Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚘𝚛𝚝𝚢 𝚏𝚘𝚞𝚛♪

“To była niepowtarzalna okazja. Choć oboje cierpieli, musieli się pogodzić z ponowną rozłąką”.



Minęły cztery dni od wyjazdu Taehyung’a, a ja zdecydowałam się wziąć sprawę w swoje ręce i aplikowałam elektronicznie do uczelni w centrum miasta. Miałabym do niej około czterdziestu minut drogi, aczkolwiek musiałam to przełknąć. Uczelnia oferowała naprawdę dobre warunki, ponadto cieszyła się dobrą, wręcz nienaganną opinią wśród absolwentów. Wysłałam e-maila do uczelni i opadłam na oparcie skórzanego fotela w gabinecie głośno wzdychając.

– Teraz pozostaje tylko czekać.. – powiedziałam sama do siebie.

– Czekać na co? – usłyszałam za sobą, na co omało co nie dostałam zawału serca wzdrygając się.

– Babciu! Przestraszyłaś mnie. – zawołałam, teatralnie chwytają się za serce.

– Wybacz, słoneczko. – stanęła za mną, kładąc dłonie na moich ramionach. – To na co będziesz czekać? Aplikowałaś już do jakiejś uczelni? – spytała, zakładając mi pasmo włosów za ucho.

– Dokładnie, babciu. Wybrałam jedną z najlepszych. – powiedziałam z dumą w głosie.

– Wcale mnie to nie dziwi, Rosie. Z pewnością pozytywnie rozpatrzą twoje podanie. – miałam wrażenie, że kobieta miała mi coś do powiedzenia. Coś ewidentnie ją trapiło.

– Babciu, masz mi może coś do powiedzenia? – spytałam niepewnie, obracając się przodem do kobiety.

– Cóż.. byłam tylko ciekawa. Od czasu twojej rozmowy z tym chłopcem.. Taehyung’iem chodzisz jakaś nieobecna i smutna. – wiedziałam.

– Aj, babciu. Nie masz czym się martwić, zapewniam cię. Po prostu nieco się posprzeczaliśmy. – wyjaśniłam, będąc przekonana iż kobieta pociągnie mnie za język.

– Mogę wiedzieć dlaczego? Jeśli trzeba to wystarczy jeden telefon i..

– Babciu, on po prostu wyjechał na studia. Uczy się za miastem, wiele dla mnie znaczy i dlatego trochę to przeżywam. – odparłam szczerze.

– Byliście blisko. – bardziej stwierdziła niż spytała.

– Owszem, byliśmy. – zgodziłam się.

– Żywisz jakieś szczególne uczucia co do tego chłopaka? – nie owijała w bawełnę.

– Tak. Kocham go, a on kocha mnie. – powiedziałam z pełnym przekonaniem, wstając z miejsca.

– Więc dlaczego razem nie jesteście? – oburzyła się, wyrzucając ręce w powietrze.

– Sama nie wiem, tak wyszło.. – speszyłam się.

– Tak wyszło? Rosie.. jesteś taka młoda, i tak wiele musisz się jeszcze nauczyć o związkach.

– Masz rację babciu, kompletnie nie mam doświadczenia w tych sprawach. On był moją pierwszą.. miłością. To mój przyjaciel z dzieciństwa. – kobieta wybałuszyła oczy na tą wiadomość.

– Doprawdy? To wspaniale! Musicie się doskonale rozumieć. – zdawała się bardziej pochłonięta i zafascynowana moim życiem niż ja sama.

– Tak, to prawda.

– A wiesz co to oznacza? – pokręciłam głową.

– To oznacza, że warto na niego czekać. Jeśli czujesz się przy nim szczęśliwa, przeczekaj najgorsze. Napewno miał zamiar poprosić się o bycie jego dziewczyną, ale nie chciał sprawiać ci większej przykrości swoim wyjazdem. – to co mówiła babcia brzmiało całkiem rozsądnie, jednak czy on naprawdę miał takie plany?

– No dobrze babciu, dość o tym. Teraz skupię się na nauce, i mam zamiar przysiąść do planowania imprezy charytatywnej. Zaprosiłam przyjaciół by mi w tym pomogli, mam nadzieję że się nie gniewasz. – upewniłam się.

– Ależ skąd! To takie dobre dzieciaki. Będzie ten Jimin? Jeśli tak poproszę Marie o przygotowanie porcji skrzydełek.

– Tak, podobno ma przyjść. Byłoby super babciu, napewno się ucieszy. – śmiałam się w duchu z sympatii jaką babcia darzyła blondyna. To było conajmniej urocze. Jimin wyglądał przy niej jak taki uroczy bobas, któremu babcia tylko dokłada jedzenia na talerz.

||||||||||||||||||||||||||||||||

– Gdzie reszta – spytałam Semi, Jimina i Namjoona, którzy weszli za mną do salonu rozsiadając się na dywanie przed kominkiem.

– Jungkook w studiu, uczy się choreografii do debiutu. Yoongi zabrał się za pisanie piosenek, i całkiem go to pochłonęło. TaeYong pojechał do Busan odwiedzić swoich dziadków, Jin jest ze swoją dziewczyną nad morzem no i Hoseok, nasza perełka pomaga Kookowi uczyć się choreografii. Tak poza tym jest całkiem dobry w te klocki, tylko byś widziała te jego kocie ruchy. – parsknęłam śmiechem w momencie, w którym usłyszałam “kocie ruchy”.

– Czekajcie.. od kiedy Jin ma dziewczynę? – zmarszczyłam brwi, kładąc się na plecach na wygodnym grubym dywanie.

– Nie martw się. Ja też powoli nie nadążam to już czwarta w tym miesiącu. – żachnął się Jimin.

– Obrotny chłopak. – skwitowałam.

– A dziwisz się? Z taką twarzą to nic tylko iść i zdobywać świat. Według koreańskiego standardu piękna Jin jest 11/10. – zaśmiał się Namjoon.

– No tak. Zabierzmy się lepiej za sprawę w jakiej się tu zebraliśmy. – rozłożyłam papiery na podłodze, wsuwając długopis między zęby zawzięcie główkując.

– Czytaj jakie bzdury tam masz – odparła Semi wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.

– Więc możemy wesprzeć sprawę szkoły w Busan pochłoniętej pożarem, schroniska dla zwierząt w Daegu, niepełnosprawnej dziewczynki z Gwangju..

– Schronisko!! – wykrzyczeli w tym samym momencie, nie dając szansy dokończyć.

– Och, w porządku. Poszło szybciej niż myślałam. – spojrzałam na Jimina ogrzewającego sobie swoje małe rączki w cieple kominka.
Ten widok strasznie mnie rozbawił.

– Wybierzmy zatem listę gości, musimy wybierać rozważnie biorąc pod uwagę ich fundusze i relacje z firmą. Tu macie ich zdjęcia i..

– Ten! Bierzemy tego, spójrz tylko na te kości policzkowe. – rozmarzyła się Semi, wyrywając mi kartkę i gapiąc się na jednego z inwestorów.

– Ile on ma lat? – spytałam, widząc jak dwaj obecni chłopcy przewracają oczami wzdychając.

– Dwadzieścia dwa. Młoda dupa z niego. – stwierdziła, a ja uniosłam brwi.

– Pokaż. – wyrwałam jej kartkę unosząc brwi. Miałam wrażenie, że nie patrzę na inwestora, ale na jakiegoś greckiego boga. Co tu się dzieje, to jakiś żart?

– Bierzemy go. – odparłam bez namysłu.

– Ach Chimmy, co my mamy z tymi babami nie? – Namjoona spotkał ogromny zawód, gdyż jego jedyny męski towarzysz odpłynął w krainę Morfeusza pod kominkiem. Nic dziwnego, było naprawdę przyjemnie, ciepło i wygodnie, czego chcieć więcej?

– No i zostałeś sam, Nam. – zaśmiała się Semi, klepiąc kolegę po plecach.

– Jestem załamany tym dzieciakiem. – odparł żartobliwie.

– Dobra, co powiecie na kubek gorącej czekolady z piankami i bitą śmietaną? – wstałam z podłogi.

– O tak, właśnie tego teraz potrzebuję. – zaśmiała się Semi, na co opuściłam ich idąc do kuchni.

Po kilku minutach siedzieliśmy okryci kocami z kubkami ciepłego napoju w rękach i dokonywaliśmy w trójkę (dlatego że jeden padł pod kominkiem) selekcji inwestorów, niejaki Hwang Hyunjin – czyli młody inwestor, dziedzic konkurencyjnego imperium swojego ojca został przez nas uznany za obowiązkowego gościa. No, przynajmniej przeze mnie i Semi.
Był nie tylko nieziemsko przystojny, ale posiadł również walory w postaci licznych akcji charetatywnych.

W dokumentacji została zamieszczona również informacja, iż nasi ojcowie dobijali ze sobą interesów od lat. Uznałam więc, że wszystko wskazuje na to iż jest on odpowiedni na głównego inwestora.
Poszukiwania i selekcja następnych oraz wybieranie potraw, muzyki i przebiegu imprezy przebiegły tak owocnie że padliśmy obok Jimina zapadając w błogi sen.





Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro