Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚝𝚠𝚎𝚗𝚝𝚢♪

"Nie mogła dopuścić do tego by historia się powtórzyła. Zbyt jej na nim zależało, nie mogła go zostawić. Nie był na to gotowy, był zbyt słaby, zbyt kruchy, zbyt na niej polegał."

❦❦❦❦❦❦❦❦❦


Zamknęłam się w pokoju zanosząc się płaczem. Nie byłam gotowa by wyjechać, by zostawić Semi, Taehyung'a, Chana czy nawet głupka Jungkooka, Jimina i resztę moich przyjaciół. Zbyt bardzo się do nich przywiązałam.

Stali się dla mnie bardzo bliscy, wspierali mnie. Nigdy nie mogłam w moim życiu szczerze powiedzieć, że mam przyjaciół. Teraz jednak nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

Mój ojciec rujnował mi życie kawałek po kawałku. Nie dbał o moją psychikę, moje samopoczucie. Obchodziła go tylko jego nienaganna reputacja. Zaplanował dokładnie całe moje życie i bezbłędnie wypełniał ten plan.

Nie mogłam podejmować własnych decyzji, obawiał się że media zainteresują się bardziej naszym życiem prywatnym. I tak odkąd firma mojego taty stała się popularniejsza byliśmy na językach wielu koreańskich dziennikarzy.

Nikt jednak nie wiedział jakim potworem w rzeczywistości był mój ojciec. Nie miał już od dawna szacunku do mnie ani do matki, robił się bardziej egoistyczny i oschły. Zupełnie jakby już nas nie kochał - swojej własnej rodziny.

– Rosie.. – usłyszałam cichy głos mojej mamy przy drzwiach.

Pociągnęłam nosem i otarłam łzy wierzchem dłoni, próbując się uspokoić. Nie chciałam się wylądować na mamie, to nie była jej wina.

– Mogę wejść? – zapukała delikatnie w ciemnodębową powierzchnię.

Czułam, że gdybym miała zamiar się odezwać z mojego gardła wydobył by się jedynie przerywany szept. Dlatego wstałam z materaca i otworzyłam drzwi, wracając na poprzednie miejsce. Kobieta niepewnie weszła wgłąb mojego pokoju, i stanęła przede mną jakby zastanawiała się co powinna zrobić.

– Rosie, wiem że jest ci ciężko.. – miałam nieoparte wrażenie, że zamierza w swoich najbliższych słowach poprzeć ojca. Jednak wciąż tliła się we mnie nadzieja, że to okaże się być nieprawdą. Że powie, że mnie rozumie, że mnie popiera.

– Nie, nie masz pojęcia przez co przechodzę mamo. Od początku mojego życia traktujecie mnie jak zabawkę, którą można przekładać z kąta w kąt. Nie zważacie na to co czuję, zastanów się. Czy kiedykolwiek zapytaliście się mnie czy chcę się przeprowadzić? Kiedykolwiek? – próbowałam unormować mój załamujący się głos.

Kobieta spojrzała na mnie, a jej twarz wyrażała żal i skruchę. Było jej przykro, nie chciała mnie zranić. Nie chciała patrzeć na moje cierpienie, jak żadna matka na cierpienie swojego dziecka.

– Ja.. nie wiem co mogę dla ciebie zrobić córeczko. – wyszeptała, kładąc rękę na moim ramieniu którą od razu odtrąciłam. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna biorąc głęboki oddech.

– Nie gniewaj się na mnie, proszę.

– To zrób coś! Nie jesteś bezbronna, mamo. Masz chyba coś do powiedzenia w tej całej sytuacji. Nie zostawię moich przyjaciół rozumiesz? Nie ma mowy. – rzuciłam jej ostatnie spojrzenie i wyszłam z pomieszczenia.

Zeszłam na dół i ubrałam buty oraz kurtkę, wychodząc z domu. Ojca butów nie było, a brak jego samochodu na podjeździe tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że pojechał znów do firmy załatwiać jakieś sprawy.

Miałam ogromny mętlik w głowie. Nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć o mojej prawdopodobnej przeprowadzce przyjaciołom, czy postawić ich przed faktem dokonanym. Jednak obstawiam, że to drugie byłoby złem koniecznym.

Nie chcę ich zostawiać.

– Rosie? – usłyszałam za sobą po kilkunastu minutach drogi przed siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam Chanyeol'a, jego włosy były w lekkim nieładzie a oczy nieco opuchnięte.

Płakał?

– Chan, dobrze cię wiedzieć. – na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech na jego widok. Robiłam dobrą minę do złej gry.

– Co robisz sama o tej godzinie w tej części miasta? To niezbyt bezpieczne, odprowadzę cię do domu. – złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w stronę mojego domu. Był zdecydowanie bardzo przewrażliwiony na moim punkcie.

Zatrzymałam się gwałtownie i na niego spojrzałam.

– Dlaczego się zatrzymałaś? – spytał zdezorientowany.

– Dlaczego się tak zachowujesz? – również zadałam pytanie.

– Jak? – wydawało mi się, że doskonale wiedział o co mi chodzi.

– Unikasz kontaktu wzrokowego, a ostatnio stałeś się mało rozmowny. To nie w twoim stylu. – stwierdziłam zmartwiona. Bałam się, że zobaczył mnie rozmawiającą z Taehyung'iem na boisku i doszedł do błędnych wniosków. Nie chciałam go ranić, nie chciałam także go wprowadzać w błąd. Musiałam sobie to z nim wyjaśnić.

– Wydaje ci się. – puścił moją dłoń, robiąc wszystko byle nie musieć się na mnie patrzeć.

– Chan, co się dzieje? – nie mogłam znieść widoku smutnego chłopaka. To zazwyczaj on poprawiał mi humor pozornie go psując. On był tym zabawnym, pełnym wigoru i pozytywnej energii. Boli mnie fakt, że możliwe że został jej pozbawiony z mojego powodu.

– Umawiasz się z Taehyung'iem? – wypalił nagle, a ja omal nie zakrztusiłam się powietrzem.

Dlaczego te słowa robiły na mnie takie wrażenie?

– Nie. – odparłam stanowczo, choć część mnie nie do końca była pewna tych słów.

– Kłamiesz. – stwierdził, pozostając w dalszym ciągu nie przekonanym.

– Nie, nie kłamię. Taehyunga i mnie nic nie łączy, nic poza przyjaźnią. Domyślam się o co ci może chodzić i przysięgam, że to nie tak. – nie wiedziałam dlaczego mam wewnętrzną potrzebę wytłumaczenia mu się. Może po prostu chciałam usprawiedliwić swoje zachowanie?

– To wyglądało..

– Wiem, jak to wyglądało. Powiem ci coś.. Owszem, Tae jest dla mnie bardzo ważną osobą. Okazało się, że jest moim przyjacielem z dzieciństwa. Miałam nadzieję, że kiedyś go znajdę. I w końcu się udało, jednak to nic nie znaczy. Nie jesteśmy w bliższych relacjach niż przyjaciele. – wyjaśniłam krótko, nie chcąc go zranić ani mówić nieprawdy.

– Rosie.. ja chyba tak nie potrafię. Wybacz. – czułam się jakby chłopak się ze mną żegnał. Poczułam ukłucie żalu w sercu, nie chciałam go stracić.

Kiedy zaczął się oddalać, podbiegłam do niego i przytuliłam go od tyłu tym samym wprawiając go w osłupienie.

– Chan, porozmawiaj ze mną. Nie zamykaj się, możesz mi powiedzieć wszystko. Nie wiem co siedzi w twojej głowie, nie jestem dobra w odczytywaniu uczuć. – czułam jego napinające się mięśnie. Wyglądało na to, że moja bliskość go onieśmielała. Z pozoru chłopak był nieugięty, twardy i trzymał się swoich zasad próbując zgrywać tego złego. Jednak w rzeczywistości był troskliwy, czuły i nieśmiały. Taki właśnie był Chan.

– Rose.. tyle, że nie wiem co mogę zrobić więcej byś zrozumiała. – odwrócił się do mnie przodem, złapał ze mną kontakt wzrokowy i zbliżył się do mojego ciała napierając na mnie swoją osobą.

Zrobiłam dwa kroki w tył, a moje plecy spotkały się z murem. Byłam w pułapce.

Cholera.

Moje serce prawie podskoczyło mi do gardła, moja śmiałość mnie opuściła i zostałam prawdziwą ja z obliczem troskliwego, niepocieszonego przyjaciela.

Czułam jego oddech na policzku, co zdawało się tylko komplikować sprawy.

Bliskość Chana wywoływała we mnie innego rodzaju emocje niż ta bliskość z Taehyung'iem. Oba uczucia były dla mnie nowe, co sprawiało że chciałam ich posmakować.

Jednak nie zmieniało to faktu, iż bałam się konsekwencji zatracenia się w tych uczuciach.

Nie chciałam nikogo krzywdzić, póki nie będę pewna w stu procentach tego co czuje. Jednak czy ja w ogóle wiedziałam czy cokolwiek do któregoś z nich czuję?

To będzie trudny orzech do zgryzienia.

– Bym co zrozumiała? – zeszłam na ziemię, czując na sobie przenikliwy wzrok ciemnookiego.

– Byś zrozumiała, że cię kocham Rosie.





Ophelia

Hi strawberry's!


Wiem, że dawno mnie nie było jednak postaram się wam to wynagrodzić!

Stay tuned, lysm

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro