Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚘𝚛𝚝𝚢 𝚝𝚑𝚛𝚎𝚎♪

“Kłamstwo potrafi być najlepszym niszczycielem.”


– Rosie! – usłyszałam z dołu wołanie babci.

– Tak?! – wyszłam z pokoju, by móc lepiej ją usłyszeć.

– Masz gościa! – zbiegłem na dół po schodach gdy tylko to usłyszałam. W progu stał Taehyung ubrany w białą koszulkę i czarną kurtkę dżinsową. Wyglądał wspaniale jak zawsze, zastanawiałam się co go jednak sprowadziło. Byliśmy umówieni dopiero jutro, mieliśmy pójść do kina.

– Hej, co tutaj robisz? Mieliśmy wiedzieć się jutro. – zauważyłam, gdy babcia nas opuściła.

– Tak.. wybacz za najście ale muszę z tobą o czymś pogadać. – schował jedną rękę do kieszeni. Widocznie się czymś stresował, mój żołądek skręcił się ze stresu. Co było na tyle ważne, że nie mógł powiedzieć mi o tym jutro?

– Chodź, przejdziemy się. – zaproponowałam, kierując się na ogród.

Kilka minut później spacerowaliśmy nad jeziorem, podziwiając gładką taflę wody i okoliczną roślinność o którą dbali ogrodnicy.

– Więc o czym chciałeś pogadać? – spytałam nieco zestresowana zaciągając się świeżym powietrzem. Chłopak przystanął, i uważnie mi się przyjrzał.

– Więc.. nie mówiłem ci ale dostałem się na studia. – oznajmił.

– Tak? To wspaniale! Tak się cieszę. – ucieszyłam się jak dziecko, klaszcząc w dłonie. Wiedziałam, że chłopak od dłuższego czasu marzył o studiach medycznych.

Jednak zdawał się nie podzielać mojego entuzjazmu.

– Dostałem stypendium. Nie mogłem go odrzucić, bo normalnie nie byłoby mnie stać na te studia. To naprawdę dobra uczelnia. – nie mógł z siebie wykrztusić istoty problemu.

– W czym rzecz? – spytałam unosząc brwi.

– Uczelnia znajduje się pięć godzin jazdy od Seulu. – odparł ponuro, spuszczając wzrok na swoje trampki. Ta informacja ugasiła mój entuzjazm. Uśmiech momentalnie znikł z mojej twarzy, a na jego miejsce pojawił się wyraz obojętności, który zwykłam przybierać w takich sytuacjach.

Obiecaliśmy sobie, że już nigdy więcej się nie rozdzielimy. Że już na zawsze pozostaniemy nierozłączni.

– Zdecydowałem, że najwygodniej będzie zamieszkać w akademiku. Właściwie nie ma innej możliwości, bo nie wyobrażam sobie każdego dnia dojeżdżać pięć godzin do szkoły. – wyjaśnił, obserwując wyraźnie moją reakcję. Czułam mieszaninę złości, smutku i zawodu. Wzięłam głęboki oddech, odwracając wzrok i skupiając go na gęsto rosnących drzewach.

– Rosie..? – chciał złapać mnie za rękę, jednak schowałam ją do kieszeni. Jak mogłam w ogóle mieć nadzieję?
Akurat teraz kiedy byłam już pewna co do niego czuję, i zamierzałam coś z tym zrobić? Nie wyobrażam sobie przez kilka lat żyć na odległość.

– Postaram się znaleźć dla ciebie tyle czasu ile będę miał. Może w święta, no i w weekendy będę mógł przyjeżdżać do Seulu do mamy i wtedy znajdę kilka godzin dla ciebie. – powiedział smutno.

Najgorsze pocieszenie na świecie. Może w święta.

– Taehyung. Od jak dawna wiedziałeś? – zacisnęłam powieki, próbując wstrzymać łzy chcące za wszelką cenę wypłynąć i zalać moje policzki.

– Dostałem list z uczelni gdy przylecieliśmy do Korei. – ta wiadomość strasznie mnie zabolała. Wiedział już tak długo i nie raczył mi nawet o tym wspomnieć? Podobno mnie kochał. Więc gdzie ta jego miłość? Gdzie podziało się to uczucie, dla którego przeleciał pół świata by mnie odszukać i odzyskać.

I wróciła smutną szara rzeczywistość.

– Nie mogę uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałeś. Jak mogłeś, Taehyung? – spojrzałam na niego mając oczy pełne łez. Chłopak był zraniony, na jego twarzy wymalowane było poczucie winy i żal.

– Przepraszam.. Rosie, błagam cię zrozum. To tylko kilka lat, a potem..

– Potem co? Wrócisz i myślisz, że będziemy żyć długo i szczęśliwie? Czy ty mnie w ogóle kochasz? – powiedziałam pretensjonalnie, ścierając łzy z policzków.

– Oczywiście, że tak! Skąd to pytanie? Inaczej bym nie leciał do cholernych Stanów! – podniósł głos, wykazując swoją frustrację.

– Czyżby? To dlaczego chcesz mnie zostawić? – czułam się po części jak egoistka. Chciałam mieć go zawsze przy sobie, jednak miłość – bo tak teraz nazywałam to uczucie, które nas łączyło. Bywała złudna i zdradliwa. Na tyle by móc poróżnić dwóch darzących się tym uczuciem młodych ludzi.

– Nie wierzę, że to mówisz. Przypomnieć ci kto zostawił nas wszystkich rok temu? – w tym momencie trafił w mój czuły punkt. Doskonale wiedział, że to nie był mój wybór. Z resztą jak i połowa rzeczy w moim życiu. Miałam z tego powodu już wystarczające wyrzuty sumienia, zadręczałam się tym nocami.

Gdy nikt nie widział płakałam po kątach, wiedząc jak wiele kłopotów i zmartwień wniosłam do życia przyjaciół. Nie chciałam tego. Pragnęłam to wszystko naprawić, a gdy tak się stało wciąż miałam wypominane to co zrobiłam.

– Ja.. Przepraszam Rosie. Nie powinienem. – zmartwił się, orientując się co powiedział i jak to na mnie wpłynęło.

– Nie. W porządku, masz rację. To ja was zostawiłam, a teraz oczekuję że ty porzucisz dla mnie wszystkie swoje marzenia. – powiedziałam obojętnym tonem.

– Nie, to nie tak. Nie chciałem tego powiedzieć, wiesz że to nieprawda. – próbował to sprostować.

– Miałeś rację. Nie powiedziałeś niczego złego, prawda boli. – doskonale o tym wiedziałam. Zacisnęłam mocno wargi, biorąc kolejny głęboki oddech i wymusiłam uśmiech na twarzy próbując przekonać samą siebie że wszystko będzie dobrze.

– Obiecuję, że będę przyjeżdżał tak często jak to tylko będzie możliwe. Okej? – pokiwałam głową na co chłopak zamknął mnie w swoich ramionach, przyciskając moją głowę do swojej klatki piersiowej. Napawałam się ostatnimi momentami z miłością mojego życia, z którą teraz będę widywać się sporadycznie. Nie umiałam nawet określić jak się czuję. Wiedziałam jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Więc może tak po prostu miało być?

– Będziesz na mnie czekać? – spytał niepewnie, wpatrując się w moje oczy.

– Będę. Ty czekałeś na mnie rok, prawda? – uniosłam nieco kąciki ust, próbując się rozpogodzić.

– Kocham cię, Rosie. Proszę nie zapominaj o tym. – położył swoją ciepłą dłoń na moim policzku, gładząc go kciukiem.

– Ja ciebie też Taehyung. Naprawdę cię kocham. – mój wzrok spoczął na pełnych wargach bruneta. Chłopak widząc moją niepewność, połączył nasze usta w delikatnym i pełnym uczucia pocałunku przypominając mi o tym że znów coś staje nam na przeszkodzie.


||||||||||||||||||||||||||||||||


Zapukałam cała we łzach do drzwi, mając przemoczone ubranie na wskroś. Lało jak z cebra, ale musiałam tutaj przyjść.

– Ros.. – gdy tylko chłopak otworzył drzwi rzuciłam się w jego objęcia, szlochając. Nie kontrolowałam już tego, smutek był silniejszy ode mnie. Wydawało mi się, że uda mi się nieść ten ciężar samej. Myliłam się, poległam.

– Ej.. już dobrze.. cichutko, jestem przy tobie. – odparł spokojnie, idąc ze mną wgłąb domu i posadził mnie na kanapie nie zważając na to że jestem cała mokra.

– Powiedział ci, prawda? – spytał zmartwiony, na co pokiwałam głową.

– To nie koniec świata, maleńka. Będzie cię odwiedzał.. – pogładził moje plecy.

– To nieprawda Jungkook. Wiesz dobrze czym kończą się związki na odległość, z resztą ta relacja nie była nawet związkiem. Może i nawet lepiej? Gdybyśmy byli parą z pewnością cierpiałabym o wiele bardziej. – wtuliłam się w niego mocniej, pozostawiając go w osłupieniu.

Nie spodziewał się takiego gestu z mojej strony, doskonale o tym wiedziałam.

Nasza relacja z Taehyung’iem była skomplikowana. Byliśmy w sobie zakochani, lecz nie byliśmy razem. Nie oficjalnie, jednak teraz już nic nie miało znaczenia.

Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro