Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚏𝚒𝚏𝚝𝚢 𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝♪

Excuse me, I love you and I'm gonna protect you as well as I can.”




Następne dni spędzałam w czterech ścianach, dziwiłam się że ochroniarze jeszcze nie chodzą ze mną do toalety. Nie pozwalali mi nawet wychodzić na ogród, bo jak to twierdzili: był to zbyt duży teren do zapewnienia mi odpowiedniego bezpieczeństwa.

Taehyung pojechał na następny dzień po swoje rzeczy zostając u mnie w domu. Potrzebowałam go teraz jak nikogo innego, i byłam niesamowicie wdzięczna za to, że zdecydował się ze mną zostać. Bez niego ten czas byłby jeszcze trudniejszy. Babcia co chwilę znikała pod pretekstem “Spotkań z policją”.

Zatajała przede mną fakty, zbywała gdy tylko zadawałam jakiekolwiek pytania. Wiedziałam, że coś się święci nie mogąc zrobić totalnie nic.

Siedziałam na kanapie w salonie, owinięta kocem wpatrując się w skwierczące w kominku drewno. Tak bardzo chciałam wyjść, chociażby spotkać się z przyjaciółmi. – a no tak zapomniałam dodać tego też mi nie wolno. Nikt nie opuszcza domu, ani do niego nie wchodzi. Wyjątkiem jest oczywiście Taehyung. Nie wiem czego babcia się obawiała, tego że któryś z moich przyjaciół byłby zdolny do czegoś takiego? To szalone.

– Proszę słoneczko. – do pomieszczenia wkroczył uroczy Taehyung z kubkiem herbaty o smaku owoców leśnych i mi go wręczył. Po chwili sam usiadł na kanapie obok mnie, obejmując moje ciało ramieniem i przyciągając bliżej.

– Rozchmurz się.. – spojrzał na mnie ze smutną miną, poprawiając moje włosy.

– Taehyung, ja nie mam siły. Widzę, że babcia coś przede mną ukrywa. Ciągle gdzieś wychodzi, nikt nie może wchodzić ani wychodzić. To było tylko głupie włamanie, weszli zabrali co chcieli i poszli. – oburzyłam się, nie mogąc wytrzymać przymusowego pozostania w domu.

– Lepiej nie kusić losu. Jeśli ktoś był zdolny przełamać systemy alarmowe w tym pałacu, to myślisz że zawaha się by cię skrzywdzić? – musiałam przyznać, że miał w tym odrobinę racji. Aczkolwiek nadal pozostawał fakt, że nie mogę do końca mojego życia chować się w domu.

– Nie będę siedziała wiecznie w domu, do cholery. – wkurzyłam się, odkładając kubek na stolik i wstałam przechadzając się po salonie.

– Skarbie.. rozumiem cię, naprawdę. Poczekajmy aż znajdą tego gnoja, wtedy wszystko wróci do normy. Poważnie się o ciebie martwimy, nie chcemy byś ucierpiała. W końcu to ty jesteś głową rodzinnego interesu. – powiedział, łapiąc mnie za ręce i pociągnął na swoje kolana po czym czule objął. Uspokoiłam się nieco, wsuwając dłoń w jego jedwabiście miękkie włosy. Jednak wciąż utrapieniem pozostawało dla mnie to z jaką paniką patrzyła na mnie wtedy babcia.

***

Usłyszałam charakterystyczny dźwięk opon, spotykających się ze żwirem na podjeździe. To mogło oznaczać tylko jedno, babcia wróciła.

Wstałam z krzesła przy biurku, odchodząc od podpisywania papierów i już chciałam wyjść z pokoju kiedy Taehyung mnie zatrzymał, składając delikatne pocałunki wzdłuż mojej szyi. Na tyle mnie to rozproszyło, że zdążyłam zapomnieć o babci i innych zmartwieniach.

On był dla mnie idealnym lekiem na wszystko. Przy nim problemy znikały, a na ich miejsce wchodziła pasja, miłość i to charakterystyczne napięcie między naszą dwójką.

Popchnął mnie na biurko, tak bym na nim usiadła i wrócił do swoich poprzednich czynności. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu większe pole do popisu, i położyłam dłoń na jego karku. Chłopak bawił się moją skórą, lekko ją podgryzając, ssąc i całując. Zjechał nieco niżej co jakiś czas zostawiając czerwone ślady, jednak robił to dość umiejętnie. Gdyż każdy ślad był w takim miejscu, które było niewidoczne dla oka mojej babci.

Bystry chłopak.

Dłonie Taehyung’a zaginęły pod materiałem mojej bluzy i w tym momencie usłyszałam rozmowy z pokoju obok. Oderwałam się jak poparzona od chłopaka, który spojrzał na mnie z zawodem wymalowanym na twarzy.

Wyszłam z pomieszczenia, stając pod gabinetem mojej babci, który był tuż obok a drzwi były uchylone.

– Cholera jasna, jeszcze go nie znaleźliście? – ton kobiety ociekał strachem.

Taehyung pojawił się u mojego boku również nasłuchując z uwagą.

– Nie, pani Chang. Jednak napastnik zostawił kolejny list. – odezwał się mężczyzna.

Słucham? Jaki list?

– Musimy go dorwać. Lepiej dla ciebie byś się za to zabrał i zrobił to szybko, zanim mojej wnuczce spadnie włos z głowy. Nie za to ci płacę. – warknęła gniewnie, a z pomieszczenia powiało chłodem.

Cóż, ten ton znacznie przypomniał mi ton głosu mojego ojca gdy śmiałam mi się sprzeciwiać.

– Robimy co w naszej mocy pani Chang. Nie zostawił żadnych śladów, może pokażemy list pani wnuczce i rozpozna charakter pisma?

– Wykluczone!

Nie mogłam wytrzymać i weszłam do pomieszczenia, wbrew próbom powstrzymania mnie przed tym chłopaka.

– Jak długo miałaś zamiar to przede mną ukrywać babciu? – skrzyżowałam ręce na wysokości piersi biorąc głębokie wdechy. Kobieta znacznie się zmartwiła.

– Ja wszystko ci wyjaśnię.. to wszystko by cię chronić.

– Babciu! Przestań kłamać. Zachowujesz się jak moi rodzice! Wszystkie decyzje są podejmowane  za moimi plecami. Chcę zobaczyć listy. – rzuciłam w stronę pracownika babci, który wyjął z kieszeni dwa zwitki papieru i mi je wręczył.

Dziś dokumenty, a kto wie co będzie za tydzień. Może twoja słodka wnuczka? Ach, doprawdy urocza. I do tego charakterna, tyle rzeczy można by z nią zrobić. Przydałaby mi się. Obiecuję napisać następny zanim się stęsknisz.

Następny brzmiał:

I, co tęskniłaś?
Myślałem, że głowa tak ogromnej korporacji może więcej jak załatwić kilku ochroniarzy. Nie stać się na więcej, babciu?
Mnie tak. Wyczekuj kolejnych listów, jestem o krok dalej niż wy pamiętajcie.

Nogi zrobiły mi się niczym z waty, z ledością mogłam nabrać oddech. Kto mógł napisać te listy? Pismo było mi zupełnie nieznajome. Taehyung zacisnął szczękę, czytając treść korespondencji za moimi plecami.

– Nie wiem co mam powiedzieć.. nie znam tego pisma. – oddałam mężczyźnie listy, opadając na skórzany fotel.

– Rosie.. obiecuję ci, że go znajdziemy i pożałuje dnia w którym się urodził. –  z jakiegoś powodu miałam ogromne wątpliwości co do tych słów.

Co takiego zrobiłam?





Ophelia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro