3. To jest pomyłka!
Ruszyłaś spokojnym spacerkiem, mimo że było już po ósmej wieczorem to na ulicach Jokohamy było jeszcze naprawdę dużo ludzi.
Nie zastanawiałaś się jakoś bardzo nad tym jak żyje teraz Dazai, chociaż często o nim myślałaś. Ale raczej przypominałaś sobie stare czasy z Odą-san i Dazaiem. Chciałabyś aby to wszystko okazało się tylko snem, Oda-san nadal żyje a Dazai został w Mafii Portowej, ale cóż to tylko nic nie warte marzenie które nie można spełnić. Przecież nie przywrócisz Odzie-san życia ani nie zmusisz Dazaia do powrotu.
Z zamyśleń wyrwał cię jakiś głos który wydawał się bardzo znajomy, uniosłaś lekko głowę aby chwilę potem spojrzeć na grupę idącą w twoim kierunku. Grupa składająca się z białowłosego chłopaka z dziwną fryzurą, małej dziewczynki w dwóch niskich kitkach, wysokiego okularnika z dziwnym notesem i mężczyzną w płaszczu. Poczułaś mrowienie w żołądku, ostatnia postać wydawała się bardzo znajoma a jednak nie wiedziałaś totalnie kto to. Minęliście się i wtedy krew zamarzła tobie w żyłach gdy usłyszałaś jego imię wypowiedziane przez okularnika.
Nie, to musi być pomyłka – powtarzałaś sobie w głowie, czułaś na sobie jego wzrok. To napewno nie był Dazai, postanowiłaś cała w jakiś sposób spłoszona wrócić do baru i dopytać Chuuyi. Ale nawet jeśli to był on, to jesteś w ciężkim szoku. Bardzo urósł i jest taki jakiś bardziej uśmiechnięty oraz wesoły. Dazai jakiego znałaś był zupełnie inny, bardzo rzadko się uśmiechał i był bardzo cyniczny.
Nie sądziłaś że kiedykolwiek zobaczysz tą inną stronę (jeżeli to w ogóle był on). Chociaż chciałaś w to wierzyć, chciałaś wierzyć że Dazai jest szczęśliwy.
Przyśpieszyłaś kroku i prawie wbiegłaś do baru, miałaś wrażenie że ktoś za tobą idzie.
— Chuuya. — odparłaś podchodzą do niego. Złapałaś rudzielca który wręcz leżał na stole nawalony w trzy dupy.
— Chuuya, potrzebuję teraz twojej pomocy. Weź wstań. — odparłaś lecz odpowiedzi się nie doczekałaś. Nie mogłabyś go tu tak zostawić, w końcu ktoś by mu coś ukradł albo co gorsze rudowłosy mógłby zaatakować kogoś. Mimo twojego zawahania postanowiłaś go wziąć, zostawiłaś pieniądze i z niemałym wysiłkiem wyciągnęłaś Chuuyę przed bar. Chciałaś ruszyć ale niestety się przewróciłaś razem z nim, Chuuya zaczął się śmiać z ciebie podczas gdy ty starałaś się podnieść i iść z nim dalej. Chciałaś aby trochę ci pomógł ale każdy wie jaki jest Chuuya, westchnęłaś cicho i wygrzebałaś swój telefon z kieszeni siadając na krawężniku. Zaczęłaś szukać odpowiedniego numeru, lecz gdy już go znalazłaś zawahałaś się. W końcu, możesz zadzwonić ale on i tak ci nie pomoże.
Nie byłaś pewna swojego ale postanowiłaś spróbować, jakby tobie odmówił pomocy to musiałabyś go ciągnąć przez całą Jokohamę co szczerze wolałabyś ominąć bo zapewnie w pokoju byłabyś po 5 rano a to ci się nie podobało bo chciałaś odpocząć.
Przyłożyłaś telefon do ucha i czekałaś z niecierpliwością aż odbierze, po chwili usłyszałaś jego głos.
— Halo?
— Cześć, może zabrzmi to głupio ale potrzebuję twojej pomocy i to w tempie natychmiastowym. — odparłaś patrząc na Chuuye.
— Aureora, jestem teraz w pracy. — jego nie zainteresowany głos zirytował cię jeszcze bardziej.
— Ty zawsze jesteś w pracy, poza tym nie nazywaj mnie tak! Nie mam tak na imię! — rzuciłaś trochę zezłoszczona, lecz wzięłaś oddech aby nie dopuścić do ataku złości.
— Musisz mi pomóc, chodzi o Chuuyę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro