2. Jaki on był?
— Przyjęłam. — odparłaś rozłączając się, posłałaś rudowłosemu mężczyźnie chytry uśmiech i rzuciłaś w niego telefonem. Chuuya posłał tobie zezłoszczone spojrzenie a ty zaczęłaś żałować że nie umiesz szybko biegać.
Wróciliście do bazy w dość niespotykany sposób, otóż:
Chuuya lecący i próbujący zrobić tobie krzywdę a ty? Ty po prostu biegłaś chcą uratować siebie przed tym idiotą! Nikt normalny nie szedłby podczas gdy w każdej chwili mogło by spaść coś ciężkiego.
I tak oto znaleźliście się w bazie, Chuuya czerwony ze złości a ty zdyszana. Chociaż widać że dawał tobie fory to ty tego nie odczuwałaś, czułaś tylko zmęczenie i piekące płuca.
— Jesteś okrutny. — wydyszałaś opierając dłonie na kolanach aby się podeprzeć i co najważniejsze nie przewrócić, chociaż to było to czego najbardziej pragnęłaś.
— Ja okrutny? — prychnął.
— Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz.
— Dobrze wiem z kim rozmawiam, z idiotą który po odejściu Dazaia-san został moją niańką! — jęknęłaś nieszczęśliwie na co dostałaś po głowie od rudzielca.
— Uwierz mi gdybym wiedział od początku że Dazai wpakuję mnie w takie gówno to wsadził bym cię już pierwszego dnia do pudełka i podpalił je. — przewrócił oczami na co ty się uśmiechnęłaś.
— Oh już tak się nie wczuwaj, dobrze wiem że się o mnie troszczysz! — przytuliłaś się do niego na co chłopak zirytowany odepchnął cię z całej siły prawie wywracając na co ponownie się zaśmiałaś.
— Kiedy ja niby powiedziałem że się o ciebie troszczę?! — wydarł się.
— Nie musisz mi mówić bo wiem że to robisz! — uśmiechnęłaś się, ruszyliście w stronę kwatery którą dzieliłaś z nim. Chciałaś trochę odpocząć po misji ponieważ mieliście już wolne, chociaż i tak dziś jeszcze gdzieś wyjdziecie nawet tylko aby coś zjeść. Ale jeśli masz być szczera to Chuuyi napewno przez ręce uwinie się wino a ty nie masz szczerze ochoty odprowadzanie go potem pijanego do jego pokoju. Cóż, mimo że masz takiego pecha że mieszkasz z nim to się również cieszysz. Przynajmniej mieszkasz z kimś kogo znasz lepiej niż samego Dazaia.
Nie że masz mu za złe że odszedł, gdybyś mogła to sama bym również odeszła ale jeśli masz być szczera, to nie chcesz. Wychowywałaś się tutaj, samej sobie poradzić było by trudno, poza tym napewno polowałaby na ciebie Portowa Mafia. Nie jesteś przyzwyczajona do ciepła, do zaufania, do "światła".
Jedyne "światło" które miałaś dostawałaś od pana Ody i czasem Dazaia. Ale zgasło ono kiedy zabrakło Ody-san a gdy Ody-san to również i Dazaia.
Kiedyś gdy Chuuya pewnego razu był pijany opowiedział tobie o ich pierwszym spotkaniu bardzo dokładnie, szczerze byłaś trochę zdziwiona zachowaniem Dazaia. Podobno zza tamtych czasów był zupełnie inny niż wtedy kiedy go poznałaś po raz pierwszy, a od poznania Dazaia i Chuuyi minęło nieledwo dwa miesiące. Czyli przez te dwa miesiące musiało się coś stać co zmieniło go w środku, tylko pytanie co się stało?
Niestety na to pytanie nie dostaniesz odpowiedzi.
Nie powinnaś zawracać sobie teraz tym głowy, aktualnie siedziałaś z Chuuyą przy stole w jakimś barze gdzie Chuuya pił wino które mu chyba nie zasmakowało ponieważ cały czas się krzywił.
— Idę na krótki spacer, siedź tutaj zaraz wrócę. — odparłaś na co nie dostałaś odpowiedzi, rudowłosy po prostu pokiwał głową i wrócił do picia. Wyszłaś z baru było już dosyć ciemno i wiał wiatr. Był on zimny jak przystało na połowę września.
Naciągnęłaś płaszcz Chuuyi bardziej na plecy i ruszyłaś na spacerek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro