♪𝚝𝚑𝚒𝚛𝚝𝚢 𝚝𝚑𝚛𝚎𝚎♪
“W powietrzu unosił się zapach miłości, a wszystkie znaki na niebie zapowiadały sukces.”
– O jakich listach mowa? – zdenerwowałam się. Matka spojrzała na ojca, unosząc brwi jakby oczekiwała na to że coś zrobi.
– Chodź. – mężczyzna wstał, prowadząc mnie do swojego gabinetu. Po chwili znaleźliśmy się w dość sporym pomieszczeniu, wystrój można było raczej określić jako nowoczesny. W gabinecie ojca było raczej sporo otwartej przestrzeni i wiele drogich przedmiotów. Na przykład repliki drogich broni, albo kosztowne obrazy znanych artystów.
Mężczyzna zasiadł za biurkiem, wskazując gestem dłoni bym zrobiła to samo. Gdy to uczyniłam, jego wzrok spoczął na mnie.
Czyżby bał się mojej reakcji?
– Więc? – uniosłam jedną brew, krzyżując ręce na wysokości piersi.
Westchnął głośno, sięgając do szuflady swojego dębowego biurka. Wyciągnął z niej dość spore drewniane pudełko, i położył przede mną.
Otworzyłam je i zobaczyłam stertę listów z różnymi, kolorowymi znaczkami. Większość z nich była w moim ulubionym kolorze czyli w różowym. Kiedy zobaczyłam kraj, z którego zostały nadane korespondencje obudziła się we mnie nadzieja.
Zaczęłam otwierać listy zgodnie z kolejnością, i je czytać. Listy były od Taehyung’a, w każdym wyrażał swój żal i tęsknotę. Zmartwiłam się, kiedy wspomniał o tabletkach nasennych, które zaczął zażywać. Wspomniał również o reszcie przyjaciół, u których nie do końca się układa. Poczułam ogromne poczucie winy, do którego po chwili dołączyły strumienie łez spływające po mojej twarzy.
Wrócił do gry na pianinie, podobno napisał dla mnie piosenkę. Ile bym dała by móc jej posłuchać...
Tak bardzo za nim tęskniłam, że nie byłam w stanie opisać tego uczucia słowami.
Napisał również, że ma zaplanowany lot do Stanów. Pewnie trochę mu zajmie znalezienie mnie, ale mam pewność że już tu jest. Nigdy by mnie nie okłamał. W środku skakałam niczym mała dziewczynka z radości, tak bardzo chciałam go przytulić i posłuchać jego głosu. Tak desperacko pragnęłam zasmakować jego delikatnych ust i przebywać w jego towarzystwie.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Pomysł, który miał prawo się udać przy odrobinie szczęścia. Zerwałam się z miejsca, wybiegając z pomieszczenia. Zignorowałam żałosne wołania ojca, oraz matki gdy opuszczałam rezydencję. Wsiadłam do samochodu pana Lee, z którego chciał wysiadać wracając z zakupów.
– Pani Chan..
– Jesteś mi winien przysługę. – czas użyć mojej tajnej broni. Podczas nieobecności ojca kilka razy nakryłam pana Lee i moją matkę na gorącym uczynku. Kochankowie nie byli jednak tego świadomi, a ja wiedziałam że napewno nadarzy się okazja by wykorzystać to przeciwko nim. Nie miałam tego matce za złe, dlatego że wiedziałam iż była nieszczęśliwa w małżeństwie. Nigdy nie liczyło się jej zdanie, ani sama ona. Była tylko przedmiotem do zaspokajania chorych fantazji i zachcianek ojca oraz pełniła rolę “reprezentacyjną”.
– Czyżby?
– Chyba pan nie chce, żeby mój ojciec dowiedział się o tym że obraca pan w czasie pracy moją matkę? Chyba, że pan chce, wtedy od razu do niego pójdę. Miejmy to za sobą..
– Nie! Proszę zaczekać. Co mam zrobić? – powiedział, gdy miałam już wychodzić z pojazdu.
– Dowiedz się gdzie jest Kim Taehyung, i jedź stąd jak najszybciej zanim ojciec zbiegnie z matką po marmurowych schodach i zamkną mnie w najwyższej wieży. – uśmiechnęłam się będąc zadowolona z obrotu sytuacji.
– Tak jest, pani Chang. – mężczyzna natychmiast ruszył, po drodze wykonując kilka kluczowych telefonów. Miałam nadzieję, że Taehyung był bezpieczny i że uda mi się go znaleźć przed moim ojcem który już zapewne przejrzał mój plan.
Błagałam Boga w myślach, bym była szybsza.
– Wiemy gdzie jest pani Chang. – oznajmił kierowca po upływie kilkunastu minut.
– Więc na co czekasz? Znajdź go nim ojciec to zrobi. – zażądałam, widząc jak mężczyzna znacznie przyspiesza. Bałam się tego do czego może dojść, mój ojciec jest nieobliczalny i nie cofnie się przed niczym. Już niejednokrotnie udowodnił, że potrafi grać nieczysto by uzyskać to czego naprawdę pragnie.
Po upływie dwudziestu minut zatrzymaliśmy pod jednym z hoteli w centrum miasta. Wysiadłam z auta, biegnąc w stronę wejścia. Gdy tylko dostałam się do środka podbiegłam do recepcji, cała zdyszana klikając w dzwonek w oczekiwaniu na przyjście recepcjonistki.
– Witam, w czym mogę służyć? – blondynka przyjrzała mi się przez dłuższą chwilę i ukłoniła się nisko, najwyraźniej mnie rozpoznając.
– Pani Chang. To zaszczyt, móc panią gościć.
– Ja nie w tym celu. Proszę mi powiedzieć, w jakim pokoju znajdę mężczyznę który nazywa się Kim Taehyung. – próbowałam unormować mój przyspieszony oddech. Zauważyłam, że razem z paroma kilogramami pogorszyła się moja kondycja. Było mi naprawdę niedobrze, czułam się słabo i miałam mroczki przed oczami. Aczkolwiek musiałam oddzielić źle odczucia od rzeczywistości i wmówić samej sobie że nic się nie dzieje. Miałam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
– Oczywiście. – gdyby nie moja rozpoznawalność nie uzyskałabym takiej informacji, byłam tego pewna.
Blondynka wystukała coś na klawiaturze, i wbiła swój wzrok w monitor przeszukując listę gości. Miałam wrażenie, jakby czas się spowolnił. Jej ruchy, odgłosy dochodziły do mnie z opóźnieniem.
Teraz jednak każda sekunda była na wagę złota.
– Pokój numer 113, czwarte piętro. – od razu po otrzymaniu informacji czas nabrał normalnego tempa, a ja pobiegłam w stronę windy. Nienawidziłam nimi jeździć, ale nie zamierzałam ryzykować zasłabnięciem na schodach. Jazda windą również zdawała się trwać wieki, a ludzie znajdujący się z niej wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem. Podczas gdy ich ciekawskie spojrzenia przeszywały mnie na wylot, wyleciałam z windy z nadludzką prędkością gdy tylko stanęła na piętrze czwartym. Biegłam długim korytarzem, omal nie potykając się o dywan zdobiący podłogę. Powoli zaczynało brakować mi sił, ale chęć ucieczki z ukochanym była silniejsza i warta tych wszystkich wyrzeczeń.
Zaczęłam walić w drzwi z numerem 113, błagając w duchu by jak najszybciej otworzył drzwi. Zaczęłam słyszeć głośne kroki dochodzące z miejsca, z którego przybiegłam. Byłam pewna, że to pracownicy mojego ojca i że już po mnie. Jednak w tym momencie otworzyły się drzwi, a ja wpadłam do środka zamykając je na klucz. Zobaczyłam zszokowanego Taehyung’a, który miał zamiar się odezwać jednak zatkałam mu buzie ręką. Ostatnie czego chciałam to, by nas usłyszeli.
Pokazałam mu gestem dłoni by był cicho i podeszłam do okna, wyglądając za nie. Na dole zaparkował już samochód, z którego wysiadł ojciec.
Cholera jasna.
Pokazałam chłopakowi gestem dłoni, byśmy weszli pod łóżko. Skinął jedynie głową, najwyraźniej rozumiejąc moje przesłanie i oboje weszliśmy pod mebel. Idealnie sprzyjała nam narzuta znajdująca się na materacu, która sięgała do samej podłogi.
– Wyczekuj mojego znaku, wtedy zaczniemy uciekać. Jeśli będzie trzeba odwrócę ich uwagę, a ty wtedy biegnij i nie oglądaj się za siebie. Jedź od razu na lotnisko. – wyszeptałam najciszej jak mogłam.
– Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. Nie chcę się już z tobą rozstawać, Rosie. – usłyszałam tuż obok mojego ucha, przez co przeszły mnie ciarki. Moje ciało wciąż reagowało na jego bliskość, pomimo niebezpieczeństwa czyhającego za drzwiami.
Wtulił się moje drobne ciało, zmniejszając odległość między nami do minimum. Czułam jego bicie jego serca na plecach, co wcale nie pomagało w skupieniu i obmyśleniu planu ucieczki.
Ojciec nigdy nie daje za wygraną.
– Jest zgoda, wyważajcie. – usłyszałam głos mężczyzny za drzwiami, po chwili słysząc dźwięk wyłamywanych drzwi które opadły z hukiem na podłogę.
Ophelia.
Rozdział niesprawdzony, także przepraszam za wszystkie błędy ! ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro