknęłaś, brunet aż się do ciebie przesunął.
- A więc jak przestanę dawać ci jedzenie i zabiorę spowrotem moje łóżko to popełnisz ze mn- - zaczął ale weszłaś mu w słowo.
- Nie. - krótko i stanowczo odparłaś i spojrzałaś na niego.
- Nie, nie popełnię podwójnego samobójstwa z tobą. Nigdy w życiu. - powtórzyłaś ponownie będąc przy nadziei że dotrze to do niego, przy okazji dałaś mu kosza czego nawet nie mogłaś zauważyć ponieważ nie dałaś mu dokończyć.
- Jesteś okrutna. - mruknął.
- Ale przeee urocza. - dodał czochrając twoje włosy. Zarumieniłaś się na jego słowa.
- Przestań mnie nazywać uroczą. - mruknęłaś.
- A to czemu? - znowu się przysunął, był trochę za blisko.
- Bo nie chce abyś mnie tak nazywał. - mruknęłaś.
- Chyba raczej zawstydzał. - mruknął.
- Nie zawstydzasz mnie. - dodałaś.
- Nie wcale. - uśmiechnął się dotykając palcami twojego policzka, znowu się zbliżając.
- Dazai, co ty r- - przerwały ci usta bruneta które dotknęły twoich, siedziałaś chwilę osłupiała nie rozumiejąc sytuacji. Uśmiech bruneta zwrócił cię jednak na ziemię, walczyłaś ze sobą. To była bardzo intensywna walka pomiędzy uczuciami a rozsądkiem, aczkolwiek drugi zawodnik nieco przegrywał. Pare sekund siedziałaś grzecznie dając się całować brunetowi, korzystałaś z tej chwili. Jego usta były ciepłe i miękie, przez co było to całkiem przyjemne. Poddałaś się temu pocałunkowi w 20%, niestety 70% było zbyt zmieszane, zdziwione i zdezorientowane. 10% było wyłączone, odpoczywało aby wrócić w dobrym momencie.
Bo przecież każdy może stracić głowę dla kogoś kogo kocha od wielu lat.
_
Hejka ^^
Ha! Tego się nie spodziewaliście. ((:
Zawału dostałam, 200 obserwujących🙊❤
Nie sądziłam że zobaczę taką liczbę haha.
Poza tym, rodzialik na koniec tygodnia bo po prostu umierałam.
U M I E R A Ł A M.
Soo i guess że wam się spodobało!
Postaram się wrzucić kolejny rozdział na początek a nie na koniec tygodnia! ((:
Dziękuję za przeczytanie i miłego dnia❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro