Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚘𝚛𝚝𝚢 𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝♪

“Nareszcie mógł nazywać dziewczynę swoją. Był przeszczęśliwy mając świadomość, że ten przeuroczy aniołek jest cały jego.”









Po imprezie charytatywnej moja popularność wzrosła, nawet otrzymałam weryfikację na większości mediów społecznościowych. Wszystko zaczęło się rozwijać, nowi inwestorzy dzwonili a media nie mówiły o niczym innym jak o sporej kwocie uzbieranej przez fundację na szczytny cel. Dzisiaj według grafiku miałam zaplanowanie spotkanie z radą, wśród której będzie nowy członek naszej firmy Hwang Hyunjin. Czyli dla wszystkich niedoinformowanych zabójczo przystojny, czaruś z cudownymi włosami.

Wstałam dość wcześnie, wzięłam prysznic i wykonałam makijaż, a następnie umyłam zęby i zeszłam na śniadanie. Zjadłam posiłek wspólnie z babcią, rozmawiając na różne tematy. Zwłaszcza na temat mojego chłopaka.
Teraz oficjalnie mogłam tak mówić i nie ukrywałam, że napawało mnie to dumą.

– Pani Chang, przyszedł do pani list. – do jadalni wkroczył mężczyzna w średnim wieku.

– Do mnie? – spytałam niepewnie, na co pracownik skinął głową wręczając mi korespondencję.

– Babciu! To list z uczelni. – podekscytowałam się nieco.

– Otwieraj! – babcia odłożyła sztućce, przeżuwając kawałki jajecznicy.

Zanim rozerwałam kopertę z logiem uczelni, zawahałam się.

A co jeśli mnie nie przyjęli?

Co jeśli jestem zbyt beznadziejna?

– Rosie, jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. W dodatku taką inteligentną, na tej uczelni świat się nie kończy. W razie potrzeby złożysz papiery do następnej. – uspokoiła mnie kobieta, kładąc ciepłą dłoń na moim nadgarstku.

Miała rację, owszem na tej uczelni świat się nie kończył. Jednak naprawdę zależało mi na tej konkretnej, nie znałam powodu aczkolwiek po prostu chciałam być częścią tej szkoły.

Przymknęłam powieki, nabierając głęboki wdech i rozerwałam żwawo kopertę, wydobywając z środka list.

– Z przyjemnością informujemy, iż pozytywnie rozpatrzyliśmy pani podanie na naszą uczelnię. Nie kryjemy naszego zachwytu związanego z zaszczytem nauczania członkini rodu Chanów. – wstałam od stołu, rzucając się w objęcia babci z radości. Byłam ogromnie szczęśliwa, będę studiowała na mojej wymarzonej uczelni.

– Widzisz? Mówiłam ci, że w ciebie wierzę. Wiara czyni cuda. – poklepała mnie delikatnie po plecach, widziałam po niej że była ogromnie dumna. Nie ukrywam, że jej opinia była dla mnie znacząca. Była moją jedyną rodziną, matki już nie uznaję za jej część.

– O, muszę uciekać bo się spóźnię na spotkanie. Miłego dnia! – wzięłam do ręki tosta, wybiegając z jadalni.

– Miłego dnia, uważaj na siebie złotko!




***


Po upływie kilkunastu minut kroczyłam korytarzem firmy, czułam się jak prawdziwy szef. Wszyscy się mi kłaniali, szanowali i respektowali moje nazwisko. Jednak w mojej głowie kłębiło się jedno pytanie.

Czy ja na nie zasługiwałam?

Niby co zrobiłam by sobie na nie zasłużyć?
Mogę jedynie teraz się zrekompensować stawiając rodzinny interes na nogi. Zaczniemy od spotkania z radą.

– Witamy pani Chang. – wszyscy członkowie rady się ukłonili.

– Witam, mam nadzieję że są państwo najedzeni. – odparłam, wskazując gestem by usiedli co również poczyniłam.

– Oczywiście, pani Chang.

– Nie do wiary, jest pani taka miła. – odparł Hyunjin, wchodząc na spotkanie spóźniony i usiadł naprzeciw mnie.

– Jesteśmy w pełnym składzie, przejdźmy więc do sedna sprawy. Skoro jestem głową firmy i będzie ona kojarzona z moim nazwiskiem nie możemy pozwolić sobie na hańbę i jakiekolwiek skandale. Sugeruję więc zwiększenie ilości prowadzonych akcji charytatywnych przez fundację. – odparłam z pełnym przekonaniem. Doskonale przejrzałam dokumenty z ostatnich akcji, i otrzymałam odpowiednie przeszkolenie od mojej babci.

Członkowie rady wymienili między sobą zaniepokojone spojrzenia.

– Jeśli mają coś państwo do powiedzenia, to proszę się nie krępować. Śmiało. – uniosłam brwi, nerwowo ściskając ołówek z moimi inicjałami w dłoni.

– Z całym szacunkiem pani Chang, ale Pani ojciec stawiał na samowystarczalność. – odezwał się jeden ze starszych członków rady.

– Owszem, jednak jak państwo widzicie nie jestem moim ojcem. Mojego ojca nie ma, co oznacza że pora na zmiany. Uważam to za niezbędny krok, razem z przebudową działu marketingowego. – przeszłam zwinnie do następnego tematu, trzymając się twardo zasad przedstawionych przez babcię.



♡  Throwback ♡

– Babciu.. ale ja nie wiem jak, nie umiem rozmawiać o biznesach. – wyraziłam swój niepokój, chwytając się za głowę.

– Złotko, rzecz w tym że ja też nie. – ta informacja totalnie mnie zszokowała. Spojrzałam na nią jak na osobę, nie przy zdrowych zmysłach.

– Co masz na myśli babciu? – oczekiwałam sprostowania.

– Od lat trzymam się moich trzech złotych zasad. Zasada pierwsza: słuchaj, przytakuj, notuj i udawaj że ich słuchasz. Niech poczują się ważni. Zasada druga: Bądź zawsze o krok przed nimi, stawiaj na nowoczesne rozwiązania i na ludzi. Bądź ludzka, rozmawiaj z innymi, bez tego fundacja upadnie. I zasada trzecia: nie daj się zdominować. Nie pokazuj niepewności, bo cię zniszczą. Sztuką jest umiejętność wypowiadania się na różne tematy bez głębszej wiedzy na ich temat. Myślisz, że Królowa Elżbieta posiada ogromną wiedzę na temat polityki? – spytała.

– Tak..

– Błąd. Od tego są jej doradcy, których ty również masz. Ona skupiała się na mowie ciała, gestach. Jeśli nie była pewna siebie w swoich oczach, mogła być chociaż w ich. My jesteśmy pośrednikami, a co najważniejsze inni widzą w nas potęgę. Jeśli masz wątpliwość, spotkaj się z doradcą. Dlatego robisz notatki. – babcia przełożyła ogromną klepsydrę na jej dębowym biurku górą do dołu, co informowało mnie o zakończeniu się spotkania.











– Z całym szacunkiem pani Chang, ale nie sądzę żeby ten plan był rozsądny..

– A więc. – wstałam z krzesła, podchodząc do tablicy na której znajdowały się wydruki wykresów. Oderwałam pierwszą z nich, a naszym oczom ukazał się wykres dotyczący wyników ostatnich czterech lat. Wyniki się wyraźnie pogarszały z roku na rok, renoma firmy wisiała na włosku.

– Tracimy wiarygodność. Za chwilę odwrócą się od nas wszyscy inwestorzy, jeden za drugim zrezygnuje. Aż w końcu zabraknie nam pomocy i zatoniemy na tym statku, spadając na same dno. – skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.

Byłam zdziwiona swoją pewnością siebie, dotąd nigdy nie miałam jej pod dostatkiem. Wręcz mi jej brakowało, odkąd pamiętam byłam niepewna swoich słów i swojego zdania.

– Proszę kontynuować pani Chang.

– Moją kolejną propozycją, a kluczową zmianą jest stopniowe wpłynięcie na rynek Amerykański. Od lat Amerykanie widnieją w czołówkach. Są pionierami w naszej branży, właściwie w każdej innej również. – czułam na sobie wyraźny i przenikliwy wzrok Hyunjin’a.

– Nie sądzę by to było rozsądne. Amerykanie nic tylko od lat czają się na nasze udziały. – odparł brunet.

– Dlatego połkną haczyk, i zainwestują tak dużo jak to będzie konieczne. Pozwólmy im wierzyć, że część udziałów należy się im. – uśmiechnęłam się triumfalnie patrząc na zdumionych członków rady.



***



– Pani Chang! – usłyszałam za sobą wołanie nowego członka rady.

– Tak? – przystanęłam w miejscu, poprawiając torebkę na moim ramieniu.

– Muszę przyznać, że mi pani zaimponowała. – odparł, uważnie mi się przyglądając.

– Doprawdy? – uniosłam brwi obracając w dłoniach notes, w którym wszystko notowałam.

– Owszem. Jak na osobę nie posiadającą żadnej wiedzy z tego zakresu, dała pani niezły popis. – poczułam jak moje nogi robią się niczym z waty.

– Skąd.. – wyciągnął z moich dłoni notes, otwierając go i przeglądając wzorkiem.

– Stary dobry numer z notesem. – wręczył mi z powrotem moją własność. – Rada do łyknęła, ale nie wiem czy z Amerykanami to zadziała. – mrugnął do mnie odchodząc, zostawiając mnie w kompletym osłupieniu.





Tak, dlatego pojadą tam za mnie odpowiedni ludzie w celach negocjacji.










Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro