♪𝚏𝚒𝚏𝚝𝚢 𝚏𝚒𝚟𝚎♪
"I wanna know
Every secret you've been hiding"
Wpadłam do domu cała zapłakana, rzucając wszystkim co znalazło się w zasięgu mojego wzroku. Z ledwością mogłam złapać oddech, a mój płacz doprowadzał do bólu głowy. Z ledością udało mi się dojechać do domu.
Usiadłam na kanapie w salonie, chowając twarz w dłoniach rozpaczliwie chłystając się łzami.
– Pani Chang.. życzy pani sobie zadzwonić do pani babci? – do pomieszczenia weszła kucharka pracująca w naszym domu.
Wyglądała na bardzo zmartwioną.
– Nie, nie. Wykluczone. – kategorycznie odmówiłam, ocierając łzy.
– Jest pani pewna? Bo..
– Tak! Mogłaby mnie pani zostawić na chwilę samą? Przepraszam, ale nie czuje się najlepiej. – powiedziałam tracąc kontrolę nad emocjami. Nie chciałam na nią nakrzyczeć, ale nie byłam w stanie zapanować nad złością i skutkiem.
Kobieta skinęła lekko głową, opuszczając pomieszczenie. Miałam nadzieję, że nie poinformuje babci. Nie chciałam jej martwić. Widziałam rano jak się cieszyła na widok obejmującego mnie chłopaka.
Telefon leżący na kanapie obok zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawił się numer Hyunjin'a.
Zmarszczyłam brwi. Czego on może chcieć?
Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
– Hej, Rosie. – usłyszałam po drugiej stronie.
– Hej Hyunjin. Coś się stało? – spytałam, próbując ukryć rozpacz w głosie.
– Owszem. U ciebie napewno.
– Masz jakiś cholerny nadprzyrodzony dar, że ciągle wiesz co się u mnie dzieje? – zapytałam ironicznie, okrywając się kocem.
– Nie. I myślę, że połowa Korei też nie. – zerwałam się z kanapy, biegnąc do gabinetu na górze wciąż pozostając na linii.
– Cholera jasna, nie mów.. – dałam go na głośnik, kładąc urządzenie na blacie i włączyłam komputer wpisując w wyszukiwarkę swoje imię i nazwisko. Pierwszą rzeczą, która się wyświetliła był artykuł sprzed kilku godzin.
"Roseanne Se Chang przyłapana na ostrej kłótni z chłopakiem! O co poszło?"
– No nie! – uderzyłam pięścią w blat, z ledwością powstrzymując się od szlochu. Jeszcze tego brakowało.
– Rosie.. mogę przyjechać. Jeśli tego potrzebujesz, powiedz tylko słowo a już wsiadam w samochód i jadę.. – był gotów wszystko rzucić.
– Nie, naprawdę nie ma potrzeby. To bardzo miłe..
– Rosie. Nie dyskutuj, to moja wina więc czekaj tam zaraz będę. – rozłączył się, a po kilku minutach był pod drzwiami. Wpuściłam go do środka, idąc do salonu. Marie zrobiła nam po kubku ciepłej herbaty z miodem, Hyunjin rozpalił w kominku i pozwolił wtulić się w jego ciało.
– Rosie.. tak strasznie cię przepraszam. Wniosę o usunięcie każdego artykułu, który stawia cię w złym świetle. Obiecuję ci. – zapewnił, próbując mnie uspokoić.
– Nie przepraszaj. To nie twoja wina, nie zrobiłeś niczego złego. Wyszło jak zwykle, media nakręciły sprawę a mój chłopak po prostu powiedział dużo rzeczy pod wpływem emocji. Wyszło jak wyszło. A ja głupia myślałam, że mogę być jeszcze szczęśliwa. Jestem po prostu skazana na cierpienie. – nie odrywał ode mnie wzroku.
– Przestań, nie mów tak. Będziesz jeszcze szczęśliwa, teraz ci się tak wydaje. Czujesz się zagubiona, nieszczęśliwa, skrzywdzona i zraniona. Jednak uwierz mi, to uczucie niedługo minie i wszystko się ustabilizuje. – mówił uspokajającym tonem.
– Tak myślisz? Powiedział mi, że bawię się w panią lekkich obyczajów. To bardzo mnie dotknęło, nie sądziłam że kiedykolwiek takie słowa wyjdą z jego ust. – wyznałam zgodnie z moimi przekonaniami. Nigdy bym nie pomyślała, że zostanę o to oskarżona przez własnego chłopaka. I jednocześnie mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa. Znał mnie najlepiej.
– Kurcze. Faktycznie, przesadził. Nie miał prawa się do ciebie zwracać w taki sposób. Zachował się jak ostatni frajer i osobiście uważam, że ochłonie i wszystko sobie przemyśli a potem jeszcze będzie błagał o wybaczenie. – powiedział, uśmiechając się. W normalnej sytuacji zapewne jego uśmiech stałby się zaraźliwy, ale nie teraz. Nie teraz kiedy mój cały świat się zawalał.
– Rozchmurz się, Rosie. Nienawidzę kiedy inni się smucą. – ułożył palce po obu stronach kącików moich ust i rozciągnął je w uśmiechu.
– No od razu lepiej. – uśmiechnął się uroczo, pokazując rządek swoich idealnie białych ząbków.
***
Przez następne kilka dni nie opuszczałam mojego pokoju. Babcia była poważnie zmartwiona, ale ją zbywałam. Uzasadniłam to wszystko złym samopoczuciem, przyjechał nawet do mnie lekarz gdyż babcia się uparła. Jednak nie stwierdził niczego prócz odwodnienia i nadmiernego stresu.
Kobieta nakazała mi odpoczywać i przejęła obowiązki w firmie. Mogłam również liczyć na wsparcie Hyunjin'a. Chłopak zgodnie z obietnicą zadbał o usunięcie każdego artykułu związanego z moją osobą. Z tych pozytywnych rzeczy, zyskałam na popularności. A z tych negatywnych, Taehyung nie odezwał się do mnie ani słowem.
Nie jestem w stanie zliczyć ile razy do niego dzwoniłam i pisałam. Ignorował mnie.
To tak cholernie bolało, kochałam tego egoistycznego dupka.
Dlaczego nawet nie chciał mnie wysłuchać? Nawet przez moment nie zapytał o to jak było, tylko z góry założył że koloryzowana wersja przedstawiona przez media jest prawdziwa.
I gdzie się podziała ta jego miłość, bezgraniczne zaufanie? Stały się one pustymi obietnicami, a chłopak w moich oczach stał się mniej wiarygodny jak i każde jego słowo.
Przez mój stan nie pojawiłam się na debiucie Jungkook'a, chłopaka bardzo martwił mój stan aczkolwiek wytłumaczyłam mu że potrzebuje spokoju i jakoś to przełknął. Tego samego jednak nie udało mi się wmówić Semi. Dziewczyna nie była głupia i doskonale wiedziała jak sprawa wygląda. Pojawiła się u mnie z samego południa z torbą wypełnioną po brzegi słodyczami.
– Pomoc przyjechała. Postawimy cię na nogi, i to jeszcze dziś. – wtargnęła do mojego azylu i odsłoniła ciężkie zasłony wpuszczając do pomieszczenia promienie słoneczne. Nakryłam się kołdrą po same uszy, nie chcąc mieć kontaktu ze światem zewnętrznym.
– O nie.. – pociągnęła za drugi kraniec materiału, usiłując go ze mnie ściągnąć. W ten oto sposób siłowałyśmy się przez kilka minut. Dziewczyna finalnie wygrała.
– Zdechło ci coś na głowie? – wskazała na moje włosy, które były splątane i skołtunione.
– Ach, dziękuję ci za twoją pomoc. Wiesz wcale nie pomagasz tylko mnie dobijasz. – podniosłam się do siadu, przecierając twarz dłonią. Dziewczyna podeszła do mnie i się zaciągnęła, wykrzywiając twarz w grymasie zniesmaczenia.
– Rosie, kiedy ostatnio brałaś prysznic? – spytała odsuwając się ode mnie.
– Hmm.. pięć dni temu? Jakoś tak. – odparłam.
– Okej. – zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. – Nie możesz się tak zaniedbywać. Do cholery świat się nie kończy, zdarzają się wzloty i upadki ale sztuką jest się podnieść i iść dalej a nie kisić ogóra w prześmierdłym pokoju z resztkami jedzenia we włosach. Na litość boską, przypomnieć ci kim jesteś? – wygłosiła mowę motywującą. Naprawdę doceniałam jej starania, byłam ogromną szczęściarą mając kogoś takiego u boku.
Aczkolwiek nikt mnie tak nie podnosił na duchu jak mój Taehyung.
Który teraz był Bóg wie gdzie i robił Bóg wie co.
Koniec końców wzięłam kąpiel, wyszczotkowałam zęby, uczesałam się i zrobiłam makijaż. Przebrałam się także we wzorzystą sukienkę z paskiem podkreślającym talię oraz poprosiłam Semi o zrobienie mi fryzury.
Semi siedziała na łóżku przeglądając coś w telefonie, minę miała nietęgą.
Może być jeszcze gorzej?
–
Semi? – spytałam podchodząc do niej bliżej, a ta natychmiast schowała telefon za siebie.
– Semi, pokaż co tam masz.
– Nie.. lepiej żebyś tego nie widziała.
– Semi! Pokaż co tam masz, do cholery! – podniosłam głos, na co dziewczyna się wzdrygnęła i przekazała mi urządzenie.
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro