31. "Ty."
— J-jak mnie nazwałeś? — spytałaś niedowierzając, brunet uśmiechnął się i schylił aby być na tej samej wysokości co ty.
— Nazwałem cię księżniczką. — odparł z uśmiechem, nie wiedziałaś jak masz zareagować. Miałaś die opcje, ucieszyć się albo przywalić mu. Obie nie były na miejscu więc tylko powiedziałaś.
— Nie nazywaj mnie tak. — brunet wyprostował się, coś mu dziś ten uśmiech z twarzy nie znikał.
— Czemu? Lubiłaś jak nazywałem cię księżniczką! — mruknął.
— A ile miałam lat Dazai-san? — spytałaś patrząc na niego poważnie.
— Urocze dziesięć. — mruknął najwyraźniej ignorując fakt że trochę cię zdenerwował.
— No właśnie, spóźniłeś się. Nie mam już dziesięć tylko siedemnaście. — mruknęłaś przyjmując pozę którą często przyjmował Chuuya gdy kłócił z brunetem.
— Więc mnie tak nie nazywaj, jestem twoją dawną podopieczną. Nie podrywaj mnie. — mężczyzna stanął trochę zdziwiona, podczas gdy ty się obróciłaś i ruszyłaś dalej. To nie tak że nie podobały ci się jego zaloty, zapewnie sama byś wciągnęła się w tą gierkę gdyby nie jeden zasadniczy fakt do którego nie chciałaś się przyznać przed samą sobą zbyt tobą zawładnął. Do tego stopnia że nawet nie zwróciłaś uwagi na intencje bruneta. Nie mogłaś się przyznać, a nawet nie chciałaś się przyznać przed samą sobą że brunet podobał ci się od zawsze, na początku jako dziecko była to zwykła empatia ale gdy brunet odszedł z mafii zamieniło się to w coś więcej, zwłaszcza że nikt nie wiedział gdzie aktualnie się podziewa i co robi. Na początku nie wiedziałaś co czujesz, potem przyszedł moment że zaczęłaś bardzo tęsknić. Śmierć Ody-san i odejści Dazaia było tak wstrząsającym przeżyciem że potrafiłaś przesiedzieć cały dzień płacząc z tęsknoty do obu. Pewnego dnia nawet Chuuyę to przytłoczyło, najwyraźniej po prostu pękł albo był już tym zmęczony dlatego uspokajał cię przez cały dzień. Z perspektywy czasu, to było całkiem uroczę. Od tamtego dnia, dosyć często cię uspokajał i najwyraźniej sprawiłaś że ma słaby punkt.
— Oh, czy mam rozumieć że ta poza to ci Chuuya pokazał czy sama się nauczyłaś? — dogonił cię z tym nieco irytującym uśmiechem.
— Wybacz że to powiem Dazai-san, ale Chuuya od zawsze miał rację. Naprawdę jesteś idiotą. — westchnęłaś, bruneta zapewnie nawet to nie ruszyło. Szliście jeszcze jakiś czas, jednak jakimś cudem Dazai wpadł na swoim mniemaniem świetny pomysł. Chciał cię zabrać do Agencji i tam porozmawiać, tak większej głupoty wymyślić nie mógł. Dokładnie, to wcale nie będzie podejrzane jeśli do Agencji wejdzie detektyw i mafioza.
— Dasz mi wreszcie spokój? — spytałaś.
— Tylko jeśli pójdziesz ze mną. — zamruczał.
— Dazai-san, z całym szacunkiem. Postradałeś zmysły? Jak to będzie wyglądać? Powiedz mi jeszcze że zaproszą mnie na herbatkę. — przewróciłaś oczami.
— Oczywiście że tak! Przecież nic im nie zrobisz. — mruknął.
— Ale już same to że mam tam być jest złe. — mruknęłaś i po raz setny dziś zmieniłaś cel do którego zmierzałaś. Jednak powstał pewien problem, a dokładnie osoba. Schowałaś się w jakiejś uliczce wciągając przy okazji i bruneta, ten najwyraźniej źle zrozumiał sytuację bo znowu zaczął, a raczej próbował flirtować.
— Widać że Mori-san się nie cacka. — mruknęłaś bardziej do siebie, nie spodziewałaś się że zobaczysz Akutagawę najwyraźniej przez rozkaz Moriego musiał cię szukać.
— Mori nie podda się tak łatwo, nie odpuści ci. — odparł opierając się o ścianę. Wiedziałaś o tym, nie zamierzałaś wracać do bazy. Nie takim kosztem.
— Albo wiesz co, może jednak pójdę z tobą do Agencji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro