Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗𝚝𝚢 𝚜𝚒𝚡♪

“I got a bad idea.”



– I co? Dobre? – spytałam nawijając nitki makaronu na widelec, delektując się w ciszy unikalnym smakiem. Mimo to jednak nie udało mi się w pełni oddać tego smaku, jaki był pierwotnie w przepisie pani Kim.

– Ohydne.. – zrobił minę jakby miał zwymiotować, a mój żołądek zrobił fikołka. Wstałam od stołu i rzuciłam w niego ręcznikiem, chcąc opuścić pokój. Naprawdę się starałam. Wydawało mi się, że ten makaron to jedyna rzecz którą umiałam ugotować. Zważając na to, że przez całe życie miałam ludzi którzy robili wszystko za mnie i nie miałam szansy by gotować sama. Dlatego była to dla mnie taka wielka sprawa.

– Żartowałem, skarbie. Jest przepyszne. W końcu uczyłaś się od mojej mamy więc.. – zaśmiał się, i przyciągnął na swoje kolana.

– Jesteś wredny, torturujesz mnie. – odparłam, wciąż będąc trochę zła.

– A ty cudowna. – musnął mój policzek.

– Sadysta. – rzuciłam kąśliwie.

– Ślicznotka. – jego oczy zabłysły wesoło.

– Ale z ciebie lizus. – wstałam z jego kolan i przewróciłam oczami, po czym zebrałam talerze wsadziłam je do zmywarki.

– Jesteś nadal zła? – umiejscowił swoje dłonie na moich biodrach, delikatnie je na nich zaciskając.

– Może. – odpowiedziałam obojętnym tonem. W rzeczywistości nie było we mnie już krzty złości, chciałam po prostu zobaczyć jak daleko chłopak się posunie bym mu wybaczyła.

– Kwiatuszku. – mruknął do mojego ucha, składając za nim delikatny pocałunek. Doprawdy musiał być taki uroczy?
Przyciągnął moje ciało bliżej swojego, oplatając ramionami. Przyjemne ciepło bijące od chłopaka rozlało się po moim ciele, czułam się naprawdę bezpieczna w jego ramionach.
Tą cudowną chwilę przerwał dzwoniący telefon. Chłopak westchnął z irytacją i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, nie mając zamiaru puścić.

– Taehyung, muszę odebrać. – spojrzałam na niego, i odgarnęłam niesforny kosmyk włosów z jego czoła.

– Niee. Mamy wakacje, to czas dla nas, a mimo to ktoś próbuje zawracać twoją piękną główkę. – pogłaskał mnie po plecach, układając moją głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam jego nierównomierne bicie serca. Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją buzię. Pomimo czasu, który razem spędzamy wciąż przyprawiam go o szybsze bicie serca. To naprawdę pokrzepiające, dobrze wiedzieć że nie jestem jedyna z tym problemem.

Ktoś dobijał się do telefonu po raz kolejny, zatem musiała być to ważna sprawa.

– Naprawdę muszę to odebrać. Zaraz wracam. – wspięłam się na palcach, i złożyłam krótki pocałunek na jego pełnych wargach. Odsunęłam się od jego ciała, pozostawiając po sobie pustkę i wyszłam biorąc urządzenie do ręki, przez oszklone drzwi przesuwne na ogród.

Odebrałam połączenie i spojrzałam na zapierający w piersiach widok. Już zapomniałam jak pięknie jest w tym miejscu. Dom znajdował się na górze więc mieliśmy widok na majestatyczne, pokryte słoneczną warstwą miasteczko. Duży basen z czystą jak łza wodą, której raz dziennie doglądał specjalista od zbiorników wodnych i idealnie zielona trawa. To właśnie jest raj.

– Pani Chang. – usłyszałam po drugiej stronie głos swojego sekretarza. – Przepraszam za to, że pozwoliłem sobie zadzwonić jednak...

***

Okazało się, że pracownicy zawalili ważny projekt dla fundacji. Z jednej strony bałam się, że będzie to coś poważniejszego, jednak nie była to również błaha sprawa. Fundacja od jakiegoś czasu nie ma się w najlepszej kondycji, co spędza mi sen z powiek. Myślałam, że będzie mi dane odpocząć od pracy chociaż na tydzień. Nic bardziej mylnego.

Popołudnie spędziliśmy oddzielnie, Taehyung rozmawiał na kamerce z Jiminem pokazując mu cały dom z podnieceniem w głosie. Ja zaś siedziałam w salonie z laptopem na kolanach, główkując nad sprawami firmy i fundacji.

Otwierałam maile, przesyłam dalej, zatwierdzałam nowe projekty, i tworzyłam grafik dla mojego sekretarza by móc poukładać mu każde z moich zajęć, i obowiązków tak by go nie przeciążyć.

W gruncie rzeczy prowadzenie tak dużej korporacji wcale nie należało do zadań łatwych, ba. Wszystko było dość skomplikowane i złożone, trzeba było być naprawdę dobrze rozganizowanym by ogarnąć wszystko jak należy.

Natknęłam się na jedną wiadomość, która przykuła moją szczególną uwagę.

Pani Chang. Kierujemy się do pani z ogromną prośbą do fundacji rodziny Chang. Podziwiamy od dłuższego czasu pani zaangażowanie i oddanie akcjom charytatywnym. Jestem założycielką domu dziecka w Sewilli, liczba dzieci którymi się opiekujemy niedługo przekroczy nasz budżet i możliwości.

Jestem pewna, że jest wiele innych ośrodków pomocy które należy wesprzeć jednak nasze dzieciaki panią uwielbiają. Uważają panią za autorytet i inspirują się pani wielkimi czynami. Najbardziej dotknął nas przypadek dziewczynki chorującej na wrodzoną łamliwość kości, której uratowała pani życie oferując pomoc finansową i tym samym pokrywając koszty leczenia. Zachwycające jest też pani wsparcie dla osób LGBT oraz osób dotkniętych chorobą HIV. Udowadnia pani, że wszyscy są równi łamiąc zasady swojego ojca.

Chcielibyśmy zaprosić panią w nasze skromne progi. Pani obecność napewno ucieszyłaby nasze dzieciaki i pokazała im, że marzenia się spełniają.

Ćelia Fernandez.

W załączniku dołączone było zdjęcie dzieci, trzymających gazetę, na której okładce widniałam. Serce ścisnęło mi się gwałtownie, miałam ogromną słabość do dzieci. Od zawsze wzbudzały we mnie szczególną sympatię. Bardzo cieszyło mnie to, że tak wiele osób docenia moje działania i je popiera. Tym bardziej, że zdaje sobie sprawę iż w Korei jest wiele osób które najchętniej powiesiłyby mnie za popieranie na przykład osób innej orientacji. Co dla mnie jest i zawsze będzie absurdalne. Dlatego, że każdy z nas zasługuje na te same prawa i szacunek.

Wiedziałam, że się tam zjawię. Tego samego dnia poleciłam mojemu sekretarzowi umówić mnie na spotkanie w domu dziecka w Sewilli.

– Nie wierzę, że naprawdę to robisz. Jesteś taka kochana, gdybyś mogła to uratowałabyś cały świat. – oparłam się o ramię chłopaka i spojrzałam na niego z uśmiechem.

– Aj. Nie przesadzajmy, po prostu chcę się zobaczyć z tymi dzieciakami. Wydają się być naprawdę zapatrzone w to co robię, podobno widzą mnie jako autorytet. Tylko.. Taehyung, czy ja zasługuję na takie miano? – wyraziłam swoją wątpliwość. Bycie czyimś autorytetem jest ogromną odpowiedzialnością. Każdy nasz krok jest obserwowany i brany pod lupę, tym bardziej jeśli jest się osobą publiczną.

– Rosié, posłuchaj. Jeśli ktoś ma być czyimś autorytetem, to tylko ty. Nie znam bardziej odpowiedzialnej i inteligentnej osoby od ciebie. Gdyby każdy miał cię za swoją inspirację, świat byłby lepszy. – pogłaskał mnie po głowie i złożył pocałunek na jej czubku.

Moje serce wesoło podskoczyło przez ten uroczy gest, czułam się naprawdę kochana i doceniana.

Tylko z nim.





Ophelia.

Hejka kochani!
Kolejny rozdział za nami. Wraz z rozdziałem, chcę wam życzyć bezpiecznych, spokojnych i udanych wakacji. Pamiętajcie o tym, żeby dobrze je wykorzystać bo za dwa miesiące znowu będziemy ciężko pracować! ❤️ Obiecuję, że niedługo rozdziały zaczną pojawiać się częściej, ale pracuję nad czymś nowym + wena mi nie dopisuje. Oprócz tego mam parę ważnych spraw rodzinnych.



Nasza Rosié (Yuna) również życzy wam superowych, słonecznych wakacji!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro