•21.Co zrobiłaś!?•
-Wróciłam!-krzyknęłam i zrobiłam tzw. z buta wjeżdżam do domu Salvatorów.-Tęskniliście?
-Melanie?-pierwszy odezwał się Damon. Z tego co widzę to nadal jest tutaj cała ekipa. Czyli jeszcze nie skończyli rozmawiać o ich problemach? Nieźle długo im to zajmuje.
-Co tu robisz?-zapytała Caroline. Ja się uśmiechnęłam i oparłam ręce na biodrach.
-Tu? Stoję, żyje, oddycham, mówię..-zaczęłam wyliczać moje czynności na palcach.
-Wiesz o co chodzi!-wtrącił się Matt.
-No ej, spokojnie, ja tu właśnie rozwiązałam jeden z waszych problemów a ty na mnie krzyczysz. Jak mają być takie podziękowania to ja chyba podziękuję.-rzekłam obrażona i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Jaki znowu problem? Przecież nawet nie wiesz jakie one są.-stwierdziła Bonnie. Heh, to się zdziwi.
-I tu cię zaskoczę. Znam kilka waszych problemów.-powiedziałam wesoło. Wszyscy popatrzyli się oskarżycielsko na Damona. Kiedy wspomniany wampir to zauważył zrobił minę mówiącą, że nie rozumie o co im do jasnej cholery chodzi.
-No co?-zapytał. Ja już wiedziałam o co come on.
-Nie, on mi nic nie powiedział.-zaśmiałam się z ich reakcji i weszłam do salonu.
-To skąd w takim razie je znasz, co?
-Dalej taki nie miły?-chciałam się z nimi podroczyć, ale jak zobaczyłam ich wzrok, to jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.-Uhhh, no weźcie. To było bardzo proste do odkrycia! Przecież sami stwierdziliście, że ja i Stefan jesteśmy waszymi problemami. Wiec proszę, wykażcie się swoimi umiejętnościami z matematyki i policzcie ile to daje razem problemów!-powiedziałam i uśmiechnęłam się jak do małych dzieci.
-No, dwa..-zaczął mówić Alaric, ale nie dałam mu powiedzieć nic dalej.
-Brawo! Piątka z plusem dla pana Saltzmana! Kto chce szóstkę, niech zgadnie ile mniej zostało wam problemów do rozwiązania!-dalej brnęłam w zabawę w nauczycielkę dla dzieci. Zaczyna mi się to podobać heheh.
-Jeden..-znowu przerwałam, tym razem "Tatii". Kurde, muszę się dowiedzieć kim ona jest. Bo dalej czuje się dziwnie w jej towarzystwie ale jednak ten pierwszy szok już przeszedł.
-Świetnie! Umiecie liczyć, super.-pogratulowałam im i zaczęłam klaskać.
-No dobra dobra, wiemy, umiemy liczyć, całkiem nieźle nam to wychodzi, ale dalej to nam nic nie mówi! Jaki problem niby rozwiązałaś?-no serio? Popatrzyłam na Caroline jak na idiotkę, którą wnioskując po zadanym pytaniu chyba jest.
-Jeżeli mówię, że znałam dwa wasze problemy, którymi są ja i Stefan, a Stefana tu nie ma, to chyba wiadomo, który cholerny problem załatwiłam, czy może mam to jeszcze wam rozpisać na karteczce?-zapytałam z sarkazmem. Koniec zabawy. Czasami ich głupota mnie dobija. Litości!
-Co zrobiłaś Stefanowi!?-wykrzyknęła "Tatia" i aż wstała z kanapy. Reszta czekała z niecierpliwością na moją odpowiedź, a Damon patrzył na mnie z zażenowaniem. Taaa ciekawe czemu.
-Zamknęłam go w skrzyni i wrzuciłam do jeziora.-na koniec uśmiechnęłam się niewinnie.
-Co zrobiłaś!?
OKEJ!
STOP.
Wróćmy może do części na której skończyliśmy ostatnio. Tak, chyba to dobry pomysł. No więc:
- Taki jeden. Stefan Salvatore, znasz może?- zapytałam z chytrym uśmieszkiem. Doskonale wiedziałam, że będzie wiedział o co mi chodzi.
-Że co?-zapytał i spojrzał na mnie jak na debila.
-Sam słyszałeś. Jesteś jednym z ich problemów, więc postanowiłam się tobą zająć.-wzruszyłam ramionami jak gdyby nigdy nic.
-Ta, z tego co słyszałem, to ty też jesteś naszym problemem, więc czemu by nie zająć się tobą, co?-zapytał groźnie, podkreślając słowo "naszym". Pf, jakby robiło to na mnie jakiekolwiek wrażenie.
-A temu, bo ja jestem mniej wkurwiająca.-powiedziałam, niestety już nie słysząc odpowiedzi Stefana, bo zanim dotarły do niego sens moich słów, leżał już na ziemi ze skręconym karkiem. No co? Jak już mam się nim zająć, to nie chce żeby mi pierdolił, albo co gorsza gdzieś zwiał. Wiadomo, że znalazła bym go z łatwością, ale straciła bym na tym czas. A jak to mówią mądrzy ludzie "czas to pieniądz", więc po co go marnować?
Westchnęłam i wzięłam młodego Salvatora i zaciągnęłam do krzaków, w których po sekundzie wylądował.
-No, czekaj tu sobie na mnie, a ja w tym czasie pójdę po samochód.-powiedziałam do niego, uśmiechając się chamsko i przeteleportowałam się do tamtej uliczki koło baru. Wspominałam już, że to potrafię? Nie? To teraz może wyjaśnię. Tak. Umiem się teleportować, jednak rzadko z tego korzystam, bo jak narazie potrafię tylko na niewielkie dystanse. Na szczęście daleko od posiadłości Salvatorów do baru nie było, więc mogłam skorzystać. Zapytacie pewnie "czemu w takim razie nie wzięłaś ze sobą Stefana?", a to dlatego, że nie dość, iż już jak sama się teleportuje, to zabiera mi to dosyć dużo energii. To jeszcze nigdy nie teleportowałam więcej osób niż samą siebie. Nie wiadomo co by się z takim kochanym Stefanem stało. Wylądował by może gdzieś po drodze i musiałabym go jeszcze szukać. A tak to leży sobie bezpiecznie w krzakach.
Wyszłam z uliczki i gdy tylko ujrzałam mój samochód, który Bogu dzięki, dalej stoi na miejscu gdzie go zostawiłam, to się ucieszyłam, bo żadnego innego nie mam w Mistic Falls. Oczywiście mam wiele różnych samochodów w różnych częściach świata. Tak samo jak jakichś domów. Też mam pełno. Jednak żadnego z nich nie mogła bym nazwać "domem", tym jedynym, prawdziwym, do którego zawsze chętnie bym wracała. Nie mam takiego miejsca na ziemi. Takie życie.
Podjechałam pod dom Salvatorów, wysiadłam z auta i pokierowałam się do krzaków, gdzie powinien leżeć Stefano. Na szczęście był na swoim miejscu. To było trochę ryzykowne, zostawiając go tam, ale no ryzyk fizyk, no nie?
Zaciągnęłam go na tylne siedzenie i zapnęłam pasami. Bezpieczeństwo przede wszystkim!
Zaśmiałam się z własnej głupoty i weszłam do samochodu odpalając silnik i odjeżdżając. Teraz kierunek: jezioro!
.
.
.
Nie no, żartuje. Chociaż pierwszym o czym pomyślałam, żeby z nim zrobić to było właśnie wrzucenie go do jeziora, zamkniętego w jakiejś skrzyni czy coś. Ale nie. Jakby tamci się dowiedzieli co zrobiłam to by mnie chyba udusili. Z resztą, było by to mało efektywne i trwało by długo. Nie ma też 100% pewności, że zadziała. Dlatego zadziałamy starym, dobrym i niezawodnym sposobem Melanie Jefferson.
Zaparkowałam pod moim domem i popatrzyłam za siebie, żeby zobaczyć czy Stefan jeszcze tam siedzi, czy już po drodze gdzieś wypadł. Na szczęście pasy zadziałały i nigdzie się nie zgubił. Jak ja kocham moje cudowne pomysły. Wysiadłam z auta i otworzyłam tylne drzwi, odpinając mojemu towarzyszowi pasy i wyjęłam go na rękach jak pannę młodą. W sumie zabawna sytuacja. Zamknęłam nogą drzwi od samochodu i ruszyłam do domu. Jak tak sobie teraz myślę, to chyba przeprowadzę się do Salvatorów. Damon na pewno się ucieszy, a Stefan będzie musiał mnie jakoś znosić. Chyba że ogarnie się, jak już w końcu go "naprawię".
Weszłam do środka i pokierowałam się do piwnicy. No przecież nie ugoszcze go gdzieś w milutkim pokoiczku i poczęstuje ciasteczkami i herbatką. Co to, to nie. Posadziłam go na metalowym krześle, które magicznym cudem pojawiło się i przywiązałam łańcuchami, które również jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności znalazły się w jakiejś szafce (wyczujcie ten sarkazm XD).
Dobra, teraz wystarczy tylko czekać, aż się obudzi i zacząć działać.
Nie musiałam czekać długo, bo już po 5 minutach się ocknął. Czas zacząć zabawę.
-Witamy wśród żywych.-przywitałam się z nim wesoło, stojąc oparta o ścianę naprzeciwko jego. On zaczął rozglądać się zdezorientowany, gdy jego wzrok spoczął na mnie zrobił wściekłą minę i chciał chyba wstać i się na mnie rzucić ale zauważył, że jest związany, więc zaczął się szarpać i próbować wyrwać z pułapki. Po kilku chwilach jednak przestał i westchnął z frustracją, co tylko poszerzyło uśmiech na mojej twarzy. Co ja poradzę, że lubię patrzeć jak ludzie się wkurzają?
-Gdzie jestem? Co chcesz ze mną zrobić?-zapytał zły mierząc mnie wzrokiem.
-Spokojnie kochaniutki, przecież cię nie zgwałce ani nic z tych rzeczy.-zaśmiałam się z niego i odepchnęłam od ściany podchodząc do Stefana.-Chce się pozbyć problemu, który jest związany właśnie z tobą.-przykucnęłam przy nim i uśmiechnęłam się niewinnie.
-Ts, ta bo na pewno wiesz jak to zrobić.-prychnął. Jednak kiedy zobaczył mój wzrok to od razu zmienił zdanie.-Dobra! Może i wiesz, ale myślisz, że jak reszta dowie się, co mi zrobiłaś, to powita cię z otwartymi ramionami i podziękują na kolanach?-zapytał sarkastycznie i zbyt pewnie siebie. Pewnie myśli, że zamierzam go torturować itp. Czeka go miła niespodzianka.
-Tak. Tak właśnie myślę.-stwierdziłam i wyprostowałam się okrążając chłopaka, który zaczął się chyba stresować, bo słyszałam jak serce mu przyspiesza.-Spokojnie, nie musisz się bać. Nawet nie poczujesz jak już będzie po wszystkim.-powiedziałam, gdy stałam tuż za nim.
-Ta, na pew-- AAAAA...!-krzyknął, gdy przyłożyłam mu dłonie do odpowiednich punktów na głowie i weszłam mu do głowy. Tak, weszłam mu do głowy. To jest moja niezawodna metoda. Najpierw muszę znaleźć wspomnienie, które wyjaśni mi, czemu wyłączył uczucia. Grzebałam mu w głowie, zadając mu ból. Niby go długo nie znałam, ale nie chciałam jednak żeby cierpiał, dlatego zaczęłam odbierać mu ból i przekazywać go na mnie. Można powiedzieć, że dzięki temu dzieliłam jego ból, czyli jego był o połowę mniejszy, co na pewno dawało mu ulgę. Przeglądałam wspomnienia, które były najbliższe, szukając tego, gdzie było jak najwięcej negatywnych emocji, przez które miał by wyłączyć uczucia. Znalazłam je. I co zobaczyłam? Klausa... To on mu je wyłączył. Raczej kazał je wyłączyć. Zrobił sobie z niego własną marionetkę. No serio? Dlaczego teraz wszystko musi być związane z Pierwotnymi!? Super, po prostu super. Czyli nie mam walczyć z jego uczuciami, tylko z perswazją pierwotnego wampira. Lepiej być nie mogło. Dobra, Melanie skup się. Poradzisz sobie. Wytężyłam umysł i skupiłam się właśnie na słowach Klausa. Postaram się dotrzec do tego najważniejszego punktu i tak jakby przełączyć "wtyczkę"? Nie mam zielonego pojęcia jak to określić. Ciężko jest wytłumaczyć coś, czego samemu się do końca nie rozumie. Grunt w tym, że wiem co robić. No cóż, to lecimy z tym koksem.
Nie minęło nawet 10 minut, a skończyłam. Odsunęłam się od Stefana ciężko dysząc, z resztą nie tylko ja byłam w takim stanie. Uuh, ciężko było jak cholera, niby tylko 10 minut, ale jest to bardzo męczący proces. Perswazja Klausa jest cholernie silna, nie ma co. Dobra, teraz pytanie kulminacyjne. Udało się?
Podeszłam do chłopaka, który nadal nie ogarnął oddechu i szybko bijącego serca. Przykucnęłam przed nim, żeby zobaczyć jego twarz, bo miał ją spuszczoną.
-Stefan..?-zapytałam mając nadzieję, że zobaczę na jego twarzy jakiekolwiek emocje. Popatrzył na mnie, a ja dziękowałam sobię, że się udało. Westchnęłam już spokojna, siadając przed nim na ziemii.-No to jeden problem z głowy..
-C-co? Co się dzieje? Gdzie ja jestem?-zaczął zadawać pytania. Ma teraz lekkiego mindfucka. Za chwilę sobie przypomni. Chyba.
-E, spokojnie koleś, zaraz sobie wszystko przypomnisz. A teraz, powiedz mi. Wiesz kim jestem?-zapytałam go.
-Ty..?-zapytał i zaczął przyglądać mi się, studiując każdy milimetr mojej twarzy. W końcu go olśniło.-Ty! Skręciłaś mi kark, porwałaś i uwięziłaś tutaj!-wykrzyknął z pretensjami.Ciesz się, że właśnie nie pływasz sobie na dnie jeziora niewdzięczna kanario.
-I pozbyłam się perswazji Klausa. Nie ma za co.-powiedziałam i uśmiechnęłam się chytro i nawet miło.
-Że co?-zapytał zdezorientowany. Potem drugi już dzisiaj raz olśniło go i właśnie zaczął sobie wszystko przypominać.- Boże.. co ja zrobiłem?
-Słuchaj..,-zaczęłam i westchnęłam. Czas na poważną rozmowę.-..nie wiem co zrobiłeś, ale wiem, że to nie twoja wina. Nie chciałeś tego zrobić, to perswazja Klausa ci kazała to robić i się go słuchać. Nie znam też charakterów wszystkich twoich przyjaciół, ale wiem, że na pewno wybaczą ci, to co zrobiłeś. Zależy im na tobie, nawet nie wiesz jak bardzo. Gdyby tak nie było, to by nie starali się za wszelką cenę przywrócić ci uczucia, tylko zrobili by z ciebie wroga.
-... Mam nadzieję, że się nie mylisz...-westchnął zrezygnowany.
-Ja się nigdy nie mylę..
10 minut później siedzieliśmy u mnie na kanapie i zastanawialiśmy się co teraz. Muszę przyznać, że teraz Stefan jest o wiele bardziej znośny niż wcześniej. Na prawdę bardzo to przeżywa. To dobrze. Przynajmniej jestem pewna, że mu dobrze pomogłam. Tak szczerze, jak dowiedziałam się, że to przez perswazję Klausa wyłączył uczucia, to obawiałam się, że nie uda mi się tego odwrócić. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem. Przyglądałam się tak jak Stefan zamartwia się tym wszystkim. Uśmiechnęłam się lekko.
-...A ty co się uśmiechasz!?-wykrzyknął, a gdy zobaczył, że zaczynam się trochę śmiać, popatrzył na mnie trochę gniewnie.-To nie jest śmieszne! Przecież oni wszyscy mnie chyba zatłuką!
-Właśnie! Nie mogę się tego doczekać!-przyznałam i uśmiechnęłam się zadziornie.
-No ej!-krzyknął sfrustrowany, jednak po chwili też się uśmiechnął.-Wiesz co? Strasznie mi przypominasz Damona.
-No wiesz? Obrażasz mnie w tym momencie.-zażartowałam i oboje się zaśmialiśmy.- Raczej on przypomina mnie. Wszystko co umie, nauczył się właśnie ode mnie.
-Serio? Czyli taki agresywny, zadziorny, nieznośny też jest po tobie? No dzięki wielkie, przez ciebie same z nim problemy!-powiedział obrażającym tonem, jednak wiem, że też był to żarcik.
-Proszę bardzo, masz szczęście, że i tak nie odziedziczył wszystkich moich cech.-powiedziałam wzdychając.-Wiesz co? Przydałoby się już wrócić do reszty ferajny, nie sądzisz?-zapytałam gdy temat rozmowy zaczął schodzić na niebezpieczne tory.
-Ehhh...
-Tylko nie mów, że nie, bo i tak cię zaciągnę tam, choćby i siłą.-zagroziłam mu palcem i wstałam z kanapy, ciągnąc go za sobą.
-Uhhhhh...-jęczał, ale jego szczęście, że się nie sprzeciwiał.
Wsiedliśmy do mojego cudeńka i ruszyłam z piskiem opon z podjazdu.
-Ej, ale znowu nie musimy się tak spieszyć..-popatrzyłam na niego gniewnym wzrokiem i już się nic nie odzywał. Pomimo tego, że jakoś nie szczególnie przypadliśmy sobie do gustu na początku, to teraz muszę przyznać, że go polubiłam. Może i nie chce od razu opowiadać mu wszystkie moje tajemnice, ale po prostu lubię go. Kto by pomyślał, że w ciągu miesiąca "zaprzyjaźnię" się z dwoma osobami. Najpierw Cami, teraz Stefano. Kto następny w kolejce? Pożyjemy zobaczymy.
Zaparkowaliśmy pod posiadłością Salvatorów. Wpadłam na genialny pomysł.
-Ej, Stefano, co ty na to, że zrobimy ci wejście smoka?-zaproponowałam z błyskiem w oku, wyobrażając sobie jakby to wyglądało.
-Nie wiem, czy to najlepszy pomysł..
-Oczywiście, że to jest jak najbardziej najlepszy pomysł!
-Melanie...-popatrzył na mnie błagalnie.
-No dobra... Ale następnym razem to robimy.-puściłam mu oczko i wysiadłam z auta, kierując się do drzwi.-Zaczekaj tu.-powiedziałam jeszcze przed wejściem i zatrzymałam Stefana ręką. Popatrzył na mnie z niezrozumieniem.-Chociaż mi daj zrobić wejście smoka.-uśmiechnęłam się chytrze.
-Proszę bardzo.-powiedział i zachęcił, żebym weszła, odsuwając się. Ja się tylko uśmiechnęłam. Coś ostatnio często się uśmiecham...
-Wróciłam!-krzyknęłam i zrobiłam tzw. z buta wjeżdżam do domu Salvatorów.- Tęskniliście?
I WRACAMY DO TERAŹNIEJSZOŚCI!
.
.
.
- Co zrobiłaś!?- wykrzyknęli wszyscy wstając i niedowierzając w to co mówię. Zaśmiałam się głośno.
-Wyluzujcie, tylko żartuje. Stefano jest cały i zdrowy i właśnie stoi za drzwiami...., któree wyważyłam...-powiedziałam odwracając się i widząc drzwi leżące na podłodze.-Ja tego sprzątać nie będę.-powiedziałam stanowczo pokazując palcem na drzwi.
-Moje drzwi!-wykrzyknął załamany Damon i podszedł do nich.- Najpierw burbon, teraz drzwi, kobieto co będzie dalej!
-Moja obecność w tym domu, jeśli można to nazwać karą. Tak, dobrze słyszałeś. Wprowadzam się kochaniutki...A teraz zajmijcie się Stefanem.-powiedziałam przypominając sobie o chłopaku, który nadal stoi gdzieś za wyważonymi drzwiami.- Tylko nie zabijcie go, zaczęłam go lubić.-mrugnęłam do nich przyprowadzając Stefana, klepiąc go jeszcze po plecach na znak "otuchy".-Powodzenia kwiatuszku.-szepnęłam do Stefana i w wampirzym tempie wyszłam z domu.
*Elo elo 320! Hahah.
No więc tak, dziękuje za wszystkie komentarze! Dzisiaj jeszcze nie dowiecie się co zdecydowałam. Tak. Już wiem jak będzie wyglądała dalsza część historii Melanie. Wszystko sobie przemyślałam i myślę, że taki układ zadowoli większość osób. Dlaczego więc nie powiem wam dzisiaj? Bo tak XD. Będę trzymać was w niepewności, ale spokojnie w następnym rozdziale wszystkiego się dowiecie.
Okej, tyle z ogłoszeń parafialnych. Do następnego, narka👋!*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro