Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚘𝚛𝚝𝚢 𝚏𝚒𝚟𝚎♪

“Tęsknota była skutkiem ubocznym uczyć jakimi się darzyli”.


Obudziłam się cała obolała, szczególnie w okolicy pleców. Podniosłam się z dywanu, przeciągając i spojrzałam na trójkę moich jakże uroczych przyjaciół leżących na dywanie. Namjoon leżał na brzuchu Semi, co z pewnością nie przypadłoby do gustu TaeYong’owi a Jimin miał głowę na wysokości stop starszego.

Odszukałam wzrokiem telefonu, i zrobiłam im zdjęcie na pamiątkę. W tym samym momencie najstarszy się przeciągnął, leniwie przecierając oczy.

– O już wstałaś? – podniósł się powoli, najwyraźniej również się nie wyspał.

– Tak, dosłownie chwilę temu. – odparłam, idąc w stronę jadalni a chłopak poszedł w moje ślady.

– Pani Chang. Pańska babcia kazała poinformować o tym, że pojechała załatwiać interesy w firmie. Wróci późnym wieczorem. – zaczepił mnie po drodze jeden z pracowników babci.

– Dziękuję za informację. – ukłoniłam się lekko w geście uprzejmości i ruszyłam do punktu docelowego.

Na miejscu stół jak każdego ranka był bogato zastawiony różnymi pysznościami, więc usiedliśmy przy nim i zabraliśmy się za jedzenie nie czekając na resztę.

– Rosie?

– Hmm? – spojrzałam na chłopaka pytająco, podczas przeżuwania kawałka rogalika maślanego z dżemem i masłem orzechowym.

– Mogę mieć do ciebie prośbę? – był bardzo niepewny, o czym świadczył nie tylko jego ton głosu, ale także jego postawa. Babcia ostatnio dużo mi opowiadała o mówię ciała. Wytłumaczyła, że wypływając na tak szerokie wody jakim jest biznes jest to wiedza niezbędna.

– Oczywiście, co tylko zechcesz. – odpowiedziałam ochoczo z pełną buzią, co było nie do końca uprzejme ale kogo to obchodziło? Kto przejmował się etykietą podczas śniadania z przyjacielem?

– Więc jak pewnie się ostatnio dowiedziałaś Jungkook zaczyna swoją karierę. Sęk w tym, że wygląda na to że próbuje zapomnieć o problemach rzucając się w wir pracy. Nie odpoczywa, nie jada posiłków a niemal cały wolny czas spędza w wytwórni. – wyznał, co wzbudziło we mnie całkiem spory niepokój. Z resztą nie ma się co dziwić, to nie przelewki. Doskonale wiedziałam do czego prowadzi nie jedzenie posiłków i brak odpoczynku. Miałam z tego powodu sporo problemów w szkole średniej.

– I co ja mogę z tym zrobić? – spytałam wpatrując się w niego wyczekująco.

– Pomyślałem, że skoro nikogo z nas nie chce posłuchać to może posłucha ciebie. – wyjaśnił, a we mnie zrodziła się wyjątkowa ciekawość.

– Skąd ten pomysł, że zechce posłuchać mnie?

– Po prostu to wiem, powiedzmy że od jakiegoś czasu twoje słowa mają dla niego większe znaczenie niż nasze razem wzięte. – zmarszczyłam brwi.

Co za brednie.

– W porządku, oczywiście pojadę tam. I to jeszcze dzisiaj, postaram się mu pomóc. Jednak nie mogę niczego obiecać, sam się przekonasz że to raczej nie zda żadnego rezultatu.

– Jedzenie! – krzyknął Jimin, wbiegając wesoło do jadalni a zaraz za nim kroczyła obolała Semi z nieokrzesanymi włosami.

– Chimmy, wstałeś. – zauważyłam.

– To był ciężki wieczór. – stwierdził, siadając naprzeciw mnie i od razu nałożył sobie tosta z serem na talerz.

– Gamoniu, padłeś najszybciej z nas wszystkich. Nie zgarniaj laurów, bo to my głowiliśmy się do późna usiłując wybrać odpowiednich inwestorów. – oburzyła się Semi, siadając obok Jimina.

– Wredna baba to głodna baba. Powinnaś coś zjeść. – wepchnął jej grzankę do buzi, na co ta zgromiła go wzrokiem mordercy.

– Spróbujcie się nie zabić, a ja skoczę się przebrać i umyć zęby dobra? – zaśmiałam się, wstając od stołu. Zrobiłam tak jak powiedziałam, wzięłam szybki prysznic umyłam zęby i przebrałam się w czyste ciuchy biorąc coś dla Semi.
Zadbałam także o bezpieczny powrót zmęczonych po ciężkiej nocy przyjaciół do domów i sama udałam się do jednego z samochodów prosząc kierowcę o podwiezienie mnie pod siedzibę wytwórni naszego króliczka.

Po kilkunastu minutach jazdy znalazłam się na miejscu, wysiadając z auta kierowca otworzył mi drzwi i chciał ze mną wejść do środka. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego podejrzliwie, i ścisnęłam nerwowo reklamówkę z jedzeniem dla chłopaka.

– Jest coś o czym powinnam wiedzieć? – odniosłam się do mężczyzny w czarnym garniturze.

– Pani babcia nakazała panią chronić. Poza tym zazwyczaj wchodzę wszędzie z panią Chang, takie są moje obowiązki. Wozić i chronić rodzinę. – odparł wpatrując się we mnie.

– Niepotrzebnie, proszę by poczekał pan w samochodzie. Poradzę sobie. – oznajmiłam, poprawiając torebkę na ramieniu.

– Jest pani pewna? Pani Chang wyraziła się jasno..

– Naprawdę nic mi nie grozi, moja babcia jest przewrażliwiona bo nie widziała mnie od dłuższego czasu, ale proszę mi wierzyć nie jestem prezydentem by ktokolwiek zechciał zrobić na mnie zamach. – zaśmiałam się, wchodząc do środka i udałam się prosto do recepcji na której stała kobieta na oko koło trzydziestki.

– Dzień dobry, w czym mogę pani pomoc? Ma pani umówione spotkanie? – spytała uprzejmie.

– Nie, właściwie przyszłam odwiedzić mojego przyjaciela. Jeona Jungkook’a. – odparłam. Cóż.. w mojej głowie brzmiało to zdecydowanie lepiej. Praktycznie każdy mógłby przyjść i podać się za jego przyjaciela. Wtedy okazałoby się, że Jungkook jest naprawdę towarzyski.

– Pan Jeon nie wspominał, że ktoś do niego przyjdzie. – stwierdziła ponurym tonem.

– Tak, dlatego że to niezapowiedziana wizyta. Muszę z nim poważnie porozmawiać. – powiedziałam szczerze. Kobieta popatrzyła się na mnie jak na idiotkę i głośno westchnęła.

– Niestety nie mogę pani wpuścić, to naruszałoby zasady myśli pani że mogę wpuścić każdego z ulicy jeśli poda się za znajomego?

– W porządku, to moja przyjaciółka. Chodź, Rosie. – nagle za mną pojawił się Jungkook, rzuciłam ostatnie spojrzenie zdziwionej kobiecie i poszłam za brunetem.

– Mogę wiedzieć co zawdzięczam tej niezapowiedzianej wizycie? – spytał podejrzliwie, wsiadając do windy.

– Nie mogę odwiedzić tak po prostu mojego przyjaciela? – spytałam ironicznie, wchodząc do środka. Okropnie bałam się wind, były przerażające. Gdyby się zacięła byłabym zdana tylko i wyłącznie na łaskę Boga, a co jak co ale Bóg ma już sporo ludzi zamkniętych w windach na głowie.

– Oczywiście, że możesz ale byłaś ostatnią osobą jakiej mogłem się tutaj spodziewać. Myślałem, że masz dużo na głowie. Tym bardziej, że doszły ci ostatnio obowiązki związane z firmą. – stwierdził wciskając przycisk z odpowiednią liczbą a drzwi się zamknęły, po czym winda zaczęła jechać w górę.

Adrenalina mi podskoczyła, a poziom stresu gwałtownie się podwyższył. Pisnęłam niekontrolowanie, chwytając chłopaka za rękaw bluzy.
Spojrzał na mnie zdziwiony nie do końca wiedząc jak zareagować, więc po prostu przyciągnął mnie do swojego boku z cwaniackim uśmiechem na buzi.

– Nie wiedziałem, że boisz się wind. – stwierdził, gdy wysiedliśmy z tego ustrojstwa idąc kolejnym długim korytarzem, a poziom mojego zakłopotania przewyższył wszystko.

– Dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. Tak samo jak tego, że jestem wspaniałą kucharką! – uniosłam siatkę z jedzeniem do góry, a chłopak przewrócił oczami.

– Czyli Namjoon ci powiedział, wszystko jasne. – westchnął poirytowany.

– Nie przesadzaj, zjesz obiadek i dostaniesz lizaczka. – wyciągnęłam słodycz z kieszeni zachęcając go, a poirytowanie chłopaka sięgnęło zenitu. Nie miałam pojęcia dlaczego był taki nadwrażliwy.

Weszliśmy do ogromnej sali treningowej z lustrzaną ścianą i zasiedliśmy na podłodze.

– W czym rzecz, Jungkook? Wiesz, że możesz być ze mną szczery. Pewnie tęsknisz za Taehyung’iem. Uwierz, nie ty jeden. – wyrzuciłam ręce w powietrze, w geście bezsilności.

– Nie o to chodzi, Rosie. – przetarł twarz dłońmi.

– Więc o co? Oświeć mnie gwiazdorze. – zażartowałam, próbując rozluźnić atmosferę jednak mój żart wcale go nie rozbawił. Zamiast tego jedynie zgromił mnie wzrokiem.

– Dobrze. – westchnęłam głośno. – nie chcesz mówić to nie mów, ale przynajmniej zjedz obiadek. – patrzył na mnie jak na idiotkę gdy wyciągałam z reklamówki pojemniki z jedzeniem.
Otworzyłam jeden z nich, nabrałam trochę potrawy na łyżkę i podsunęłam mu pod sam nos.

– Aaaam! – zmarszczył brwi, patrząc na mnie z politowaniem.

– Jungkook, bo sie pogniewamy i nie dostaniesz lizaczka. – zagroziłam mu, aczkolwiek chyba go to zbytnio nie przejęło.

– Cholera Jungkook żryj to, zanim całkiem stracę do ciebie cierpliwość i wbije ci tą łyżkę w czoło. Włożyłam serce i czas w zrobienie tego jedzenia. – powiedziałam nieco groźniej.

– Nie będę tego.. – to była idealna okazja by wepchnąć mu łyżkę do buzi.

– Jadł? Oj.. myślę, że jednak będziesz.




Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro