♪𝚝𝚑𝚒𝚛𝚝𝚢 𝚏𝚒𝚟𝚎♪
“Spali wtuleni w siebie, jakby jutra miało nie być. Był tylko chłopak i dziewczyna, wsłuchujący się w swoje wzajemne bicie serc”.
Poczułam silny ból brzucha, następnie doszło burczenie. Byłam głodna, no tak nie jadłam nic oprócz wczorajszego śniadania. Zapewne chłopak również był głodny, musimy jak najszybciej się stąd wyrwać.
Otwierając oczy, spotkałam się z dociekliwym wzrokiem Taehyung’a. Byłam ciekawa czy cały czas się tak we mnie wpatrywał.
– Jesteś głodna. – bardziej stwierdził, niż zapytał.
– Ty też. – byłam pewna.
– Jesteś już w stanie iść o własnych siłach? – spytał, wstając z trawy a następnie przeciągnął się głośno ziewając.
– Myślę, że tak. – wyciągnął do mnie rękę, którą chwyciłam i wstałam z jego pomocą. Czułam się zaskakująco dobrze, nie czułam bólu głowy ani nudności. Do tego nie mogłam narzekać na mroczki przed oczami, jak w dniu wczorajszym.
Spojrzał na mnie zatroskany, przyciągając w talii do swojego boku i ucałował moje czoło. Ten mały, lecz uroczy gest wywołał u mnie stado rozemocjonowanych motyli w brzuchu.
Był taki uroczy.
– Chodźmy. – uśmiechnął się, splatając razem nasze palce. Byłam niemalże pewna, że w tej części miasta nikt nas nie będzie szukał. Ojciec nie wpadłby na to że będziemy w stanie dotrzeć tak daleko. Miałam dziwne przeczucie, że mój plan może się udać.
– Przepraszam. Mam do pana prośbę. – zaczepiłam przechodnia.
– Tak? – spytał zdziwiony, przyglądając mi się z uwagą. Domyślałam się, że nie wyglądałam zbyt wyjściowo. Moje włosy zapewne żyły swoim życiem, a wory i sińce pod oczami wyraźnie odznaczały się na tle bladej cery.
– Mógłby pan pożyczyć mi na chwilę swój telefon? Potrzebuje wykonać ważny telefon. – wyjaśniłam, próbując brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Para wychodząca z parku, z potarganymi włosami i niezbyt zadbaną cerą chyba nie będzie dobrze postrzegana.
– Oczywiście. – odparł niezbyt przekonany, jednak wyciągnął urządzenie z kieszeni i mi je wręczył.
– Dziękuję. – uśmiechnęłam się, kłaniając się lekko przed nim w geście wdzięczności i odeszłam z chłopakiem na bok czując na sobie wyraźny wzrok właściciela telefonu.
Nie żeby mnie to dziwiło.
Wybrałam odpowiedni numer i pod niego zadzwoniłam.
– William, to ja. – powiedziałam gdy tylko usłyszałam że chłopak odebrał.
– Co ty robisz? Dzwonisz do niego?! Myślałem, że masz lepszy plan. – oburzył się, chcąc odebrać mi telefon.
– Uspokój się, on jest w porządku. – odsunęłam rękę na bok.
– Czyżby?
– Domyślam się jak ty go postrzegasz, ale uwierz mi przez ten cały rok jedyne oparcie miałam w nim. Nie jest taki za jakiego go uważasz. – powiedziałam szczerze, i upewniłam się że chłopak mi uwierzył po czym dołożyłam urządzenie z powrotem do ucha.
– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię słyszę. Martwiłem się, kiedy usłyszałem że uciekłaś i nie wróciłaś na noc miałem w głowie najgorsze scenariusze. – powiedział. W głosie blondyna usłyszałam zadziwiającą troskę.
– Niepotrzebnie, jestem bezpieczna. Jednak potrzebujemy twojej pomocy.
– Cokolwiek zechcesz. Mów co mam robić. – był w pełnej gotowości, by nam pomóc.
– Po pierwsze. Musisz dostać się do mojego pokoju, w poszewce do poduszki są moje oszczędności. Weź je wszystkie.. – przypomniałam sobie o paszporcie. – weź też moje dokumenty, i przywieź nam coś do jedzenia. Możesz też spakować parę ubrań, i pospiesz się chcę wyjechać zanim ojciec nas znajdzie.
– W porządku, a co z paszportem Taehyung’a? – spytał.
– Został w hotelu. – dopowiedział chłopak, zagrażając wargę w wyniku stresu.
– Nie martwcie się o to, zadbam o wasz bezpieczny powrót i wszystkie dokumenty. – miałam pewność, że mówił prawdę. Mogłam na nim polegać.
– Spotkajmy się za trzy godziny na lotnisku.
Resztę dnia spędziliśmy wałęsając się po mieście. Mieliśmy nadzieję, że powrót do kraju przebiegnie bezproblemowo.
– Rosie?
– Tak? – spytałam, spoglądając na chłopaka pytająco.
– Uda się. – zapewnił mnie. Ja jedynie uśmiechnęłam się ponuro, nie byłam w stanie się cieszyć dopóki nie wylądujemy bezpiecznie w Korei. Stres zbyt mnie ograniczał.
– Nie wyglądasz na przekonaną. – stwierdził, ściskając lekko moją drobną dłoń.
– To dlatego, że po prostu znam mojego ojca. Nawet jeśli już się pogodzi z tym, że wyjechałam to mnie znienawidzi. Wbrew temu co myślę i inni myślą to mimo wszystko jest mój ojciec. Chwilami naprawdę jest mi przykro, że nie możemy być normalną rodziną. – powiedziałam szczerze.
– Kwiatuszku. – chłopak stanął na moment i posadził mnie na murku odgradzającym mały staw.
– Nie masz wpływu na swoją rodzinę. Nie możemy jej wybrać, jeśli człowiek jest zły to tylko i wyłącznie ze swojego wyboru. Mógłby się zmienić, chociażby dla ciebie. Gdyby naprawdę cię kochał i dbał o ciebie, zależałoby mu na twoim szczęściu. A co teraz robimy? Spędzamy noc w parku, następnie urządzamy akcję mającą na celu ucieczkę. Przed twoim własnym ojcem. – położył swoje duże dłonie na moich udach. Bijące od nich ciepło było wręcz rozpraszające, jednak mogłam stwierdzić iż miał rację.
– Po prostu to ciężkie, by zaakceptować że twój własny ojciec robi wszystko by zniszczyć ci życie. – powiedziałam, prosto z serca.
– Wiem słonko, doskonale wiem jak się czujesz. – powiedział. Miałam jednak wrażenie, że jego słowa miały głębszy sens.
– Mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj o co zechcesz księżniczko. – odparł, poprawiając moje włosy.
– Co się stało z twoim tatą? – na samo wspomnienie o jego ojcu, posmutniał.
Wyraźnie się również spiął, nie był to dla niego wygodny temat.
– Mój ojciec.. gdy dowiedział się, że moja mama jest w ciąży namawiał ją by dokonała aborcji. Chciał ją zmusić, nie chciał wziąć odpowiedzialności. Mama odmówiła, a on się zmył. Koniec historii. – było to dla niego na tyle bolesne doświadczenie, że chciał jak najszybciej wybrnąć z tego tematu. Zdecydowałam się już go dalej nie dręczyć. Po prostu go przytuliłam, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Ucałowałam to miejsce i przymknęłam powieki, ciesząc się chwilą.
|||||||||||||||||||||||||||||||
– W torbie są pieniądze, dokumenty, ubrania i jedzenie. No i załatwiłem wam bilety. – blondyn podał mi torbę.
– A paszport?
– Nie martw się, mój kolega zajmuje się podrabianiem papierów. Miał u mnie spory dług, więc miał okazję się odpłacić. – uśmiechnęłam się szeroko, przytulając chłopaka.
– Dziękuję, William. Naprawdę nie masz pojęcia jak bardzo ci wdzięczna jestem. Odwiedź nas czasem, co?
– Tylko nie za często, mamy sporo do nadrobienia. – zauważył Taehyung, będąc trochę zazdrosny. Przewróciłam oczami, gdy złapał mnie w pasie odciągając od chłopaka.
– Zazdrośnik z niego, ale to dobrze. Chroń jej jak największego skarba na świecie. To złota dziewczyna. – zauważył.
– O to się nie musisz martwić.
Ophelia.
I jak wrażenia?
Jeszcze dzisiaj postaram się dodać nowy rozdział.
+ Mała informacja:
To jeszcze nie koniec książki, chcę tylko rozwiać wątpliwości bo wiele osób się o to martwiło. Jeszcze sporo się wydarzy. ❤️❤️
Have a nice day, strawberry's!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro