•25.to będzie długa historia..•
-O, zapraszam zapraszam!-powiedziałam otwierając drzwi i radośnie witając się z przybyłymi, wpuszczając całą tą bandę do domu Salvatorów. Gdy mnie zobaczyli zrobili zdziwione miny i zamiast wejść jak normalni ludzie to stali jak te cioty i sie na mnie gapili.-Co? Mam coś na twarzy?
-Co ty tu robisz?-usłyszałam i przeniosłam wzrok na Matta. Mam dziwne wrażenie, że mnie nie lubi. Uśmiechnęłam się kpiąco i oparłam się jedną rękę o drzwi.
-Mieszkam?
-Jak to? Od kiedy?-właśnie, od kiedy? Od jakichś dwóch dni może? Wliczając w to dzień "kłótni" z Damonem. Ta, to już dwa dni będą.
Ogólnie mówiąc co się działo: w sumie nic ciekawego, tego wieczora kiedy Damon wszedł do salonu z burbonem to chyba nie trzeba tłumaczyć co się potem działo co nie? Ogólnie zostałam mniej więcej wtajemniczona w ich sprawy. Opowiedzieli mi, tak wymijająco trochę, wszystko co się działo do tego momentu. Czyli jak Damon i Stefan przybyli tu, o Elenie, w ogóle okazało się, że ten knypek Jeremi to jej brat. Nie rodzony ale jednak. O Katherine też coś wspomnieli, muszę przyznać, nieźle laska odjebała akcję. Jednak z ich opowiadań to wydaje się, jak dla mnie, spoko osobą. Przypomina mi mnie trochę. Dowiedziałam się również jak to się stało, że pierwotni pojawili się w mieście. Mam jednak wrażenie, że nie mówią mi wszystkiego. Utwierdza mnie w tym fakt, że nie wyjaśnili mi czego Klaus i Rebekah chcieli, kiedy tu przyszli. Czuję jednak, że to pewnie jeden z ICH problemów i nie chcą mi o nim powiedzieć. No mogli mnie wtajemniczyć chociaż trochę no. Ale już trudno. Właśnie mają jakieś spotkanie w tej sprawie, wiec pewnie przyjdzie czas na to, żeby opowiedzieć też coś o mnie. Ciekawe czy Donovan już im powiedział. A nie, chwila, przecież moja perswazja działa, czyli nie może nic powiedzieć. Dałam sobie mentalny medal za ten pomysł z rzuceniem jej.
-Od...-udałam, że się zastanawiam.-dwóch dni prawie? Z resztą nieważne! Wchodzicie, czy nie?
-Chyba nie mamy wyjścia..-stwierdziła Bonnie a ja uśmiechnęłam się na tą uwagę. Odsunęłam się i przepuściłam całą ferajnę. Wchodzili po kolei:Bonnie, Caroline, Elena, Matt, Alaric i na szarym końcu Jeremi. Wszyscy zgromadzili się w salonie. Gdy tylko zamknęłam drzwi, od teraz już również mojego domu, to też ruszyłam tam gdzie pozostali. Usiadłam na fotelu, gdzie zwykle siedzi Damon. Co się będę pierdzielić. A jeszcze mówiąc o tym jak wyglądał wczorajszy dzień. Wstaliśmy we trójke po 12, na szczęście kac nie męczył, a gdybyśmy byli normalnymi ludźmi, to byśmy kurwa zdychali. Spaliśmy w salonie w na prawdę dziwnych miejscach. To znaczy oni w na prawdę dziwnych miejscach. Ja spałam na podłodze. Damona wyjebało gdzieś pod okno i był przykryty zerwaną zasłoną. No. Okej. Stefan to już w ogóle spał w, zgaszonym dzięki Bogu, kominku i miał na dłoniach moje skarpetki. Da fuq? Jak gdzie kiedy? Ogólnie salon wyglądał trochę tragicznie. Ale szybko to ogarnęliśmy, czytaj Stefan ogarnął. Teraz już wiedzą, że w "kamień papier nożyce" to jestem nie dopokonania. No i cały dzień zajęło przenoszenie moich rzeczy z tamtego domku do ich. Nic ciekawego. Wieczorem dodopijaliśmy jakieś pozostałości po poprzednim. I tyle. O i naprawiłam drzwi! Nawet bez użycia magii. Szacun dla mnie.
-No, jesteście w końcu.-powiedział Damon, wchodząc do salonu, a zaraz za nim przyszedł kwiatuszek, który jedynie się uśmiechnął. Pewnie nadal jest mu głupio za to co robił, gdy był podczas perswazji Klausa.
-O co ci chodzi? Jesteśmy przecież na czas. To ty się zawsze spóźniasz.-zauważyła Caroline, a niektórzy się zaśmiali.
-Dobra, cicho już blondyno, bo mamy ważne sprawy do ogadania.-piękna zmiana tematu Salvatore. Godna kurde nagrody.
-W takim razie musimy chyba koleżankę wyprosić.-powiedział Matt uśmiechając się fałszywie. A to chuj. Odwzajemniłam uśmiech i westchnęłam.
-Kolego, nie masz prawa nazywać mnie swoją koleżanką, bo nią nie jestem. A po drugie to i tak nie wyjdę, nie zmusisz mnie i doskonale o tym wiesz.
-Ale przecież nawet cię nie znamy i nie jesteś wplątana w nasze sprawy, więc nie powinny cię one obchodzić.-powiedział młody. Od teraz Jeremi to młody dobra? Dobra.
-Tak właściwie to ona jest przyczyną naszego dzisiejszego spotkania.-wtrącił Damon.
-Co?-powiedzieliśmy wszyscy razem. Jak to ja jestem przyczyną tego spotkania. Co on znowu wymyślił. Patrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami i czekałam aż łaskawie będzie kontynuował.
-Damon, wiesz, że mamy ważniejsze sprawy na głowie, niż..-zaczęła Bonnie patrząc na mnie i robiąc zmieszaną minę.-..ona, kimkolwiek jest.
-I właśnie dlatego musimy wyjaśnić sobie kilka spraw. Wszyscy.-przy ostatnim zdaniu spojrzał prosto na mnie. Ah, no tak, pewnie chce wiedzieć co ja tak właściwie robię w Mistic Falls. Ale chyba jest świadom tego, że im wszystkim tego nie powiem, co nie?
-Nie rozumiem. Co ona ma wspólnego z pier-zaczęła mówić Calorine ale Bonnie szybko zatkała jej usta, żeby nie dokończyła. Na ich nieszczęście nie musiała wcale dokańczać, żebym wiedziała o co chodzi.
-Ooh, macie na myśli pier-
-Melanie!-przerwał mi Damon. Popatrzyłam na niego. Chyba wzrokiem próbował przekazać, żebym siedziała cicho. Ale zamiast tego to wychodziły mu jakieś dziwne miny. Podniosłam ręce w geście obronnym i się uciszyłam, próbując nie śmiać się z jego ryja. On gdy już przywrócił normalny wyraz twarzy usiadł na jednej z półek i skrzyżował ręce na piersi.
-Dobra, niech będzie.-westchnęła Elena.-Więc, mów o co chodzi z Melanie.
.
.
.
Cisza. I chuj. Wszyscy patrzyli a Damona z wyczekiwaniem. Chyba niezbyt wiedział od czego zacząć, dlatego postanowiłam, że ja zacznę.
-Eh, widzę, że ten idiota niezamierza zacząć gadać.-zaczęłam i automatycznie wszystkie pary oczu zwróciły się ku mnie.
-Więc ty zacznij.-powiedziała Elena.
-Właśnie planuje to zrobić.-powiedziałam i uśmiechnęłam się kpiąco w jej stronę, a ona lekko speszona siedziała już cicho. -No więc, słuchajcie, dla tych co jeszcze nie wiedzą.-zaczęłam i wstałam z fotela, okrążając go i opierając się rękami na nim.-Nazywam się Melanie Jefferson. Nie powiem wam wszystkiego, bo wam nie ufam, nie będę tego ukrywać. Mogę jedy-
-Melanie.-przerwał mi Damon a ja popatrzyłam na niego.-Możesz im powiedzieć, albo najlepiej pokazać.
-Chyba sobie żartujesz! Nie ma mowy.-oburzyłam się na maksa. Co on sobie wyobraża? Że nagle opowiem im wszystko a nawet ich nie znam? Wolne żarty.
-Jeśli mi ufasz to zaufaj również im, muszą znać całą historię.-ciągnął to dalej.
-Damon. Kurwa, nie wkurwiaj mnie.-powiedziałam zaciskając palce na fotelu lekko go miażdżąc. Już teraz jestem jak tykająca bomba.
-Proszę cię, nie ufasz mi?
-Damon.-popatrzyłam na niego gniewnie.
-Dobra! Jeśli nie chce to nie musi nic mówić. Przecież nie będziemy jej zmuszać do czegoś, czego nie chce.-powiedział nagle Alaric.
-Właśnie, rozumiemy.-dopowiedziała Calorine, a Elena i Bonnie jej przytaknęły.
-Chociaż nie ukrywam, że fajnie by było wiedzieć z kim tak właściwie mieszkam.-wtrącił się Stefan lekko śmiejąc się z tego. Nagle wszyscy zaczęli wyrażać swoje zdanie i zrobił się jeden wielki chaos. Patrzyłam na nich wszystkich kompletnie nie rozumiejąc co się tu odpierdala. Co ja tu robię w tym momencie? . . . Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. To... jest... na prawdę miłe? No kurwa! Niby wszyscy cały czas mają do mnie problem, ale jednak wychodzi na to, że jednak nie? What the fuck?
-Cisza!-krzyknęłam, przerywając ich wypowiedzi. Ucichli natychmiastowo i patrzyli na mnie. Tak właściwie, . . . Co ja kurwa robię? Nie wiem co mam powiedzieć... KURWA.-Dobra.-chyba oszalałam kurwa.-Powiem wam wszystko.-ktoś zna dobrego lekarza? Coś chyba ze mną jest nie tak.
-Serio?-zapytało kilka osób naraz. Westchnęłam. Spojrzałam ukradkiem na Damona, który posyłał mi tryumfalny uśmiech. O. Kurwa. Co za pizda jebana. On se to wszystko kurwa zaplanował. Wiedział jak zareagują na to. Prze chuj. Westchnęłam.
-Rozsiądzcie się wygodnie, bo to będzie długa historia...
*Surpriseeee, a jednak już dzisiaj nowy rozdzialik. Przyznam się, że zmotywowała mnie pewna osóbka, która jako pierwsza skomentowała wczorajszy rozdział (chyba ta osoba wie, że to o nią chodzi haha). Nawet nie wiecie jak takie komentarze motywują. Dlatego bardzo dziękuję 😊❤️.
No więc od razu też przepraszam za jakiekolwiek błędy, bo rozdział pisałam w szkole.
Już dłużej nie zanudzam. Do następnego, bajo👋*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro