PART V✔
***
Czułaś się dosyć zmęczona i znudzona, dni mijały szybko. Od tego dziwnego incydentu minął tydzień, na początku martwiłaś się o Farlan'a, lecz Isabel uspokajała cię jak zwykle swoimi słowami.
Jesteśmy dla niego jedyną rodziną.
Te słowa odbijały ci się w głowie echem. Aktualnie leżałaś na łóżku i patrzyłaś pusto w sufit. Wspomnienia z Podziemia wróciły a łzy zaczęły zbierać ci się w oczach.
###
— Kenny, gdzie my idziemy? — spytała mała dziewczyna, mężczyzna wyglądał na bardzo zmartwionego.
— Musimy stąd uciekać, [Imię]. Złap się mnie mocno. — odparł rozglądając się po bokach. Dziewczyna wskoczyła na plecy i mocno się do niego przytuliła. Przykrył ich płachtą, dziewczynka zauwarzyła jakiąś wielką dziwną maszynę na jego biodrach.
— Uciekniemy.. — odparł przykrywając szczelnie maszynę.
— Nie będą cię już gonić. — założył kaptur. Ruszył w głąb takich samych kapturów.
Po jakimś czasie marszu, mężczyzna skręcił mocno w lewo i wszedł w jakiś zaułek.
— Zeskakuj. — odparł zdejmując płaszcz, jego torba przypięta do paska była praktycznie pełna od prze różnych skradzionych rzeczy które ukradł osobą w kapturach gdy przechodził obok nich. Wyciągnął takie same pasy z kieszeni płaszcza i zaczął do je zakładać dziewczynce. Przywiązał do siebie wręcz dziewczynkę. Ponownie założył płaszcz przykrywając tym lepiej dziewczynkę która była aktualnie przyczepiona na wysokości jego klatki piersiowej.
Mężczyzna wbił haki w ścianę jednego z domów. Chwilę póżniej biliście już na dachu, mężczyzna wyrzucił płaszcz.
— Nie bój się, wszystko będzie dobrze. — odparł i wbił haki o wiele dalej. Przeskakując z dachu na dach dziewczynka czuła się coraz bezpieczniej. Zbliżali się do wielkiej dziurze która prowadziła na świat nad nimi. Mężczyzna wbił haki i nacisnął spust, przyspieszyli i po chwili znajdowali się w dziurze, dziewczynka otworzyła oczy i zobaczyła.
— Niebo.. — odparła cicho zachwycona.
Po chwili usłyszeli jak kapłan pod nimi zaczął głosić jakieś przemowy, mężczyzna był zbyt zajęty wspinaczką aby zwrócić uwagę na kapłana. Po chwili mała rączka dziewczynki wyjęła mały nożyk i wycelowała ostrzem w dół na kapłana. Puściła rzecz która nabierała na prędkości podczas spadania.
Nagle mężczyzna umilkł, nóż wbił mu się w głowę, trysknęła krew. Kapłan opadł na kolana.
— Pierdolony amen. — dziewczynka uśmiechnęła się na komentarz opiekuna.
— Amen. — odparła z uśmiechem.
###
Siedząc z Hanji u Erwin'a który omawiał z kobietą istotne rzeczy trochę się nudziłaś. Wstałaś i zaczęłaś chodzić po gabinecie. Na szafce dostrzegłaś coś co rozgrzało twoje serce a na twojej znudzonej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszłaś do obrazka i wzięłaś go w dłonie.
— Erwin, ty nadal to trzymasz? — zaśmiałaś się cicho, nie rozumiałaś dlaczego w twoich oczach pojawiły się łzy. Erwin zmarszczył brwi nie rozumiejąc twojej reakcji.
Gdybyś tylko wiedział jak żyłam przez ostatnie lata...
Uśmiechnęłaś się na swój rysunek. Był to portret twój z waszym ojcem, którego odszkicowałaś z pamięci w wieku 14 lat. Otarłaś łzę wzruszenia jak i szczęścia. Erwin wstał i zabrał ci rysunek, po czym lekko się uśmiechnął.
— Czegoś tak pięknego i ważnego nie mogę wyrzucić. To tak jakbym chciał wyrzucić rodzinę z moich wspomnień. — odparł czochrając ci włosy, Hanji nie rozumiejąc sytuacji patrzyła na was dziwnie. Zaśmiałaś się cicho i podeszłaś do niej wcześniej zabierając kartkę bratu.
— O to chodzi Hanji. — zaśmiałaś się podając jej rysunek.
— Ty to narysowałaś? — spytała z niedowierzeniem.
— Tak. — wtrącić się Erwin.
— Na moje 30 urodziny, a teraz chodź bo musimy coś załatwić. — odparł łapiąc kobietę za ramiona.
— O mój boże! Ileś ty miała wtedy lat?! — prawie wykrzyczała.
— Miałam 14 lat. — odparłaś i poczułaś się głupio. Zdradziłaś właśnie jednej z największych gaduł ile masz lat. Należała teraz do grona, które mogło cię zabić. Jedyni którzy wiedzieli to byli Erwin i Kenny. Nikt więcej, reszta osób które miały z tobą do czynienia, nie żyją. Przerażona własnymi słowami spojrzałaś na Erwin'a.
— Chwila co? — spytała nie dowierzając.
— Czy ja mam rozumieć, że ty nie masz jeszcze nawet 20 lat?! — spojrzała na ciebie zszokowana.
— Em.. — zacięłaś się. Westchnęłaś i potwierdziłaś głową.
— O mój boże między wami jest 16 lat różnicy? Wyglądasz jakbyś była z 4 – 6 lat młodsza.. — odparła niedowierzając.
— Chwila, skoro tak wyglądamy to czy ja wyglądam na starszą czy Erwin na młodszego? — zaśmiałaś się a dziewczyna odparła z uśmiechem.
— Cóż, muszę to przyznać z bólem, ale wyglądasz dojrzalej niż ja! — zaśmiała się.
— Dziewczyno ja w wieku 19 lat nie miała takiego dojrzałego ciała! — zaśmiała się.
Erwin stał i patrzył na Hanji z zażenowaniem. Zaśmiałaś się cicho.
— Okej, okej. Hanji leć z Erwin'em coś załatwić a ja pójdę gdzieś. — uśmiechnęłaś się lekko. Erwin podziękował ci wzrokiem i wyciągnął pani pułkownik z gabinetu. Sama policzyłaś do dziesięciu i wyszłaś kierując się w stronę placu.
Miałaś ochotę iść do stajni, praktycznie tego nigdy nie robiłaś ale ostatnio Erwin zabrał cię na przejażdżkę. Weszłaś do stajni i zobaczyłaś coś tak uroczego że aż w sercu zrobiło ci się ciepło. Uśmiechnęłaś się lekko i weszłaś bezszelestnie do stajni. Idąc cieniem patrzyłaś na uroczy widok Levi'a głaszczącego czarnego konia. Podeszłaś do konia swojego brata i uśmiechnęłaś się na jego widok.
— Uwielbiam te zwierzęta. — odparłaś po chwili ciszy. Zauwarzyłaś jak mięśnie mężczyzny spinają się pod koszulą.
— Są takie kochane i zarazem wierne. — przytuliłaś głowę konia twojego brata który najwyraźniej nie miał nic przeciwko. Levi nie odpowiedział, uśmiechnęłaś się lekko. Odsunęłaś się lekko od konia, pogłaskałaś go po szyi.
— Tak bardzo chciałabym nauczyć się na nich jeździć, niestety. Nie potrafię. — westchnęłaś przeczesują włosy dłonią. Levi nadal nie odpowiadał, może to i nawet lepiej. Obróciłaś się do niego przodem i spojrzałaś na niego. Wasze oczy spotkały się na chwilę, uśmiechnęłaś się ciepło.
— Do zobaczenia później, kapitanie. — odparłaś cicho i ruszyłaś w stronę wyjścia z stajni. Czułaś się skrępowana, widziałaś wzrok Levi'a, był mieszanką różnych emocji. Westchnęłaś.
— Czy Isabel musiała mnie w to wciągać? — mruknęłaś cicho sama do siebie. Przymknęłaś oczy i stanęłaś. Może to pokazywało jaka jesteś słaba, ale było ci w tym momencie obojętne. Chciałaś płakać, nie chciałaś aby tak to się potoczyło. Nie chciałaś tego uczucia, chciałaś je z siebie jak naszybciej wyrzucić. Nie martwiłaś się czy cię rozpoznał, raczej nie. Ale czułaś się okropnie okłamując go i Erwin'a. Mimo że miałaś wsparcie u Hanji i Farlan'a a największe u Isabel to nie dawałaś pomału rady, okłamywać jedną osobę jest łatwiej niż dwie. Mimo że Levi tego nie wiedział, to kiedyś on uratował cię, jeszcze jako mały chłopiec.
###
— Puść mnie! — krzyknęła dziewczynka do żandermana, mężczyzna trzymał dziewczynkę centralnie nad przepaścią.
— Hmm, z wielką chęcią. — odparł puszczając dziewczynkę w przepaść. Z oczu dziewczynki poleciały łzy, spadała w przepaść bez końca. Czas zwolnił a dziecko widziało wolniej spadające łzy. Świat zaczął wirować i przyśpieszać, zamknęła oczy gotowa na śmierć lecz poczuła jak ktoś ją łapie. Nie otwierała oczu, była przerażona. Nie wiedziała co teraz się z nią dzieje, po chwili postanowiła otworzyć oczy. Zobaczyła czarnowłosego chłopaca z poważną miną. Byli paręnaście metrów nad ziemią. Dziewczynka przytuliła się przestraszona do chłopaka nie chcąc patrzyć w dół.
Po chwili chłopak stanął na ziemi, po jej policzkach spływały łzy a sama stała roztrzęsiona. Podszedł do niej blondwłosy chłopak i kucnął przed nią.
— Cześć malutka, jestem Farlan. Jak weszłaś tam na g~? — spytał lecz nie dokończył gdyż dziewczynka przytuliła się do niego jeszcze bardziej płacząc. Chłopak spojrzał zdezorientowany na brązowowłosą dziewczynę stojącą obok czarnowłosego. Uśmiechnął się lekko.
— Zabierzmy ją do Kenny'ego. Będzie tam bezpieczna. — odparł po chwili blondyn.
###
Uśmiechnęłaś się przez łzy na wspomnienie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro