Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•23.co te biedne drzwi ci zrobiły•

Właśnie zaparkowałam pod domem Salvatorów i chyba przez przypadek wjechałam w jakieś kwiatki czy coś.. nie ważne! Przyjechałam tu wyjaśnić typa a nie zamartwiać się, że rozjechałam jakieś głupie kwiatki!

Zrobiłam, drugi raz dzisiaj, z buta wjeżdżam i wyważyłam drzwi. Chwila moment. A one nie były już wywalone? Czyżby tak szybko je naprawili?

-Co do cholery!?-usłyszałam po mojej prawej stronie. Obróciłam głowę i zobaczyłam - - no właśnie. Kto to? Nie wiem, ale wygląda na nastolatka, brązowe włosy itp. .. Zauważyłam, że w dłoni trzyma śrubokręt a obok niego leży skrzynka z narzędziami. Chyba właśnie naprawił drzwi.- Kurwa co z tobą nie tak!? I kim ty w ogóle jesteś!?-wykrzyknął wkurzony. Dobra. Wkurwiony na maksa.

-Jeremi, chłopcze czemu tak się drzesz?-usłyszałam głos, który dochodził gdzieś z posiadłości. Nie zdążyłam jeszcze zwiedzić całego domu, ale wydaje mi się, że pochodzi on gdzieś z korytarza po mojej lewej stronie. Doskonale za to wiedziałam do kogo ten głos należy.

-Chodź i kurwa sam zobacz!-krzyknął wkurzony i rzucił śrubokrętem gdzieś na podłogę.

-Uważaj na język. Co by powiedziała Eleeeeee...-przeciągnął ostatni wyraz, gdy zobaczył mnie, stojącą na drzwiach, które leżały znowu na ziemi. Najpierw jego spojrzenie wyrażało zdziwienie i złość, a potem załamanie.-... Moje drzwi! Znowu!-teraz przeniósł wzrok na mnie.-Melanie! Dlaczego moje drzwi!? Co one ci zrobiły!?

-Ciesz się, że to tylko drzwi, a nie ty.-powiedziałam wkurwiona i zeszłam z drzwi podchodząc do Damona.-Chociaż to chyba nie tylko je będzie trzeba naprawiać.-skomentowałam stojąc twarzą w twarz z tym idiotą.

-Uhhh co znowu?-zapytał zirytowany, najwyżej nie przejmując się moimi groźbami. Oj, to się jeszcze zmieni.

-Może masz mi coś do powiedzenia?-zapytałam tym razem bez żadnych emocji, ani w głosie, ani na twarzy. Zero. Dam mu jeszcze ostatnią szansę. Jak mi teraz powie, to troszkę mu odpuszcze. Jak nie, to krzyż na drogę.

-Emm..- widząc, że ja poważnie podchodzę do tej rozmowy, trochę się zmieszał.- Pięknie dziś wyglądasz?-zapytał niepewnie. Pewnie nie wie o co mi chodzi. Spokojnie. Zaraz się przekona. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem, po czym chwyciłam go mocno za kark i zaczęłam kierować się z nim w stronę wyważonych drzwi i przedsionka.

- Damon, złotko. Ty jesteś głupi, czy tylko udajesz?-zapytałam kpiąco, stając na drzwiach, żeby trochę podwyższyć moją pozycję. Do najwyższych osób to ja akurat nie należę.

-Eem... Nie rozumiem o co ci chodzi?-powiedział, zapytał. Jeden chuj. Ale wręcz czuć było na kilometr od niego niepewność. Uśmiechnęłam się kpiąco i popatrzyłam na niego "pocieszająco".

-To zaraz się przekonasz.-powiedziałam, po czym rzuciłam chłopakiem do salonu, gdzie wylądował na rogu jednej z kanap. Słyszałam jak jakaś kość mu pękła. Podeszłam do niego w wampirzym tempie i przeniosłam go na stół, trzymając go mocno za szyję.

-Robi się ciekawie. Mogę popatrzeć?-usłyszałam za sobą głos, chyba, Jeremiego. Zerknęłam na niego przez ramię. Stał w połowie schowany za framugą. Uśmiechnęłam się na to.

-Nie krępuj się. Możesz skoczyć po popcorn i cole, jeśli chcesz. Mamy czas.-powiedziałam patrząc Damonowi prosto w jego oczy.

-O-o co ci d-do kur-rwy cho-chodzi..?-wydusił z siebie. A raczej próbował wydusić. Jakoś mu wyszło. Gratki. Uśmiechnęłam się, kolejny raz, kpiąco.

- O co mi chodzi? Hmm, zastanówmy się...-pokazałam teatralnie wolną ręką, że się zastanawiam, przykładając dłoń do brody (chyba wiadomo o co chodzi cnie? XD).-..Może o to, że kurwa nic nie raczyłeś mi powiedzieć o jebanych sobowtórach, którymi, jak się przed chwilą dowiedziałam, są Katherine i Elena?-zapytałam patrząc na niego z mordem. On wytrzeszczył oczy na to. Po czym posłał wzrok zrozumienia i westchnął.

-Wszystko ci wytłumacze, tylko p-proszę, puść.- wyjęczał, trzymając obie dłonie na mojej ręce, która nadal zaciskała się na jego szyi.

-Chyba trochę za późno na to, nie sądzisz?-zapytałam marszcząc brwi i patrząc na niego gniewnie. Jednak poluzowałam lekko uścisk.

-L-lepiej późno, .. .niż wc-wcale?-zapytał niewinnie, łapiąc głębszy oddech po poluzowaniu mojej ręki. Spojrzałam na niego podejrzliwie. Rozpatrzmy jego propozycję. Hmm.

-Masz pięć minut.-syknęłam i puściłam go, siadając na kanapie. Zerknęłam na chłopaka, który nadal przyglądał się całej tej sytuacji. Westchnęłam, wstałam i podeszłam do niego. On z lekka wystraszony trochę się odsunął, ale nadal dumnie stał, nie okazując strachu. Jednak bicie jego serca go zdradziło.-A ty.., Jeremi tak?-zapytałam i objęłam go ramieniem, co było trudne, bo oczywiście był ode mnie wyższy. Gdy usłyszałam moją odpowiedź, czyli "tak", uśmiechnęłam się i zaczęłam iść z nim w stronę drzwi, a raczej dziury, gdzie kiedyś się one znajdowały.- Więc, Jeremi... Wypad.- powiedziałam i wypchnęłam go przez otwór w ścianie. On lekko się zachwiał, po czym spojrzał na mnie zdziwiony.

-Że co? A-ale mam jeszcze drzwi do naprawienia, bo ktoś je znowu wyważył.-powiedział stanowczo, akcentując słowo "ktoś". Ja popatrzyłam na niego wzrokiem "seriously?" I bez żadnych słów, po prostu podeszłam do drzwi, podniosłam je, zatrzaskując przy okazji mu je przed nosem i za pomocą magii poskręcałam je. Jednymi słowy, naprawiłam te cholerne drzwi. Gdy to zrobiłam, otworzyłam je, patrząc na zdziwionego chłopaka z wyższością.

-Słuchaj chłoptasiu, to jest rozmowa dla dorosłych, dlatego wypierdalaj, albo znajdziesz się na miejscu Damona.- zagroziłam mu. On zaglądnął za mnie, patrząc na wspomnianego chłopaka, który masował sobie kark i szyję, przy okazji nastawiając sobie rękę, którą najwyraźniej mu złamałam. Jeremi przełknął ślinę, popatrzył na mnie i uśmiechnął się niewinnie.

-Dobra robota z tymi drzwiami, wiesz? Chyba nic tu po mnie.-powiedział, odwrócił się w zawrotnym tempie i odszedł. Ja na to się zaśmiałam i weszłam spowrotem do domu, trzaskając drzwiami. Niestety, (stety) znowu wypadły z zawiasów i spadły na swoje poprzednie miejsce.

-Ups?- skomentowałam patrząc na zażenowaną i zrezygnowaną minę Damona.

-Dalej zastanawiam się, co te biedne drzwi ci zrobiły..-powiedział, jednak widząc mój wyraz twarzy spuścił wzrok. Podeszłam do niego i usiadłam obok chłopaka na kanapie.

-No więc, masz swoje pięć minut. Wykarz się.-powiedziałam do niego poddenerwowana. On spojrzał na mnie i zaczął mówić:

- No więc widzisz, po tym jak pokazałaś mi swoje niektóre wspomnienia i zobaczyłem w niej tamtą dziewczynę... Tatię?-zapytał mnie dla pewności. Ja skinęłam głową na tak.- od razu wiedziałem, że coś nie gra, bo wyglądała dokładnie tak samo jak Katherine. Albo raczej Katherine jak Tatia. Musiałem to sprawdzić, jednak nie chciałem ci o tym mówić...,

-Dlaczego?

-...-Damon westchnął zrezygnowany i popatrzył na mnie.-wiedziałem, że masz swoje problemy, nie chciałem ci narzucać kolejnego, który był mój. Byliśmy ze sobą tyle czasu, to dzięki tobie jestem tym kim jestem, zawdzięczam tobie praktycznie wszystko...ale w końcu musiałem wyfrunąć z gniazda i zacząć żyć samodzielnie. Tak więc zrobiłem.-popatrzyłam na niego jak na idiotę. Dobra, wiem poważna rozmowa i te sprawy. Ale to "musiałem wyfrunąć z gniazda" mógł se darować.

-Podsumowując, nie chciałeś mi o tym mówić, chociaż doskonale wiedziałeś, że to by bardzo dużo dla mnie znaczyło, dlatego zdecydowałeś się mnie zostawić i "wyfrunąć z gniazda" i zacząć żywot samotnika, poszukując odpowiedzi na pytania?-zapytałam ironicznie.

-Taa, jak tak to teraz mówisz, to głupie to było jak cholera.-skomentował i zaśmiał się z swojej bezsilności. Ja westchnęłam. Szczerze? Rozumiem go. Co nie zmienia faktu, że mógł mi powiedzieć jak mieliśmy czas na rozmowę! Gdyby potrafił używać tego co ma w głowie to by się skapnął, że prędzej czy później bym to odkryła. A lepiej by było, gdyby sam mi to powiedział. Nastała niezręczna cisza. Albo zręczna. Oboje chyba musieliśmy sobie w tym momencie poukładać myśli. Jednak po chwili ktoś przerwał naszą ciszę.

-Już jestem!

*Hejo! Cóż, nie mam za dużo do gadania dzisiaj, dlatego tak tylko się przywitam i spadam XD. Przepraszam za błędy, jeśli takie się pojawiły. Jakby jakieś pytania, to pisać. Dzięki za przeczytanie.
To do następnego, bajo👋!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro