Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚝𝚠𝚎𝚗𝚝𝚢 𝚏𝚒𝚟𝚎♪

Była gotowa na naprawdę wiele, by zobaczyć uśmiech rozświetlający jego piękną buzię.”




Weszłam do budynku, przełykając ślinę. Za chwilę przekażę ukradzione pieniądze na leczenie pani Kim. Robiłam to nie tylko dlatego, że kobieta była mi wyjątkowo bliska. Robiłam to także dlatego, że jej syn nie mógł ponieść kolejnej straty w swoim życiu.
O

dkąd usłyszałam jakimi uczuciami mnie darzy, oraz to w jaki sposób o mnie mówił coś we mnie pękło. Wtedy powiedziałam sobie, że będę go chronić tak samo jak on chroni mnie.

Po kilku minutach znalazłam się już w gabinecie lekarza prowadzącego leczenie pani Kim. Wskazał gestem dłoni, bym usiadła na krześle naprzeciw po chwili sam zasiadł przy dębowym biurku.

– Chciała pani ze mną porozmawiać, podobno to pilne. Więc słucham pani Chang. – zastanawiałam się skąd mężczyzna znał moje nazwisko. Może jakimś cudem kojarzył mojego ojca? W każdym razie jestem już pełnoletnia i mam prawo podejmować własne decyzje, szkoda jednak że wciąż jestem kojarzona z kimś tak okrutnym o lodowatym sercu jak mój ojciec.

– Przyszłam tu by uregulować płatność za leczenie i pokryć koszty operacji pani Kim. – odparłam, zakładając na nogę zgrywając pewną siebie. Choć w środku trzęsłam się ze strachu jak mała dziewczynka musiałam robić dobrą minę do złej gry i zgrywać twardą zawodniczkę.

– Niestety, zmartwię panią aczkolwiek jest to niemożliwe. Nie jest pani nikim z rodziny, o ile mi wiadomo. – złożył dłonie, wpatrując się w nie przez dłuższą chwilę.

– Czyżby? A kojarzy pan taki termin jak darczyńca? – uniosłam brew.

Miałam go w garści

– Owszem, jednak prawo mówi że by móc tego dokonać należy mieć organizację charytatywną lub działać w jej imieniu. – skinęłam głową z lekkim uśmiechem i podsunęłam mu pod nos dokument świadczący o przekazaniu podanej kwoty w imieniu organizacji charytatywnej mojego ojca. Jakiś czas temu ojczulek postanowił założyć fundację, oczywiście nie by wspierać i pomagać innym. Było to tylko po to by zatuszować jego przekręty i oszustwa.

– Cóż.. w takim razie..

– Musi pan jednak podpisać umowę poufności. Jako, że fundacja działa charytatywnie nie chcemy się z tym obnosić chyba pan rozumie. Tym bardziej, nie chcę by wiedziała o tym pani Kim czy jej syn. – wyjęłam kolejny dokument.

– Chyba bardzo pani na tej kobiecie zależy, nieprawdaż? Jest pani niesamowicie uparta. – lekarz uniósł jedną brew.

Najwyraźniej mnie przejrzał.

– Tak, nawet nie wie pan jak bardzo. Co do mojej upartości, to jedyna dobra cecha wraz z przebiegłością jaką odziedziczyłam po moim ojcu. – ponagliłam mężczyznę skinieniem głowy, a ten podpisał odpowiedni dokument kręcąc głową z dezaprobatą.

Wychodząc położyłam dwie koperty z pieniędzmi na biurku, a następnie udałam się do sali kobiety cała w skowronkach. Byłam taka szczęśliwa, nie mogłam uwierzyć że mój plan się udał. Oczywiście bardzo dużym wsparciem okazali się dla mnie moi przyjaciele. Widać było jak wiele byli gotowi poświęcić dla Taehyung’a. Naszła mnie myśl, czy tyle samo gotowi by byli poświęcić też dla mnie. Jednak, na szacunek i tego rodzaju oddanie trzeba sobie zasłużyć prawda?

– Rosie! Tu jesteś. – usłyszałam za sobą, po chwili zostając zamknięta w szerokich ramionach bruneta. Jego uścisk był mocny i stanowczy, zupełnie jakby nie miał zamiaru mnie puszczać.

– Tęskniłem. – wyszeptał w moje włosy, lekko mnie po nich głaskając.
Jego głos przy moim uchu sprawiał, że moje nogi stawały się miękkie. Kiedy stałam się taka uległa na jego zaloty?

– Ja też Taehyung, ja też. Powiedz mi lepiej jak się czuje twoja mama. – uśmiechnęłam się pokrzepiająco, gdy się ode mnie oderwał i spojrzał w moje oczy. Miałam wrażenie jakby zaglądał do mojej duszy i dokładnie wiedział co zrobiłam. Przecież nie miał prawa tego wiedzieć, prawda?

– Lepiej, ale leki dużo nie pomogą. Odezwałem się wczoraj do paru fundacji, może któraś zechce nas wesprzeć. – po jego słowach nabrałam nowej nadziei. Plan nabrał lepszego obiegu niż myślałam, teraz wszystko będzie jasne. Jedna z fundacji, do których Tae się odezwał zdecydowała się im pomóc. Proste? Proste.

– Mam dobre przeczucia. – odparłam z przekonaniem, próbując go trochę rozweselić.

– Dziękuję za to, że wczoraj przywiozłaś nam jedzenie. Mama bardzo się ucieszyła, i uwierz było przepyszne. – założył mi pasmo włosów za ucho, lekko się uśmiechając.

– Bardzo się cieszę, jesteś głodny? – spytałam, nie odrywając od niego wzroku.

– Od kiedy stałaś się taka troskliwa co? – uniósł podejrzliwie brew.

– Nie jestem.. po prostu ugh, jadłeś czy nie? – założyłam ręce na piersi, nieco się gniewając.

– Jesteś śliczna kiedy się złościsz. – słynny kwadratowy uśmiech zagościł na jego buzi.

– A ty uroczy kiedy się uśmiechasz, a teraz jadłeś czy nie? – byłam nieustępliwa.

– Jadłem, po prostu chciałem się z tobą trochę podrażnić i zmusić cię przyznania się, że się o mnie martwisz i się udało. – zmierzwił nieco moje włosy palcami.

– A skąd taki wniosek? Przecież powiedziałam że nie. – przechyliłam głowę w bok.

– Więc skąd to zdenerwowanie? – spytał, zbijając mnie z tropu.

Wygrał

– Rosie.. przyjechałaś. – poczułam słaby ścisk dłoni pani Kim na moim nadgarstku. Pielęgniarka wiozła ją na wózku, prawdopodobnie kobieta była na jakiś badaniach.

– Oczywiście, że przyjechałam. Nie mogłam pani tak zostawić. – uśmiechnęłam się szeroko, widząc jak kobieta się rozpromieniła.

– To ja państwa zostawię. – pielęgniarka się ukłoniła i odeszła. Chłopak pomógł kobiecie dostać się do pokoju i razem położyliśmy ją na łóżku.

– Chyba niezbyt dobrze spałaś Rosie? – zmartwiła się kobieta.

– Ostatnio miewam problemy ze snem. – skłamałam. Co miałam powiedzieć? Że płacze po nocach, dlatego że za miesiąc mam zostawić moich przyjaciół i najbliższą mi w życiu osobę. Albo, że tej nocy zorganizowałam włamanie do firmy mojego ojca i ukradłam pieniądze, za które może uratują pani życie? Raczej słabo to brzmi.

– To pewnie przez stres i słabe odżywanie. Niech tylko wyzdrowieje, a ugotuję ci co tylko zechce..

– Proszę pani, w tej chwili liczy się pani i pani zdrowie. Tylko to, niech pani nie zawraca sobie mną głowy. Naprawdę sobie poradzę, obiecuję. – ścisnęłam lekko dłoń kobiety, patrząc blado na chłopaka.

– Przepraszam. Mogę? – usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a do pomieszczenia wszedł dobrze mi znany lekarz.

– Oczywiście, ma pan wyniki badań? – Taehyung poderwał się z krzesła jak poparzony.

Chciałam go uspokoić i powiedzieć, że będzie dobrze. Bo przecież doskonale wiedziałam w jakiej sprawie lekarz przychodzi.

– Nie, nie w tej sprawie tutaj jestem. Chciałem przekazać dobrą nowinę, odezwała się do nas fundacja. Pokryła cały pobyt w szpitalu i operację. – szczęście w oczach chłopaka było nie do opisania. Pani Kim, zebrały się łzy w oczach które powoli zaczęły je opuszczać osadzając się na policzkach i płynąc strumieniami w dół.

Taehyung’a zatkało, był widocznie tak bardzo zszokowany tą informacją że aż nie mógł uwierzyć. Gdy jednak do niego dotarło, że teraz wszystko się ułoży jego oczy zaszły łzami.

– Mogę wiedzieć, która to fundacja? Koniecznie muszę się spotkać z jej dyrektorem i osobiście podziękować...

– Nie, niestety nie będzie to możliwe. Fundacja poprosiła o pełną anonimowość i dyskrecję. – lekarz ugasił nienasycony entuzjazm chłopaka.




Ophelia 🍓🧷

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro