Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚜𝚒𝚡𝚝𝚎𝚎𝚗♪




“Była jego szczęściem, jego oczkiem w głowie. Chciał ją chronić, adorować, uwielbiać. Tylko on chciał mieć ten przywilej.”






Chłopak zmniejszył dzielącą nas odległość, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca.

Co on robi?

Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

Dzięki, Chryste.

– Cholera! – warknął, zaciskając mięsień żuchwy.

– Przepraszam – uśmiechnęłam się grzecznie i odeszłam na bok by go odebrać.

– Odsuń się od niego, albo mu powyrywam ręce i wsadzę w...

– Taehyung?! Skąd masz mój numer? – oburzyłam się.

– Ma się swoje sposoby. Słyszałem, że zemdlałaś więc wróciłem. Szukałem cię, aż w końcu znalazłem. – tylko pytanie po co, rozejrzałam się i dojrzałam chłopaka za drzewem wpatrzonego wzrokiem mordercy w Chana.

– Taehyung, czy ty mnie śledzisz? – zmarszczyłam brwi wpatrując się w postać.

– Nie, skąd. Tylko chciałem się upewnić, że wrócisz bezpiecznie do domu. Bez komplikacji, ale komplikacja stoi za tobą. – jego głos wyrażał niesamowitą złość.

Uspokój się, bo ci żyłka pęknie.

– Słuchaj, nie wiem jaki jest twój cel w tym wszystkim. Jednak wiem, że nie będziesz mi rozkazywał i zrobię to co chcę. Żegnam. – rozłączyłam się patrząc na jego zawiedzioną minę.

Wróciłam do Chana, który wyciągnął ze swojego plecaka czekoladowego batona i butelkę wody mineralnej.

– Masz, pomoże ci się poczuć trochę lepiej. Jednak jak wrócisz do domu zjedz porządny posiłek i się wyśpij. – nakazał, podając mi rzeczy.

– Dziękuję, nie trzeba było. – troszkę się zmieszałam.

– Trzeba było, wyglądasz jak trup. Ktoś musi o ciebie zadbać. – trzymał się swojego stanowiska. Otworzyłam batona i wzięłam gryza czując jak czekolada rozpuszcza się w mojej buzi.

Chłopak przyglądał się moim ruchom z niezwykłą dokładnością. Nie wiedziałam czy Taehyung nadal tam stoi, ale nie obchodziło mnie to. Jakim prawem próbuje mnie kontrolować?

Odkręciłam butelkę wody i zaczęłam brać niewielkie łyki. Kątem oka ujrzałam, jak Chanyeol przełyka ślinę wciąż się we mnie wpatrując.

Stop it.

– Masz adoratora. – zauważył patrząc za mnie, a ja mało co nie zakrztusiłam się wodą.

Odwróciłam się i zobaczyłam Taehyunga z rozwścieczoną miną.

Zaczyna się.
Zróbcie sobie popcorn.

– Odwal się od niej, co? – Tae podszedł dziarskim krokiem do Chana.

– Jesteś zabawny. – stwierdził drugi.

– A wyglądam jakbym się śmiał? – spytał ironicznie.

– Błagam was. Nie kłóćcie się. – jęknęłam zrezygnowana. Szczerze nie miałam już siły na tych awanturników. Dla nich każda okazja była idealna by wszcząć kłótnie.

– Nie wtrącaj się. – warknął Taehyung.

– Właśnie. – dodał Chan.

Ach tak?

– Ya! Gnoje! Kłócicie się o mnie, pod moim domem i w mojej obecności i macie jeszcze czelność mi mówić, żebym się nie wtrącała?! – wkurzyłam się. Obaj spojrzeli na mnie nieco zdziwieni i przerażeni.

– Nie denerwuj się. – próbował mnie uspokoić Tae.

– Nie mów mi co mam robić! – krzyknęłam. – Zachowujecie się jak dzieci! – wrzasnęłam.

– Spokoj.. – Tae nie zdążył dokończyć, bo wylałam na jego głowę wodę, a pozostałą ilość na Chana i rzuciłam w niego butelką.

– Co za gówniara! – krzyknęli za mną, kiedy wchodziłam do domu i zamknęłam za sobą bramę.

Bardzo mnie zirytowali, nie miałam siły już ich powstrzymywać. Wkurzało mnie to, jak się na siebie wzajemnie wkurzali. Ciągle się kłócili o jakieś błahostki. Bardzo często o mnie, gdzie nie uważam bym była godna bycia powodem do kłótni. Tylko jak im wyjaśnić, że kłótniami tylko ciągle mnie do siebie zrażają, a potem są zdziwieni że ich odpycham.

Jednak musiałam przyznać, że było mi bardzo miło iż obaj próbowali się o mnie troszczyć. To urocze, tyle że ja nie potrzebuje ich troski. Potem czuje się wobec nich w jakiś zobowiązana.

Weszłam do domu, zdjęłam buty i położyłam plecak w przedpokoju idąc do kuchni gdzie ku mojemu zdziwieniu była mama. Siedziała przy stole, zastawionym pysznie wyglądającym jedzeniem.

– Mamo! – ucieszyłam się i podbiegłam do niej, by ją przytulić. Zamknęłam ją w szczelnym uścisku i wypuściłam dopiero po chwili siadając na krześle.

– Gdzie pani Kim? – spytałam z zaciekawieniem.

– Dałam jej dzień wolny i ugotowałam coś sama. Uważam, że pani Kim spędza z tobą więcej czasu niż ja. Czułam się z tym bardzo źle, wiem że jeden wspólnie zjedzony posiłek niewiele zmieni. Jednak zaczniemy małymi kroczkami, obiecuję że będę poświęcała ci więcej czasu. – powiedziała, mając wyrzuty sumienia.

– Cieszę się. – uśmiechnęłam się szeroko. Byłam naprawdę zadowolona z tego rozwiązania, kochałam bardzo panią Kim. Jednak mamy mi nie zastąpi, nawet jeśliby chciała. Poza tym bardzo ciężko pracuje, zostaje do późnych godzin by zrobić dla mnie świeże posiłki i dba o mnie. Jej syn musiał być ogromnym szczęściarzem.

– Nie czujesz się chyba zbyt dobrze, co Rose? – spytała mama, zmartwiona świdrując moją twarz swoim przenikliwym wzrokiem.

– Prawdę mówiąc, jest już lepiej. – nie miałam zamiaru psuć tej chwili mówiąc jej o tym, że dziś zemdlałam a do domu przyniósł mnie natrętny przyjaciel. Do tego dołączył drugi awanturnik i musiałam ich rozdzielać pod moim własnym domem by nie skalali sobie do gardeł.

– Już? Czyli wcześniej nie było? Mówiłam, że za dużo się uczysz. Nie dbaj o to co mówi twój ojciec, dobrze wiesz że uczysz się dla siebie. Poza tym nie musisz być szkolnym kujonem by coś w życiu osiągnąć. Ja nigdy nie byłam w czołówce uczniów, a zobacz. Mamy własną firmę z twoim tatą. – powiedziała ze smutną miną, chcąc przemówić mi do rozumu.

– Wolę jednak nie stwarzać ojcu kłopotów, chce by był ze mnie dumny. – powiedziałam krótko biorąc się za jedzenie.

Resztę dnia spędziłyśmy z mamą na sprzątaniu po obiedzie, a następnie oglądałyśmy nasze ulubione filmy jedząc lody. Dawno nie spędzałam z nią czasu, ciągle praca była na pierwszym miejscu. Oczywiście nie miałam jej tego za złe, bo doskonale wiedziałam że dzięki tej pracy mamy to co mamy. Jednak mamie też przydało się trochę wolnego.

I jak tu się na niego gniewać?

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, podbiegłam do nich zostawiając mamę w salonie i poprawiłam włosy w lustrze.

I po co ty to robisz?

Chanyeol! Ale szybko.. – po otworzeniu drzwi moim oczom ukazał się Taehyung z kubkiem mojego ulubionego napoju i napisem “przepraszam :( ” na kubku.

Cholera, kłopoty chyba mnie lubią.



Ophelia.

Jak wam się podoba nowy rozdział? ❤️🍓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro