♪𝚏𝚒𝚏𝚝𝚢 𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝♪
“Excuse me, I love you and I'm gonna protect you as well as I can.”
Następne dni spędzałam w czterech ścianach, dziwiłam się że ochroniarze jeszcze nie chodzą ze mną do toalety. Nie pozwalali mi nawet wychodzić na ogród, bo jak to twierdzili: był to zbyt duży teren do zapewnienia mi odpowiedniego bezpieczeństwa.
Taehyung pojechał na następny dzień po swoje rzeczy zostając u mnie w domu. Potrzebowałam go teraz jak nikogo innego, i byłam niesamowicie wdzięczna za to, że zdecydował się ze mną zostać. Bez niego ten czas byłby jeszcze trudniejszy. Babcia co chwilę znikała pod pretekstem “Spotkań z policją”.
Zatajała przede mną fakty, zbywała gdy tylko zadawałam jakiekolwiek pytania. Wiedziałam, że coś się święci nie mogąc zrobić totalnie nic.
Siedziałam na kanapie w salonie, owinięta kocem wpatrując się w skwierczące w kominku drewno. Tak bardzo chciałam wyjść, chociażby spotkać się z przyjaciółmi. – a no tak zapomniałam dodać tego też mi nie wolno. Nikt nie opuszcza domu, ani do niego nie wchodzi. Wyjątkiem jest oczywiście Taehyung. Nie wiem czego babcia się obawiała, tego że któryś z moich przyjaciół byłby zdolny do czegoś takiego? To szalone.
– Proszę słoneczko. – do pomieszczenia wkroczył uroczy Taehyung z kubkiem herbaty o smaku owoców leśnych i mi go wręczył. Po chwili sam usiadł na kanapie obok mnie, obejmując moje ciało ramieniem i przyciągając bliżej.
– Rozchmurz się.. – spojrzał na mnie ze smutną miną, poprawiając moje włosy.
– Taehyung, ja nie mam siły. Widzę, że babcia coś przede mną ukrywa. Ciągle gdzieś wychodzi, nikt nie może wchodzić ani wychodzić. To było tylko głupie włamanie, weszli zabrali co chcieli i poszli. – oburzyłam się, nie mogąc wytrzymać przymusowego pozostania w domu.
– Lepiej nie kusić losu. Jeśli ktoś był zdolny przełamać systemy alarmowe w tym pałacu, to myślisz że zawaha się by cię skrzywdzić? – musiałam przyznać, że miał w tym odrobinę racji. Aczkolwiek nadal pozostawał fakt, że nie mogę do końca mojego życia chować się w domu.
– Nie będę siedziała wiecznie w domu, do cholery. – wkurzyłam się, odkładając kubek na stolik i wstałam przechadzając się po salonie.
– Skarbie.. rozumiem cię, naprawdę. Poczekajmy aż znajdą tego gnoja, wtedy wszystko wróci do normy. Poważnie się o ciebie martwimy, nie chcemy byś ucierpiała. W końcu to ty jesteś głową rodzinnego interesu. – powiedział, łapiąc mnie za ręce i pociągnął na swoje kolana po czym czule objął. Uspokoiłam się nieco, wsuwając dłoń w jego jedwabiście miękkie włosy. Jednak wciąż utrapieniem pozostawało dla mnie to z jaką paniką patrzyła na mnie wtedy babcia.
***
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk opon, spotykających się ze żwirem na podjeździe. To mogło oznaczać tylko jedno, babcia wróciła.
Wstałam z krzesła przy biurku, odchodząc od podpisywania papierów i już chciałam wyjść z pokoju kiedy Taehyung mnie zatrzymał, składając delikatne pocałunki wzdłuż mojej szyi. Na tyle mnie to rozproszyło, że zdążyłam zapomnieć o babci i innych zmartwieniach.
On był dla mnie idealnym lekiem na wszystko. Przy nim problemy znikały, a na ich miejsce wchodziła pasja, miłość i to charakterystyczne napięcie między naszą dwójką.
Popchnął mnie na biurko, tak bym na nim usiadła i wrócił do swoich poprzednich czynności. Odchyliłam głowę do tyłu dając mu większe pole do popisu, i położyłam dłoń na jego karku. Chłopak bawił się moją skórą, lekko ją podgryzając, ssąc i całując. Zjechał nieco niżej co jakiś czas zostawiając czerwone ślady, jednak robił to dość umiejętnie. Gdyż każdy ślad był w takim miejscu, które było niewidoczne dla oka mojej babci.
Bystry chłopak.
Dłonie Taehyung’a zaginęły pod materiałem mojej bluzy i w tym momencie usłyszałam rozmowy z pokoju obok. Oderwałam się jak poparzona od chłopaka, który spojrzał na mnie z zawodem wymalowanym na twarzy.
Wyszłam z pomieszczenia, stając pod gabinetem mojej babci, który był tuż obok a drzwi były uchylone.
– Cholera jasna, jeszcze go nie znaleźliście? – ton kobiety ociekał strachem.
Taehyung pojawił się u mojego boku również nasłuchując z uwagą.
– Nie, pani Chang. Jednak napastnik zostawił kolejny list. – odezwał się mężczyzna.
Słucham? Jaki list?
– Musimy go dorwać. Lepiej dla ciebie byś się za to zabrał i zrobił to szybko, zanim mojej wnuczce spadnie włos z głowy. Nie za to ci płacę. – warknęła gniewnie, a z pomieszczenia powiało chłodem.
Cóż, ten ton znacznie przypomniał mi ton głosu mojego ojca gdy śmiałam mi się sprzeciwiać.
– Robimy co w naszej mocy pani Chang. Nie zostawił żadnych śladów, może pokażemy list pani wnuczce i rozpozna charakter pisma?
– Wykluczone!
Nie mogłam wytrzymać i weszłam do pomieszczenia, wbrew próbom powstrzymania mnie przed tym chłopaka.
– Jak długo miałaś zamiar to przede mną ukrywać babciu? – skrzyżowałam ręce na wysokości piersi biorąc głębokie wdechy. Kobieta znacznie się zmartwiła.
– Ja wszystko ci wyjaśnię.. to wszystko by cię chronić.
– Babciu! Przestań kłamać. Zachowujesz się jak moi rodzice! Wszystkie decyzje są podejmowane za moimi plecami. Chcę zobaczyć listy. – rzuciłam w stronę pracownika babci, który wyjął z kieszeni dwa zwitki papieru i mi je wręczył.
Dziś dokumenty, a kto wie co będzie za tydzień. Może twoja słodka wnuczka? Ach, doprawdy urocza. I do tego charakterna, tyle rzeczy można by z nią zrobić. Przydałaby mi się. Obiecuję napisać następny zanim się stęsknisz.
Następny brzmiał:
I, co tęskniłaś?
Myślałem, że głowa tak ogromnej korporacji może więcej jak załatwić kilku ochroniarzy. Nie stać się na więcej, babciu?
Mnie tak. Wyczekuj kolejnych listów, jestem o krok dalej niż wy pamiętajcie.
Nogi zrobiły mi się niczym z waty, z ledością mogłam nabrać oddech. Kto mógł napisać te listy? Pismo było mi zupełnie nieznajome. Taehyung zacisnął szczękę, czytając treść korespondencji za moimi plecami.
– Nie wiem co mam powiedzieć.. nie znam tego pisma. – oddałam mężczyźnie listy, opadając na skórzany fotel.
– Rosie.. obiecuję ci, że go znajdziemy i pożałuje dnia w którym się urodził. – z jakiegoś powodu miałam ogromne wątpliwości co do tych słów.
Co takiego zrobiłam?
Ophelia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro