Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•33.Wyglądasz cudownie!•

*A taka niespodzianka dla tych co już się nie mogą doczekać haha. Miłego czytania!
(Plus na końcu mam do was sprawę, więc miło by było gdybyście przeczytali)*

Wyszłam niezadowolona z kolejnego sklepu. Dlaczego nie może tu być nic dobrego! Rany nie wiedziałam, że szukanie głupiej sukienki może być takie trudne. Nie ma niczego, co by mi odpowiadało. A przecież najważniejsze jest żeby to mi się podobała i było wygodnie.
Jest już wpół do dziewiętnastej i do tej pory nic nie znalazłam a obeszłam już najlepsze sklepy, które jak na takie małe miasteczko nie były najgorsze ale jednak mi nic nie przypadło do gustu.

Szłam niezadowolona a jeszcze fakt, że już jest praktycznie ciemno bardziej mnie wkurzał.
Idąc przed siebie zamyślona nie usłyszałam, że ktoś mnie woła, więc gdy poczułam uścisk na ramieniu wzdrygnęłam się

- Jezus Maria! - krzyknęłam i odwróciłam w stronę osoby, która mnie zatrzymała. - Chcecie żebym padła na zawał? - powiedziałam łapiąc się za bijące serce. Gdy jestem "nieprzytomna" bardzo łatwo mnie wystraszyć.

- Wołałyśmy cię ale chyba nas nie słyszałaś. - przyznała dobrze znana mi brunetka. Albo raczej sobowtór brunetki, którą bardzo dobrze znałam. Westchnęłam na tą myśl i spojrzałam na tą trójce święta stojącą przede mną.

- Nieważne. - machnęłam ręką. - Co tu robicie?

- Byłyśmy na zakupach. - powiedziała Bonnie po czym uniosła rękę Eleny, w której trzymała dużą torbę. Zgaduje, że jest w niej sukienka na jutro. Na samą myśl o jutrzejszym dniu zrobiło mi się niedobrze.
Skrzywiłam się nieznacznie, co nie uszło uwagom dziewczyn.

- Coś nie tak? - zapytała Caroline a ja wciągnęłam powietrze i pomału je wypuściłam.

- Po prostu nie umiem znaleźć jebanej sukienki na jutro, a za niedługo zamykają sklepy. - wyżaliłam się spoglądając żałośnie na siatkę Eleny.

- To co ty robiłaś cały dzień, że dopiero teraz się za to zabrałaś? - zaśmiała się Bonnie a ja spiorunowałam ją wzrokiem a ona natychmiast przestała i uniosła ręce w geście obronnym.

- Dla waszej świadomości miałam przeprowadzkę. - mruknęłam i włożyłam dłonie do kieszeni bluzy.

- Wyprowadziłaś się? - spytała zdziwiona Elena. - przecież dopiero co się wprowadziłaś. - dokończyła niepewnie.

- Ta, ale Salvatorowie urządzili mi pokój u nich i się tam przeniosłam. - wyjaśniłam a dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione. - Co? Nic nie wiedziałyście? - tym razem ja spytałam zdziwiona ale szybko przypomniałam sobie po co tu jestem. - Dobra, nieważne. Sory ale muszę spadać, wiecie potrzebuje tej sukienki. - powiedziałam i już miałam odejść, gdy zatrzymała mnie Caroline.

- Czekaj! Pójdziemy z tobą. - zaproponowała a ja spojrzałam na nią podejrzliwe, co chyba zauważyła, bo zaczęła się szybko tłumaczyć. - No wiesz, możemy ci pomóc coś wybrać. Może akurat my coś wyszukamy ciekawego. - powiedziała i spojrzała na swoje przyjaciółki. Bonnie westchnęła i popatrzyła na Elenę a potem na mnie.
Porozumiewają się właśnie telepatycznie czy o chuj chodzi?
Zmarszczyłam brwi patrząc na ich poczynania.

- No pewnie. I tak nie mamy nic do roboty. - odezwała się wiedźma.

- Oczywiście jeśli chcesz. - dodała szybko Elena uśmiechając się lekko.
Zastanowiłam się. W sumie co mi szkodzi?

- No to prowadźcie. - mruknęłam a dziewczyny pobudzone zaczęły mnie gdzieś prowadzić mówiąc coś do mnie a ja trochę zaskoczona takim obrotem spraw najpierw nie ogarnęłam co do mnie mówią. Ale szybko się opamiętałam i włączyłam do rozmowy ale już nie tak podekscytowana jak Bennet, Gilbert i Forbes. No, będzie ciekawie.

- Wyglądasz cudownie! - skomentowała Caroline a ja wywróciłam oczami, przeglądając się w lustrze w przymierzalni.

- Mówisz to za każdym razem. - burknęłam obkręcając się i patrząc jak wygląda tył. Nie jest źle ale to nadal nie to.

- No nie narzekaj, ta faktycznie jest dobra. Najlepsza z wszystkich. - powiedziała Bonnie, która znudzona siedziała na ławce przed przymierzalnią. Posłałam jej w lustrze zirytowane spojrzenie na co ta tylko westchnęła i oparła głowę o ścianę.

- Co ja poradzę, że ładnemu we wszystkim ładnie. - powiedziałam podnosząc dumnie głowę i prostując się, bym wyglądała na prawdę jak jakaś jebana dama. Usłyszałam parsknięcie i obróciłam się na pięcie w stronę brunetki i blondynki. - Bawi cię to? - zapytałam drwiąco i zrobiłam poważną minę. Jednak długo nie wytrzymałam i też zaczęłam się śmiać.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że tak dobrze będę dogadywać się z tą trójcą. Mimo wszystko polubiłam je.

- Dobra! Mam idealną! - krzyknęła Elena, która ni z gruszki ni z pietruszki nagle pojawiła się obok nas. Przeleciała po mnie wzrokiem. - O, ta też jest ładna. - dodała, a my wybuchłyśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. A ona spojrzała na nas marszcząc brwi w geście niezrozumienia ale również się lekko uśmiechnęła. - Co takiego powiedziałam, że was to tak śmieszy?

- Nie ważne, dawaj tą kieckę. - zaśmiałam się i zabrałam jakiś czarny materiał z rąk brunetki. Zasłoniłam zasłonę przymierzalni słysząc jeszcze ciche śmiechy.
Odwróciłam się do lustra. Westchnęłam i zaczęłam się rozbierać. Wcześniejszą sukienkę odwiesiłam na wieszak a nową zaczęłam ubierać.

Spojrzałam w lustro i aż zaniemówiłam. Cóż tu dużo mówić. To było to. Idealna.
Obejrzałam się pod każdym kątem i uznając, że wyglądam w niej na prawdę dobrze odsłoniłam zasłonę i zaprezentowałam się dziewczyną, którym oczy się zaświeciły jak mnie zobaczyły.
Wyszłam z przymierzalni i krokiem modelki zaczęłam przemierzać szeroki korytarz.
Zaśmiałam się pod koniec.

- I jak? - zapytałam doskonale znając odpowiedź.

- Wyglądasz ... - zaczęła Caroline ale jej przerwałam.

- Jeszcze raz powiesz, że wyglądam cudownie a ci przywalę! Wysil się na coś kreatywniejszego. - powiedziałam wywracając oczami z uśmiechem na twarzy.

- Chciałam powiedzieć niesamowicie ale mi przerwałaś. - odpowiedziała naburmuszona ale również się zaśmiała.

- Ma rację, to jest to. - powiedziała Bonnie nadal mi się przyglądając.

- Trzy razy na tak, przychodzisz dalej! - skomentowała Elena i uśmiechnęła się szczerze. Odwzajemniłam uśmiech.

- No to co, bierzemy? - zapytałam, chociaż i tak wiedziałam, że ją wezmę.

- Jeszcze się pytasz! - krzyknęła Caroline. - Szoruj do szatni i do kasy!

Zaśmiałam się i zrobiłam co mi kazała. Po chwili z uśmiechami na twarzy wyszłyśmy z sklepu. Na dworze było już ciemno jak w dupie. To był chyba ostatni otwarty sklep  o tej godzinie. Dosyć długo zajęło nam szukanie tej "idealnej". I szczęść Boże, że ją znalazłyśmy. Muszę przyznać, że o dziwo podobał mi się ten czas spędzony z dziewczynami. Nie spodziewałam się tego. Trochę też byłam zirytowana sobą, że tak się na nie otworzyłam ale już trudno. I tak wiedzą wszystko o mnie. No, prawie wszystko.

- Podrzucić was? - zapytałam, gdy stanęłyśmy obok mojego samochodu. Nie wierzę, że to zaproponowałam. Od kiedy ja jestem taka miła?
Chyba one pomyślały o tym samym, bo spojrzały na mnie zdziwione.

- Skoro pytasz. - wzruszyła ramionami Caroline i otworzyła tylne drzwi, siadając na siedzeniu.
Westchnęłam i popatrzyłam na Bonnie i Elenę z wyczekiwaniem.

- No weźcie, jest już po 21, nie pozwolę, by dzieciom coś się stało jak będą wracać do domu. Potem będzie na mnie. - zażartowałam ale nie zaśmiałam się. Wynagrodzę im ich pomoc, bo nie oszukujmy się ale gdyby nie one to wątpię, że znalazłabym tą cudowną sukienkę.
Po zastanowieniu się obie dziewczyny weszły, Gilbert usiadła z przodu a Bon Bon obok Caroline. Usłyszałam gdzieś, że Damon tak mówił na Bonnie, więc stwierdziłam, że trochę od niego zgapię.

Jakieś kilka sekund po odjeździe zaczął dzwonić mi telefon, więc nie patrząc na to kto dzwoni przewróciłam oczami i włączyłam głośnomówiący i położyłam go na mojej nodze.

- Czego? - zapytałam nie siląc się na żadne zwroty grzecznościowe.

- Co tak nie miło? - usłyszałam dobrze znany mi głos i aż musiałam sprawdzić, czy to na pewno ten o kim myślę.

- Znowu ty? - zapytałam znudzonym głosem.

- Ej! Nie takim tonem do mnie. - warknął udając oburzenie. Zaśmiałam się.

- Co tam Marcel? - zmieniłam temat.

- A wiesz, dzwonię sprawdzić czy żyjesz. - odpowiedział a ja wciągnęłam powietrze.

- Dlaczego wszyscy myślą, że nie żyje? - zapytałam retorycznie na prawdę się nad tym zastanawiając.

- Jak to "wszyscy"? - zapytał a ja pokręciłam głową i machnęłam lekceważąco ręką ale przypomniało mi się, się chłopak nie może tego zobaczyć, więc jęknęłam.

- Nie ważne. Po prostu gadaj czemu chciałeś wiedzieć czy jeszcze żyje.

- Bo się przyjaźnimy? - zapytał a ja wywróciłam oczami.

- Do rzeczy Gerard, przeszkadzasz mi w prowadzeniu samochodu. - warknęłam.

- Dobra, rany luzuj majty. Po prostu chciałem się zapytać jak tam z Mikaelsonami no i Cami kazała się spytać co u ciebie. - powiedział a ja westchnęłam.

- Przekaż Camille, że u mnie wszystko dobrze. - powiedziałam udając, że nie słyszałam pierwszej części wypowiedzi chłopaka.

- Przekaże. A co z odpowiedzią na moje pytanie? - zapytał.

- Nic.

- Jak to "nic"?

- Po prostu. Jeszcze nic. - poprawiłam poprzednią wypowiedź. Spojrzałam kątem oka na siedzące dziewczyny. Kompletnie o nich zapomniałam. - Gdzie która mieszka? - zapytałam odwracając głowę w stronę dwójki, która siedziała z tyłu.

- Z kim tam jesteś? - ożywił się nagle. - Halo? Z kim mam okazję rozmawiać? - wywróciłam oczami. Znowu.
Elena posłała mi niepewne spojrzenie jakby nie wiedziała, czy może się odezwać. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam bezgłośnie "rób jak chcesz" i pojechałam na podany wcześniej przez blondynkę adres, bo był najbliżej.

- Ja jestem Elena, cześć.

- Caroline!

- Bonnie Bennet.

- Ooo no proszę proszę. Witam drogie panie. - powiedział szelmowsko Marcel, na co moje oczy prawie wypadły z orbit przy kolejnym wywracaniu ich.
Dziewczyny zaśmiały się a ja parkując przed, rzekomo, domem Forbes wzięłam telefon do ręki, przeszkadzając tym samym Marsowi w przedstawieniu siebie.

- Dobra Mars spadówa. - powiedziałam i nacisnęłam na czerwoną słuchawkę i wyciszając, ucinając go w połowie słowa. - Wysiadka. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę blondynki. Ona posłała mi rozbawione spojrzenie i żegnając się wyszła i pobiegła do drzwi, po czym odwróciła się i pomachała w naszą stronę, co odwzajemniłyśmy.

Parkując pod domem Eleny spojrzałam jeszcze na moje dawne mieszkanie. Już poodwoziłam wszystkich uczestników i na prawdę chciałam wracać do domu Salvatorów. Czeka mnie długa noc. Wiem, że nie będę mogła zasnąć. W końcu TO już jutro. Spojrzałam na dziewczynę, która nadal nie wysiadła. Zmarszczyłam brwi.

- Czekasz na specjalne wyproszenie? - zapytałam a ona spojrzała na mnie a mi trochę serce zabiło szybciej.
Przestań do cholery porównywać ją do Tatii.

- Nie, po prostu. - zaczęła ale zacięła się na chwilę. Westchnęła. - Jeśli będziesz chciała pogadać.., wiesz jak dziewczyna z dziewczyną. - zaśmiała się a ja czekałam do czego zmierza. - To wiesz, ja, Bonnie, Caroline chętnie cię wysłuchamy. Wiem, że nam nie ufasz ale czasem lepiej otworzyć się na nieznajomych. - powiedziała i posłała mi smętne spojrzenie.
A ja patrzyłam na nią zdziwiona. Czym ta dziewczyna mnie jeszcze zaskoczy? Nie dziwię się czemu tak podoba się braciom Salvatore. Gdybym była facetem to też bym się za nią chętnie brała.
Skarciłam się w głowie za tą niedorzeczną myśl.
Posłałam Elenie słaby uśmiech.

- Jasne, zapamiętam sobie. - powiedziałam. Odchrząknęłam i trochę odsunęłam się prostując i zaciskając dłonie na kierownicy. - No a teraz wypad, bo chce już iść spać.

Usłyszałam cichy śmiech Gilbert na co sama się uśmiechnęłam. Co ci ludzie stąd ze mną robią?

- To do jutra. - powiedziała wychodząc i trzaskając drzwiami, za co chciałam ją skarcić ale żołądek mi się zacisnął.
Do jutra. Do jutra na balu. Na balu w domu Mikaelsonów.

- Ja pierdole...

*Dzień dobry, dobry wieczór jak kto czyta. Mam nadzieję że zdrówko każdemu dopisuje.
Ogólnie to muszę się przyznać że trochę się stresuje boooo już w 35 rozdziale pojawia się Mikaelsoniki i w sumie od dawna planowałam jak to będzie wyglądać i chciałam to jak najlepiej opisać plus miało to być już conajmniej połowę rozdziałów temu ale no co ja poradzę że tak się rozpisuje no iiiiii w sumie zastanawiałam się czy by nie zrobić czegoś takiego, że wiecie jakieś pytania do mnie albo bohaterów tego opowiadania. Wiem, że wiele osób takie coś robiło ale jestem po prostu ciekawa czy wy też byście byli czymś takim zainteresowani. Wiecie, jakby ktoś miał jakiekolwiek pytania, jakieś rzeczy których nie rozumie albo chciałby się dowiedzieć to śmiało. No iiii wiem, że może to być nie za ciekawe ale ja osobiście chętnie bym takie coś zrobiła. Wieeeec jeśli ktoś to czyta to proszę napisać swoją opinię na ten temat, bardzo by mi to pomogło i w ogóle jakieś uwagi, może porady. Po prostu uznałam że fajnie by było tak podyskutować na jakiś temat razem. Czaicie o co mi chodzi nie?
No, cóż, dzięki za przeczytanie tej nudnej notki ❤️.
Przepraszam za błędy i te inne takie,
Do następnego, cześć 👋!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro