𝓘'𝓶 𝓷𝓸𝓽 𝓪 𝓛𝓲𝔃𝓪𝓻𝓭!
Kyaoistka Bez ciebie Hope by nie powstała, a tylko nasze RP dało jej życie i stała się moją ulubioną OC - <3³
Atramentova Dziękuję za wspólne oglądanie She-Ry, wkurzanie się na Catrę i Glimmer oraz wspólne pokochanie Shadow Weaver. I za okładkę też! - <3³
Chciałam wam tylko na początku powiedzieć, że Double Trouble jest niebinarny, więc postanowiłam pisać go w formie męskiej. Mam nadzieję, że nie będzie wam to przeszkadzać.
Zapraszam!
Hope siedziała właśnie na jednym z foteli w małym pokoiku z kominkiem, w zamku Bright Moon i słuchała kłótnię Królowej Glimmer oraz Adory. W sumie, nie były tutaj same. Była tutaj cała ekipa: Bow, Mermista, Sea Hawk, Perfuma, Frosta oraz Flutterina. Wszyscy się kłócili i zarazem zastanawiali, kto jest szpiegiem wśród Rebeliantów. Od ostatniej porażki, jaka ich spotkała w Drylu, nie mogli popełnić kolejnego błędu. Dziewczyna spojrzała kątem oka na pewną różowowłosą elfkę.
Właśnie... Flutterina. Od kiedy różowa elfka leśna przybyła do Bright Moon, Hope zaczęła mieć pewne podejrzenia. Wszędzie chodziła za Adorą, a do tego czasami znikała, co było bardzo dziwne. Do tego ta jej ciągła radość... Dziewczynie się to nie podobało.
Hope westchnęła ciężko i oparła łokieć o fotel. Jej czarne włosy, splecione w warkocz, opadły na prawe ramię. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu jasnozielonymi oczami. Miała już dość tych kłótni. Zaraz być może krzyknie na nich, aby nie zachowywali się jak dzieci — czyli, tradycyjnie, ona musiała ich ogarniać. Wstała leniwie z fotela, poprawiając rękawy swojego dopasowanego, ciemnoniebieskiego golfu.
Chrząknęła, a niektórzy ucichli, patrząc na nią. Bow leżał na kanapie, jęcząc, że to on jest szpiegiem, zaś Glimmer i Adora nadal się kłóciły. Zielonooka powoli ruszyła w ich stronę. Kątem oka zerknęła na Flutterinę — siedziała cicho, wymachując nogami w powietrzu i patrząc na wszystkich.
— Shadow Weaver chce władzy, a ty się jej słuchasz! — krzyknęła blondynka, patrząc na Glimmer.
— Jesteś zazdrosna, bo przestałaś być jej ulubienicą? Czy wściekasz się o to, że ja jestem królową? — spytała wkurzona fioletowłosa.
— To niedorzeczne! — Adora wbiła sfrustrowany wzrok w Królową.
— Dziewczyny, uspokójcie się! - przerwała im Hope. Podeszła do nich, stając między przyjaciółkami. — Przestańcie się o to kłócić! Mamy inne problemy, poważniejsze problemy. — Spojrzała na każdą z nich. — Na przykład taki, że nadal nie znaleźliśmy szpiega i siedzimy w martwym punkcie! — Czarnowłosa odwróciła się, tym razem do wszystkich.
Mermista westchnęła.
— Jest niedobrze. Zwłaszcza, że być może ten szpieg już coś robi — mruknęła, obmyślając kolejny plan dorwania osoby z Hordy.
— Przede wszystkim, powinniśmy uspokoić swoje emocje — powiedziała Perfuma, łącząc swoje dłonie i uśmiechając się delikatnie do każdego.
— Ta, jasne. Zwłaszcza teraz — powiedziała sarkastycznie Frosta, opierając ręce na piersiach. Jasnowłosa wbiła wzrok w dziewczynę.
— Musimy przynajmniej spróbować! —oburzyła się księżniczka.
Stworzyła się kolejna kłótnia. Hope wypuściła powietrze przez nos. Kątem oka zauważyła, że coś różowego mignęło jej za drzwiami. Odwróciła głowę i spostrzegła, że nie ma Flutteriny. Szybko podeszła do lekko otwartych drzwi.
„Tak myślałam",pomyślała zielonooka.
— Hope? — Adora podeszła do przyjaciółki.
— Flutterina zniknęła — powiedziała, spoglądając na blondynkę. Niebieskooka kiwnęła głową i dała znak Glimmer, by podeszła do nich.
— To na pewno ona? — spytała, wychylając się zza drzwi.
— Być może — odparła Adora, uśmiechając się tajemniczo. Hope spojrzała niezrozumiale to na blondynkę, to na Królową.
— Czy mogę wiedzieć, o co tutaj chodzi? — spytała, podnosząc jedną brew do góry. Była ciekawa, co dziewczyny wymyśliły, a znając życie, to mógł być dobry pomysł.
— Zobaczysz. — Glimmer uśmiechnęła się szeroko i wyszła z pomieszczenia, kierując się do jadalni.
Adora poszła za nią, tak samo jak Hope. Czarnowłosa dała znak ręką do reszty, by ruszyli za nimi. Gdzieś w tle uderzył piorun. Zielonooka rozglądała się czujnie, aż w końcu dotarli do jadalni. Było ciemno, lecz po chwili Glimmer zapaliła światło. Ujrzeli Flutterinę, która najwyraźniej czegoś szukała.
— Cześć, Flutterina. Szukasz czegoś? — spytała fioletowłosa podchodząc od tyłu do elfki.
Adora ruszyła tuż koło Glimmer, nadal się uśmiechając. Hope kroczyła za nimi, lecz skierowała się bardziej na prawo, chcąc zagrodzić Flutterinie drogę.
— Glimmer! Adora! Ja... Ja szukałam tylko łazienki i no wiecie. — Elfka najwyraźniej chciała zawrócić, lecz wpadła na Bowa, który był z resztą ekipy.
Bow uśmiechnął się szeroko do różowowłosej. Flutterina wystraszyła się go i zrobiła kilka kroków w tył. Wszyscy ruszyli w jej stronę powoli ją otaczając.
— To wygląda źle ale... Ale tak nie jest! — wyjąkała rozglądając się wokoło. Adora ruszyła w jej stronę, nadal się uśmiechając. Flutterina spojrzała na nią kątem oka. — Może... — Różowowłosa uderzyła blondynkę w nogę i zaczęła uciekać. Adora jęknęła, lecz nie upadła.
Hope próbowała złapać Flutterinę, lecz ta szybko zrobiła unik. Gdy już była u drzwi i miała uciec, uderzyła w pewną, magiczną barierę. Wokół niej stworzyła się pułapka. Flutterina zamrugała powiekami zaskoczona i dotknęła palcem bariery.
— Magia. Bardzo pomysłowe — Elfka zachichotała. Wszyscy podeszli do zamkniętej Flutteriny.
— Bardzo. Dzięki Shadow Weaver oraz małej przynęcie. — Adora uśmiechnęła się szeroko.
— A teraz, Flutterina, mów. Kim jesteś? — spytała twardo Glimmer, podchodząc do bariery.
Elfka tylko uśmiechnęła się i zmieniła się w Glimmer. Fioletowłosa krzyknęła, cofając się szybko. Następnie Flutterina zaczęła zmieniać się w każdą osobę w tym pokoju. Prawie każdą — poza Hope. Dziewczyna pewnie jedyna to zauważyła. W końcu Flutterina ukazała swoją prawdziwą postać.
— Nazywam się Double Trouble — powiedział, uśmiechając się.
Był wysoki; a jego skóra miała jasnozielony kolor. Posiadał blond włosy i żółte oczy, jak u jakiejś jaszczurki, tak samo jak ogon. Ku zdziwieniu Hope, miał szpiczaste uszy. Double Trouble miał na sobie czarny kombinezon z ciemnozielonymi dodatkami.
Bow pisnął, patrząc wystraszony na Double Trouble. Wszyscy przyglądali mu się wystraszeni oraz zaskoczeni.
— Zmiennokształtny... — szepnęła Adora, wytrzeszczając lekko oczy.
Hope spojrzała na wszystkich przyjaciół, a potem wbiła wzrok w blondyna.
— Czyżby nowa Jaszczurka Hordy? — spytała, podchodząc powoli do bariery.
Double Trouble odrzucił swoje włosy do tyłu.
— Nie jestem jaszczurką — parsknął i oparł dłonie na biodrach.
— Jak to nie? — Zielonooka zmierzyła go wzrokiem z góry do dołu. — Jaszczurka jak się patrzy. Zielona skóra, żółte oczy i ogon. Tylko te uszy nie pasują. — Delikatnie przechyliła głowę, spoglądając mu w oczy.
Double Trouble nic nie powiedział, tylko zmienił się w Hope.
— Jesteś strasznie niewygodna — skomentował, krzywiąc się lekko i zmieniając się na powrót w siebie.
— A więc... Gogle nie szwankowały! — powiedział głośno Bow, przerywając konwersację czarnowłosej i blondyna. — To ty udawałeś Frostę w Drylu!
— Oraz Perfumę. Nie odbieraj mi zasług, skarbie. —Blondyn ukłonił się, po czym wyprostował, spoglądając na wszystkich i zamrugał powiekami, tak jak jaszczurka. Bow jęknął, wzdrygając się, a Perfuma oraz Frosta zrobiły kilka kroków w tył. Hope patrzyła na to niewzruszona.
— A nie mówiłam? Jaszczurka jak się patrzy. - powiedziała, opierając ręce na piersiach. Double Trouble zignorował komentarz zielonookiej.
— Muszę przyznać, że ta kłótnia była świetnie zagrana! — Żółtooki uśmiechnął się do Adory oraz Glimmer. — Czerpałyście inspirację z prawdziwych emocji lub doświadczeń? — spytał.
Adora spojrzała kątem oka na Glimmer. Hope poczuła, że było jakieś spięcie pomiędzy dziewczynami.
— Dość tego. — Królowa podeszła do bariery, a czarnowłosa zrobiła jej miejsce. — To koniec, Double Trouble. Powiedz nam, co planuje Hordak — powiedziała twardo.
— Koniec? — Blondyn zachichotał. — Skarbie, to dopiero początek. Horda planuje wielki atak. — Zmiennokształtny uśmiechnął się, pokazując zęby. — Kiedy wy byliście zajęci, ja przekazałem Catrze że udajecie się do Dryla. — Zrobił krótką przerwę, nadal się uśmiechając. — Wtedy zacząłem działać. Zacząłem rozsiewać chaos.
Spojrzał na każdego, który był w tym pomieszczeniu.
— A to było bardzo proste. Wystarczyło tylko was rozdzielić i troszkę namieszać w waszych relacjach — zachichotał cicho.
Hope spojrzała kątem oka na pozostałych. Niektóre osoby unikały kontaktu wzrokowego z resztą. Zielonooka znów popatrzyła na Double Trouble, czekając aż będzie kontynuował.
— W końcu plan został wcielony w życie — kontynuował, nadal się uśmiechając. — Salinia. Jeżeli Horda zapanuje nad Salinią, łatwo przejmie kontrolę nad Etherią — dokończył.
Mermista słuchała wypowiedzi zmiennokształtnego, przerażona. Spuściła wzrok na swoje dłonie, obawiając się najgorszego.
— Nie dopuścimy do tego! — powiedziała Glimmer, starając się opanować drżenie głosu.
Double Trouble zaśmiał się ironicznie.
— Nie dopuścicie do tego? — Spojrzał po wszystkich. — Moja rola tutaj była tylko odwróceniem uwagi. Bitwa o Salinię dobiegła końca. Rozegrała się dzisiaj, wcześniej. — Przybrał poważny wyraz twarzy. — Straciliście Salinię.
— Nie... — wyszeptała przerażona Mermista, starając się opanować.
— Nie, nie, nie! — Glimmer zaczęła kiwać przecząco głową. — To nie prawda! — Wzięła Adorę, Bowa oraz Mermistę i teleportowała ich w mgnieniu oka.
Sea Hawk spuścił smutny wzrok. Perfuma usiadła na jednym z krzeseł, starając się uspokoić, a Frosta dotknęła ramienia Sea Hawka, chcąc go pocieszyć i mrucząc pod nosem obraźliwe słowa w stronę Hordy. Hope oparła się o stół, przecierając dłonią oczy.
— Ale jedno mnie ciekawi — zaczął Double Trouble, patrząc na czarnowłosą. — Tak, aby zmienić temat. Skąd wiedziałaś, że to ja?
Dziewczyna skierowała wzrok na jego twarz. Zaczęła mu się przyglądać, chcąc zapamiętać każdy szczegół.
— Co masz na myśli? — spytała, nie spuszczając z niego wzroku.
— Widziałem, jaka byłaś nieufna wobec mnie, za to wszyscy jakoś nie zwracali uwagi, nie podejrzewając mnie. — Spojrzał na swoje paznokcie.
Zapadła kilkusekundowa cisza.
— Nie wiedziałam — odparła po chwili. — Mam taką... Specyficzną cechę. Zawsze jestem bardzo podejrzliwa co do nieznajomych osób — odpowiedziała z kamienną twarzą.
— A, to ciekawe — mruknął i podszedł bliżej. Oparł się o barierę, przyglądając się czarnowłosej. Zamrugał w swój jaszczurzy sposób.
Patrzyli na siebie, jakby walczyli na spojrzenia.
Nagle wróciła Glimmer z resztą. Mermista usiadła na jednym z krzeseł. Oparła łokcie o stół, chowając twarz w dłoniach. Sea Hawk podszedł do niej, obejmując księżniczkę. Adora oparła się o ścianę, przecierając twarz dłonią. Glimmer spojrzała na wszystkich, a po chwili wyszła z komnaty, a Bow patrzył, jak fioletowłosa wychodzi, po czym usiadł na krześle, wzdychając ciężko.
Zielonooka spojrzała na przyjaciół. Stracili Salinię, ale ją odbiją.
Hope skierowała wzrok znów na Double Trouble. Blondyn rozglądał się po pomieszczeniu z uśmiechem na ustach.
"Będzie bardzo ciekawie", pomyślała Hope, wzdychając cicho.
Minęły trzy dni, od kiedy zmiennokształtny zamieszkał w Bright Moon. Glimmer powiedziała, gdzie aktualnie siedzi. Królowa chciała go dzisiaj przesłuchać, by wyciągnąć od niego potrzebne informacje. Hope od razu była przekonana, że dla Double Trouble to będzie tylko zabawa.
Zielonooka westchnęła ciężko. Od kiedy stracili Salinię, wszyscy chodzili spięci, a pomiędzy Glimmer a Adorą dało się do odczuć najbardziej. Mermista cały czas siedziała w swojej łazience, praktycznie nie wychodząc. „Jeszcze chwila i zamieszka tam na zawsze", pomyślała Hope.
Zielonooka pokręciła głową, chcąc odpędzić ponure myśli. Pomimo, iż było popołudnie, w zamku było cicho i spokojnie, a na korytarzach byli tylko strażnicy.
Czarnowłosa przechadzała się po zamku. Przeszła kilka kroków, zatrzymając się pod pewnymi drzwiami. Nacisnęła za klamkę i weszła. Cóż... Nie było to więzienie, ale to normalne dla Bright Moon. Nie to, co w Hordzie.
Double Trouble siedział na kanapie, patrząc na swoje paznokcie i uśmiechając się do siebie. Otoczony był magiczną barierą, przez co nie mógł się wydostać. Glimmer najwyraźniej próbowała rzucić jakieś zaklęcie, a Shadow Weaver jej pomagała.
— Skup się. Skup się na tym zaklęciu — powiedziała kobieta, patrząc na Królową.
Glimmer stworzyła znak zaklęcia, chcąc go utrzymać. Nikt nie zorientował się, że Hope weszła do środka. Oparła się cicho o drzwi i patrzyła na rozgrywającą się przed nią scenę.
— Czy to zawsze tak długo trwa? — spytał znudzony blondyn. — Jeny, nawet moje próby trwają krócej — powiedział, zmieniając pozycję.
Oparł plecy o oparcie kanapy, patrząc rozbawiony na Glimmer. Fioletowłosa wbiła wkurzone spojrzenie w Double Trouble.
— Może magia nie jest dla ciebie? — zapytał wrednie.
Królowa zacisnęła szczękę, starając się nie przerwać zaklęcia.
— Nie pozwól się zdekoncentrować — powiedziała swoim głębokim głosem Shadow Weaver, nie odrywając wzroku od fioletowłosej.
Glimmer przygryzła wargę i rzuciła zaklęcie. Blondyn zamknął oczy, gdy przeszył go magiczny znak. Otworzył swoje jaszczurze oczy i zamrugał powiekami.
— Tak! — pisnęła Glimmer. Spojrzała kątem oka na Shadow Weaver i chrząknęła. — Tak, udało mi się. A teraz... — Królowa podeszła bliżej więźnia. — Powiedz nam wszystko o planach Hordy. I nawet nie próbuj walczyć z tym zaklęciem! — Glimmer uśmiechnęła się zwycięsko i skrzyżowała ręce na piersiach.
Blondyn skrzywił się.
—Tak... mogę wam powiedzieć prawdę — powiedział, schylając głowę.
Czarnowłosa podniosła jedną brew. "Aktor z niego niezły", uśmiechnęła się pod nosem.
— Prawda... Prawda jest taka... — Podniósł głowę w górę i zrobił typową, tragiczną pozę — Że to wdzianko źle wygląda — Powiedział, spoglądając na Królową z lekkim uśmiechem. — Tak samo jak to zaklęcie — dodał, opierając się o oparcie kanapy.
Glimmer zacisnęła mocno pięści, starając się nie wybuchnąć. Wbiła sfrustrowane spojrzenie w blondyna.
— Ale musisz przyznać, że nabrałaś się na mój występ. — Wstał, chichocząc cicho. — I to jest prawdziwa magia. Magia aktorstwa. — Uśmiechnął się, podnosząc podbródek do góry.
Królowa najwyraźniej chciała coś powiedzieć, lecz do komnaty wszedł jeden ze strażników.
— Wasza Wysokość, Adora wróciła i zwołała zebranie księżniczek — powiedział.
Glimmer odwróciła się w stronę strażnika.
— Adora wróciła...? — zaczęła, a dopiero po chwili zauważyła Hope.
Zamrugała kilka razy powiekami, zaskoczona obecnością czarnowłosej. Zielonooka skinęła głową w geście pozdrowienia. Glimmer otworzyła usta, lecz blondyn wszedł jej w słowo:
— Adora zwołała zebranie? To ona tutaj rządzi? — Zaśmiał się i zmienił się w Adorę. To, co się różniło, to jej włosy, które były ciut większe. — Hm, będę musiał popracować nad jej postacią — powiedział głosem blondynki. — Muszę zapamiętać, że to Adora ma tutaj władzę. Nie nasza Królowa Glimmer. — Uśmiechnął się wrednie.
Fioletowowłosa spojrzała kątem oka na Double Trouble. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy odpowiedzieć na to, czy sobie darować. Wypuściła cicho powietrze, spoglądając na żołnierza.
— Oczywiście, dziękuję za informację. — Dała znak żołnierzowi, że może już odejść. — Hope, pilnuj więźnia. Ja idę na zebranie — powiedziała Królowa, nawet nie patrząc na czarnowłosą.
Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona.
— Dlaczego? Przecież jest pod dobrą ochroną i...
Nie dokończyła, gdyż Glimmer posłała jej twarde spojrzenie. Zielonooka od razu ucichła, a po chwili Królowa teleportowała się.
Shadow Weaver ruszyła ku wyjściu. Zanim opuściła pomieszczenie, posłała czarnowłosej krótkie, lecz ostrzegawcze spojrzenie i wyszła, zamykając cicho drzwi.
Hope westchnęła, ruszając w stronę jedynego fotela.
— Nasza Królowa chyba nie chce, abym się tu zanudził, czyż nie? — spytał blondyn, posyłając dziewczynie rozbawione spojrzenie.
Gdy tylko zostali sami, od razu zmienił postać.
— Być może — odpowiedziała obojętnie, siadając. Oparła się o fotel i założyła nogę na nogę, spoglądając na Double Trouble.
Zmiennokształtny usiadł na kanapie, przyglądając się Hope.
— Nie jesteś stąd, racja? — spytał nagle.
Zielonooka posłała mu ostrzegawcze spojrzenie.
— Skąd ta pewność? — spytała, kierując wzrok ku drzwiom.
— Po prostu wiem, żołnierzu H-13 — powiedział, uśmiechając się zwycięsko.
Czarnowłosa drgnęła i skierowała swoje oczy na blondyna.
— Skąd ty...? — zaczęła, opanowując drżenie głosu.
Tylko Adora wiedziała o jej sekrecie. No, i Catra oraz Shadow Weaver.
Zacisnęła mocno palce na fotelu, czekając na odpowiedź blondyna. Ten tylko wzruszył ramionami.
— Kilka razy byłem w laboratorium Hordaka, więc pewnego razu postanowiłem trochę poszperać, aż znalazłem pewne akta. — Popatrzył na swoje paznokcie. — Trochę poczytałem i muszę przyznać, że byłem troszkę zaskoczony. Kto by pomyślał. Najlepsza przyjaciółka She-Ry jest eksperymentem wroga.
Zaśmiał się, a Hope zastygła w bezruchu.
— Ale spokojnie, nie mówię takich informacji byle komu. Trzeba za to dobrze zapłacić. — Uśmiechnął się do czarnowłosej wrednie.
Zielonooka zacisnęła tak mocno palce na fotelu, że aż knycie jej pobielały.
— Horda ci zapłaciła, abyś był szpiegiem wśród nas, tak? — spytała, siląc się na obojętny ton. Nie zamierzała pokazywać swojego gniewu, gdyż zmiennokształtny z pewnością mógł to wykorzystać i zabawić się jej emocjami.
W końcu był aktorem.
— Tak. Dobrą sumkę. — Wyprostował palce, spoglądając na nie. — Wiesz, pojawiam się tam, gdzie potrzebują dobrego aktora.
Hope delikatnie się rozluźniła, puszczając oparcie fotela, a na jej twarz wkroczył ponury uśmiech. Wpadła na pewien pomysł, który mogła wcielić w życie. Nieco później.
— Skąd pochodzisz? — spytała nagle.
Blondyn posłał jej zdziwione spojrzenie. Nie spodziewał się tego pytania.
— Z Crimsone Waste. Ale po co ci to? — spytał, podnosząc jedną brew.
— Ty wiesz o mnie trochę więcej, niż ja wiem to tobie.
— Ale znam tylko twój sekret. — Uśmiechnął się. Czarnowłosa spostrzegła, że często to robił. — Nie musisz się tak spinać. — Blondyn ułożył się wygodnie na kanapie.
— Też byś tak robił, gdyby ktoś znał twój sekret — mruknęła.
Double Trouble zachichotał cicho.
— Tylko się teraz nie obrażaj, inaczej zanudzę się tutaj na śmierć — powiedział rozbawiony.
— Jasne, Jaszczurko — odparła.
Blondyn popatrzył na nią, a jego oczy zaczęły lekko migotać ze zdenerwowania.
— Nie jestem Jaszczurką. Ile razy będę musiał ci to powtarzać? - mruknął, śmiertelnie obrażony.
— To jak mam cię nazywać? Kameleon? Elf? — Wyliczała dziewczyna.
Zmiennokształtny przewrócił oczami, najwyraźniej trochę zirytowany. Czarnowłosej podobało się to.
Nagle do komnaty wszedł żołnierz, oznajmiając, że Hope jest potrzebna w sali narad. Zielonooka kiwnęła głową, wstając. Ruszyła za żołnierzem.
— Tylko wracaj szybko, skarbie! — powiedział głośno Double Trouble, chichocząc cicho.
Czarnowłosa spojrzała na niego kątem oka, uśmiechając się pod nosem i wyszła z pomieszczenia, zostawiając zmiennokształtnego samego.
Wszystko się sypało.
Glimmer była przekonana, że dzięki Sercu Etherii powstrzymają Hordę, niszcząc ją. Adora była temu stanowczo przeciwna. Potrzebna była im Entrapta, która niestety wyładowała na Wyspie Bestii, aby można było dezaktywować broń, gdyż ta okazała się niestabilna i mogła zniszczyć planetę. Dodatkowo, Scorpia przybyła do nich ot tak, więc miały kolejnego więźnia.
Adora wpadła na pomysł, by uratować Entraptę, lecz Glimmer się nie zgodziła. Wszystko się popsuło i było coraz gorzej.
Czarnowłosa westchnęła ciężko, kierując się w stronę pokoju blondynki. Pociągnęła za klamkę i bez ostrzeżenia weszła do środka.
— Adora, słyszałam co się stało i...
Urwała, gdy ujrzała blondynkę oraz Bowa, którzy chcieli uciec z zamku. Niebieskooka spojrzała na Hope i przygryzła wargę.
— Hope! My tylko... — zaczęła niepewnie, starając się wymyśleć jakieś kłamstwo.
— Idziemy się przewietrzyć! — dokończył Bow, uśmiechając się słabo.
Zielonooka wsparła się pod boki.
— Trochę dziwna pora na wyjście na spacer — zauważyła dziewczyna, spoglądając na przyjaciół.
Wiedziała, co chcą zrobić. Chcieli złamać zakaz Królowej i polecieć na Wyspę Bestii, ratując Entraptę. Sama chciała iść z nimi, ale wtedy byłoby za dużo osób.
— Hope, my musimy uratować Entraptę. — Adora spojrzała w oczy dziewczyny.
Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko.
— Idźcie. Nie będę was opóźniać.
— Możesz iść z nami — zaproponował Bow.
— Chciałabym, ale nie mogę. Wiecie... Trzeba pilnować zamku, gdy wy znikniecie. — Zielonooka zaśmiała się cicho.
Adora zachichotała, posyłając Hope spojrzenie pełne wdzięczności.
Adora sprawdziła linę i przeszła przez okno, a Bow wymknął się tuż za nią. Na chwilę spojrzał na zielonooką i uśmiechnął się ciepło, po czym zniknął w ciemności.
Hope wyszła z pokoju, zamykając cicho drzwi. Ruszyła w stronę schodów, w kierunku pomieszczenia, gdzie przebywał Double Trouble. W końcu miała go pilnować a Glimmer nie odwołała rozkazu.
Uśmiechnęła się pod nosem.
Przed wejściem kiwnęła głową w stronę żołnierzy, a ci przepuścili ją. Otworzyła drzwi i weszła, zamykając je. Blondyn leżał na kanapie, wpatrując się w sufit. Gdy usłyszał, że ktoś wszedł, obrócił głowę, a na jego twarz wpłynął duży uśmiech.
— Witaj, kochana. Trochę mi się nudziło. — Zaśmiał się i zmienił pozycję na siedząca, nie spuszczając z niej wzroku.
— Witaj, Jaszczurko. — Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Blondyn westchnął ciężko.
— Naprawdę, przestań mnie tak nazywać — mruknął.
Położył się znowu i obrócił się do niej plecami.
— No, weź. Wiesz, że żartuję. — Czarnowłosa, zamiast usiąść na fotelu, podeszła do bariery. Oparła się o nią i założyła ręce na piersiach. Blondyn odwrócił głowę w jej stronę, posyłając jej wkurzone spojrzenie. Hope poprawiła swój warkocz i przerzuciła go na swoje prawe ramię.
— Wiem, ale to i tak denerwuje — powiedział, powoli wstając. Dziewczyna przewróciła oczami. — Nie moja wina, że taki jestem. — Uśmiechnął się pewnie i odrzucił swe włosy do tyłu.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, lecz nagle ktoś otworzył drzwi. Czarnowłosa odwróciła się i ujrzała Glimmer. Od razu odsunęła się od bariery, gdyż widziała, że Królowa najwyraźniej jest wkurzona.
— Och, wróciłaś? — spytał Double Trouble, uśmiechając się wrednie. Kątem oka spojrzał na Hope, a potem skupił się na Glimmer. — Jeśli nie uda się za pierwszym razem, próbuj do skutku. — Popatrzył na swoje paznokcie. — Ile razy już próbowałaś?
Fioletowowłosa nic nie powiedziała, tylko stworzyła zaklęcie i rzuciła nim w blondyna. Ten nawet nie drgnął, gdy przeniknął go znak.
— Powiedz mi wszystko — powiedziała twardo Glimmer, wbijając w niego wzrok.
Zmiennokształtny cały czas się uśmiechał, lecz nagle mina mu zrzedła i cofnął się o krok do tyłu. Hope zaczęła się zastanawiać, czy to kolejny popis blondyna.
— Ja... — zaczął. — Ja nie umiem płakać na zawołanie! Kiedy wymaga tego rola, wyobrażam sobie spadające dzieci. Są to łzy śmiechu i nikt nie zauważa różnicy! — Złapał się za głowę i zamrugał powiekami. Nastała chwila ciszy. — Nigdy nikomu tego nie mówiłem — mruknął pod nosem.
Czarnowłosa przygryzła mocno wargę, odwracając wzrok. Ledwie powstrzymała wybuch śmiechu, gdy to usłyszała. Poczuła, że Double Trouble wbił w nią wzrok.
— Powiedz mi wszystko o planach Hordy — kontynuowała Królowa, nie zwracając uwagi na zielonooką.
— Chciałaś tylko to? Trzeba było tak od razu — powiedział znudzony blondyn i usiadł na kanapie. — Catra i Hordak cieszą się, ponieważ Horde Prime przybywa tutaj ze swoją armią. Chce podbić Etherię.
— Kiedy? - spytała Glimmer. Na jej twarzy malowało się niemałe przerażenie.
Hope przestała się cicho śmiać i spoważniała. Spojrzała na Double Trouble, czekając na dalszą odpowiedź.
— Lada dzień. Dla was kurtyna już opadła. — Oparł łokieć o kolano, a na dłoni ułożył podbródek. — Hej, ale skoro zaklęcie prawdy nadal działa, jest coś jeszcze. — Uśmiechnął się szeroko. — Skoro przegrywacie z Hordakiem, Horde Prime pokona was od razu.
— Nie — wyszeptała wystraszona Glimmer, cofając się, a po chwili teleportowała się.
Zielonooka stała nadal cicho, myśląc o tym, co powiedział zmiennokształtny.
Nie mieli żadnych szans z Horde Prime.
— Znasz już mój sekret — powiedział zirytowany blondyn.
Hope od razu odsunęła myśli o Hordzie i spojrzała na niego.
— Kto by pomyślał. Najlepszy aktor, a nie umie płakać na zawołanie. — Zaśmiała się.
— Hej! To nie jest łatwe! — prychnął oburzony.
Czarnowłosa zaczęła się śmiać. Usiadła na fotelu, którego szybko przybliżyła do bariery i złapała się za brzuch. Blondyn przewrócił oczami.
— Przynajmniej powiedziałaś, że jestem najlepszym aktorem — powiedział zadowolony.
— Nie przyzwyczajaj się. Nie będę ci tego codziennie mówić — odparła.
Double Trouble nic nie powiedział, tylko zachichotał pod nosem.
Zatopiona w rozmowie ze zmniennokształtnym, całkiem zapomniała o otaczającym ich świecie oraz niebezpieczeństwie, które na nich czyhało i mogło w każdej chwili wypełznąć z mroku, z wolna pokrywającego Etherię.
Minęło kilka dni, a relacja Hope i Double Trouble delikatnie się rozwijała. Dziewczyna nie dziwiła się, gdyż cały czas siedziała w jego komnacie. Kilka razy wychodziła, by poćwiczyć na świeżym powietrzu oraz zjeść posiłki. Rozmawiała z innymi księżniczkami, lecz Glimmer prawie całkowicie odcięła się od reszty. Była skupiona na swoim celu.
Hope miała dziwne przeczucie, że nie wróżyło to niczego dobrego.
Udało jej się nawiązać połączenie z Adorą i Bowem. Opowiedziała im, co dzieje się w zamku oraz czego się dowiedziała. Blondynka przyjęła to ze spokojem, lecz Hope wiedziała, jaka była prawda.
Adora przedstawiła jej swój plan. Czarnowłosa życzyła im powodzenia, a potem straciła już z nimi kontakt. Trzymała kciuki, by udała im się misja oraz żeby uratowali Entraptę.
Hope siedziała na podłodze, oparta plecami o barierę, i rozmawiała ze zmniennokształtnym o wszystkim i o niczym. Chociaż to bardziej ona słuchała, a on mówił. Opowiadał o swoich występach, co zrobił w Crimson Waste i o wszystkim innym.
Dziewczyna kiwała głową, uśmiechała się oraz odpowiadała co jakiś czas. Po prawdzie, robili tak codziennie.
Lubiła go słuchać.
— Ten występ był cudny! Gdybyś zobaczyła jego minę! — powiedział dumnie, co wywołało u Hope szeroki uśmiech.
— Oj, tak. Sama chciałabym to zobaczyć — powiedziała, spoglądając na niego kątem oka.
— Może kiedyś dla ciebie zagram. Kiedyś.
— Czyli nigdy — podsumowała Hope, odwracając się w jego stronę. Blondyn tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się tajemniczo. — Jak na Jaszczurkę to nie jesteś taki zły. — Zaśmiała się i odwróciła głowę, chcąc oprzeć się o barierę.
— Ha, ha. Dzięki — mruknął. — Nigdy nie przestaniesz mnie tak nazywać, mam rację?
— Nigdy. Już zawsze będziesz Jaszczurką.
Żółtooki prychnął oburzony i nastała długa cisza.
— Powiedz mi, co kiedyś robiłaś w Hordzie? — spytał nagle.
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
— Czemu chcesz to wiedzieć? — spytała podejrzliwie, mrużąc lekko oczy.
Blondyn wzruszył ramionami.
— Byłem w Strefie Trwogi i widziałem życie kilku żołnierzy. Z nudów po prostu ich obserwowałem. Jestem ciekawy, jak było u ciebie — powiedział, nawet na nią nie patrząc.
— Cóż... — zaczęła. — Byłam szkolona na idealnego żołnierza. Podobno miałam być jedną z najlepszych. — powiedziała, spoglądając w sufit. — Podobno — podkreśliła. — Codzienne treningi dla niektórych były katorgą, ale ja po prostu się szkoliłam. Większość generałów uważała mnie za wypraną z emocji.
Zaczęła bawić się końcówką swojego warkocza.
— Ale to nie prawda. Gdyby nie Shadow Weaver, być może nadal bym tam tkwiła. Ona pokazała mi większości rzeczy, których Hordak mnie nie nauczył. Trochę to dziwne, ale jestem jej wdzięczna za to — rzekła cicho. — Dla Hordaka byłam tylko zwykłą maszyną, czymś, co można użyć przeciw Rebelii.
-— Ale jednak cię nie zniszczył, kiedy dołączyłaś do Rebelii — zauważył Double Trouble.
— Nie. Jednak nie — odparła zielonooka po chwili ciszy.
— Jak poznałaś Adorę? — Zadał następne pytanie.
Hope zaczynała mieć pewne podejrzenia, lecz postanowiła ciągnąć dalej.
— Przypadkiem, podczas pewnego treningu. Shadow Weaver postanowiła, abym zaczęła ćwiczyć wraz z innymi. Hordak był przeciw, lecz Shadow Weaver jakoś go przekonała. — Wypuściła z dłoni warkocz, chcąc spojrzeć na swoje ręce. — To Adora postanowiła do mnie zagadać. Catra była strasznie zazdrosna, widząc mnie wraz z Adorą, lecz sama szybko się do mnie przyzwyczaiła. — Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie pierwsze spotkanie z Catrą, która chciała skoczyć jej do gardła.
Zmiennokształtny nic nie powiedział. Czekał w ciszy na dalszą opowieść dziewczyny.
— Potem... Nie pamiętam. Jakby ktoś urwał mi kawałek pamięci — szepnęła, kierując wzrok w podłogę. — Niektórzy mówią, że byłam pod kontrolą. Że nie byłam sobą. — Urwała na chwilę. — Mam małe przebłyski chwil wraz z Adorą i Catrą. Następnie pustka i... Coś w rodzaju przebudzenia? Pamiętam, że Adora mnie znalazła. Była wtedy She-Rą i znalazła mnie ranną. Wszystko wtedy działo się szybko. Znalezienie rozwiązania związane z moją pamięcią, budowanie zaufania z Rebelią i inne takie. Resztę pewnie już znasz. — Dziewczyna spojrzała kątem oka na blondyna.
— Tak — odparł, kiwając lekko głową.
Nastała kolejna cisza, lecz szybko została przerwana, gdy ktoś otworzył drzwi. Hope od razu wstała z podłogi, widząc Glimmer. Królowa ruszyła w ich stronę i stanęła kawałek od bariery. Stworzyła zaklęcie, a bariera po chwili zniknęła. Hope popatrzyła na nią zaskoczona, lecz nic nie powiedziała.
Double Trouble wbił wzrok w Glimmer.
— Postanowiłaś mnie wypuścić? A, to miłe. — Zaśmiał się, opierając ręce na biodrach.
Twarz Glimmer nic nie zdradzała. Wypuściła cicho powietrze.
— Mam dla ciebie... Misję, jeżeli można to tak ująć. — Wbiła w niego wzrok.
Blondyn skrzywił się lekko.
— Najpierw zamykacie mnie w "więzieniu". — Narysował cudzysłów palcami. — A następnie chcecie, abym coś dla was zrobił? — spytał z przekąsem.
Glimmer nic nie powiedziała. W jej dłoni pojawiła się duża sakiewka monet. Oczy zmiennokrztałtnego rozbłysły, widząc pieniądze.
— To jak? — spytała Glimmer.
Blondyn wbił w nią wzrok.
— Hm, jasne. — Kiwnął głową i wziął od razu sakiewkę.
Hope patrzyła na to wszystko niewzruszona. Wiedziała, że na Double Trouble dobrą przynętą były pieniądze.
— Chodź — powiedziała Królowa sucho, ruszając w stronę drzwi.
Czarnowłosa drgnęła, gdy blondyn ot tak ruszył za Glimmer.
— Ja bym go nie wypuszczała samego — powiedziała zielonooka, krzyżując ręce na piersiach.
Double Trouble zatrzymał się i spojrzał na nią.
— Czyżbyś się o mnie martwiła? — spytał, mrugając jak jaszczurka.
— Nie. Po prostu wiem, że narobisz więcej chaosu, niż powinieneś.
— Taka moja rola, skarbie. — Posłał do niej szeroki uśmiech i ruszył za Glimmer.
Hope popatrzyła w podłogę, nadal się uśmiechając. Tak naprawdę, martwiła się, gdyż w końcu znalazła osobę, z którą mogła porozmawiać.
A ta osoba właśnie zniknęła.
Double Trouble siedział na górze pewnej konstrukcji w Strefie Trwogi. Oparł się dłońmi o metal i patrzył w dal. Nie w dół, na żołnierzy, lecz dalej. Wymachiwał lekko nogami, myśląc o ostatnich dniach w Bright Moon.
Mógł przyznać, że nawet mu się tam spodobało. Gdyby tylko nie był w areszcie. Czas spędzony z Hope nie był stracony. W końcu mógł z kimś porozmawiać. W Crimson Waste wszyscy pilnowali siebie, a w Strefie Trwogi rozmowa z Catrą nie mógł nazwać rozmową. To była tylko praca. A tutaj...
Westchnął cicho. Zrobił to, co kazała mu zrobić Królowa Glimmer. Teraz chciał wrócić do zamku, znów usiąść na kanapie i porozmawiać z Hope. Może już bez tej bariery. Ale najpierw musiał się stąd szybko wydostać.
Jak wszystko pójdzie dobrze, to wróci. Jak nie, zniknie na kilka dni. Miał trochę rzeczy do zrobienia, a jeżeli będzie trochę bałaganu w Etherii, szybko ogarnie swoje problemy.
Popatrzył na tablet, upewniając się, że dał znak Królowej.
Za niedługo przybędzie tutaj Glimmer ze Scorpią, chcąc połączyć ją z Onyksem i zacząć działać z Sercem Etherii. Słyszał cały plan. Królowa specjalnie nie mówiła Hope, gdyż ta była mu przeciwna. Zmiennokształtny tak naprawdę był wobec tego obojętny. Chciał po prostu uciec. I tyle.
Będzie słabo, jeżeli się nie powiedzie i wszystko pójdzie z dymem.
Odłożył tablet i znów skierował wzrok w pewien punkt, zatapiając się we własnych myślach.
Podczas ostatniej rozmowy z Hope, był pewny, że ta po prostu przerwie i nie będą rozmawiać. Był zdziwiony że jednak postanowiła się przed nim otworzyć. Sam otworzył się przed nią. Chciał tylko ją trochę poznać. I udało mu się to.
Przygryzł delikatnie dolną wargę.
Nigdy by nie pomyślał, że ktoś mógłby go polubić... Że mógłby z kimś szczerze porozmawiać. Obydwoje nie mieli łatwo. Może byli nawet troszkę podobni.
Minimalnie. Tylko dwa procent podobieństwa.
Zaśmiał się cicho.
I tak wróci.
W końcu, miał kiedyś dla niej zagrać. I postanowił, że spełni jej prośbę.
"Gorzej już być nie może", pomyślała zielonooka i uderzyła łokciem w pierś jednego z żołnierzy Horde Prime'a. Zrobiła unik i zamachnęła się swoją bronią. Uderzyła w głowę następnego przeciwnika.
Wszystko poszło źle, a teraz było jeszcze gorzej. Glimmer uruchomiła Serce Etherii, a Adorze udało się z ledwością to powstrzymać. Niestety, Horde Prime szybko zaatakował Etherię, a Glimmer została przez niego porwana.
Do tego nie mieli She-Ry.
Czarnowłosa zrobiła unik w tył, uchylając się przed uderzeniem kolejnego żołnierza.
Jej broń pochodziła ze Strefy Trwogi. Długa, metalowa, z ostrymi końcówkami, zmniejszała się, gdy dziewczyna przyciskała odpowiedni, drobny guzik.
Zamachnęła bronią, powalając kolejnego przeciwnika. Wszyscy byli tacy sami. Można było od tego zwariować.
Podstawiła nogę żołnierzowi. Niespodziewanie poczuła, że ktoś uderzył ją od tyłu. Upadła na kolana i dłonie, lecz szybko się obróciła. Podniosła broń, chcąc odparować uderzenie, lecz przeciwnik dostał metalową strzałą. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła Bowa. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Wycelował w kolejnego wroga i strzelił. Czarnowłosa szybko wstała, odparowując cios kolejnego żołnierza.
— Hope! Jak sytuacja? — spytał, podchodząc do dziewczyny, nie przestając strzelać.
— Słabo! Gdzie Adora? — Zaatakowała kolejnego przeciwnika.
Zacisnęła szczękę i uderzyła pięścią w twarz żołnierza.
— Atakuje dalej! — odpowiedział, wskazując głową na grupkę żołnierzy. Kilkoro z nich zostało odrzuconych do tyłu przez Adorę. Blondynka walczyła zaciekle. Bez miecza nie była bezbronna, lecz tez niewystarczająco potężna.
Walka powoli dobiegała końca, a przeciwników pojawiało się coraz mniej.
— Adora! Musimy zabrać stąd cywili! — krzyknęła Hope do blondynki. Niebieskooka kiwnęła głową i ruszyła tuż za nim, biorąc małą dziewczynkę na ręce.
Czarnowłosa osłoniła pewną starszą kobietę przed wybuchem. Szybko ruszyli w stronę lasu, pospieszając ludność. Adora spojrzała na kolejną grupę żołnierzy.
— Ja ich załatwię — powiedziała twardo i z okrzykiem ruszyła w ich stronę.
— Adora! — zawołał Bow. Wypuścił strzałę w bota, który nadciągał w ich stronę.
Czarnowłosa podbiegła do dużego kamienia, wskoczyła na niego, obijając się nogami, i w powietrzu uderzyła, kolejnego latającego bota.
— Adora, wracaj! — krzyknęła głośno Hope.
Blondynka zaczęła atakować przeciwników, lecz jeden z nich zaszedł ją od tyłu, przez co straciła koncentrację. Bow strzelił w strzałą, chcąc pomóc przyjaciółce. Strzała zmieniła się w sieć i oplotła trzech żołnierzy.
Hope szybko podbiegła do blondynki. Uderzyła bronią ostatniego przeciwnika i pomogła wstać Adorze. Dziewczyna jęknęła cicho.
— Idziemy! — krzyknął Bow, podbiegając do nich. Razem szybko ruszyli w stronę lasu i zniknęli w nim.
Szli szybko. Nie było czasu. Na szczęście cywile tkwili już bezpieczni w obozie. Przeszli przez gęstą roślinność, aż w końcu ujrzeli obóz.
— Adora, jesteś nienormalna — syknęła z naganą w głosie Hope do ledwie przytomnej przyjaciółki, trzymając ją za ramię.
Skierowali się w stronę jednego z namiotów i szybko do niego weszli. Położyli dziewczynę na łóżku, a ta od razu straciła kontakt ze światem.
Bow westchnął ciężko. Usiadł na łóżku koło przyjaciółki i przetarł twarz dłońmi. Hope stanęła blisko nich, wypuszczając cicho powietrze.
Było coraz gorzej, a Prime zajmował kolejne tereny, niszcząc planetę.
Nagle wszedł król Micah. Spojrzał najpierw na Bow i Hope, a potem na Adorę. Czarnowłosa skinęła głową, a chłopak wstał z łóżka.
— Udało nam się ochronić cywilów. Nikt nie został ranny — powiedział Bow.
— Oprócz Adory, która rzuciła się w wir walki -a dodała ironicznie Hope.
Micah westchnął cicho.
— Rozumiem. Hope, idź na szybki zwiad i zobacz, czy nie ma niczego podejrzanego. Bow, chodź ze mną — powiedział mężczyzna.
Czarnowłosa kiwnęła głową. Popatrzyła kątem oka na Adorę i wyszła z namiotu. Zmniejszyła swoją broń, zaczepiając ją o pasek jej czarnych, dopasowanych spodni. Pozdrowiła skinieniem głowy Mermistę, która ogarniała jakiś plan. Księżniczka też skinęła głową i szybko wróciła do swojej pracy.
Hope ruszyła szybkim krokiem do lasu, a po chwili zniknęła w gęstwinach.
Dziewczyna odsunęła zagradzającą jej trasę gałąź i przeszła pod nią. Na ten moment było cicho i spokojnie. Nie było żadnych robotów ani żołnierzy Horde Prime. Na szczęście.
Zielonooka przeszła nad dużym korzeniem. Za niedługo i tak będzie musiała już wracać, gdyż łatwo się tutaj zgubić.
Nagle usłyszała jakiś szelest. Spięła się i schowała się w zaroślach. Zaczęła nasłuchiwać, skąd dobiega hałas. Wyjęła broń, klikając przycisk uruchamiania. Skupiła się na nadchodzącym hałasie. Poczuła coś po swojej lewej stronie.
Z prędkością światła rzuciła się na nieznajomego. Sturlała się z małej górki, kilka razy uderzając głową o kamienie, lecz nie przejęła się tym. Na twardym gruncie przytknęła swoją broń do szyi napastnika, unieruchamiając go i siadając szybko na nim. Drugą dłonią zablokowała jego ręce.
Gdy popatrzyła na twarz osoby, na twarz Hope wkradł mały rumieniec.
Oto powaliła Double Trouble.
— Double Trouble? Co ty tutaj robisz? — wydusiła, patrząc na niego zaskoczona.
Ten prychnął tylko.
— Przyszedłem się przewietrzyć. Czy możesz, z łaski swojej, zejść ze mnie? — spytał zirytowany.
Czarnowłosa puściła go i szybko wstała z blondyna. Podała mu dłoń, chcąc pomóc wstać. Przyjął ją i poderwał się na nogi, otrzepując się z brudu.
— Wybacz — mruknęła, chowając broń.
Spojrzała na niego z ulgą. Nic się nie zmienił i żył.
— Zawsze tak witasz się z innymi? — spytał z przekąsem.
Dziewczyna przewróciła oczami.
— Czasami — odpowiedziała i, nie czekając na niego, ruszyła drogą powrotną.
Zmiennokształtny ruszył tuż za nią.
— A tak w ogóle, to czemu tutaj jesteś? — spytała ponownie.
— Stęskniłem się za tobą — powiedział, wzruszając ramionami. Zielonooka posłała mu przerażone, niedowierzające spojrzenie. — Naprawdę! Ja nie kłamię!
— Powiedzmy, że ci wierzę — odparła, przewracając oczami. W duchu się cieszyła, że go spotkała.
— A ty się za mną stęskniłaś? — spytał, podnosząc dłoń i patrząc na swoje paznokcie.
— Nie — odpowiedziała mu od razu, uśmiechając się pod nosem.
— Wiem, że kłamiesz. Nie umiesz kłamać — Zachichotał cicho.
Czarnowłosa nic nie odpowiedziała, tylko szła dalej przez las. Blondyn bez zastanowienia podążał za nią. Nie chciał zostać sam w lesie. Szli w ciszy, aż w końcu dotarli na obrzeża obozu.
— Idziesz tam ze mną? — zapytała nagle, zatrzymując się i przenosząc wzrok na zmiennokształtnego.
— Nie wiem, czy byłbym tam dobrze przyjęty. - wzruszył ramionami. - W końcu, sam mam kilka... Rzeczy do roboty. - mruknął. Zielonooka uśmiechnęła się lekko.
— Tylko nie wpadnij w żadne kłopoty. Inaczej będę musiała cię ratować — oparła ręce na piersiach.
Blondyn podszedł bliżej, uśmiechając się pewnie.
— Pamiętaj. Możesz iść ze mną. — Odrzucił swoje włosy do tyłu i wbił wzrok w dziewczynę.
— Zobaczymy.
Hope zrobiła krok w przód. Spojrzała w jego jaszczurze oczy.
— Jak pokonamy Horde Prime, to zobaczymy, Jaszczurko.
— Nie jestem Jaszczurką — odpowiedział, o dziwo, spokojnie.
Zabijali się nawzajem wzrokiem przez dłuższą chwilę, aż z urządzenia komunikacyjnego czarnowłosej wydobył się czyiś głos.
— Hope, wracasz już? — spytał Bow przez komunikator.
Dziewczyna przewróciła oczami i wzięła urządzenie.
— Tak, zaraz wrócę — powiedziała obojętnie do komunikatora.
Popatrzyła na Double Trouble. Dopiero teraz zauważyła, jak blisko siebie się znaleźli. Od razu się odsunęła.
— Znikam — oznajmiła bez cienia uśmiechu.
— Jasne. I nie martw się. Poradzę sobie. — Uśmiechnął się, ukazując zęby, a po chwili zmienił postać na żołnierza Horde Prime.
Mrugnął do niej, a następnie zniknął w zaroślach.
Hope uśmiechnęła się pod nosem.
— Do zobaczenia — pożegnała się cicho.
Odwróciła się i ruszyła w stronę obozu.
„Uważaj na siebie, Jaszczurko", pomyślała, wchodząc między drzewa.
— Ten plan nie wypali — skwitowała Hope, odgarniając kilka czarnych kosmyków z twarzy.
— Nie wierzysz we mnie? — spytała Mermista, poprawiając swój ubiór.
— Wierzę. Ale biorę pod uwagę wszelkie inne możliwości — wyjaśniła.
Ze zdenerwowania odrzuciła czarne włosy do tyłu. Nie rozpuszczała ich nigdy, ale teraz, niestety musiała.
Misja polegała na znalezieniu księcia Peekablue i przeciągnięciu go na swoją stronę. "Bułka z masłem", pomyślała zielonooka.
— Um, nie to, że nie rozumiem planu tylko... — zaczęła Scorpia. — Po co myśmy się tak ubrali? — spytała niepewnie.
— Ponieważ jest to tajna misja odnalezienia księcia Peekablue! — zawołał Sea Hawk. — Widziano go w super tajnym wieczorku w Zaklętej Grocie. W miejscu, gdzie znajdują się wpływowi kryminaliści.
— A, więc to tak. Spotyka się z kryminalistami, a na moje listy nie odpowiada — mruknęła oburzona Perfuma.
— Dobra, a do czego on jest nam potrzebny? — zapytała ponownie Scorpia.
— Ponieważ książę Peekablue ma moc dalekowzroczności. Widzi poza wszechświat i może nam powiedzieć, gdzie znajduje się Adora oraz reszta — powiedziała Mermista.
Hope prychnęła cicho.
— I ja też tam mam iść? — spytała.
Lepiej by było, gdyby była w obozie. Tam bardziej by się przydała.
— Przydasz nam się, gdyby ktoś nas zaatakował — powiedział uśmiechnięty Sea Hawk.
Hope poprawiła czarną marynarkę. Sama dziewczyna była ubrana cała na czarno: czarna, dopasowana koszula, czarne, eleganckie spodnie i buty.
— Dlatego musimy być incognito — powiedziała pewnie Mermista. — Scorpia. — Spojrzała na księżniczkę. — Będziesz Lyndą D'Ream. Farmerką i matką piątki skorpionów.
— Lyndą D'Ream? — Scorpia zaśmiała się niepewnie. — Nie wiem, czy zauważyłaś, ale ja nie umiem kłamać ani udawać. Jestem wojownikiem.
— Bzdura. — Mermista machnęła dłonią. — Jesteś do tego stworzona. Perfuma, ty jesteś Tarą, kowalem.
— Wspaniale! Tara mogłaby grać w karty, mieć przepaskę na oku i mieć złego bliźniaka! Ja będę złym bliźniakiem. — Zaklaskała dłońmi.
— Nie wydziwiaj — westchnęła niebieskowłosa. — Hope, ty będziesz Indis. Dziewczyną ze złamanym sercem.
— Fajnie — mruknęła Hope pod nosem.
— Musimy szybko działać i powiedzieć Adorze, co Prime robi z naszymi. Im szybciej namierzymy księcia, tym szybciej odnajdziemy przyjaciół — powiedziała twardo Mermista i ruszyła ku wyjściu z namiotu. Reszta zrobiła tak samo, a Hope w ciszy powlokła się za nimi.
*
Byli już prawie na miejscu.
Prawie.
Sea Hawk podszedł do pewnego osiłka i wyszeptał mu hasło. Ten zamrugał zaskoczony, lecz ostatecznie ich wpuścił.
— Ahoj, tajemnicza przygodo! — powiedział głośno uradowany Sea Hawk i ruszył w stronę małego pokoju.
Mermista spojrzała zdezorientowana na dziewczyny, a następnie ruszyła za chłopakiem. Hope szła za nimi, zabezpieczając tyły. Gdy weszli, zamknęła drzwi.
— Składzik na miotły? — spytała Mermista, patrząc krzywo na pokoik. — A gdzie wieczorek?
— Zaraz będzie — powiedział uradowany Sea Hawk, pociągając pewną dźwignię.
Nagle cały pokój ruszył w dół, a po chwili się zatrzymał.
— Nieźle. Winda — stwierdziła odkrywczo i z przekąsem Hope.
Szybko wyszli z windy, a ich oczom ukazało się piękne pomieszczenie, znajdujące się pod wodą. Wszędzie było mnóstwo ludzi, a na samym końcu znajdowała się scena.
— Pełno tutaj kryminalistów, piratów i syren. Każde sprzedałoby nas w okamgnieniu. Wmieszajmy się w tłum i znajdźmy księcia. Szybko i dyskretnie — poleciła Mermista.
Odwróciła głowę w stronę Sea Hawka.
— Nic nie zepsuj — warknęła.
— Nie martw się. — Uśmiechnął się lekko. —To moi ludzie. Pokręcę się tutaj i... — pisnął cicho i schował się za Mermistą.
— Co jest? — spytała, wzdychając.
— Nic, nic, nic. Nie wiedziałem, że ON tutaj będzie — powiedział, wskazując głową na pewnego jasnowłosego mężczyznę.
Hope spojrzała w tamtą stronę. "Nieciekawy typ", pomyślała od razu.
— Myślałam, że to twoi ludzie — powiedziała niebieskowłosa, wbijając wzrok w Sea Hawka.
— No wiesz... Wielu poprzysięgło mi zemstę. — Podrapał się po karku.
Nagle jasnowłosy typ spostrzegł ich i wstał, wbijając wściekły wzrok w Sea Hawka.
— Tak! Szybko wmieszajmy się w tłum! — pisnął wystraszony Sea Hawk, odciągając Mermistę.
— Hope, nie zabij nikogo — szepnęła Mermista i ruszyła za chłopakiem.
Czarnowłosa przewróciła oczami, Perfuma zaś pisnęła zadowolona.
— Tara wkracza do akcji! — powiedziała uradowana.
— Będzie ciekawie... — mruknęła zielonooka.
Poprawiła swoje włosy i odpięła trzy guziki koszuli.
— Powodzenia — szepnęła do księżniczek, a następnie ruszyła przed siebie.
Spojrzała na swoje odbicie w szybie. Mogła się trochę pomalować, by nie wyglądać jak zjawa. Wypuściła cicho powietrze. Jej skóra zawsze była... Bledsza. Nie mogła nic na to poradzić.
Przechadzała się między różnymi osobami. Kilkoro mężczyzn spoglądało w jej stronę i gwizdało pod nosem oraz szeptało między osobą, nie spuszczając z niej wzroku. Ta zwykle tylko lekko się uśmiechała i szła dalej. Rozmawiała z kilkoma osobami, lecz nigdzie nie dostrzegła księcia. Kilka razy widziała Perfumę i Scorpię, lecz Mermista i Sea Hawk zniknęli.
Westchnęła cicho i odrzuciła włosy do tyłu. Wszędzie je miała, a to ją najbardziej wkurzało.
Nagle poczuła dotyk dłoni na swoim biodrze. Spojrzała na obcego i zobaczyła wysokiego, barczystego mężczyznę z krótkimi, ciemnymi włosami.
— Witaj, śliczna. Masz chwilę? — spytał, nachylając się. Posłał jej ciepły uśmiech. Zielonooka odwzajemniła go.
— Nie. Wybacz — odparła sucho.
Uderzyła go mocno w żebra, przez co stracił oddech w płucach i puścił ją. Szybko mu uciekła, mieszając się w tłum. "Zabijcie mnie", pomyślała, zaciskając mocno szczękę. Niektórzy zaczęli tańczyć, więc dziewczyna szybko odsunęła się na bok.
Ujrzała Perfumę oraz Scorpię. "Dobra. Z nimi jest dobrze. Gdzie Mermista i Sea Hawk?", zadała sobie sama to pytanie.
Nagle zgasły światła, a jedno pojawiło się na scenie. Czarnowłosa szybko do niej ruszyła, chcąc być jak najbliżej.
— Dobry wieczór, morscy odmieńcy wyjęci spod prawa i inni podobni — rozbrzmiał pewien głos.
Wszyscy ucichli, spoglądając uradowani na scenę. Nagle wszedł mężczyzna.
— Oto ja, wasz gospodarz. Książę Peekablue! — powiedział donośnym głosem, uśmiechając się szeroko.
Wszyscy krzyknęli uradowani, widząc księcia. Niebieskowłosy spoglądał na wszystkich, aż jego wzrok zatrzymał się na Hope. Przyglądał jej się chwilę, lecz w końcu popatrzył na zgromadzonych, uśmiechając się jeszcze szerzej. Zielonookiej nie spodobało się to. Szybko ruszyła w stronę Scorpii i Perfumy, przeciskając się przez tłum.
— Na dzisiejszy wieczór przygotowaliśmy wspaniałą rozrywkę — zaczął książę. — Będą piosenki, tańce, a kto wie, może nawet i popis dalekowidzenia! — powiedział głośno, a w sali rozległy się oklaski.
Hope w końcu podeszła do Scorpii.
— Hej — powiedziała, będąc już przy niej. Ta wzdrygnęła się i obróciła się do niej.
— Ho... to znaczy... Indis! — powiedziała z niepewnym uśmiechem.
Zielonooka popatrzyła po wszystkich.
— Gdzie jest reszta? — spytała cicho.
— Perfuma poszła szukać Mermisty i Sea Hawka — odpowiedziała, również cicho.
Hope kiwnęła głową.
— Musimy dotrzeć do Peekablue — szepnęła, spoglądając na scenę oraz na dziewczynę, która zaczęła grać na pianinie.
— Tylko jak? — spytała, spoglądając na zebranych.
— Wymyślę coś. Jak na razie chodźmy. — Wskazała głową na scenę.
Księżniczka kiwnęła głową i ruszyła pierwsza, a Hope tuż za nią.
— Hej, książę Peekablue — szepnęła Scorpia.
Nagle wszystko ucichło, światła zgasły, a jedno zapaliło się nad księżniczką. Hope szybko się ukryła, lecz niestety księżniczka została. Scorpia obróciła się do widowni.
— Um... Hej. Jestem Sco... Lynda D'Ream — zaczęła niepewnie. — Chciałam się dostać za kulisy bo... Ja występuję i... — Nagle ktoś podrzucił jej mikrofon. Podeszła do niego i niepewnie wzięła.
— Dalej, Lyndo! — krzyknęła Perfuma, uśmiechając się szeroko.
Białowłosa przygryzła wargę, patrząc na blondynkę. Kątem oka spojrzała na Hope. Ta posłała jej uśmiech i kiwnęła głową, by zaczęła. Scorpia popatrzyła na dziewczynę przy fortepianie, a ta zaczęła grać. Księżniczka wzięła głęboki oddech, a następnie zaczęła śpiewać.
Hope była pod wielkim wrażeniem. Nigdy nie słyszała, by ktoś tak śpiewał. Uśmiechnęła się pod nosem. Aby tak śpiewać, trzeba mieć talent.
Scorpia skończyła swoją piosenkę. Wszyscy krzyknęli zadowoleni i zaczęli klaskać.
— Dziękuję. Dziękuję! — Scorpia pomachała do widowni.
Czarnowłosa też zaczęła klaskać. Zauważyła, że pianistka przeszła koło Scorpii i weszła za kurtynę. Hope od razu wyszła z ukrycia. Wzięła księżniczkę za ramię, pociągając ją za kurtynę. Zaskoczona, poszła za nią.
— Co jest? — spytała szeptem, gdy znalazły się za kurtyną.
— Ta pianistka... — powiedziała tylko. — Tak poza tym, masz talent do śpiewu — dodała, uśmiechając się do niej.
— Jeny... Dziękuję. — Scorpia odwzajemniła uśmiech.
Nagle stanęła jak wryta i wskazała dłonią na kogoś. Hope odwróciła głowę i zamrugała powiekami, zaskoczona.
— Książę Peekablue — powiedziała cicho zielonooka.
— Książę Peekablue! — Scorpia podeszła do księcia, który siedział przy swojej toaletce. — Wszędzie cię szukaliśmy — powiedziała szczęśliwa.
Książę popatrzył przez lustro na Scorpię, a następnie wbił wzrok w Hope.
— Tak. To był niezły numer. Ale wybacz, nie mam czasu na pogaduchy — powiedział, poprawiając swój tusz na rzęsach.
— Musisz pomóc nam pokonać Horde Prime i znaleźć naszych przyjaciół! — Scorpia spojrzała na niego z nadzieją w oczach.
— Adorę i Glimmer? — spytał, nie odrywając wzroku od lustra.
Hope podniosła jedną brew do góry. Coś jej się tutaj nie podobało...
— Jeny. Jesteś niesamowity. Zrobisz to jeszcze raz? Widzisz je? — spytała z błyskiem w oczach.
Czarnowłosa podeszła bliżej, przyglądając się księciu.
— Widzę lśniącą kobietę stojącą pośród gwiazd, z wielkim mieczem przeciwko Prime'owi — powiedział głośno, wstając.
— Łał. — W oczach Scorpii widać było iskierki, lecz szybko one zniknęły. — Czekaj...
— Powiedziałeś z mieczem? — spytała Hope podejrzliwie, opierając ręce na piersiach. — Adora złamała miecz.
— Moja wizja nie kłamie. A teraz, idźcie już. Muszę wejść w postać do mojego kolejnego występu — powiedział, spoglądając znów w lustro.
— Postać? — Hope zrobiła kilka kroków naprzód.
Nabrała bardzo dużych podejrzeń i wszystkie prowadziły do jednego wyjaśnienia. Zmarszczyła brwi. Książę napiął się, lecz nie spojrzał na nie.
— Mam wrażenie, że skądś się znamy... — zaczęła Scorpia. Zamyśliła się chwilę. — Racja! Warsztaty kwiatowe Perfumy! — powiedziała uśmiechając się.
Hope od razu załapała. Uśmiechnęła się się pod nosem i spojrzała na Peekablue.
— Jasne! Perfuma! — Obrócił się w ich stronę, podchodząc do nich szybko. — Cudowna osoba. Uwielbiam z nią imprezować.
Chciał wyminąć Scorpię, lecz ta go zatrzymała.
— Prawdziwy Peekablue nie zna Perfumy.
— Kim jesteś? — spytała Hope, patrząc na niego, posyłając mu uśmiech.
Peekablue popatrzył na nie, troszkę wystraszony. Popchnął Scorpię, mijając ją, lecz ta błyskawicznie urządliła go swoim ogonem. Jęknął i upadł. Zaczął zmieniać się w różne postacie, aż w końcu się uspokoił.
— Double Trouble?! — Scorpia wytrzeszczyła oczy zaskoczona.
Hope podeszła do nieprzytomnego blondyna.
— Tak myślałam, że coś z nim jest nie w porządku — mruknęła.
Wzięła coś w rodzaju liny z szafki. Uklęknęła przy zmiennokształtnym i zawiązała go.
— Idę po Perfumę, Sea Hawka i Mermistę — powiedziała Scorpia. Odchyliła delikatnie kurtynę, chcąc się upewnić, czy ma czyste przejście. — Pomóc ci? — spytała, spoglądając na Hope.
— Nie, dzięki — odpowiedziała i wzięła blondyna na ręce.
Był lekki. Bardzo lekki.
Księżniczka kiwnęła głową, wychodząc.
Zielonooka posadziła Double Trouble na kanapie. Nadal był nieprzytomny. Chyba, że udawał. Uklękła koło niego, przyglądając się jego twarzy.
— Będziesz miał niezłe problemy... — mruknęła cicho.
Nagle weszła Perfuma, a za nią Sea Hawk oraz Scorpia.
— Double Trouble?! — Blondynka zamrugała powiekami, podchodząc do nich.
Hope wstała za klęczków.
— Kto by pomyślał — mruknął Sea Hawk. Podszedł do nich, patrząc zaskoczony.
— A gdzie Mermista? — spytała Hope, szukając dziewczyny.
— Za chwilę przyjdzie — odpowiedział jej chłopak. Hope kiwnęła głową.
Skierowała wzrok na Double Trouble i zauważyła, że zaczął się powoli budzić. Otworzył oczy i od razu wstał, lecz Scorpia go powstrzymała. Westchnął ciężko.
— Łał, przyłapaliście mnie. Znowu — mruknął, krzywiąc się lekko.
Popatrzył na Hope, a na jego twarz wkradł się uśmiech.
— Witaj, Hope. Nie spodziewałem się, że zmienisz fryzurę. — Jego wzrok zsunął się trochę niżej.
Dziewczyna przewróciła oczami i zaczęła zapinać trzy guziki swojej koszuli. Oparła ręce na biodrach, wbijając w niego wzrok.
— Witaj, Double Trouble. — Odwzajemniła uśmiech.
— Gdzie jest prawdziwy Peekablue? — spytała Perfuma, przerywając ich pogawędkę.
Blondyn spojrzał na księżniczkę.
— Nie wiem. — Zmiennokształtny wzruszył ramionami. — Bez forsy trzeba było wymyślić nowy numer.
— To dla ciebie takie typowe — mruknęła Hope pod nosem.
— Kiedyś słyszałem o Peekablue, księciu-jasnowidzu, którego nikt od dawna nie widział. Trudno się oprzeć. — powiedział, patrząc po wszystkich.
— Więc ta misja była tylko stratą czasu — westchnęła Scorpia.
— Lecz wiem, gdzie są wasi przyjaciele. Mogę wam powiedzieć. — Uśmiechnął się cwaniacko. — Za odpowiednią cenę, oczywiście. — Podniósł podbródek do góry.
— Oj, bo dostaniesz mocniej — szepnęła Hope, patrząc na przyjaciół; Scorpia już naszykowała swoje żądło, Sea Hawk napiął się, a Perfuma zrobiła sobie kwiatową rękawicę bokserską.
— Dobra. Powiem wam — westchnął zirytowany. — Wędrując po okupowanych terytoriach, zmieniłem się w jednego z klonów, by wdać się w łaski wielkiego brata. Ale to nie dla mnie. Publiczność jest strasznie sztywna. Połowa nosi chipy. — Skrzywił się lekko.
— Co?! — krzyknęła przerażona Perfuma.
Czarnowłosa przetarła twarz dłonią.
— To nie wszystko. Prime jest wściekły. — Skierował swój wzrok na zgromadzonych. — Zjawiła się She-Ra i zabrała jego kocicę. — oznajmił. Zielonooka napięła się. "Nieźle", pomyślała ponuro. — Wasi przyjaciele są w drodze do domu, lecz wokół planety jest bariera, która powstrzyma każdego, kto spróbuje się przez nią przedrzeć.
— Cudnie — westchnęła Hope, opuszczając ręce.
Perfuma zagryzła niepewnie wargę.
— Mam pytanie: Skończyliśmy już? — spytał znudzony blondyn. Pisnął, gdy na jego głowę spadła kropla. Okno zaczęło pękać, aż w końcu zaczęła wlewać się woda.
— Mermista! — krzyknęła Perfuma, widząc przyjaciółkę. — Mermista, co ty robisz?!
Księżniczka wyszła z cienia, podnosząc głowę. Jej oczy zalała przerażająca, zielona poświata. Uśmiechnęła się złowieszczo.
— Opuśćcie ciemność i wejdźcie w światło Prime'a — powiedziała nieswoim głosem.
— Mermista, nie! — krzyknął Sea Hawk.
Dziewczyna rzuciła w nich potężną falą. Perfuma w oka mgnieniu utworzyła roślinną barierę, a w międzyczasie Scorpia posłała falę energii w Mermistę. Wszystko zatrzęsło się w posadach.
— Jesteśmy w kruchej, podwodnej bańce — zaczął Double Trouble, który leżał w wodzie. — Więc możecie przestać się nawzajem okładać?! — zawył wkurzony. Hope bez słowa wzięła go na ręce i przewiesiła go przez ramię. — Nie wiedziałem, że masz taką siłę — powiedział zaskoczony.
— A widzisz. — Dziewczyna zaśmiała się cicho.
— Chodźmy! — krzyknęła Perfuma i wybiegła w pośpiechu zza kulis.
— No, nie! — Sea Hawk zbladł.
Wokół nich wszyscy zebrani zostali zachipowani.
Wszyscy.
— Nie ma żadnego wyjścia! — powiedziała Scorpia.
Kryminaliści powoli zaczęli się do nich zbliżać.
— Jest jedno wyjście — odparł szybko blondyn. — Zabierzcie mnie na scenę! — powiedział aktorsko. Wszyscy spojrzeli na niego dziwnie. — Na serio. Zabierzcie mnie na scenę!
Zaczęli przedzierać się przez zachipowanych. Dotarli na estradę, a Perfuma i Scorpia rozpoczęły zażartą walkę. Double Trouble wskazał Hope bliżej nieokreślone miejsce, przy którym uklękli razem.
— Teatr kryje... — zaciął się, a jego ręka zwisała. — Może pomożesz? Muszę wznieść ręce ku niebu — powiedział, patrząc na dziewczynę kątem oka.
Ta tylko przewróciła oczami i podniosła jego rękę. Poczuła, jak jego głowa opiera się o jej policzek.
— Teatr kryje wiele sekretów! — powiedział głośno i pociągnął za linę.
Z góry zbliżała się ku nim winda.
— Nieźle. — Hope zagwizdała z podziwu, a Double Trouble uśmiechnął się szerzej.
— Uciekajcie! Ja ich powstrzymam! — krzyknęła Scorpia, strzelając magią w kolejną grupę wroga.
— Jak każesz, ślicznotko! — odpowiedział jej blondyn.
Hope szybko podniosła zmiennokształtnego i wsunęła się do windy. Zauważyła, że liny puściły, więc objęła go mocno, aby nie uciekł. Sea Hawk wszedł tuż za nimi.
Nagle pojawiła się Mermista i zaatakowała Scorpię dużą falą. Białowłosa odbiła jej falę, lecz Mermista nie dawała za wygraną. Z drugiej strony Scorpii zaczęła napływać reszta zachipowanych.
— Perfuma, idź! — krzyknęła księżniczka.
Blondynka zrobiła to, lecz zanim weszła, zatrzymała się przed windą.
— Scorpia! — Perfuma popatrzyła wystraszona na przyjaciółkę.
— Jak pójdę z wami, wszystko się zawali!
— Nie! — Blondynka stworzyła węzeł i owinęła go wokół Scorpii.
— Perfuma, to moje zadanie. Ja to zrobię. — Scorpia spojrzała na przyjaciółkę i odcięła węzeł, przez co Perfuma zachwiała się i wpadła do windy. Sea Hawk złapał ją w ostatniej chwili, zanim winda się zamknęła. Wszystko się zatrzęsło, lecz ruszyli w górę.
Hope nadal mocno trzymała Double Trouble.
Scorpia poświęciła się, by ich ratować. Perfuma była bliska płaczu. Stracili dwie osoby. Kolejne osoby. Czarnowłosa wypuściła powietrze. Gdy rozluźniła uścisk i chciała puścić blondyna, ten zatrzymał jej dłonie. Hope spojrzała na niego w milczeniu.
W końcu wydostali się na powierzchnię. W tym samym czasie Perfuma nadała sygnał Adorze i ostrzegła ją przed niebezpieczeństwem.
Wracali do obozu. Hope nie zdawała sobie sprawy, że trzyma Double Trouble za nadgarstek, dopóki ten się uwolnił. Podniosła na niego wzrok, lecz blondyna już nie było.
Zniknął. Kolejny raz.
Ukrywanie się w miejscu, gdzie znajdowało się tylko jedno źródło światła, wraz z Catrą, to nie był dobry pomysł.
Adora, Bow, Glimmer i Entrapta wrócili. Udało im się. Uratowali nawet Catrę. Hope cały czas miała na oku kocicę, gdyby ta chciała coś odwalić. Nie ufała jej, zwłaszcza gdy się spotkały. Prawie rzuciły się sobie wzajemnie do gardeł.
Adora wytłumaczyła wszystkim, że Catra jest po ich stronie. Większość ją przyjęła, lecz czarnowłosa nadal miała mieszane uczucia. Adora widziała to, lecz nie naciskała. Hope sama musiała zaufać Catrze, tak samo jak ona jej.
Potrzebowały czasu.
Teraz omawiali wszystko, czego się dowiedzieli. Nagle przybyły do nich Shadow Weaver oraz Castaspella.
— Gdzie byłyście przez ten cały czas? — spytał Bow, patrząc na kobiety.
— Gdy wy włóczyliście się po kosmosie, inni myśleli, jak nie dopuścić Prime'a do Serca Etherii — zaczęła monotonnym głosem Shadow Weaver. — Dowiedziałyśmy się tego, co i wy. Plotek o wyłączniku który zniweczy plan Pierwszych i odda skradzioną magię.
— Żartujesz?! — krzyknęła zirytowana Glimmer. — Po tym wszystkim, chcesz nadal szukać Serca?! A ty jej pomagasz?! — Królowa wbiła zdenerwowany wzrok w ciocię.
— Glimmer, chcemy uwolnić magię oraz pokonać Prime'a. — Castaspella położyła dłonie na ramionach dziewczyny. — Robię to dla ciebie i dla twojego ojca. Shadow Weaver to mniejsze zło.
— Wiesz, że to i tak zło — warknęła Catra.
Shadow Weaver spojrzała na kocicę.
— I kto to mówi? — spytała obojętnie.
Catra spięła się, a tkwiący przy niej wiernie Melog najeżył się i zaczerwienił. Adora położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki, by ją uspokoić. Blondynka spojrzała na Shadow Weaver.
— Skąd wiesz, że wyłącznik znajduje się w Mystacor'rze? — spytała.
— Każdy czarodziej to wie. Mystacor zbudowano na ruinach cytadeli pierwszych. Pod Mystacor'em...
— Ja mogę powiedzieć? — spytała Castaspella, przerywając wypowiedź kobiety.
Ciemnowłosa westchnęła ciężko i kiwnęła głową.
— Pod Mystacor'em jest wiele komnat i przejść. Zamkniętych i zapomnianych. Przez stulecia nikt do nich nie wchodził. Krążą plotki o tym, co się w nich znajduje — wyznała.
— Artefakt o nazwie Arxia, zbudowany przez zbuntowanych Pierwszych — powiedziała nagle Shadow Weaver.
— Ja to miałam powiedzieć — prychnęła oburzona Castaspella.
— Przedłużałaś — mruknęła znudzona Shadow Weaver.
— Arxia... To ten posterunek, o którym mówili rebelianci Mary! — zauważył Bow.
Hope słuchała uważnie ich rozmowy. Wszystko zmierzało do jednego kierunku.
Będą musieli udać się do Mystacor'u.
Zielonooka westchnęła cicho. Obróciła głowę i zobaczyła pewien cień, który mignął przed wejściem do ich kryjówki. Hope zmarszczyła brwi.
Wstała cicho i wtopiła się w cień. Wszyscy byli zajęci rozmową. Tylko Catra podniosła wzrok i wbiła go w dziewczynę. Czarnowłosa dała jej znak, by była cicho i wyszła z kryjówki. Zapamiętała, że cień ruszył w prawą stronę.
Otaczała ją głucha cisza. Zielonooka patrzyła czujnie, chcąc wychwycić jeden ruch. Nagle usłyszała szelest. Bardzo blisko niej. Odczekała chwilę i złapała nieznajomego. Przygwoździła go ramionami do drzewa, wbijając w niego dłonie.
Zamrugała zaskoczona, widząc znajomą twarz.
— Double Trouble. Znów się spotykamy — powiedziała, a na jej twarz wszedł lekki uśmiech.
Blondyn prychnął.
— A ty zawsze mnie tak witasz, Hope — mruknął.
Dziewczyna puściła go, robiąc kilka kroków w tył.
— Czemu znów mi uciekłeś? — spytała opierając ręce na piersiach.
Zmiennokształtny poprawił swoje włosy.
— Wiesz... Miałem kilka powodów. Catra wróciła i gdybym się pokazał, być może by mnie zabiła. Do tego nie wszyscy mi ufają. — Wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
— Gdybyś został ze mną, zaufali by ci — odparła. Podeszła bliżej i położyła mu dłoń na ramieniu.
Double Trouble westchnął.
— Sam nie wiem. — Wbił w nią wzrok. — W końcu, za niedługo udajecie się do Mystacor'u. Ty idziesz z nimi. Nie powinnaś słuchać planu?
— Wolałam sprawdzić, kto nas podsłuchuje. — Puściła jego ramię. Double Trouble uśmiechnął się lekko, lecz odwrócił wzrok.
„Co ukrywasz?", spytała czarnowłosa w myślach. Bez zastanowienia przybliżyła się do niego i przytuliła blondyna od tyłu. Popatrzył na nią zaskoczony kątem oka, lecz nic nie powiedział. Stali tak przez chwilę.
— Nie będą cię szukać? — spytał, powoli uwalniając się z uścisku.
— Pewnie pomyśleli, że poszłam na zwiad. — Wzruszyła ramionami, puszczając go. Poczuła, że zmiennokształtny wziął ją za nadgarstek.
— Nie martwią się? — spytał nagle.
Hope popatrzyła na niego, zaskoczona tym pytaniem.
— Jak długo nie wracam, to wtedy zaczynają się martwić — odpowiedziała, spoglądając na niego.
Znaleźli się jeszcze bliżej siebie. Blondyn nadal trzymał jej nadgarstek. Czarnowłosa podniosła dłoń i założyła kilka jego kosmyków włosów za ucho. Byli podobnego wzrostu. No... Dziewczyna była dwa centymetry niższa.
Nagle rozbrzmiała cichutka muzyka.
— Czyżby twoi przyjaciele zaczęli już zabawę? — spytał, nie spuszczając z niej wzroku.
— Nie wydaje mi się, aby byli w nastroju na to — mruknęła z uśmiechem.
Double Trouble niepewnie położył dłoń na jej ramieniu, a Hope objęła go delikatnie w talii. Podniosła dłoń, nadal trzymając jego. Następnie, bardzo powoli oraz niepewnie zaczęli... Tańczyć.
— Kto by pomyślał, że umiesz tańczyć — powiedział cicho.
— Glimmer i Bow postanowili nauczyć mnie oraz Adorę. Byli zaskoczeni, że nie umiemy — powiedziała.
Puściła jego talię i Double Trouble zrobił obrót, nadal trzymając jej dłoń.
— Chyba im się to udało. — Zaśmiał się. — Chociaż nadal musisz się wiele nauczyć.
— To mnie podszkolisz — szepnęła, gdy znów znalazł się blisko niej.
Uśmiechnął się pod nosem. Znów go puściła. Obrócił się dwa razy i oddalił, lecz nadal trzymał ją za dłoń. Zmiennokształtny splótł ich palce, nie chcąc jej puszczać. Dziewczyna delikatnie go szarpnęła, przyciągając ku sobie. Złapała go w talii i odchyliła się do przodu. Trzymała go mocno, żeby nie spadł. Patrzył jej w oczy, a po chwili się zarumienił, gdyż Hope nachyliła się nad jego twarzą.
— Czyżby pewien, najlepszy aktor stracił pewność siebie? — spytała, chichocząc cicho.
Double Trouble prychnął i odwrócił wzrok.
— Zamknij się — mruknął.
Hope wyprostowała się.
Double Trouble zrobił kolejny obrót, a następnie zbliżył się do niej, prawie dotykając nosem jej nos. Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko, aż nagle przytuliła go mocno, nie puszczając jego dłoni. Double Trouble odwzajemnił mocno uścisk. Po długiej chwili, Hope delikatnie puściła go, chcąc spojrzeć na jego twarz.
W oddali słyszała głosy. Być może przyjaciele powoli przygotowywali się na misję.
— Strasznie nie chcę iść ale... — zaczęła cicho. Owinęła sobie wokół palca jego kosmyk włosów.
— Musisz — dokończył za nią. — Będę tutaj blisko i... kto wie, pomogę gdy będzie taka potrzeba. — Uśmiechnął się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Puściła go oraz jego kosmyk, lecz nadal trzymała dłoń zmiennokształtnego. Powoli ruszyła, a Double Trouble za nią. Szli w ciszy, aż znaleźli się blisko kryjówki Rebeliantów.
Hope zatrzymała się, spoglądając na niego.
— Będę iść. Bądź w pobliżu — poprosiła cicho.
— Nie martw się o mnie, będę — odparł.
Zaczął delikatnie głaskać kciukiem jej dłoń. Sam do końca nie wiedział, co robi. Po prostu to robił.
Blondyn skierował wzrok na jej oczy. Podszedł bliżej i bez zastanowienia pocałował dziewczynę w czoło. Ta spięła się cała, lecz nic nie powiedziała.
Double Trouble uśmiechnął się łobuzerski, a po chwili zniknął w ciemnych zaroślach. Hope być może by tak stała, gdyby ktoś jej nie obudził.
— Hope? Co ty tutaj tak stoisz? — spytała Adora, podchodząc do przyjaciółki.
Dziewczyna od razu się obróciła.
— Ja? Nic. Chodźmy — wypaliła i od razu ruszyła przed siebie.
— Mogłaś mi powiedzieć, że miałaś randkę — powiedziała, uśmiechając się.
— A tobie co? — Zielonooka podniosła jedną brew do góry.
— Ty się nigdy nie rumienisz. — Blondynka objęła ramieniem dziewczynę.
— Zamknij się — warknęła Hope, odwracając wzrok.
Adora zaśmiała się tylko.
Hope uśmiechnęła się, gdy zobaczyła pewien jaszczurzy cień wśród drzew.
Walka z klonami była... Trudna? Może trochę. Dla Hope było w tym trochę zabawy. Nie szło im źle, ale też nie było za bardzo dużej poprawy.
Czarnowłosa zrobiła kolejny unik, uderzając przy okazji kolejnych przeciwników. Jeżeli Adora się nie pośpieszy, Etheria zostanie zniszczona. Wszędzie zaczęły pękać ściany, ziemia się rozdzierała na pół.
Przemówienie Bowa dotarło do większości mieszkańców.
Teraz trzeba było tylko zniszczyć Prime'a.
Nad Hope przeleciał duży kawałek lodu. Posłała uśmiech Froście, a księżniczka kiwnęła jej głową. Hope zaatakowała kolejnego klona. Było ich coraz więcej. Mermista i Micah zostali obezwładnieni, lecz to nie wystarczyło. Czasu było coraz mniej.
Skoczyła i w locie powaliła kolejnego żołnierza. Usłyszała okrzyk Scorpii. "Dobrze. Jest trochę lepiej", pomyślała. Niestety ta myśl odwróciła jej uwagę.
Poczuła mocny ból w ramieniu, a po chwili coś ją odrzuciło. Zderzyła się ze ścianą, a w płucach zabrakło jej tchu. W głowie jej się zakręciło. Widziała różne kolory oraz migające światła. "Walczą dalej", pomyślała i chwiejnie wstała.
Okrążyło ją aż pięciu klonów. Przygotowała się na atak, lecz jeden żołnierz, który był po środku, zaatakował swoich. Gdy został ten jeden ostatni, zmienił postać, a Hope ukazał się pewien jaszczurzy blondyn.
— Nie przestajesz mnie zaskakiwać, Double Trouble — powiedziała zielonooka i zdobyła się na słaby uśmiech.
Zmiennokształtny odrzucił swoje włosy do tyłu.
— A widzisz. — Podszedł do niej i pomógł jej wstać.
— Dzięki — odpadła. Spojrzała na walczących przyjaciół. — Jesteś gotowy na niezłą zabawę? — spytała, szybko oceniając sytuację.
— Może — rzucił tajemniczo.
Uśmiechnęli się do siebie i rzucili w wir walki.
Wszystko szło dobrze, dopóki nie pojawił się Horde Prime w ciele jednego ze swoich braci. Za nim, prosto w stronę Rebeliantów, waliła się duża konstrukcja. Hope zaklęła pod nosem.
— Raduj się, Etherio! — zakrzyknął Horde Prime, trzymając Entraptę za włosy. — Za niedługo będzie wasz koniec! Wybraliście mrok, więc w mrok zostaniecie straceni!
Ziemia zaczęła pękać, a z jej głębi wydobyło się zielone światło. Etheria znikała.
Bow objął Glimmer, chcąc ją ochronić. Hope osłoniła Double Trouble. Poczuła mocny wstrząs w ziemi.
Wszystko się rozpadało.
— Cały świat pochłonie ogień! — zaśmiał się Prime.
— Adora! — krzyknęła przerażona Glimmer.
— Wyłącznik nie zadziałał — jęknął Bow, wpatrując się w ziemię i nie puszczając Glimmer.
Hope popchnęła Double Trouble, gdyż koło nich otwarła się szczelina.
— Hope, jesteś strasznie sztywną osobą. Ale jednak fajną i cię lubię — wypalił nagle Double Trouble.
Czarnowłosa spojrzała na niego zaskoczona.
— Jaszczurko, powiesz mi to później — odparła dziewczyna, obejmując go mocniej. Czuła go przy sobie i nie chciała opuszczać.
— A kiedy popioły zostaną rozproszone, wreszcie zapanuje spokój! — dokończył Prime, śmiejąc się złowieszczo.
Etheria zostanie zniszczona. I nic z niej nie pozostanie.
Wszyscy zaczęli się cofać. Glimmer i Bow byli blisko Hope oraz Double Trouble. Fioletowowłosa posłała zielonookiej spojrzenie pełne smutku oraz przerażenia, a następnie znów spojrzała na Prime'a. Hope nawet nie chciała wiedzieć, co czuła.
Nagle przed nimi pojawił się wielki, zielony ogień. Zaczął przesuwać się w ich stronę, niszcząc wszystko co napotkał. Hope przylgnęła mocniej do zmiennokształtnego.
Nic już się nie dało zrobić. Każdy czekał na ostateczny cios.
— Błagaj, Etherio! Błagaj o łaskę! — krzyczał rozbawiony Horde Prime.
Nagle zielona fala mocy się zatrzymała i... Zniknęła.
Niebo jaśniało, a wokół nich pojawiły się bajeczne świetliki. Wszystkich ogarnął szok i zaskoczenie.
Nagle za nimi wybuchło jasne światło. Zebrani obrócili się i ujrzeli She-Rę. Dziewczyna szła w ich stronę, a wokół jej stóp ziemię opatulała trawa.
Wszyscy stali jak wryci. Adora spojrzała na Prime'a, następnie podniosła miecz w górę. Skierowała swoją moc w statek Prime'a. Magia uderzyła w statek, a on sam przeistoczył się w piękne, potężne drzewo. Następnie She-Ra wbiła miecz w ziemię, a wokół niej rozrosła się zieleń.
Niebo nad ich głowami jarzyło się piękną magią.
Wszystko się zmieniło.
Wróciła moc, wróciło dobro.
— Niesamowite... — wyszeptała Glimmer.
Adora ruszyła w stronę Horde Prime'a. Hope patrzyła na to, oczarowana.
— Magia wróciła — powiedziała cicho zielonooka, prostując się.
Każdy był teraz bezpieczny.
Nad ich głowami rozbrzmiał radosny krzyk Entrapty. Wszyscy zaczęli się cieszyć z odniesionego zwycięstwa.
— W końcu spokój — westchnął zadowolony Double Trouble.
— Udało się! — Uśmiechnęła się Hope i objęła go niepewnie ramieniem.
Double Trouble uśmiechnął się szeroko. Nagle obydwoje poczuli, jak ktoś ich podnosi i przytula.
— Duży uścisk! — krzyknęła szczęśliwa Scorpia. Perfuma i Frosta też się przyłączyły. Białowłosa księżniczka przyciągnęła także i Catrę.
— Serio? — prychnął blondyn.
Kocica też prychnęła.
— Zamknij się, jaszczurze — zaśmiała się Catra.
— Jeny, Catra. Od kiedy jesteś miła? — spytała Hope, śmiejąc się cicho.
— Ty też się zamknij, zjawo — odparła kocica z uśmiechem.
W końcu Scorpia puściła ich. Catra ruszyła do Adory, a Hope spojrzała na rozciągający się przed nią widok. Kątem oka zauważyła Hordaka. Ten uśmiechnął się do dziewczyny szeroko i ruszył za Entraptą.
— W końcu koniec. Spokój — powtórzył zadowolony zmiennokształtny, podchodząc do Hope.
— Tak.
— To co, idziesz gdzieś ze mną? No wiesz... — zaczął, spoglądając na nią.
— Nie mam wyboru. Muszę cię pilnować, abyś nie narozrabiał — zaśmiała się Hope.
— Ja i tak wiem, że kochasz to we mnie. Dlatego mnie nie zostawisz — powiedział, poprawiając swoje włosy.
Zielonooka objęła blondyna.
— Racja. Kocham to w tobie. — Uśmiechnęła się szerzej.
Double Trouble odwzajemnił uśmiech i owinął sobie wokół palca jej warkocz. Przybliżył się do niej, a dziewczyna wsunęła jeden z jego kosmyków włosów za ucho.
Nagle poczuli na sobie ciężar i wylądowali na ziemi.
— Witamy w naszej paczce! — zaśmiał się Bow.
Do wspólnego uścisku dołączyła też Glimmer oraz Adora. Catra usiadła zwinnie obok nich.
— Double Trouble, przyzwyczajaj się — powiedziała Catra z wielkim uśmiechem.
Blondyn przewrócił oczami.
— Musieliśmy to zrobić. Jak Hope sobie kogoś znalazła, to jest cud — zaśmiała się Adora.
— Cicho. — Hope przewróciła oczami.
Ona i zmiennokształtny nadal leżeli, przygniatani przez przyjaciół.
— Trzeba było od razu uciekać — mruknął blondyn.
— Będziecie mieli jeszcze całe życie, żeby od siebie uciec, Jaszczurko! — zaśmiała się Glimmer.
Hope i Double Trouble spojrzeli na siebie, uśmiechając się szeroko
Tak, mieli całe życie.
Ciąg dalszy nastąpi
Cześć!
Cieszę się, że tutaj dotarliście. Muszę przyznać, że ten one-shot jest jednym z moich "dzieł", nad którymi poświęciłam dużo czasu, który chyba nie był zmarnowany "^^
Chciałam was tylko przeprosić, za tą scenę z tańcem. Nie umiem takich pisać 😂
Więc, to chyba tyle. Czekajcie na drugą część!
Do zobaczenia i wesołych świąt ❤️
Mickie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro