Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

"Nowa znajoma"

-Rozumiem. - dodałam

-Jak się czujesz? - zapytała.

-Nie najlepiej.. To miała być inna szkoła.. Miało być lepiej. Wolę stąd wyjechać..

-Nie mów tak. Dasz radę. Pomogę ci.. Po prostu Michelle jest okropna. Niemiła.

-Wcześniej była inna,

-Nie wiem. Dla mnie zawsze była taka sama. Chodź. Pójdziemy na shake'a. - dodała.

-A zajęcia?

-Olejmy to. Czas się zabawić. zrelaksować.

Po cichu wyszłyśmy ze szkoły. Od razu poszłyśmy na shake'a. Wahałam się, przez tego Venoma co złapałam w lipcu.. Ale trudno. Trzeba się przełamać. Kupiłam czekoladowego, a Alexy waniliowego. Poszliśmy do mojego mieszkania. Stwierdziła że obejrzymy jakiś film. I tak zrobiliśmy.

Po kilku godzinach, w momencie kiedy skończyły się zajęcia, wróciła do domu aby jej mama nic nie podejrzewała. Kiedy wyszła ktoś zapukał do drzwi. Był to mój tata..

-Heather. Powiedz mi czemu nie było cię na zajęciach? - zapytał.

-Tato.. Nikt mnie tam nie chcę. - powiedziałam. Rozpłakałam się i mocno go przytuliłam.

-Jak to? Heather Stark? Nie lubiana? Nie możliwe..

-Tato.. Bo... MJ powiedziała że puściłam się z Nick'iem. Nikt mi nie wierzy.. Zaczęli się śmiać i mnie obrażać..

-O te kurwisztyle.. Nikt nie stanął po twojej stronie??

-Nikt..

-A Parker!?

-Nie. Nikt. Tato proszę.. Na nie chce..

-Heather Stark. Jesteś silna. Dasz radę. Ja już muszę iść..

-Jasne..

Tony wyszedł. Usiadłam i wytarłam łzy. Wyszłam z mieszkania i weszłam schodami na dach. Była taka możliwość. Usiadłam na krawędzi. Spojrzałam w dół. Przełknęłam głośno ślinę i wstałam. Stałam tak i patrzyłam na ulicę. Już miałam wracać do mieszkania. Po prostu chciałam się przewietrzyć. I nagle straciłam równowagę. Spadłam w dół.. Zaczęłam krzyczeć. Już czułam że to koniec. Aż nagle złapał mnie ktoś. Ten ktoś to był Parker w stroju Spider-Mana.
S

koczył z powrotem na ten sam dach.

-Co ci odbiło!? -  zaczął Krzyczeć.

-Straciłam równowagę! Nie chciałam się zabić!

-Heather.. Wiem ze ci ciężko.. - podszedł do mnie i mocno przytulił. Zaczął szlochać.

-Peter.. Dlaczego szlochasz?

-Ja naprawdę.. Przepraszam, powinienem był stanąć po twojej stronie.. A ja nic nie zrobiłem.

-Nic się nie stało..

-Stało się.. Mogłaś pomyśleć że mi nie zależy, że nie lubię cię. A tak nie jest.

-Ja rozumiem.. Ja wszystko rozumiem..

Odsunął się ode mnie i zdjął maskę. Wyglądał tak dobrze. Chciałam go pocałować, ale nie wypadało. Podobała mu się Liz. Delikatnie się uśmiechnęłam i wróciłam do mieszkania. Od razu rzuciłam się na łóżko. I nagle do mieszkania wszedł Peter.

-Musimy porozmawiać.. - zaczął.

-No słucham.

-Nie możesz się przyjaźnić z Alexy. - wypalił nagle.

-Co? Dlaczego?!

-Ona nie jest taka jak myślisz.. Znam ją dłużej.. Tyle szkody wyrządziła innym..

-Nie wiesz jaka jest! Jako jedyna chce mi pomóc!

-O to mi chodzi! Myślisz że mi nie zależy na tobie! Myślisz że nie chce ci pomóc!

-Bo tak jest! Nie chcesz!

-Tak!!? To w takim razie dlaczego cię złapałem!? - krzyknął. W oczach miał łzy.

-Bo masz dobre serce! Nic więcej!

-Skończ już.. To idzie za daleko...

-Nie! No dalej! Co jeszcze chcesz mi powiedzieć!?

-Heath... - powiedział i podszedł do mnie przytulając mnie.

-Przepraszam.. - zaczęłam.

-Ja też.. Przesadziłem.. Ale mówię ci.. Ona nie jest  bezpieczna..

-Nie mów mi z kim mogę się zadawać a z kim nie. MJ też nie jest święta..

-Ale ja nie wiem co w nią wstąpiło..

-No. Właśnie!

-Heath.. Możesz mi oddać moją bluzę? - zapytał nagle.

-A czy ty możesz mi oddać moje dziewictwo ?

-Heath! Przecież nie byłem twoim pierwszym..

-Ou.. Przepraszam! - powiedziałam i złapałam się za głowę. - masz rację.. Zaszło to za daleko...

-Wiem.. Ja już wrócę do siebie..

-Jasne..

Wyszedł. Nie ukrywam.. Było mi głupio.. Ale nic nie mogłam już zrobić. Zachowałam się beznadziejne. Pomógł mi a ja na niego nakrzyczałam. Ale nie mam pojęcia a co mu chodzi z tą Alexy. Nie wydaję się być podła. Wręcz przeciwnie. Ogarnęłam się i poszłam do mieszkania Peter'a. Zapukałam do drzwi. Otworzył.

-Wejdź.

Weszłam i poszłam do jego pokoju.

-Mogę przepisać lekcje? - zapytałam odkładając torbę z moimi zeszytami na podłogę.

-Jasne. Pomogę ci. Jest tego sporo.. - dodał i usiadł obok.

Lekcje przepisywałam do wieczora. Mimo pomocy Parkera szło to długo. Faktycznie było tego sporo. Kiedy już skończyłam wróciłam do siebie i poszłam spać. Byłam zmęczona. I to bardzo. Ale zanim jednak to nastąpiło dostałam wiadomość. Od Michelle. Byłam w nie lekkim szoku.

-hej Heath.. Przepraszam. Moje zachowanie było okropne.. Jest szansa że mi wybaczysz?

-Hej Michelle.. Jasne. Nie stało się nic.

-nic?
-nawaliłam.
-totalnie.

-racja. Ale już jest dobrze.

-tak. Jakoś to od kręcę..

-super. Cieszę się Michelle..

-MJ dla ciebie.

-😄
-dobra. Ja idę spać. Padam 😴

-Jasne. Dobranoc😘😴

-dobranoc😘😴

Odłożyłam telefon i poszłam spać.
Rano wstałam trochę później niż wczoraj. Ubrałam się i powtórzyłam wczorajszą rutynę. Wychodząc z mieszkania zapukałam do drzwi Peter'a. Wyszedł już gotowy.

-Może byśmy.. - zaczął.

-Moim autem? - przerwałam mu.

-Tak.. Jasnee

Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. A on za mną. Dziś miałam dobry humor i nikt nie miał prawa mi go zniszczyć. Po chwili byliśmy w szkole. Pierwsza była fizyka. Nie byłam jakąś fanką tej oto lekcji. Nie przepadałam za fizyką. Peter był zadowolony, bo wszystko wie i rozumie z tego przedmiotu. Po fizyce miała być przerwa na lunch. A następnie chemia. Peter mówił mi że ma zamiar zrobić na chemii płyn do sieci. Ponieważ ma jej brak. Miałam tylko nadzieję że nikt go na tym nie przyłapie. Albo co gorsza nie pomyli czegoś i nie wysadzi klasy. Weszliśmy do klasy i od razu podeszła do mnie Alexy.

-Hej Heath! Jak się czujesz? - zapytała.

-Dobrze.

-W internecie czytałam że chciałaś skończyć z dachu. Ale Spider-Man cię uratował. - dodała

-Um..

-Jaki on jest!? Wiesz kto to? - dopytywała Liz.

-Nie znam go. Po prostu mnie uratował. Nie udawajcie że jest okej? Bo wcale tak nie jest! - krzyknęłam.

-No ale no to ty się puszczasz- dodał Nick.

-Jak śmiesz!? - krzyknęłam. Podeszłam do niego i mocno uderzyłam z otwartej dłoni. Złapał się za policzek a po chwili widać było na jego twarzy złość. Złapał mnie mocno za ręce i popchnął na ścianę kierując moje ręce w górę.

-Posłuchaj.. - zaczął złośliwie i nagle Peter do nas podszedł.

-Ym.. Przepraszam. Może zostawisz ją w spokoju? - zapytał spokojnie.

-Nie? Spadaj Penis.


-------

Zachęcam do zostawiania gwiazdek!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro