Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝓒𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓔𝓲𝓰𝓱𝓽𝓮𝓮𝓷

𝓟𝓸𝓿. 𝓜𝓲𝓻𝓪𝓫𝓮𝓵

"Kierowca Formuły 1 Lance Stroll został oskarżony o molestowanie i przemoc psychiczną przez swoją byłą partnerką Mirabel Moreno. Kobieta dostarczyła dowody w postaci nagrań do sądu rejonowego w Toronto, który obecnie zajmuje się tą sprawą. Lance na chwilę obecną otrzymał zakaz zbliżania się do kobiety. O finalnej decyzji sądu dowiemy się za kilka dni... " - przeczytała Ana siedząc obok mnie w loży VIP na Grand Prix Imoli.

Tydzień wcześniej wniosłam oskarżenie, które odrazu zostało przyjęte. Zostałam przesuchana, tak samo jak Lance, zebrali dowody, które im dałam i teraz musiałam tylko czekać. Po tym wszystkim mi ulżyło. Nie bałam się go już, bo wiedziałam, że tej sprawy nie przegram. Dlatego zdecydowałam się pojechać z Charles'em na wyścig, bo tak naprawdę dlaczego nie. Czułam się już dużo lepiej, Lance nie mógł mi nic zrobić, a ja miałam urlop do odebrania.

Właśnie trwały kwalifikacje do wyścigu. Ana i ja obserwowałyśmy prostą startową, a wyniki śledziłyśmy na ekranach wiszących w pomieszczeniu. Q2 powoli dobiegało końca, więc moja przyjaciółka miała jeszcze chwilę czasu za nim będzie musiała zejść na dół i przeprowadzić wywiady.

- Jest przynajmniej kilka takich artykułów o was, a Twitter jest też pełny - powiedziała znad telefonu.

- Wiem, czytam trochę tego. Ale narazie są to tylko opisy sytuacji i nie ma zbyt wielu dziwnych domysłów.

- Przynajmniej tyle. Dopóki ktoś nie zacznie bawić się w łączenie kropek i wstawi jakieś twoje zdjęcia z Charles'em.

- Moje z Charles'em?! Jakie niby?

- No macie kilka pewnie. Jesteście widywani razem. Narazie żadne większe prasy się tym nie zainteresowały oto się nie martw. Mówię teraz o zwykłych fanach.

- Niby tak. Ale sama powiedziałaś, że narazie jest to małe. Więc jest okej. Pozatym my się przyjaźnimy, nie mamy żadnych "dziwnych" zdjęć, jeśli takowe są.

- Dlatego macie narazie szczęście. Jako dziennikarka mogę ci powiedzieć, że teraz się pilnujcie jeśli między wami nie ma niczego albo nie chcecie z tym rozgłosu.

- Czy ty sugerujesz, że między nami coś jest?!

- Nie, nigdy w życiu. - Podniosła się z krzesła. - Zaraz zacznie się Q3, będę już szła. Do zobaczenia.

- Hasta la vista puta (Do zobaczenia, kurwa) - Popatrzyłam za nią i widziałam jeszcze jak się uśmiecha. Wiedziałam, że to zrozumiała, nauczyłam ją tak podstawowych słów.

Zostałam do końca kwalifikacji, a tak naprawdę jeszcze trochę dłużej w loży oglądając. Charles zajął pole position. Byłam cholernie dumna i szczęśliwa, byliśmy we Włoszech to jego publiczność. Dlatego też wiedziałam, że radość Ferrari i fanów będzie olbrzymia i nie chciałam odrazu do niego schodzić. Poczekałam trochę, jak wszyscy się powoli uspokoją. Nie chciałam być w tłumie szalejących ze szczęścia mechaników, mimo że też się cieszyłam.

Zeszłam na padok po nie całej pół godzinie i poszłam odrazu do motorhome'u Ferrari. Zakładałam, że Charles będzie już u siebie, albo przynajmniej gdzieś w budynku. Nie myliłam się. Nie był tam jednak sam. Stał przed swoim pokojem razem z dwójką nieznanych mi chłopaków. Przyjrzałam się im, wiedziałam, że Charles ma dwóch braci i mogłam się założyć, że to byli oni. Nie chciałam do nich podchodzić. Nie chciałam przeszkadzać, dlatego zatrzymałam się w odstępie kilku kroków.

- Mirabel! - Charles mnie zauważył i odrazu do mnie podszedł. Przytulił mnie krótko, a ja się trochę zestresowałam, dopiero przezwyczajałam się do przytulania na powitanie z nim.

- Cześć... Gratuluję pole position - powiedziałam, kiedy się odsunął. - Widzę, że jesteś zajęty, to może ja pójdę i...

- Nie, spokojnie. Nie musisz. To są moi bracia. - Czyli miałam rację, byli do siebie podobni. - To jest Lorenzo, a to Arthur. Chłopaki to jest Mirabel, moja przyjaciółka.

- Hol-... Cześć - powiedziałam, mieszając hiszpański z angielskim.

- A więc to jest ta Mirabel. Miło poznać. - Arthur wyciągnął do mnie rękę. - Charles nam o tobie opowiadał.

- Ou, naprawdę? - Spojrzałam się na Charles'a.

- Być może, a bardzo miło by było z twojej strony Arthur gdybyś zamknął twarz, dziękuję.

- Ey ey, ja tylko mówię jak jest.

- Tak jasne, świetnie.

- Ogarnijcie się. - W końcu odezwał się Lorenzo. - Mi też cię miło poznać. - powiedział do mnie.

- Cieszę się, że się w końcu poznaliście. Dlatego mam nadzieję, że nie będzie problem jeśli zostawię was, bo muszę iść na wywiady - powiedział Charles patrząc na zegarek. - Po wywiadach zawiozę cię do hotelu - dodał do mnie.

Potem poszedł spowrotem na padok gdzie za chwilę miały zacząć się wywiady. Zostałam z braćmi Leclerc. Poszliśmy do loży gdzie najwygodniej było siedzieć. Arthur zaczął ze mną rozmowę, Lorenzo co jakiś czas coś dodawał. W tle oglądaliśmy wywiady. Okazało się, że byli naprawdę spoko, a z Arthurem całkiem dobrze zaczęliśmy się dogadywać.

W czasie rozmowy przestałam zwracać uwagę na lecący w tle wywiad, spojrzałam się na ekran dopiero wtedy gdy usłyszałam swoje nazwisko. Na początku nie wiedziałam co chodzi, dopiero po chwili zobaczyłam Lance'a z którym przeprowadzała wywiad jakaś dziennikarka.

- Mirabel? - Odwróciłam się w stronę Lorenzo, który odezwał się poraz pierwszy od kilkunastu minut.

- Tak?

- To ty jesteś tą byłą dziewczyną Strolla, o której mówi większość mediów?

- To ja...

- To ma teraz sens.

- Ale co? - Teraz to ja już nie wiedziałam oco chodzi.

- Zanim do nas podeszłaś, Charles powiedział nam, że przedstawi nam ciebie i poprosił żebyśmy przez ten weekend kiedy on będzie zajęty, trochę cię pilnowali.

- Pilnować mnie?!

- Nie bądź na niego zła. On się martwi, a chyba z nami nie jest aż tak źle. - powiedział Arthur.

- Nie, nie jest, ale... Boże to jest jednocześnie cholernie kochane i wkurzające. - Wstałam. - Yo supe él va a hacer algo para protectarme pero ahh! Eso es muy jodido! (Wiedziałam, że będzie chciał zrobić coś żeby mnie chronić ale ahh! To jest bardzo pojebane!) - Spojrzałam się na nich. - Przepraszam, zdenerwowałam się. Za ile skończą się wywiady?

- Kilka minut? - Arthur spojrzał na telefon. - Mniej więcej.

- Okej, dzięki. I jeszcze raz przepraszam, nie mam do was nic. Jesteście spoko.

- Miło nam - Zaśmiał się młodszy chłopak.

Po nie całym pół godzinie Charles był już całkowicie wolny od dziennikarzy i mogliśmy w spokoju pojechać do hotelu. Cały czas się upierał żebym z nim jeździła, mimo że dałabym radę przemieszczać się sama. W tej jednej sprawie jednak, nie chciał mnie słuchać. Dlatego siedziałam na fotelu pasażera w jego sportowym Ferrari, nie wyjechaliśmy jeszcze z toru.

- Dlaczego to ty musisz prowadzić?

- Bo to mój samochód?

- Traktujesz mnie jak małe dziecko.

- Bo jesteś mała. - Rzuciłam mu mordercze spojrzenie. - Taka prawda!

- Najpierw pilnują mnie twoi bracia, teraz wozisz mnie tam i spowrotem do hotelu. Nic nie robię.

- To chyba poiwnno być wygodne?

- Nie dla mnie. Miłe to wszystko, ale nie musisz się aż tak przejmować o mnie.

- To co? Chcesz poprowadzić samochód?

- Mogę?!

- A dasz radę?

- Przypominam ci, że mam prawo jazdy, pozatym to automat co w tym trudnego.

I w taki sposób poraz pierwszy w życiu usiadłam na miejscu kierowcy sportowego samochodu. Było to jednak trochę bardziej skomplikowane niż myślałam. Mimo to dałam sobie radę. Nie spowodowałam żadnego wypadku, dojechałam i bardzo ładnie zaparkowałam pod hotelem.

- I co? Jestem w to dobra. - Spojrzałam się na Charles'a, który z niewiadomych mi przyczyn w trakcie jazdy zdążył się pomodlić trzy razy.

- Z grzeczności nie zaprzeczę. A teraz już chodźmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro