Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚘𝚛𝚝𝚢 𝚜𝚎𝚟𝚎𝚗♪

“Liczyła na to, że wszystko się ułoży. Chciała być po prostu szczęśliwa. Czy wymagała tak wiele?”






– Dziękuję bardzo za zaproszenie. Słyszałem, że selekcja inwestorów była dość.. konkretna i skrupulatna. – odparł głębokim głosem, spoglądając na Taehyung’a.

– A, no tak. Panie Hwang, to jest Kim Taehyung. Mój..

– Chłopak. – wtrącił Taehyung.

– Przyjaciel. – wycedziłam, wpatrując się rozzłoszczona w chłopaka po czym z powrotem spojrzałam na wyjątkowo młodego inwestora.

Obaj wymieniali się groźnymi spojrzeniami, nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół.

– A co do selekcji, owszem była dość konkretna. Jednak nie zapraszamy byle kogo. – zwróciłam na siebie uwagę pana Hwanga.

– To ogromny zaszczyt by tu być. – rzucił szelmowsko. Jedno musiałam przyznać. Był nieco czarujący, a jego uroda onieśmielała. Jednak wciąż wolałam zazdrośnika o imieniu Taehyung.

– Hyunjin! – dołączyła do nad babcia, witając chłopaka. Najwyraźniej się już znali.

– Pani Chang. – ukłonił się nisko przed kobietą.

– Widzę, że zdążyłeś już poznać moją wnuczkę czyli nową głowę naszego rodzinnego biznesu. – spostrzegła.

– Owszem, ujmująca kobieta. – odparł z uśmiechem.

Jestem ujmująca?

Ale w jakim sensie?

Taehyung słysząc określenie jakim mnie obdarzył, złapał mnie w talii gwałtownie przyciągając blisko siebie. Był widocznie zazdrosny, nie zaprzeczałam iż nowy inwestor był przystojny jednak miały to być relacje czysto biznesowe.

– Myślę, że dobrym pomysłem będzie porozmawiać na temat nowych inwestycji.. – zagadała go kobieta, zabierając na bok zostawiając mnie i pana zazdrośnika samych.

– Możesz mi wyjaśnić co ci strzeliło do łba by odwalać takie sceny przed ważnym gościem? –  z ledością powstrzymywałam się od podniesienia głosu.

– Pożerał cię wzrokiem. – stwierdził, lekceważąco.

– Nasza relacja będzie czysto biznesowa. – rozzłościłam się bardziej, przez to że nic do niego nie docierało.

– Lubisz go. – stwierdził.

– Słucham? – oburzyłam się. Nie miał zielonego pojęcia o czym mówi, jak mogłabym polubić przypadkowego mężczyznę.

– Lubisz to w jaki sposób na ciebie patrzy. – zarzucił mi, na co pokręciłam głową biorąc kilka głębokich wdechów.

– Myślałam, że przyjechałeś tu by się pogodzić a ty znowu swoje. – zacisnęłam powieki, próbując się uspokoić. Ludzie nie mogli mnie widzieć w takim stanie.

– Masz rację. Przepraszam, Rosie. Po prostu jestem tak cholernie..

– Zazdrosny? Zdążyłam zauważyć. – odparłam ironicznie, krzyżując ręce na wysokości piersi.

– Nic nie rozumiesz. – stwierdził, głośno wzdychając.

– To mi wytłumacz. – odparłam pewnie. Chłopak, chwycił mnie za nadgarstek i upewnił się że nikt nie patrzy po czym poprowadził schodami na dach budynku, w którym odbywała się impreza. Gdy się na nim znaleźliśmy, przyparł mnie mocno do ściany spoglądając mi głęboko w oczy.
Mój oddech znacząco przyspieszył, a możliwość stania na własnych nogach znacząco zmalała.

Jego bliskość zawsze wprawiała mnie w osłupienie, ale tym razem działała na mnie jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Może dlatego, że już zapomniałam jak to jest być tak blisko niego? Czuć jego oddech na swoich ustach, móc podziwiać głębie jego oczu z tak bliskiej odległości?

A być może było to spowodowane tym, że nieco podobało mi się kiedy był zazdrosny?

– Chcę byś była moja. – wyszeptał wprost w moje usta, ani na chwilę nie odrywając od nich wzroku. Przeniósł swoje ciemne spojrzenie w moje oczy, hipnotyzując mnie ich uzależniającym kolorem i strukturą.

– C-co? – dopiero po chwili zorientowałam się jak żałośnie to brzmiało, jednak nie było mnie stać na nic innego. Byłam tak oszołomiona, że wykrztuszanie z siebie choćby jednego słowa stanowiło ogromne wyzwanie.

– Chcę nazywać się swoją. Wtedy nikt nie będzie miał prawa cię tknąć, na ciebie spojrzeć ani nawet się odezwać. Bo będziesz moja Rosie. – położył dłoń na moim policzku, gładząc moją skórę kciukiem.

Analizowałam jego każde słowo powoli, ale wciąż nie dochodziło do mnie samo przesłanie.

– Rosie. Zostaniesz moją dziewczyną? Uwierz mi, ale pragnę tego jak niczego innego na świecie. – powiedział z pełnym przekonaniem, ani na chwilę nie zmniejszając dzielącej nas odległości.

– Ja.. Tak. – wyszeptałam w jego usta, będąc spragniona pocałunku. Mogło to zabrzmieć idiotycznie, ale tak bardzo chciałam poczuć jego niezwykle miękkie usta na swoich.

W tym momencie jak na zawołanie połączył nasze usta w pocałunku. Innym niż wszystkie. Ten był o wiele.. dojrzalszy. Pełen prawdziwych uczuć, pasji, namiętności i nuty złości która się w nim kotłowała. Druga dłoń chłopaka zacisnęła się na mojej talii, doprowadzając moje ciało do lekkiego drżenia pod jego dotykiem.

Byłam taka szczęśliwa, a zarazem taka smutna. Za kilka godzin chłopak znów będzie w akademiku pięć godzin stąd. Jedyne czego pragnęłam to cieszyć się tą chwilą bez końca i czerpać z tego uczucia to co najlepsze.

Nadal nie mogłam nadziwić się jak zmienny był w swoich emocjach. Skrajna zazdrość przeradzała się w złość, a następnie dawał upust namiętności. Od czasów mojej przyjaźni z Chanem nie widziałam go w takim stanie. Musiał mi jednak zaufać. Skoro mamy być w związku, to musi być fundament naszej relacji.

– Taehyung. – oderwałam się od niego po chwili, łapiąc łapczywie oddech.

– Tak, Rosie?

– Obiecaj mi coś. – położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, poprawiając jego białą koszulę wystającą zza bordowej marynarki.

– Co tylko zechcesz.

– Zaufaj mi, jeśli to ma się udać. Jeśli mamy być razem musisz nieco stłumić uczucie zazdrości, a na jej miejsce musi wejść pewność tego że cię kocham i że jesteś jedynym mężczyzną na którego patrzę w ten sposób. Ponadto, chcę widzieć się z tobą przynajmniej raz na dwa tygodnie. To moje warunki. – powiedziałam otwarcie, mając nadzieję że chłopak się zgodzi.

– W porządku. Wiesz, że dla ciebie jestem w stanie zrobić naprawdę wiele. – słysząc to, na moje policzki wkradł się szkarłatny rumieniec.
Chłopak nie krył zadowolenia z tego powodu, nie od dziś kochał mnie zawstydzać.

– Jesteś taka urocza. – założył pasmo moich włosów za ucho, przyglądając mi się z niesamowitą dokładnością.

– Taehyung.. muszę wracać do gości zanim się zorientują, że oboje zniknęliśmy. – odparłam ze smutkiem w głosie.

– Wiem księżniczko. Przepraszam za moje zachowanie, nie chcę cię już stracić. Niedługo będę się zbierał, więc niedługo się zobaczymy. Postaram się przyjechać w następny weekend. – ucałował czule mój policzek.

– Daj znać jak będziesz na miejscu, uważaj na ciebie. – posłałam mu ostatni uśmiech, wracając do reszty gości.

Do końca wieczoru nie mogłam wypędzić zabójczo przystojnego chłopaka, którego oficjalnie mogłam nazywać swoim z mojej głowy. Nie mogłam się doczekać kiedy ponownie się spotkamy, miałam nadzieję że ten tydzień minie szybko.

– Och, tu jesteś Rosie. – zauważyła zabiegana babcia. – Należy wykonać podsumowanie imprezy, to twoje zadanie. – odparła, na co skinęłam głową i odebrałam od niej potrzebne dane do podsumowania.

– Przy okazji, umówiłam cię jutro na spotkanie z Hyunjin’em. Oczywiście, w celach biznesowych. – dodała.

– O czym konkretnie mamy rozmawiać? – spytałam.

– O współpracy. Hyunjin dołączy do naszej firmy. – powiedziała, a mnie wmurowało w ziemię. Dołączenie chłopaka do naszej korporacji było równoznaczne z częstszym widywaniem go.

Zapowiada się ciekawie.




























Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro