•2.Hej, może coś podać?•
-'Za 5 kilometrów skręć w prawo, zjedź z autostrady'.
W końcu po pół godzinie jazdy prosto na autostradzie dżipiesik się odezwał. Chwała Bogu! Jadę już z 3 godziny to tego rąbanego Nowego Orleanu. Jaki debil wymyślił żeby go budować tak daleko od Nowego Jorku!? A no tak. Nie debil, a cała rodzinka debili, Mikaelson'owie, pierwotne wampiry, kochające się rodzeństwo, przekleństwo wielu ludzi, nie-ludzi, siejący śmierć, strach, bla bla bla...zna się ich pod różnymi nazwami, ale ja znam ich i z mojej perspektywy i mogę śmiało stwierdzić że banda nienormalnych debili. Kiedyś, na prawdę dawno dawno temu byłam z nimi tak blisko, że czasami mówiono na mnie 'Melanie Mikaelson'. To były jeszcze czasy kiedy nie kojarzono ich ze samym złem, ale znano ich jako normalna rodzina w zwykłej wiosce. Tak, znałam ich jeszcze kiedy nie byli wampirami, patrzyłam na to wszystko co zrobiła im Esther, czułam ich ból, głód, żal, mimo to, że wiedziałam kim są, nie opuściłam ich na krok. Nooo póki Klaus mnie nie zabił. Tak, Klaus Mikaelson mnie zabił, jej! No, przynajmniej myślał, że zabił i dalej tak myśli, jeśli w ogóle mnie jeszcze pamięta...dobra, nie, stop! Za bardzo cofam się w przeszłość! Ku'wa obiecałam sobie, że już nie będę wracać do tych cholernych wspomnień. To jest zbyt bolesne, minęło ponad 1000 lat a ja dalej nie potrafię o tym zapomnieć, dlaczego? Dlaczego nie mogę do cholery jasnej zapomnieć o-!
-'Za 500 metrów zjedź z autostrady."
Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Cholera, nie mogę tak dać się ponosić emocją. Nigdy więcej... Nie, nie chce już tak cierpieć!
-'Za 50 metrów skręć w prawo'
O, widać już tablice z napisem "New Orleans", 20 kilometrów. Jea! No to skręcamy w prawooo! Jeszcze tylko 20 kilometrów i będziemy w domu, a raczej go szukać. Hmmm jest dopiero 16, po ulicach w takim stanie dojadę tam za około pół godziny, może mniej. Eeee na lajciku coś się znajdzie!
*Time skip, 20 kilometrów później*
Właśnie mijam tabliczkę z namisem "Wlcome to New Orleans". W końcu tu wróciłam, ostatnim razem byłam tu w 1991 i przesiedziałam dość sporo czasu, bo do 1997. Wow, wracam po 21 latach? Chyba tak. No już na pierwszy rzut oka widać jak się wszystko pozmieniało. Unowocześnione budynki, ulice, komunikacja miejska, więcej ludzi. No no no widzę że ktoś odwalił kawał dobrej roboty. Jednak mnie tam nie kręcą te klimaciki, o wiele bardziej wolę Dzielnice Francuską, ach tam nic się nie pozmieniało, a przynajmniej nie powinno, bo jakby to powiedzieć w pewnym sensie jest to moja dzielnica.
Kurde, nie wiedziałam, że będzie tu tak ciężko znaleźć jakiekolwiek miejsce do zaparkowania. Cholerni turyści! O jest! W końcu! Iiiiii parkujemy, oczywiście jak zawsze idealnie. No, a teraz idziemy szukać miejsca gdzie można zjeść, okąpać i spać. Nie mam zamiaru chodzić po jakichś tanich hotelikach, ma się tu te znajomości, to coś mi tam załatwią. Ale za nim gdzieś pójdę muszę wyciszyć moce, czyli użyć czaru dzięki któremu nikt nie będzie mógł poznać czym jestem, nawet jakby nagle mi pierwotni wyskoczyli, chociaż to jest bardzo mało prawdopodobne, bo wybieram miejsca specjalnie tak, aby ich nie było blisko. I tak od 1000 lat, no cóż jak mus to mus. Wystarczyło zwykłe zaklęcie i jeb, wystarczy że kamień na mojej bransoletce zmieni kolor na czerwony, a wiem już, że trzeba spierdalać. Czemu przed nimi tak jakby uciekam? Po prostu wolę nie mieć z nimi doczynienia, a zwłaszcza, że moja przeszłość z nimi, przed moim "morderstwem" nie była zbyt kolorowa i dlatego, że jak dla nich nie żyje to nie żyje i tyle. Krótka piłka.
Powiedzmy, że w niektórych sytuacjach wolę żeby inni nie wiedzieli czym jestem, nie chce pakować się w niepotrzebne problemy.
Dobra. Gotowe. Można iść. Która godzina? 19!?? Jakim cudem już tyle godzin jest!? Ehhh trzeba się pogodzić, że czasu nie da się zatrzymać,dobra walić, przydało by się ciutke pospieszyć. Hmm, chyba nawet wiem gdzie mogę się udać. Lecimy prosto do baru Rousseau's!
Nie owijając w bawełnę, wbijam z buta wieżdżam i nagle wszystkie pary oczu zwróciły się ku mnie. No nieźle, dopiero 19 a ci już balują, jest tu chyba ze 50 ludzi na pewno! Ale ja szukam tylko jednej osoby.
Ku'wa a to pizda, nie ma ch*ja tu, ajjjj a miałam taką nadzieję, że go tu znajdę, a tu taki zawód. Za moich czasów przesiadywaliśmy tu codziennie godzinami! A teraz ani słychu, ani dychu. Nie chce mi się go zaś szukać po całym mieście, znowu bez przesady. Co se będę nim dupe zawracać. Na pewno za niedługo na niego gdzieś wpadne.
Zrezygnowana ruszyłam szukać jakiegoś wolnego miejsca, ale przez ten czas kiedy się tu kręciłam nagle pojawiło dwa razy więcej ludzi. O, jest miejsce zaraz przy barze! Mission complete, fuck yea bitches. Usiadłam na krześle i oparłam głowę na dłoni, zamknęłam oczy i pogrążyłam się w myślach. Wróciłam do czasów sprzed 1000 lat. Te myśli nie dawały mi spokoju przez cały dzień. Teraz mam czas żeby to na spokojnie przemyśleć. Nie chce już dłużej uciekać od tych wspomnień. Muszę stawić im czoła. Wiec chyba czas na wspomnienia o mojej znajomości z Mikaelsonami. Wszystko zaczęło się gdy kręciłam się po świecie bez celu, a może jednak miałam jakiś cel? Miałam, ale wtedy stracił on sens, więc postanowiłam szukać miejsca, gdzie mogłabym znaleźć spokój. Nie powiem, były to ciężkie czasy, wszędzie trzeba było chodzić pieszo, nigdzie nie było bezpiecznie, jak nie cuda natury, to wikingowie albo inne typy. Właśnie przybyłam do Nowego Świata, znalazłam przepiękną wioskę. Mówiąc szczerze było to miejsce idealne. Najpierw trzymałam się z dala od niej. Obserwowałam mieszkańców, aby upewnić się kim są. Po pewnym czasie wiedziałam wszystko co istotne o każdej osobie. Wiedziałam również o pobliskiej wiosce wilkołaków, jednak nie zamierzałam się do nich zbliżać, przynajmniej na razie. Najbardziej zainteresowałam się kobietą o imieniu Ayana, potężna czarownica, protoplasta rodu czarownic Bennet. Pomyślałam, że może ona mogła by mi pomóc i zdjąć ze mnie tą cholerną klątwę albo chociaż w pewnym stopniu dać jakieś wskazówki, informacje. Przecież ktoś musi coś wiedzieć o moim przypadku! Jednak miałam na oku jeszcze pewną rodzinę, tak, dobrze myślicie, mam na myśli Mikaelson'ów. Ojciec, wiking, nazywa się Mikael, matka Esther i szóstka rodzeństwa: najstarszy Finn, moralny i szlachetny, Elijah, honorowy i współczujący, ale potrafi być również bezwzględny, Niklaus, okrutny i manipulacyjny, ale jednakowo wrażliwy, Kol, niestabilny i szalony, Rebekah, impulsywna i złośliwa, jednak zarazem opiekuńcza i szukająca miłości oraz najmłodszy z nich wszystkich Henrik, po prostu Henrik, taki słodziak. Kiedy tak ich obserwowałam, to nie mogłam uwierzyć w silną więź jaka ich łączy. To była dla mnie magia, nigdy nie okazano mi prawdziwej miłości, a oni obdarowywali się nią cały czas, niesamowite. Muszę przyznać, zazdrościłam im tego.
Pewnego dnia, gdy spałam sobie spokojnie pod drzewem, zupełnie wyłączona, nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, ktoś nagle zaczął mnie szturchać, dobra szturchaniem nie można było tego nazwać. To było nie dość, że naruszenie mojej przestrzeni osobistej, to jeszcze szarpanie moim ciałem, jakby świat się walił! Otworzyłam oczy i zobaczyłam-
-Hej, może coś podać?
I pyk, cała magia wspomnień pękła! Obudziłam się nagle jak ze snu, prawie spadając z krzesła, mówiąc prawie mam na myśli spadając z krzesła.
-O mój boże! Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć! Najmocniej przepraszam! Na prawdę, nie chciałam! Pomóc ci wstać?...-jakaś barmanka chyba zaczęła nawijać jak katarynka, a ja pomału ogarnęłam co się odwaliło i zaczęłam zbierać się z podłogi.-... jejku nie chciałam, na prawdę przepraszam...!
-Ło ło ło, kobieto zluzuj majtki,-postanowiłam przerwać jej monolog, gdy już siedziałam znowu stabilnie na krześle.-przecież nic mi się nie stało, widzisz?-obruciłam się wokół własnej osi, pokazując jej że jestem w jak najlepszym porządku, żeby w końcu przestała gadać
-Haha, tak widzę, na prawdę jeszcze raz przepraszam.-matko ile razy można kogoś przepraszać w przeciągu dwóch minut? Ta baba chyba właśnie pobiła rekord Guinnessa. Brawo!
-Nie musisz mnie przepraszać, to był zwykły wypadek.
Teraz przyjżałam się jej bardziej. Całkiem ładna, blondynka, w miarę krótkie włosy, widoczne rysy twarzy. Wydaje się miła i sympatyczna. Dobra, w takim razie można nawiązać jakąś konwersacje.
-Och, no dobrze, tooo coś podać?
-Hm, niech będzie burbon.
Ach, wspomnienia wracają. Burbon zawsze piłam z Damonem. To były dobre czasy.
-Jasne, już podaje! A tak w ogóle jestem Camille, ale możesz mówić mi Cami.-powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę. Przez moment patrzyłam na nią niepewnie, ale ostatecznie uścisnęłam ją,
-Melanie, ale możesz mi mówić Melanie.-powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
-Haha, miło mi cię poznać Melanie.-odpowiedziała z małym rozbawieniem Camille.
-I vice versa Cami.-zażartowałam kłaniając się w żartobliwy sposób. Obie się zaśmiałaśmy, a Camille odwróciła się żeby nalać mi mojego burbonka, a ja usiadłam normalnie, opierając się rękami o blat.
Po chwili przede mną pojawiła się szklanka z alkoholem. Spojrzałam na osobę, która mi go podała, uśmiechnęłam się i podziękowałam, a Camille odwzajemniła uśmiech. Zaczęłam pomału pić, widziałam, że dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale nagle jakiś ciołek zrobił z buta wjeżdżam, jak ja wcześniej. Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć jak porąbana, a wszyscy patrzyli się w stronę wejścia, a ja w myślach już zaczęłam planować jakie tortury trafią się temu idiocie. Spojrzałam na Cami, która bez żadnego zdziwienia, tępym wzrokiem patrzyła się na osobę, która zakłóciła naszą rozmowę. Wyglądała jakby była już przyzwyczajona do takich akcji.
W końcu postanowiłam zaszczycić tego przydupasa moim wzrokiem. Pomału odwróciłam się, ale kiedy ujrzałam osobę, która stała w drzwiach, moje oczy rozeszły się do wielkości pięciozłotówek, a tętno zaczęło przyspieszać.
Osoba która, właśnie się tam zjawiła to...
*Iiiiii finitooo, to już druga część, chyba akcja zaczyna się pomału rozwijać. Wychodzi co raz więcej tajemnic Melanie, dobra może to jeszcze nic konkretnego, ale spokojnie jeszcze przyjdzie odpowiedni czas na to. No, nie będę tu dużo pierdolić, bo to nie ma sensu XD. Jedynie tylko powtórze, że jakby były jakieś niejasności, to pytać. Kto pyta nie błądzi.
To tyle na dziś, ja już spadam, jutro prawdopodobnie pojawią się aż 2 rozdziały! Jej!🙈🙉🙊🎉
Pozdrowionka, narka👋*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro