Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚒𝚏𝚝𝚢 𝚏𝚘𝚞𝚛♪

"Call me in the morning to apologize
Every little lie gives me butterflies."






Polecam włączyć muzykę w mediach

Cały wieczór spędziłyśmy z Semi oglądając koreańskie dramy i godzinami rozwodząc się nad zachowaniem Hyunjin'a. Semi traktowała to bardziej jako żart, jednak mnie ten fakt nie śmieszył.

– Jest cholernie gorący, nie przesadzaj. – zaśmiała się, popijając herbatę.

– Nie. Wcale nie. – upierałam się.

– Kłamiesz. Z kilometra widać, że ci się podoba. Nie musisz się z tym kryć, będąc w związku mogą podobać ci się inne osoby jednak są dla ciebie wtedy nieosiągalne. To tak jak ja byłam mała i byłam szaleńczo zakochana w Niall'u Horanie z one direction, jednak byłam nieletnia i nawet nie wiedział o moim istnieniu dzięki czemu nie mogłam z nim być. – skończyła swój wywód nabierając łapczywie powietrza do ust.

– No nie wiem. Nieważne, nie gadajmy o nim. Boje się, że jutro ukaże się artykuł. – wyznałam szczerze.

– Cholera... Myślisz, że Tae będzie mógł go zobaczyć? – spytała podzielając mój niepokój.

Nareszcie już myślałam, że nic jej nie zmartwi.

– Nie wiem Semi, wolę nie zgadywać bo będzie ze mną źle.

– Z tobą? Ja tam bardziej martwiłabym się o przystojną buźkę twojego ciastka z pracy. – przewróciłam oczami. Nie do wiary, ona na niego leci.

– Lepiej powiedz jak ci idzie malowanie obrazów na wystawę. – odkryłam się szczelnie kocem.

– Wiesz, pomału i do przodu. Boje się, że mogę się nie wyrobić. – zmartwiła się.

– Napewno zdążysz. Poradzisz sobie. – uśmiechnęłam się szczerze będąc pewna, że dziewczyna podoła. Bo w końcu kto jak nie ona?

– No nie jestem pewna.

– Jesteś najbardziej zdyscyplinowaną osobą jaką znam. Przypomnieć ci kto był taki hardy by postawić się Yiren? – pocieszyłam ją, a dziewczyna uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie o dawnej koleżance ze szkoły.


***


Następnego ranka wzięłam relaksującą kąpiel, oraz wykonałam staranny makijaż. Założyłam białą koszulę i na to czarny gorsetowy top, na dół dżinsową spódnicę i białe botki na lekkim obcasie. Na włosach zrobiłam połamane fale, użyłam ulubionych perfum. Zeszłam na dół do jadali i zobaczyłam, że babcia ma gościa. Przy stole siedział mój ukochany.

– Taehyung! – ucieszyłam się, podbiegając do chłopaka i wpadłam w jego ramiona.

– Moja dziewczynka. – uśmiechnął się szeroko. – Pięknie wyglądasz malutka, dla kogo się tak wystroiłaś hmm? – wyszeptał w moje ucho, składając przy nim delikatny pocałunek. Ciarki przeszły moje ciało, powodując przyjemne mrowienie w kończynach.

– Zazdrośnik. – wyszeptałam, odrywając się od niego.

– Zapytałem twojej babci czy firma poradzi sobie bez mojej wszechstronnie uzdolnionej dziewczyny przez chociaż jeden dzień. I nie zgadniesz co powiedziała.. – zaśmiał się, poprawiając moje włoski.

– Naprawdę babciu? – spojrzałam na kobietę, uśmiechając się.

– Oczywiście, wezmę na siebie twoje obowiązki. I tak ostatnio nudzi mi się w tym dużym domu, więc dobrze mi zrobi zmiana otoczenia. W końcu się czymś zajmę. – odparła z przekonaniem. Widać było zadowolenie na jej twarzy, cieszyła się moim szczęściem. I pałała sympatią do mojego chłopaka, co wychodziło tylko na moją korzyść.

– W takim razie nie traćmy czasu. – złapałam go za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia.

– Taehyung! Łap. – kobieta rzuciła do chłopaka kluczyki do samochodu, które zwinnie złapał żegnając się z nią.

– Pa babciu! – zawołałam wesoło biegnąc przed dom.

Na podjeździe stał zaparkowany czerwony lśniący Cadillac cabrio z 1959 roku.

– Twoja babcia odświeżyła dla nas samochód ze swoich czasów młodości. Opowiadała mi, że twój tata kupił go jako jeden z pierwszych w Korei. Wybierali się nim na randki nad morze, co powiesz na to samo? – zaskoczył mnie.

– Tak! Jeszcze pytasz. – uśmiechnęłam się szeroko.

– W takim razie. Zapraszam pani Chang, na randkę marzeń. – uśmiechnął się szelmowsko, całując wierz mojej dłoni i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do auta patrząc jak chłopak okrąża samochód wsiadając do niego.
Spojrzał na mnie i oblizał wargi po czym nachylił się nade mną, zapinając moje pasy przy czym przypadkowo dotknął mojego brzucha.

– Moja księżniczka musi być bezpieczna. – wyszeptał w moje usta, skradając jeden pocałunek po czym ruszył zapinając swoje pasy bezpieczeństwa.

Ryk silnika dotarł do moich uszu, a lekki wiatr mierzwił długie włosy rozwiewając na wszystkie strony. Zjeżdżaliśmy ze wzgórza obserwując słońce budzące mieszkańców do życia. Błękitne niebo zalewało miasto, wypełniając mnie jeszcze większym szczęściem. Jedną ręka chłopaka spoczęła na moim udzie, masując je co jakiś czas. Moje serce skakało ze szczęścia, zalewając się uwielbieniem w stosunku do chłopaka.


Przenikliwe, pełne miłości i uwielbienia spojrzenie chłopaka co jakiś czas spoczywało na mnie. W końcu czułam się jak główna bohaterką mojej własnej historii. Jakbym to ja ją pisała, jakbym nareszcie przejmowała kontrolę nad moim życiem.


Po około dwóch godzinach siedzieliśmy na piasku, przy brzegu morza podziwiając wzburzoną wodę i wdychając morską bryzę. Moja głowa spoczywała na ramieniu bruneta, a jego oparta o moją. Nasze palce splecione i zrównane bicie serc. Miałam wrażenie jakby jedno wyznaczało drugiemu rytm.

– Cieszę się, że mogę z tobą spędzić ten dzień. – wyznałam po chwili.

– Ja też, Rosie. Jeszcze bardziej pociesza mnie fakt, że niedługo będę widywał cię częściej. Wtedy takie wypady będą mogły się stać codziennością. – powiedział, kładąc dłoń na moim policzku.

– Dziękuję, że to dla mnie robisz.

– Nie dziękuj, nie wytrzymałbym bez ciebie. Wiesz, że szaleję na twoim punkcie. – nasze spojrzenia się spotkały, a wargi po chwili połączyły w namiętnym pełnym pasji pocałunku.

– Jesteś spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Moim aniołkiem. Obiecuję nigdy nie wypuścić się z rąk. – przyrzekł, opierając swoje czoło o moje nie przerywając kontaktu wzrokowego.

– Kocham cię V. – wyszeptałam, będąc wzruszona jego słowami.

– Masz ochotę na lody? – ożywił się.

– Tak! – wstałam, ciągnąc go za rękę w stronę miasteczka.

Zanim znaleźliśmy lodziarnie minęło trochę czasu, jednak od razu zamówiliśmy lody. Oboje wybraliśmy o smaku mięty z czekoladą i usiedliśmy przy dostępnych stolikach.
Zajadaliśmy się zimnym przysmakiem, ciesząc się piękną pogodą.

– Ubrudziłaś się, niezdaro. – zaśmiał się patrząc na mój nos.

– Tak? – pokiwał głową, zcałowując resztki lodów z czubku mojego nosa i kącików ust. Moje serce podskoczyło na ten uroczy gest. Rozpływałam się w jego towarzystwie, pragnęłam być jak najbliżej i jak najdłużej.
Pragnęłam mieć go tylko dla siebie.

– Jesteś uroczy. – stwierdziłam, mierzwiąc jego włosy dłonią a na jego buzi pojawił się kwadratowy uśmieszek.

– Patrz! To Roseanne Chang, no niezły ten facet. – usłyszałam głos dobiegający od dwójki dziewczyn nieopodal nas. Ku mojemu zdziwieniu nie patrzyły jednak one na nas, tylko zerkały na gazetę.

– No, przystojniak. Nie ma co. – przyznała druga. Spojrzałam przerażona na chłopaka, który zerwał się z krzesła podchodząc do nich.

– Przepraszam, mogę pożyczyć?

– T-tak. – odparła jedna z nich nieśmiało, przekazując mu papier.

Cholera.

Prześledził tekst wzrokiem, podszedł do mnie i już wiedziałam że nie będzie to przyjemna rozmowa.

– Wyjaśnisz mi co to ma być? – podniósł głos zraniony, wskazując palcem na zwitek papieru.

– Taehyung. Uspokój się, wszystko ci wyjaśnię. – próbowałam poskromić jego złość.

– Roseanne Se Chang, spadkobierczyni rodzinnego imperium widziana z niejakim Hyunjin'em Hwang'iem. Dziennikarze zdradzają, że wyglądali na bardzo zakochanych. Mężczyzna trzymał się blisko niej i osłaniał ją w drodze do samochodu własną marynarką. Nic tylko czekać na wieści o zaręczynach! – wrzasnął, a jego oczy wypełniły się łzami. Poczułam ścisk żalu oraz ogromne poczucie winy.

– Taehyung..

– Nie! Ile razy będziesz mi jeszcze mydlić oczy?! Najpierw Jungkook, teraz on? Bawisz się w panią lekkich obyczajów? Ile z nich udało ci się już zaliczyć? A może lepiej zapytać kto będzie następny? – powiedział w napadzie złości, przesadnie gestykulując. Słowa bruneta ugodziły mnie w samo serce. Poczułam jak łzy napierające mi na oczy, spływają swobodnie po policzkach.

– Jak mogłeś.. wiesz dobrze, że nigdy bym..

– Och nie. Już nie jestem taki pewien, zejdź mi z oczu. – rzucił we mnie kluczykami od samochodu i zaczął się oddalać.

– Taehyung! – pobiegłam za nim.

– Zostaw mnie! Nie mam ochoty na ciebie patrzeć, rozumiesz?

– Mówisz to bo jesteś wkurzony, uspokój się i wtedy pogadamy. Potrzebujesz ochłonąć. – złapałam go za rękę, którą od razu odtrącił.

– Nie dotykaj mnie. Może po prostu w końcu przejrzałem na oczy? Jesteś wstrętną intrygantką. Powinnaś się wstydzić, nie można tak pogrywać tak sobie z czyimiś uczuciami. Byłem taki głupi.. – wyrzucił z siebie, pozostawiając mnie zalaną łzami z kluczykami samochodowymi. Nie byłam w stanie się ruszyć, a oddech odbierał atak płaczu.







Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro