♪𝚂𝚒𝚡♪
Na następny dzień przyszłam do szkoły cała w nerwach, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nie miałam także nastroju do żartowania. Weszłam do sali i usiadłam na moim stałym miejscu. Dziś miałam poznać wyniki egzaminów, miałam ochotę zapaść się pod ziemię i już nigdy nie wyjść.
Przez ostatnie dni mało jadłam i wyjątkowo mało spałam, byłam już przemęczona. Mój organizm potrzebował resetu, on się tego domagał. Poczułam jak moje powieki stają się ciężkie, jak widać nawet myślenie było już dla mnie wyjątkowo męczące i pozbawiało mnie ostatków energii.
- Rosie.. - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię i rozpoznałam głos Semi.
- Biedna Rosie, przez ostatnie dni mało sypiała. Skupiła się tylko na nauce. - odparła współczująco dziewczyna.
- Nieźle się załatwiła.
- Rosie? Co się jej stało? - usłyszałam zaniepokojony głos Taehyung'a.
- Zasnęła. Jest przemęczona rywalizacją z wami, barany. - mówiła w liczbie mnogiej, więc mogłam wywnioskować iż jest tam też Chanyeol.
Otworzyłam oczy i powoli uniosłam głowę z ławki patrząc na nich zaspanym wzrokiem.
- Dobrze, że się obudziłaś. Za chwilę nauczyciel ogłosi wyniki egzaminów. - podsumowała Semi zmartwionym głosem.
Spojrzałam na Taehyunga, którego wyraz twarzy przepełniała poczucie winy. Czyżby naprawdę wziął do siebie to, że przez rywalizację z nim tak ciężko się uczyłam?
- Moi drodzy, proszę zajmijcie swoje miejsca. Mam wyniki egzaminów, muszę pochwalić większość z was. Wiem, że bardzo ciężko pracowaliście i jestem z was dumny jako wasz wychowawca. - odparł pan Lee trzymając w dłoniach kartki z wynikami. Po chwili zaczął prosić po każdego z nas po odebranie karty z ocenami, gdy przyszła kolej na mnie poczułam przypływ ogromnego stresu. Wzięłam kilka głębokich wdechów i podeszłam do nauczyciela.
- Rosie, muszę cię pochwalić. Masz ogromny potencjał, jesteś tu niecałe dwa tygodnie a już przegoniłaś wielu dobrych uczniów naszej klasy. - uśmiechnęłam się i podziękowałam, wracając na miejsce gdzie odwinęłam kartkę.
Cholera.
Byłam na trzecim miejscu. Na pierwszym był Taehyung, a na drugim Chanyeol. Teraz będę niewolnicą Taehyunga albo wymyśli coś co może mnie upokorzyć. No cóż i tak gorzej nie będzie od tego co mnie czeka w domu. Dla wielu jak i dla mnie jest to bardzo zadowalający wynik, jednak wśród tego grona nie ma mojego surowego ojca. Dla niego nawet pierwsze miejsce nie jest wystarczające.
- I jak? - Semi odwróciła się do mnie podczas gdy pozostali wszczęli konwersacje na temat swoich wyników.
Westchnęłam i położyłam kartkę na stół, obracając ją w jej stronę.
- Rany! Jesteś jakimś robotem? Jakim cudem udało ci się wejść tak wysoko.. chociaż po ilości twojej nauki nie powinno mnie to dziwić. Zaraz.. dlaczego się nie cieszysz? - zmarszczyła brwi i czekała na odpowiedź.
- Powiedzmy, że mam bardzo wymagającego tatę. - wyjaśniłam krótko. Dziewczyna widząc moje zdenerwowanie, położyła rękę na mojej dłoni i lekko ją ścisnęła.
- Jak dla mnie zmiotłaś wszystkich lamusów, a uwierz mi pokonanie pierwszej dwójki jest niesamowicie ciężkie. Najmądrzejsi mają z tym problem, oni to jakieś wybryki natury.
- To co, gotowa na spełnienie mojego życzenia? - zagadnął mnie Taehyung gdy wychodziłam ze szkoły razem z Semi.
- Oszczędź mi dzisiaj co? - westchnęłam, zakładając ręce na piersi.
- Wiem, że porażki są ciężkie, ale pora przywyknąć. - jego słowa były gwoździem do trumny, a stres który kłębił się we mnie od tygodnia zaczął coraz bardziej wpływać na moje zachowanie i przejmować nade mną kontrolę.
- Słuchaj, nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś tak zarozumiałego jak ty rozumiesz? Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale spełnię twoje życzenie tylko dokonaj mądrego wyboru bo po tym masz mnie omijać szerokim łukiem rozumiesz? - wkurzyłam się, z miny chłopaka nie dało się wyczytać żadnych emocji. W każdym razie nie chciałam tego tak ująć, po prostu zmęczenie i stres dało się we znaki.
- Ale..
- Do jutra. - rzuciłam oddalając się od niego szybkim krokiem.
- Może chcesz odreagować i pojechać z nami na zakupy? - dogoniła mnie Semi.
- Nie, naprawdę dziękuję ale czeka mnie ciężki wieczór. Może innym razem, do zobaczenia. - skwitowałam, zostawiając ją również w tyle. Nie chciałam by tak wyszło, ale nie panowałam nad sobą.
Gdy tylko weszłam do domu i zdjęłam buty zobaczyłam również inną parę. Pani Kim i mojego ojca, zapewne dowiedział się już o moich ocenach.
Nie myliłam się, gdy weszłam do salonu siedział na kanapie ze wzrokiem wbitym w telefon, na którym zapewne wyświetlił kartę ocen. Próbowałam przemknąć niepostrzeżenie, jednak mi się nie udało.
- Stój. - usłyszałam ostry ton ojca.
Oj, nie zapowiada się dobrze.
- Chodź tu w tej chwili. - rozkazał, a gdy podeszłam do niego wstał z kanapy przewyższając mnie wzrostem.
- Powiedz mi co to ma być do cholery? Czy nie jasno się wyraziłem? Masz się skupić na nauce i dać z siebie wszystko. Czy tak ciężko zrobić choć tyle? - rzucił telefon na kanapę.
- Odpowiedz mi niewdzięczna gówniaro! - wzdrygnęłam się. - Czy wymagam od ciebie tak wiele?! - pokręciłam głową.
- Nie, tato.. - załamał mi się głos. Drżenie moich dłoni ponownie się nasiliło, a kłopoty z oddychaniem odbierały mi mowę.
- Chodzisz wiecznie z głową w chmurach! Zejdź na ziemię, i zacznij coś z siebie dawać. Jak tak dalej pójdzie to skończysz z niczym i będziesz totalnym zerem! - wrzasnął. Był naprawdę wściekły, nienawidził mnie. Wiedziałam to, czułam to.
- Tato.. proszę nie..
- Nie co? Brzydzę się tobą, jesteś jedną wielką porażką. - łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu.
- Mam dość! Rozumiesz? Ciągle na mnie naciskasz, wywierasz na mnie presję, wymagasz zbyt dużo nie daje rady! - podniosłam głos pod wpływem emocji, czego po chwili mocno pożałowałam. Ojciec się zamachnął i uderzył z otwartej dłoni w mój policzek. Zachwiałam się i upadłam na podłogę pod wpływem siły uderzenia. Łzy spotkały się z moją zaczerwienioną skórą powodując nieprzyjemne szczypanie.
- Panie Chang! Jak pan traktuje swoją córkę! - pani Kim podbiegła do mnie, obejmując mnie i pomagając mi się podnieść.
- Najwyraźniej zbyt łagodnie. A pani niech się nie wtrąca w nasze prywatne sprawy. - wyrwałam się z uścisku pani Kim i wybiegłam z salonu, zakładając buty.
- Gdzie idziesz? Wróć, jeszcze z tobą nie skończyłem. - narzuciłam ja siebie pierwszą lepszą bluzę i wybiegłam z domu z płaczem.
Biegłam przed siebie, nie wiedząc dokładnie dokąd zmierzam. Łzy wypełniające moje oczy, ograniczały moją widoczność. Instynkt prowadził mnie w kierunku nieznanej mi okolicy.
Po kilku minutach biegu okazało się, że dotarłam do parku. Oparłam się o pierwsze lepsze drzewo i osunęłam się po jego konarze w dół, chowając twarz między kolanami. Oddałam się emocjom, pogrążając się w szlochu.
Wydawało mi się, że siedzę tam wieczność, zdążyło się już ściemnić. Zdrowy rozsądek nakazywał mi wracać do domu, ale strasznie się bałam. Nie chciałam widzieć już ojca, nie mogłam uwierzyć też że mnie uderzył. Do tej pory stosował tylko przemoc słowną, nigdy nie doszło do czynów. Do teraz.
- Rose? Co ty tutaj robisz? - usłyszałam za sobą znajomy głos.
Cholera, to ostatnia osoba jaką miałam ochotę teraz widzieć.
Ophelia. <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro