Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PART III ✔

Wchodząc na korytarz byłaś zmieszana, po części byłaś z siebie dumna a po części przerażona. Nie wiedziałaś jak to przyjął, te słowa mogły mu dać wiele do myślenia.
Co jeśli się domyślił o co chodziło? Poczułaś jak serce ci przyspiesza. A co jeśli poleci do Erwin'a i go wypyta? Stanęłaś w miejscu, starając się uspokoić swoje myśli. Czułaś niepohamowany strach, w głowie miałaś już najgorsze scenariusze, gdy nagle poczułaś czyjeś dłonie na ramionach. Wybudziłaś się, spojrzałaś na zmartwioną twarz Hanji.
— Wszystko dobrze? — spytała patrząc ci w oczy.
— Em, tak. Dlaczego pytasz? — spytałaś przekręcając pytająco głowę.
— Pytam bo stoisz na środku korytarza biała jak ściana od jakiś 15 minut. — odparła unosząc brew.
— Em, nie wszystko dobrze. Po prostu.. — zawahałaś się chwileczkę.
— Po prostu, powiedziałam coś nieodpowiedniego, nieodpowiedniej osobie. — westchnęłaś cicho. Dziewczyna zmarszczyła brwi, poprawiła swoje okulary na nosie i spojrzała na ciebie z zafascynowaniem.
— Komu? — spytała. Rozejrzałaś się po korytarzu, byli tu żołnierze.
— Powiem ci, ale nie tu. — mruknęłaś, kobieta kiwnęła głową rozumiejąc. Złapała cię za nadgarstek i pociągnęła do jej kwatery.
— Opowiadaj. — mruknęła siadając na krzesełku, patrząc na ciebie.
— Więc, powiedziałam coś czego nie powinnam, kapitanowi Levi'u. — mrukłaś załamana. Zaczęłaś wszystko opowiadać Hanji, od momentu pobudki do twojego komentarza. Kobieta siedziała i słuchała uważnie, starała się znaleść jakąś dobrą odpowiedź, aby ci pomóc.

***

Leżałaś patrząc na sufit, nie czułaś się za dobrze, unikałaś dziś Levi'a najbardziej jak tylko mogłaś. Do pokoju wparowała spocona Isabel gdy cię zauwarzyła odetchnęła z ulgą.
— Dziewczyno, gdzie ty łazisz cały dzień? — jęknęła.
— Zniknęłam. — odparłaś sucho.
— A tak na serio? — spytała zdyszana.
— Pułkownik Hanji. — rzuciłaś siadając i spojrzałaś zmęczonym spojrzeniem na dziewczynę.
— Ou, widzę. — mruknęła rozbawiona, Hanji zawsze była gadatliwa. Dziewczyna chciała do ciebie jakoś zagadać, ale nie miałaś ochoty. Po tym jak wręcz uciekałaś przed kapitanem i bardzo długim monologu Hanji nie miałaś na nic więcej ochoty niż spanie.

Zwlekłaś się z łóżka dopiero gdy miałaś iść z Isabel na kolacje, mimo że nie jadłaś śniadania, ani obiadu to nie byłaś głodna. Wręcz przeciwnie, wiedziałaś że nic nie przełkniesz. Po przywitaniu się z Farlan'em, usiadłaś przy stoliku gdy dwójka poleciała dla siebie po kolacje, mimo że dłonie ci się trzęsły to nie bałaś się. Było to spowodowane głodówką którą niestety dziś musiałaś się posłużyć. Gdy dwójka wróciła do ciebie, nalegała abyś wzięła jednak coś do jedzenia, szczerze nie dziwiłaś się im. Biała jak ściana, z cieniami pod oczami i trzęsącymi dłońmi. Lecz z gracją odmawiałaś upewniając ich że wszystko jest dobrze.

*

Mężczyzna patrzył na zmartwioną minę Erwin'a, szczerze. Sam się zdziwił gdy zobaczył [Imię], wyglądała jak żyjące zwłoki.
— Może jest chora? Powinienem pójść zobaczyć. — odparł chcąc wstanąć, lecz czarnowłosy postrzymał go kładąc dłoń na jego ramieniu.
— Jeśli teraz tam pójdziesz i zaczniesz wyczyniać te twoje rodzinne gesty to zorientują się że jest coś nie tak. — odparł czarnowłosy na co Erwin spokojnie usiadł wzdychając ciężko.
— Levi ma racje, potem z nią porozmawiasz. — odparła pocieszającym głosem Hanji. Mężczyzna popatrzył kontem oka na dziewczynę, miała zmęczony wyraz twarzy i spokojne spojrzenie. Po chwili Levi zamknął się w swoich myślach ignorując Erwin'a gadającego z okularnicą.

*

Wstałaś i zaczęłaś chwiejnym krokiem iść w stronę drzwi. Będąc na korytarzu poczułaś dłoń na ramieniu, lecz gdy czekałaś na najgorsze twoje oczy zastały zmartwiony wyraz twarzy i troskę w spojrzeniu brata który stał aktualnie przed tobą, ulżyło ci.
— Hej, jak się czujesz? Wyglądasz słabo, źle się czujesz? — zadał pare pytań na raz, westchnęłaś cicho i potwierdziłaś głową.
— Tak, ale to nic. Mała głodówka. — westchnęłaś niechętnie, Erwin zmarszczył brwi.
— Głodówka? A to dlaczego? — uniósł brew, podrapałaś się po karku.
— Em, nic nie przełknę. Nic nie jadłam od rana. — szepnęłaś. Na co twój brat lekko zblad, spojrzałaś na niego z troską.
— Erwin, dobrze się czujesz? — spytałaś dotykając jego policzka, chłopak złapał cię za rękę i przyłożył dłoń do twojego czoła ignorując twoje pytanie.
— Erwin nie jestem małym dzieckiem. — jęknęłaś zirytowana, blondyn ponownie to zignorował i spojrzał na swoją dłoń która wręcz paliła się dotykając twe czoło.
— Masz gorączkę. — odparł zabierając dłoń, posłałaś mu pytające spojrzenie. Mężczyzna złapał cię za nadgarstek i zaczął gdzieś ciągnąć, szłaś grzecznie za nim, po chwili dołączyła do was Hanji która posłała ci rozbawione spojrzenie. Uśmiechnęłaś się blado, spojrzałaś na brata.
Szedł trzymając twój nadgarstek, podeszłaś do niego przytulając się, mężczyzna posłał ci pytające spojrzenie, lecz dało się zobaczyć żę zmiękł. Przytulił cię po czym ruszył dalej, uśmiechnęłaś się lekko puszczając Hanji oczko. Mimo że naprawdę źle się czułaś to nadal mogłaś wysyłać do Hanji znaki i na odwrót. Blondyn zaciągnął cię do skrzydła szpitalnego, jak się okazało naprawdę miałaś gorączkę, ale nie była jakoś specialnie poważna. Gdy niebieskooki musiał iść przyszła do ciebie Hanji. Rozmawiała z tobą tak długo aż nie zasnęłaś ze zmęczenia.

*

Poczułaś jak ktoś cię szarpnął, mruknęłaś zirytowana. Miałaś ochotę porządnie przywalić osobie która cię budziła, otworzyłaś powoli oczy, zobaczyłaś rozmazaną twarz. Coś mówiła, ale nic nie rozumiałaś, usiadłaś szybko na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. Postać rozpłynęła się, zauwarzyłaś na ścianach i podłodze wyschniętą krew i spalone ciała, przeszedł cię dreszcz. Wstałaś nie wiedząc co robić, rzecz na której leżałaś zniknęła a pojawiły się ogromne płomienie. Rozejrzałaś się przerażona, bałaś się ognia. Ogień odebrał zbyt dużo z twojego życia, zamknęłaś oczy starając się nie wdychać dymu. Po chwili twoje włosy rozwiał lekki wiatr, zapach siarki i bijące od ognia ciepło znikło a pojawił się zapach przesiąkniętych ścian grzybem. Otworzyłaś oczy i rozejrzałaś się po małym pokoju gdzie znajdowała się jedna jedyna pochodnia. Ogień nie był tym czym bałaś się najbardziej, istniała rzecz której bałaś się o wiele bardziej. Twoje serce zabiło szybciej ze strachu.

Zauwarzyłaś w wąskim pokoju kraty od których padało światło, podeszłaś do nich wyglądając za kraty.
— Pomocy! Niech mnie ktoś stąd wyciągnie! — krzyknęłaś załamana, lecz odpowiedzi nie otrzymałaś. Oparłaś się plecami o kraty zamykając oczy, starałaś się uspokoić dudniące serce. Po chwili usłyszałaś cichy chichot za plecami, otworzyłaś oczy i obróciłaś głowę. Zobaczyłaś tą samą rozmazaną twarz. Obróciłaś się do osoby przodem, lecz ta położyła dłonie na twoich ramionach i odepchnęła cię od krat, zamknęłaś oczy czekając na upadek który nadszedł pare sekund później. Otworzyłaś oczy i zaczęłaś się rozglądać, kraty zniknęły a ty znajdowałaś się w zamkniętym pokoju bez okien i drzwi. Podniosłaś z podłogi leżącą pochodnie, wstałaś i przeszedł cię dreszcz. Na ścianie były jakieś słowa, napisane czymś płynnym ponieważ słowa lekko spływały ze ściany. Podeszłaś bliżej i zobaczyłaś krew na ścianie, otworzyłaś szerzej oczy ze zdziwienia. Następnie przeczytałaś na głos.
— Ten dzień, nadejdzie a wtedy stracisz swoje „wszystko". — zmarszczyłaś brwi.
— Co? Jakie „wszystko"? Nie rozumiem.. — odparłaś zmieszana, nagle ściany zaczęły zmniejszać wielkość pomieszczenia, położyłaś trzęsące się dłonie na ścianach chcąc je zatrzymać.
— Pomocy! Ja nie chce umierać! Niech ktoś mnie wypuści! — wrzasnęłaś bliska płaczu, lecz ściany nie stanęły. Dalej zaczęły piąć się do środka pokoju.
— Proszę! — wrzasnęłaś a po twoim policzku zaczęły spływać łzy.

*

Blondwłosy chodził w tą i spowrotem, czarnowłosy przewrócił oczami. Zimnym spojrzeniem przyglądał się [Imię], Hanji siedziała nosem w jakiś dokumentach. Po chwili dziewczyna wykrzywiła twarz w grymasa, Levi uniósł brew. Erwin odrazu podszedł i spojrzał na nią z troską.
— Erwin ogarnij się, tak się nie zachowuje generał. — rzucił obojętnym tonem.
— Levi przy niej nie jestem generałem tylko jej starszym bratem. Co w tym złego że martwię się o własną młodszą siostrę. Tak zachowują się starsi bracia. — westchnął blondyn.
— Raczej nadopiekuńcze niańki. — rzucił czarnowłosy popijają herbatę którą sobie zrobił. Niebieskooki posłał mu obojętne spojrzenie a Hanji zachichotała cicho.
— Ale jesteście słodcy.. — mruknęła cicho z uśmiechem, Levi spojrzał na nią morderczym wzrokiem na co kobieta ponownie się roześmiała. Sekundę później dostała od czarookiego kartkami w głowę.

Nagle [Imię] otworzyła oczy, Erwin spojrzał na nią z uśmiechem. Lecz po chwili, dziewczyna zaczęła się trząść i płakać. Zaczęła krzyczeć o pomoc. Czarnowłosy stał patrząc na wszystko zimnym spojrzeniem, Hanji uspokajała Erwin'a a pielęgniarki starały się wybudzić [Imię]. Mimo że Levi tego nie okazał to w środku czuł niepokój. Dziewczyna po chwili zamknęła oczy, po czym ponownie je otworzyła siadając zdyszana.

*

Czułaś pot na karku, co to było? To był sen? Spojrzałaś po pomieszczeniu gdy zauwarzyłaś Erwin'a, do twoich oczu napłynęły na nowo łzy, wręcz zrywając się z łóżka prawie z niego spadłaś na twarz. Podbiegłaś do brata wtulając się w niego, wybuchłaś płaczem, mężczyzna nie wiedział co miał zrobić, było czuć jak jego mięśnie się spinają.
— No dalej, Erwin'ie niańko. Uspokój swoją siostrę. — rzuciła rozbawiona Hanji, czarnowłosy przewrócił oczami. Po chwili przytuliła cię również brunetka. W twojej głowie te słowa odbijały się echem.

Ten dzień, nadejdzie a wtedy stracisz swoje „wszystko".

Zastanawiałaś się o co mogło z tym chodzić, gdy uspokoiłaś się podziękowałaś Hanji. Zachichotałaś cicho po chwili Hanji wyprowadziła Erwin'a zostawiając cię i kapitanem sam na sam. Czułaś się nieco niekomfortowo, usiadłaś na łóżku i spuściłaś wzrok. Czułaś na sobie wzrok mężczyzny, położyłaś się i patrzyłaś w sufit. Nie wiedziałaś czy miałaś zacząć jakąś rozmowę, pewnie za chwilę wbiegnie tu „Erwin oaza spokoju".

Między wami była niezręczna cisza, której nie chciałaś przerwać. Bo po co? Mężczyzna westchnął dopijając swoją herbatę.
— Darłaś się tu niemiłosiernie głośno. — odparł obojętnym i zarazem zimnym tonem. Uśmiechnęłaś się lekko.
— Miałam koszmar złożony z paru innych koszmarów kapitanie. — odparłaś obojętnie. Mimo że kłamałaś to nie okazałaś tego, kłamanie miałaś już doprowadzone do perfekcji więc nie było to dla ciebie problemem.
— Aha. — odparł sucho i spojrzał na ciebie. Usiadłaś i rozprostowałaś się spojrzałaś kapitanowi w jego lodowate oczy i uśmiechnęłaś się blado. Do pokoju wparował jak dobrze wcześniej sądziłaś Erwin już spokojny. Przytulił cię a ty cicho się zaśmiałaś, oddałaś uścisk i spojrzałaś na zdyszaną Hanji.
— Dałaś mu jakieś zioła że taki spokojny? — spytałaś z rozbawieniem kobietę, na co ona uśmiechnęła się.
— Tak, podwójną porcję a potem jeszcze bieg przez cały zamek. — zaśmiała się a blondyn spojrzał na nią ze spokojnym wyrazem twarzy.
— Jesteś taka nierozważna. .. — mruknął trochę zmartwiony blondyn na co się uśmiechnęłaś.
— Tak ja Ciebie też kocham idioto. — mruknęłaś wtulając się w mężczyznę. Rozmawialiście dosyć długi czas, aż nie zrobiło się ciemno. Mimo że Erwin musiał iść to chciał przy tobie zostać, lecz skutecznie go od tego odprowadziłaś.

***

— [Imię]! — wrzasnęła Isabel.
— Nie drzyj ryja. — warknęłaś zirytowana, było dosyć późno po śniadaniu. A ty nic nie jadłaś od jakiś dwóch dni, nie potrafiłaś nic przełknąć i czułaś to również.
— Wstawaj bo zaraz przywołam tu kapitana Levi'a a on zmiecie cię z łóżka jak kurz z szafy! — zaśmiała się na co odpowiedziałaś burknięciem.
— To śmiało, ja tam się nie boje. — mruknęłaś przytulając się do poduszki. Isabel uniosła brew rozbawiona.
— Ty teraz tak na serio? — spytała rozbawiona.
— Ta, już widzę jak biegnie tu za tobą aby mnie dobudzić i zwalić z łóżka. — zaśmiałaś się i otworzyłaś oczy. Dziewczyna wybuchła śmiechem, uśmiechnęłaś się.
— Chociaż wiesz, pewnie nie wszedłby, widząc twoją seksowną piżamę. — dziewczyna puściła ci oczko na co ty rzuciłaś w nią poduszką.
— No co? A nie. Masz takie seksowne ciało i jeszcze w tej bieliźnie! — zaśmiała się a ty jej zawtórowałaś.
— Serio Isabel? Serio? Teraz? — zaśmiałaś się.
— Jesteś pojebana, to napewno ale nie sądziłam że zboczona też. — odparłaś rozbawiona.
— Cóż życie. — zaśmiała się.
— Och, teraz sobie to wyobraziłam, jak on tak tu wchodzi do pokoju i... — zaczęła patrząc na ciebie jak zboczeniec, zarumieniłaś się.
— Isabel! — zaśmiałaś się i rzuciłaś w nią ostatnią poduszką.
— O mój boże, nie mów że na niego lecisz! — wrzasnęła uradowana, jeszcze bardziej się zarumieniłaś.
— Cóż, jest przystojny i atrakcyjny ale to nie oznacza że... — zaczęłaś się tłumaczyć jeszcze bardziej się rumieniąc.
— O mój boże, lecisz na niego, lecisz na Levi'a, a~~!! — wrzasnęła i podbiegła do okna.
— Co ty robisz? — uniosłaś brew cała zarumieniona
— Zobaczysz.. Módl się aby nie było na dziecińcu Levi'a! — krzyknęła otwierając okno. Szybko wstałaś lecz przewróciłaś się i zaryłaś twarzą o deski.
— Moja przyjaciółka leci na kapitana Levi'a! — wrzasnęła przez okno. Wstałaś szybko i podbiegłaś do niej.
— Kapitanie Levi, jeśli pan to słyszy, moja przyjaciółka na pana leci! I to całkiem nieźle wyglądająca!!! — wrzasnęła rozbawiona. Przyłożyłaś rozbawiona dłoń do ust dziewczyny, aby się zamknęła. Drugą dłonią zamknęłaś okno.
— Pojebało cię do reszty?! — wrzasnęłaś rozbawiona.
— Czyli lecisz na niego!!! — zaśmiała się.
— Wcale nie! — zaśmiałaś się.
— To dlaczego się rumienisz?
— Bo to jest żenujące.
— Taa jasne. — odparła rozbawiona. Przewróciłaś oczami.
— Eh, skoro jesteś tak pewna swojego to poleć do niego i mu to powiedz. — mruknęłaś rozbawiona ścieląc łóżko.
— W sumie dobry pomysł! — wrzasnęła uradowana. Zapięła guziki od koszuli i wręcz wybiegła z pokoju.
— Cholera! — złapałaś dużą koszulę która kiedyś należała do twojego i Erwin'a ojca. Zapięłaś ją  i założyłaś szybko kozaki, wybiegłaś za dziewczyną.
— Isabel! — wrzasnęłaś, czułaś na sobie nachalne wzroki innych żołnierzy. Koszula kończyła ci się pod tyłkiem przez co było widać trochę twojej bielizny.
Stanęłaś obok niej, spojrzałaś na kaprala przepraszającym wzrokiem i oparłaś dłonie na kolanach oddychając ciężko. Gdy Isabel chciała coś powiedzieć przyłożyłaś dłoń do jej ust.
— Przepraszam za nią kapitanie Levi. — odparłaś prostując się, przeczesałaś dłonią włosy przykrywając trochę widoczny dekolt.
— Ubzdurała coś sobie i chciała panu to przekazać ale to bzdura i głupota. — westchnęłaś z rozbawieniem.
— Ponownie przepraszam. — odparłaś łapiąc dziewczynę za kołnierz.
— To się nie powtórzy. — odparłaś na odchodnym, ciągnąc za sobą dziewczynę.
— Wiesz ile się przez ciebie wstydu nażarłam idiotko? — westchnęłaś rozbawiona.
— Cóż było warto, Levi pożerał cię wzrokiem! — zaśmiała się.
— Dlaczego trafiłaś do Zwiadowców? Pomyliłaś adres, psychiatra jest w przeciwną stronę. — zaśmiałaś się razem  dziewczyną. Idąc przez korytarz czułaś na sobie wzroki wszystkich żołnierzy, było to dosyć niezręczne. Czułaś jak Levi poważnie się za tobą oglądnął. Zaśmiałaś się w myślach przeklinając diabła, dlaczego zesłał ci właśnie taką urwaną psycholkę która ma obsesje nad chorymi rzeczami? A co najgorsze którą tak bardzo lubiałaś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro