Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗𝚝𝚎𝚎𝚗♪



– Och, widzę że już się kogoś spodziewasz. – stwierdził stojąc przede mną ze smutną miną.

– Taehyung..

– Jestem, Rosie. Co on tu robi? – dołączył do nas Chanyeol.

– Stoję, a co ślepy jesteś? – spytał ironicznie.

– Możesz się od niej odwalić, co? Nie wygląda jakby chciała cię tu widzieć. – wszystko znowu dążyło do kłótni.

– A co myślisz, że ciebie chcę tu widzieć? – zaśmiał się Taehyung.

– Przestańcie, Wynocha! – krzyknęłam wskazując im na bramę. Spojrzeli na mnie zdziwieni, ale dlaczego się dziwią skoro zachowują się jak dzieci.

– Wyrzucisz nas? – spytali w tym samym czasie patrząc na mnie ze smutnymi minami.

– Nie próbujcie wywołać u mnie poczucia winy, bo wam się to nie uda. – mruknęłam pod nosem, krzyżując dłonie na wysokości piersi.

– My tylko kulturalnie rozmawiamy.. – wyjaśnił Chan.

– Ach tak, to rozmawiajcie kulturalnie poza moim domem. Żegnam was, pogadamy jak nauczycie się zachowywać jak na wasz wiek przystało. – powiedziałam stanowczo, zamykając im drzwi przed nosem.

Miałam po dziurki w nosie ich kłótni, to było ostatnie czego mi było trzeba naprawdę. Czas potraktować ich inaczej.

Następnego dnia wchodząc do szkoły modliłam się o to bym nie musiała dementować kolejnych plotek związanych z moimi rzekomymi związkami. Wystarczyło, że i tak byłam uznawana za dziewczynę która bawi się chłopakami. Zależało mi na reputacji, dlatego starałam się trzymać z dala od potencjalnego “zagrożenia”.

– Rosie! – ucieszył się na mój widok Taehyung, gdy tylko weszłam do sali poderwał się z krzesła.
Spojrzałam na niego surowo i usiadłam na swoje miejsce.

– Wyspałaś się? – zagadnął mnie, siadając na miejscu Semi.

Siedź tu dalej, a Semi wykopie cię na księżyc.

– No proszę.. odezwij się do mnie Rose. – szepnął błagalnym tonem, nachylając się do mnie.

– Idź. – powiedziałam stanowczo, patrząc w jego ciemne oczy. Wydawał się być bardzo ucieszony z tego powodu, że w końcu wydałam z siebie jakiś dźwięk.

– To nie do końca to co chciałem usłyszeć, ale robisz postępy. – miałam ogromną ochotę się zaśmiać, ale ta druga część mnie zachowała kamienną twarz pokazując chłopakowi że tak łatwo mnie nie udobrucha.

W tym momencie do sali weszła Semi i podeszła do nas szybkim krokiem.

– Ya! Taehyung! Wynocha. – oburzyła się, patrząc na niego morderczym wzrokiem.

Chłopak się zaśmiał, udając że się boi i wstał z miejsca. Wrócił do swojego biurka, dając mi upragniony spokój.

– Zaraz będą wyniki egzaminów. – oznajmiła, a ja poczułam ścisk w żołądku. Miałam ogromną ochotę zwymiotować, po chwili pojawiło się też drżenie moich dłoni.

Błagam, nie teraz.

– Rosie? Wszystko dobrze? – spytała zatroskana.

Nie mogłam z siebie wykrztusić ani słowa, kołatanie serca również nie pomagało.

– Chodź. – usłyszałam głos Tae blisko siebie, po chwili złapał mnie pod ramionami i wyprowadził z sali.
Byłam mu za to naprawdę wdzięczna, nie chciałam by ktokolwiek widział mnie w tym stanie. Nie wiem co się ze mną działo, ale bardzo się wystraszyłam. Przypomniałam sobie co mnie czeka jeśli wynik testu będzie niezadowalający.

– Rosie. Oddychaj. – chłopak posadził mnie na trybunach na boisku.

– J-ja.. – nie umiałam z siebie nic wykrztusić.

– Wiem Rosie, wiem. Już dobrze, nikt cię nie zobaczy. Tylko ja, ale przede mną nie musisz się niczego wstydzić. Wiesz o tym prawda? – usiadł obok mnie i delikatnie mnie przytulił, kładąc moją głowę na swojej klatce piersiowej. Słyszałam jego nierównomierne bicie serca, wydawało się bić naprawdę szybko. To pomogło mi się skupić na obecnej chwili i zapomnieć o zmartwieniach, które powodowały u mnie takie objawy. Jego delikatny, męski zapach drażnił moje nozdrza i pozwalał mi się bardziej zrelaksować. Jednak gdy zorientowałam się jak blisko niego jestem, bicie mojego serca ponownie przyspieszyło.

Ręka chłopaka delikatnie głaskała mnie po plecach, nie znałam go z tej bardziej “czułej strony”.

I znowu sobie uświadomiłam. A co jeśli zobaczy nas ktoś ze szkoły? Znowu będą plotkować, do tego gdyby to zobaczył Chan znów by się pokłócili.

Odsunęłam się od niego jak poparzona, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

– Przepraszam, nie potrafię.

– Czego? – spytał wstając.

– Otworzyć się. Nie mogę, nie chce mieszać. Poza tym, nie możemy robić rzeczy tego typu. Nie chcę plotek. – wyjaśniłam.

– Aż tak bardzo zależy ci na reputacji? – spytał ironicznie.

– Tak, wierz mi lub nie ale bardzo liczę się z opinią innych.

– Czy myśl o tym, że moglibyśmy być razem byłaby naprawdę taka zła? Aż tak bardzo mnie nienawidzisz? – powiedział z wyrzutem.

Słucham?

– Co? – byłam zdezorientowana.

– To co słyszałaś. Czy myśl o tym, że ktoś mógłby nas uznać za parę jest taka zła? Nie możesz na to pozwolić? – odparł pretensjonalnym tonem.

– Nie oczekuj ode mnie czegoś takiego. – powiedziałam stanowczo.

– Co mam zrobić by przebić tą skorupę co? Co mam zrobić?! – podniósł głos i wyrzucił ręce w powietrze, ukazując swoją bezsilność.

Zabolało.

– Przepraszam taka już jestem. A teraz zostaw mnie w spokoju, raz na zawsze. Tak będzie najlepiej. – powiedziałam odchodząc od chłopaka.

– Kiedy zatęsknisz spójrz w gwiazdy! – krzyknął za mną, a ja się zatrzymałam. Poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach.

To niemożliwe.





Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro