♪𝚝𝚠𝚎𝚗𝚝𝚢 𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗♪
“To uczucie łączące dwójkę, młodych ludzi było tak silne że wręcz nierozerwalne. Czyżby?”
– Dziękuję, że namówiłaś go by wrócił do domu. Mnie nie chciał słuchać, jest strasznie uparty. – zauważyła kobieta, poprawiając poduszkę znajdującą się pod jej głową.
– Nie ma pani za co dziękować, naprawdę. Nie zrobiłabym tego gdybym nie uważała że musi odpocząć, a co jak co ale sen i prysznic mu się przyda. – zaśmiałam się cicho, łapiąc dłoń kobiety.
– Jak sytuacja z rodzicami? – spytała zapewne będąc ciekawa czy wyjedziemy. Wiedziałam, że napewno powiedziałaby Taehyung’owi więc musiałam nieco nagiąć fakty.
– Lepiej, myślę że zaczynamy się dogadywać. – odparłam, jednak mi nawet wydawało się to mało przykonujące.
– Nie wydajesz się być zbyt szczęśliwa, jesteś pewna że jest między wami dobrze? Ze mną możesz być szczera Rosie. – kobieta spojrzała na mnie z troską wymalowaną na twarzy.
– Tak, jestem pewna. – ponownie skłamałam. Byłam zdziwiona z jaką łatwością mi to ostatnio przychodzi, kiedyś nawet bym nie pomyślała o tym by kogoś okłamać. Teraz jednak robię to dość często i mam wrażenie że nawet lepiej mi to wychodzi. To chyba niezbyt dobra wiadomość, czy staję się taka jak mój ojciec?
Nie, Rosie. Stajesz się o wiele gorsza.
– Nawet nie jest pani sobie w stanie wyobrazić jak bardzo cieszę się z tego, że przejdzie pani operację. – wyznałam wpatrując się w okno.
– Rosie, mogę o coś zapytać? – zmarszczyłam brwi, spoglądając na nią i przytaknęłam.
– To twoja sprawka, co? – na słowa kobiety omal nie zakrztusiłam się powietrzem.
– Nie, skąd.. – odparłam nerwowo.
– Teraz już mam pewność, że to ty. Tylko skąd wzięłaś tyle pieniędzy dziewucho? – powiedziała żartobliwe.
– Skąd pani ma pojęcie, że to ja? – założyłam ręce na piersi.
– Wiem kiedy kłamiesz, nie miałam pewności dopóki nie zobaczyłam twojej reakcji. – wyznała kobieta. No tak, pracuje dla mojej rodziny już sporo czasu. Zna mnie na wylot, mam z nią lepszy kontakt niż z własną matką.
– Proszę, niech nie mówi pani Taehyung’owi.. – powiedziałam błagalnym tonem.
– W porządku, wiesz dobrze jak cię uwielbiam. Nie mogę się oprzeć twojej uroczej buźce, teraz mi powiedz skąd miałaś tyle pieniędzy.
Ukradłam
– Miałam trochę oszczędności. – skłamałam.
– Wiesz o jakiej kwocie mówimy?
– Miałam dużo oszczędności, poza tym robiłam to w dobrej intencji. I tak mi się te pieniądze nie przydadzą, bo mam zaplanowane całe życie od A do Z. – po części to co powiedziałam było prawdziwe i szczere. Moi rodzice zaplanowali każdy krok w moim życiu, musiałam do tego przywyknąć.
– Rozumiem Rosie, wyglądasz na zmęczoną. Może wrócisz do domu, co? – była zmartwiona.
– Nie, absolutnie nie. Obiecałam Taehyung’owi z panią zostać. – uparłam się.
– Są tutaj lekarze, i tak miałam zamiar się przespać. Nie potrzebuję dwudziestocztero godzinnego nadzoru, są tutaj lekarze i pielęgniarki gdyby coś się działo. Poza tym też musisz kiedyś odpocząć.
– No dobrze, w takim razie niech pani odpoczywa. Do jutra. – wstałam z krzesła, przytuliłam ostrożnie kobietę i wyszłam. Miała rację, bez sensu byłoby się gapić jak śpi. To nawet niekomfortowe.
Od kilku minut szłam jedną z ulic stolicy, wałęsając się bez celu. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu, bo ojciec przypominałby mi tylko o tym co już niedługo nastanie. Zrobiło mi się przykro, a wszystkie wspomnienia z moimi przyjaciółmi uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą sprawiając że po paru chwilach moja twarz była zalana łzami.
– Rose? – usłyszałam za sobą, zatrzymując się nagle.
– Jungkook? – wytarłam pospiesznie twarz od łez, jednak prawdopodobnie mój makijaż był rozmyty więc na próżno moje starania.
– Co się stało? – pojawił się przede mną, ze zmartwioną miną. Pierwszy raz widziałam go bez uśmiechu na jego króliczej buźce. Aż dziwnie się na niego patrzyło.
– Nic takiego. – po moich słowach chłopak westchnął i wziął w objęcia pozwalając się wypłakać. Zapewne zrobił to, bo nie wiedział co powiedzieć i jak wyciągnąć ze mnie prawdę. Nie narzekałam, właśnie tego teraz potrzebowałam. Prawdziwego przyjaciela u boku, który nie będzie zadawał pytań tylko mnie przytuli.
Kilka minut później byliśmy w domu chłopaka z dwoma gorącymi kubkami gorącej czekolady.
– To co, powiesz mi coś o tym co się stało czy mam zgadywać? – upił łyka napoju, zatapiając dłoń w swoich ciemnych włosach.
– Nie ma o czym mówić, Jungkook. – po moich słowach spojrzał na mnie niczym urażony.
– Powtórz jeszcze raz, bo chyba źle usłyszałem. Płakałaś, co oznacza że coś wyjątkowo cię zraniło. Nie jestem głupi. – oburzył się.
– Dobrze, ale obiecaj że nikomu nie powiesz. – ufałam mu, ale obawiałam się że powie o wszystkim reszcie i wszyscy mnie znienawidzą.
– W porządku, niech ci będzie. – przewrócił oczami.
– Moi rodzice zaplanowali już kolejną wyprowadzkę. Za niecały miesiąc mam być w samolocie do Stanów. – zamarł na moje słowa.
– Chyba sobie żartujesz, prawda? – wkurzył się i wstał.
– Niestety nie..
– Jak możesz nas zostawiać co? Myślisz o tym jak będzie się czuł Taehyung? Semi? Każdy dla, którego cokolwiek znaczysz? – podniósł głos, było to do niego niepodobne. Nigdy wcześniej nie widziałam Jungkooka w takim stanie.
– Co twoim zdaniem powinnam zrobić hmm? – założyłam ręce na piersi.
– Wziąć życie w swoje ręce do cholery! Jesteś pełnoletnia.
– Łatwo ci mówić, nie znasz mojego ojca. Jeśli zrobię cokolwiek co nie będzie zawarte w jego planie zniszczy mi życie, i sprawi że wrócę z podkulonym ogonem. – wstałam z miejsca, próbując go uspokoić.
– Nie obchodzi mnie twój ojciec rozumiesz? Nam naprawdę na tobie zależy, nie możesz nas zostawić. Nie pozwolę na to. – ciemnowłosy złapał moją dłoń i lekko ją ścisnął.
– Zniszczy też was, nie pozwolę na to Jungkook. – powiedziałam, mając łzy w oczach. Chociaż tak bardzo starałam się panować nad emocjami, to było silniejsze ode mnie.
– Coś wymyślimy Rosie. – przytulił mnie.
– Obyś miał rację. – doskonale wiedziałam, że jest to sytuacja bez wyjścia. Jeśli wyjdzie na jaw, że tyle pieniędzy zniknęło z sejfu ojca będzie już wiedział że to ja i wtedy będzie po mnie. Klamka zapadła, a ja zraniłam kolejną osobę. Najgorsze jest to, że nie ostatnią.
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro