♪𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝𝚢♪
"Accident?"
Czułam nieustępliwy ból głowy. Wszystkie dźwięki zdawały się być wyjątkowo głośne, albo to ja byłam nad wyraz drażliwa.
Przypomniałam sobie to co się stało i ogarnęła mnie panika. Gdzie jestem? W Hiszpanii, w Korei? W domu? W szpitalu? A może dalej leżę w tym samochodzie?
– Kochanie.. tak bardzo cię przepraszam. Obiecuję ci, że wycałuję każdy skrawek twojego ciała i będę cię nosił na rękach, tylko się obudź. – usłyszałam rozpaczliwy głos przy uchu. Serce mi się ścisnęło. Jego głos ociekał cierpieniem. Chciałam się odezwać. Nie mogłam, nie mogłam otworzyć oczu, ani wydać z siebie żadnego dźwięku.
Wydawało mi się, że wiem co robię, że trzymam rękę na pulsie. Myliłam się.
I nagle we mnie uderzyło.
Wypadek. Miałam wypadek, który wydawał się zbiegiem okoliczności. Co jeśli jednak nim nie był? Co jeśli ktoś nasłał reporterów, by nas zatrzymać trochę na miejscu, a potem wkradł się do rezydencji i zostawił mi "niespodziankę". Czy jakkolwiek to mogę nazywać.
I wtedy nastała ciemność.
Pustka.
Czarna dziura pochłaniająca mnie w całości.
Otaczał mnie mrok nieświadomości i zdawał się ciągnąć coraz bardziej na dno.
I wtedy usłyszałam czyiś głos. Znajomy głos.
- Matko! - kobieta załkała. - Rosie... biedna.. co.. c-co się stało?! - była zrozpaczona, zdruzgotana.
- Pani Chang. Jestem zmuszony poinformować panią o stanie pani wnuczki, i niestety nie będą to najlepsze wiadomości. - mężczyzna z wyjątkowo głębokim głosem, pokrytym hiszpańskim akcentem przemówił ze stoickim spokojem, co było zupełnym przeciwieństwem do obecnego stanu kobiety.
Zapadła głucha cisza. Wyczekiwała na odpowiedź.
- Pani wnuczka doznała rozległego uszkodzenia mózgu podczas wypadku. - na słowa lekarza pomieszczenie wypełnił krzyk rozpaczy. - oznacza to tyle, że na więcej niż dziewięćdziesiąt procent będzie miała problemy z pamięcią. Na ten moment jednak nie jestem w stanie określić w jakim stopniu, wszystko się okaże gdy się obudzi. - dokończył dyplomatycznym tonem, starając się być neutralny wobec niej. Zapewne dziennie wygłaszał kilkanaście podobnych wieści pełnym rozpaczy rodzinom, więc był już do tego przyzwyczajony.
- Słucham?! Nie! Ona musi pamiętać! Ona n-nie może.. - nie zdążyła dokończyć, gdyż pogrążyła się w szlochu. Krzyki owej kobiety słychać było zapewne aż na korytarzu.
Ophelia
Hejka kochani!
Mam dla was kolejny rozdział i niestety już ostatni.
Żartowałam.
Otóż będzie następna część. Zatem jeśli macie ochotę zobaczyć kontynuację naszej pasjonującej historii koniecznie dajcie znać w komentarzu! Będę niezmiernie wdzięczna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro