Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♪𝚃𝚠𝚘♪

– Roseanne, Masz ochotę na kimchi? – do pokoju weszła nasza kucharka.

– Nie, dziękuję pani. Nie jestem głodna.. – odparłam unosząc wzrok znad stosu książek.

– Napewno? Może jednak trochę zjesz? Twój tata napewno nie chciałby by jego córka chodziła głodna.

Ta akurat

– No dobrze.. ale tylko troszkę. – uśmiechnęłam się lekko wracając do mojego zadania z matematyki.
Kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia, mój telefon zawibrował a na wyświetlaczu pojawił się numer Semi.
Uśmiech mimowolnie wkradł się na moją buzię.

Odebrałam telefon i przyłożyłam go do ucha.

– Rosieee ~ – dziewczyna przedłużyła ostatnie litery mojego imienia.

– Semiiiii – zaśmiałam się cicho.

– Masz coś ważnego do roboty?

– W zasadzie.. nie. – odparłam zamykając książkę od matematyki. Oj gdyby tu był mój ojciec zgromiłby mnie wzrokiem i przypomniał co jest w życiu najważniejsze.

Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal

– W takim razie co powiesz na kino?

– A może spotkamy się u mnie? Akurat będę jeść kolację, jeśli się pospieszysz to się załapiesz. – zaśmiałam się, a dziewczyna mi zawtórowała.

– Chętnie. Wyślij mi adres.

– Dobrze, do zobaczenia.

Wysłałam Semi adres mojego domu i poszłam do kuchni, gdzie kucharka zajmowała się przyrządzaniem kolacji.

– Proszę pani.. chciałam zapytać czy to nie będzie problem by zrobić dodatkową porcję. – odparłam nieśmiało.

– Ależ skąd. Masz dzisiaj większy apetyt co? Wiedziałam, że pierwszy dzień w szkole dał ci popalić.

– Nie, to nie tak. Zaprosiłam kogoś na kolację. – kobieta spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Jakiś problem proszę pani?

– Nie. Skąd.. po prostu... Cieszę się, że się otwierasz Rosie. – pogodny uśmiech rozpromienił buzię pani Kim.


Po kilku minutach Semi już była, podbiegłam do dużych drewnianych drzwi i je otworzyłam a dziewczyna wyglądała na bardzo zdumioną.

– Coś nie tak? – uniosłam brwi, wpuszczając ją do środka.

– Nie wiedziałam, że mieszkasz w pałacu. Czemu nic nie mówiłaś? – zdjęła buty i zamieniła je na kapcie dla gości.

– A jest o czym? To zwykły dom, nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. – usiadłam przy stole, gdzie były przygotowane najróżniejsze potrawy.

– Zadziwiasz mnie coraz bardziej – zajęła miejsce obok mnie.

– Woow.. ile jedzenia, przygotowałaś wszystko sama? Umiesz gotować? Jest coś czego nie umiesz?!

– Nie, nie. To nie tak, pani Kim to wszystko przygotowała. Ja ledwo co umiem przygotować ramen. – zabrałam się za jedzenie.

– Macie własną kucharkę? – zdziwiła się zaczynając jeść.

– Rany.. ale dobre – dziewczyna się ucieszyła.

– Cieszę się, że ci smakuje. Właśnie.. nie uwierzysz co się dzisiaj stało.

– Co takiego?

– Taehyung dogonił mój autobus i zrobił awanturę mężczyźnie, który robił mi zdjęcia pod spódniczką. – zdziwienie na twarzy dziewczyny było nie do opisania.

– Co takiego? Żartujesz? – zaczęła nerwowo kaszleć.

– Chyba masz słabą tolerancję na ostre potrawy.

– To nie dlatego. Taehyung zawsze był nieczuły, nie zwracał uwagi na to co się dzieje wokół niego. Już sporym zaskoczeniem było to, że wyciągnął do ciebie dłoń w szkole. – wyjaśniła.

Ten chłopak mnie intrygował, sprawiał że miałam ochotę rozwikłać jego zagadkę i zbadać przyczynę jego specyficznego zachowania i skomplikowanego charakteru.

– Musisz się skupić na nauce, nie pozwól by cokolwiek cię rozpraszało.

Słowa ojca uderzyły we mnie z niemalże zdwojoną siłą.

– Rosie? – dziewczyna pomachała mi dłonią przed twarzą.

– Tak?

– Więc.. jesteś ze Stanów prawda?

– Prawie, przeprowadziliśmy się tam z rodzicami gdy miałam osiem lat. Musiałam zostawić wszystko co miałam, jedynego prawdziwego przyjaciela. Do dziś żałuję i łudzę się, że go znajdę. – wyjaśniłam wracając myślami do wspomnień.

– Pamiętaj to będzie nasze drzewo Rosie. – odparł chłopiec skubając w korze drzew nasze inicjały.

Właściwie.. nie całkiem. Zamiast pierwszej litery swojego imienia użył swojej ksywki. V.

– Jak ma na imię? Wtedy będzie łatwiej zacząć poszukiwania.

– Właściwie.. nigdy nie znałam jego imienia. I chyba to w naszej przyjaźni było najlepsze, pozostawał dla mnie zagadką. Do dnia dzisiejszego. – dziewczyna wpatrywała się we mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.





– Dziękuję za kolację i miło spędzony czas. Widzimy się jutro Rosie. – uśmiechnęła się Semi i lekko mnie przytuliła.

– Nie ma za co, do usług. Do jutra, wracaj bezpiecznie. Daj mi znać jak tylko będziesz w domu. – odparłam żegnając się z nią.

Kiedy kładłam się do łóżka, rodziców wciąż nie było. Ciężko pracowali do późnych godzin by osiągnąć sukces. Zawziętość i pracoholicyzm próbowali zaszczepić we mnie już od najmłodszych lat.

Z samego rana wzięłam prysznic, ubrałam szkolny mundurek zajęłam się pielęgnacją mojej cery i zrobiłam starannie delikatny makijaż podkreślający walory mojej urody. Wykończyłam go matową, pomadką w kolorze brzoskwini. Na dole czekała już pani Kim ze śniadaniem.

– Rosie, rodzice kazali ci przekazać że o osiemnastej masz być na kolacji. Wyślą ci adres miejsca, w którym macie się spotkać. – powiedziała kobieta, próbując pokrzepić mnie swoim ciepłym i pogodnym wyrazem twarzy.

– Rany.. nawet wiadomości o głupiej kolacji nie mogli przekazać mi osobiście. Zawsze muszą to robić za pani pośrednictwem. – prychnęłam pod nosem zabierając się za jedzenie śniadania przygotowanego przez panią Kim.

– Rosie, musisz ich zrozumieć. Ciężko pracują, ale po części też cię rozumiem. Musi ci być trudno, nie możesz za bardzo na nich polegać.

– Cóż, nie będę się z panią spierać. – odparłam kończąc jedzenie, wstałam z krzesła i założyłam plecak na plecy. Udałam się na korytarz, ubrałam buty i wyszłam z domu żegnając się z kobietą.

Droga do szkoły minęła mi podobnie jak pierwszego dnia, wszędzie ciekawskie spojrzenia. Starałam się nie zwracać na to uwagi i powtarzałam materiał z przygotowanych notatek.

Weszłam do szkoły, gdzie od razu podbiegła do mnie Semi witając się ze mną.

– Podobno Yiren cały czas męczy Taehyunga. Idziemy popatrzeć? – odparła prześmiewczo.

– Wiesz.. ja chyba muszę kupić coś do picia..

– Czekaj, czekaj. Czy ty go unikasz? A może nie jego tylko Yiren? Boisz się jej? – szła za mną.

– Chyba unikam obojga. Nie chce sobie zaprzątać głowy Taehyung’iem, który nagle zdecydował być dla mnie łaskawy i nie chce też narazić się Yiren. Chce się skupić na nauce, jeśli zawale egzaminy tata mnie powiesi. – odparłam siadając na ławeczce.

– Nie możesz się jej bać, nie powinnaś też unikać Taehyung’a. Musi cię uważać za naprawdę godną uwagi, skoro raczył obdarzyć cię chociażby spojrzeniem. – wyjaśniła, a ta sprawa zaczęła ponownie nabierać dla mnie dziwnego obiegu.

– Semi.. proszę nie gadajmy o tym, dobrze? – uśmiechnęłam się blado.

– No, ale może mu się spodobałaś. – ciągnęła.

– Nie jestem zainteresowana jakimś dupkiem, który wyciąga do mnie pomocną dłoń. Nie chce by ktoś mieszał mi w głowie. – wzrok dziewczyny powędrował nad moją głowę. Przeszły mnie ciarki, a włosy na karku się zjeżyły.

– Mieszam ci w głowie? – usłyszałam za sobą i poczułam jak moje policzki płoną żywym ogniem.


Ophelia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro