Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚎𝚒𝚐𝚑𝚝𝚎𝚎𝚗♪


“Był zraniony, nie dlatego że słowa jego anioła go bolały. Jedynie dlatego, że anioła bolały jego słowa.”





– Jakim cudem? – wyjąkałam wciąż stojąc do niego tyłem.

– Już od pierwszego dnia to poczułem. Zobaczyłem cię i już wiedziałem, a kiedy zgubiłaś bransoletkę i ją znalazłem? To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że moja kochana Rosie wróciła. I, że wciąż mnie pamięta. A teraz gdy próbuje odzyskać ją na nowo, mnie odtrąca. – zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo musiał cierpieć. Jak bardzo musiało go to boleć. Było mi bardzo przykro, ale jak miałam się otworzyć? Bałam się, że kiedy zrobię to ponownie to mój ojciec znów to zrujnuje.

Zapanowała między nami niezręczna cisza, w tym czasie chłopak wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem.

– Nic nie powiesz? – spytał cicho, jakby bał się mojej reakcji.

– Przepraszam, ja.. nie wiem co mam powiedzieć. Byłeś mi najbliższy, przez lata miałam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy. A teraz.. kiedy w końcu do tego doszło to nie wiem co powiedzieć. Ani jak się zachować, nigdy nie byłam dobra w relacjach z innymi ludźmi. – wyjaśniłam próbując na niego nie patrzeć.

– Rose, nie pozwolę ci znowu odejść rozumiesz? – podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Przełknęłam ślinę, wpatrując się w jego oczy. Ich ciemna barwa, wydawała się być taka głęboka. Nie mogłam z siebie wydusić ani słowa, a z każdą sekundą czułam się coraz bardziej winna.

Zraniłam go.

Cholernie go zraniłam.

– Rosieeee!!! Nie uwierzysz! – usłyszałam głos Semi szybciej niż ją zobaczyłam. Szybko odtrąciłam dłoń Taehyung’a i trochę się od niego odsunęłam. Zrezygnowana mina mojego towarzysza mówiła sama za siebie.

– MASZ PIERWSZE MIEJSCE! – podleciała do mnie z kartką pokazując mi listę. Na pierwszym miejscu widniało moje imię i nazwisko, następnie był Taehyung i oczywiście Chan.

Krzyknęłam z radości i rzuciłam się na obojga obecnych, zamykając ich w szczelnym uścisku. Wymuszony uśmiech Taehyung’a pokazywał mi tylko że nie podziela mojego entuzjazmu. Jednak teraz było dla mnie ważne to, że nie zawiodłam ojca. Iskra nadziei niegdyś tląca się we mnie ponownie zapłonęła.

– Musimy to uczucić, co myślicie o tym by zjeść razem obiad? – spytała Semi.

– Chyba nie czuje się najlepiej, odpuszczę sobie tym razem spotkanie integracyjne. Wybaczcie, ale muszę iść. – powiedział krótko, posyłając mi ostatnie spojrzenie i odszedł.

– Co zrobiłaś? – spytała Semi, gdy chłopak zniknął z naszego pola widzenia. Opowiedziałam jej całą historię od początku do końca, postanowiłam nie zatajać przed nią żadnego faktu. Ufałam jej i chciałam by to wiedziała, dziewczyna nie kryła zdziwienia. Jej szczęka niemal leżała na ziemii.

– Jak to.. czyli chcesz mi powiedzieć, że Tae jest twoim przyjacielem z dzieciństwa? I o tym wiedział przez cały czas?

– Tak. – odparłam nieco smutnym tonem.

– Nie martw się. Coś wymyślimy, co? – pokiwałam głową, wtulając się w dziewczynę.







– Roseanne! Roseanne! Roseanne! – grono moich przyjaciół zaczęło wiwatować na widok mój i Semi.

– Nasza mądra Rosiee! – podbiegł do mnie Jimin, Cały rozradowany i włożył mi na głowę zabawkową koronę z różowym futerkiem.

Ale to urocze.

– Jimin~shii ! Nie wygłupiajcie się! – zaśmiałam się, kiedy Jimin zaczął mnie ciągnąć w stronę stołu, na którym stał już tort ze świeczką z numerem jeden.

– Nasza Rosie bardzo ciężko pracowała by znaleźć się na pierwszym miejscu, więc trzeba to uczucić! – zawołała Semi. Wszyscy wstali od stołu i zaczęli ponownie trzy razy wiwatować moje imię. Byli tam wszyscy moi przyjaciele, w tym Chanyeol. Schowałam twarz w dłonie, próbując ukryć rumieńce na moich policzkach.

– Zawstydzacie mnie! – zawołałam, obarczając ich winą.

– I Dobrze. – Zaśmiał się Jungkook, obejmując mnie i pocierając pokrzepiająco moje ramię.

– Lepszych przyjaciół nie mogłam sobie wymarzyć, wiecie? – TaeYong wytarł z policzka niewidzialną łzę i położył sobie dłoń na wysokości serca.

– Jaka słodka. – skomentował.

– Z tej okazji, dla naszej Rosie wszystko co sobie wymarzy do jedzenia! Kimchi? Bulgogi? Gimbap? – zaczął wypytywać Chanyeol.

Wszyscy naprawdę cieszyli się z mojego sukcesu.. ciężko mi w to aż uwierzyć.

– Niee, nie jest głodna. Jednak, bardzo wam dziękuję. Jesteście najlepsi. – ukłoniłam się lekko ukazując im szacunek.

– Wiecie co? Lepiej trafić nie mogliśmy! – zawołał Namjoon.

– Spójrzcie na nią, jaka jest słodka. – Jimin położył malutkie rączki na moich policzkach i lekki je ścisnął.

Do końca wieczora świętowaliśmy mój sukces jedząc różne potrawy, które we mnie wpychali. Dotarło do mnie jak ogromną szczęściarą jestem, mając takich ludzi koło siebie. Ciężko mi było uwierzyć, że przyszli tutaj dla mnie, by świętować mój sukces. Niedowiary.

– Rosie? Może cię odprowadzimy co? – Jimin objął mnie i Jungkooka.

– Właśnie.. – dodał Jeon.

– Nie, nie. Naprawdę nie trzeba, poza tym muszę jeszcze coś załatwić. – powiedziałam, a oni skinęli głowami. Pożegnałam się ze wszystkimi, nawet z Chanem. Zdziwiło mnie jego zachowanie, był dziwnie cichy. Zachowywał się.. dość podejrzenie.

O nie, a co jeśli widział mnie na boisku z Taehyung’iem?

Starałam się nie myśleć negatywnie, i ruszyłam w stronę parku. Czułam jakby to miejsce mnie tam wzywało, czułam wewnętrzną potrzebę by tam pójść.


Weszłam do parku, idąc w stronę pamiętnego drzewa. Przed oczami wciąż miałam obraz smutnego Taehyung’a, serce mi pęka na myśl że go tak skrzywdziłam.
Usiadłam pod drzewem i oparłam się o jego pień plecami. Westchnęłam ciężko, czując jak chłodny wieczorny wiatr mierzwi moje włosy. Łaskocze mnie w twarz i zostawia lekki rumieniec na mojej twarzy. Oddychałam głęboko, czerpiąc z tego miejsca to co najlepsze.

– Wiedziałem, że cię tu zastanę. – usłyszałam obok siebie, a gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Taehyunga.

– Wystraszyłeś mnie. – złapałam się teatralnie za serce.

– Przepraszam. – powiedział cicho wciąż się we mnie wpatrując.

– Co? Dlaczego przepraszasz? To ja powinnam to zrobić. Więc przepraszam. – odparłam, poprawiając swoje włosy.

– Mogę ci coś pokazać? – spytał niepewnie, a ja skinęłam delikatnie głową.

Chłopak chwycił mnie za nadgarstek i nakierował moją dłoń na swoją klatkę piersiową i ją do niej przyłożył. Przełknęłam ślinę, i chciałam zabrać rękę ale trzymał ją stanowczo.
Zamrugałam, będąc zamroczona tym działaniem.

To mi uświadomiło jak bardzo intymny potrafi być głupi dotyk.

– Czujesz to? – spytał, a ja lekko skinęłam głową czując pod palcami szybkie bicie jego serca. Miałam wrażenie, że ono niemal się do mnie rwie.

– Ono bije dla ciebie. Zawsze biło tylko dla ciebie, rozumiesz? Nie łam go.. – przybliżył się do mnie, wciąż trzymając moja dłoń na swojej klatce piersiowej.



Ophelia. <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro