Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•18.Mamy i naszą zgubę•

Oprócz mojego pytania gdzie jesteśmy to w samochodzie była grobowa cisza. Nikt z nas się nie odzywał. Dlaczego? Ja nie miałam ochoty, a Damon był zmieszany. Wiedział, że mam do niego uraz. Wiedział, że to on zawinił i teraz musi to naprawić, a jak wiadomo jego duma nie pozwala mu przyznać się do błędu. No nic. Cały Damon. Owszem, dalej jestem trochę wkurzona ale przeszedł mi już pierwszy szok. Nie zadawałam żadnych pytań. Chociaż miałam ich w głowie miliony. Czekałam aż on zacznie . . . Nie zaczął.

Minęliśmy tablice z chyba wiadomo jakim napisem. Jechaliśmy kilka minut i już chciałam go pokierować do mojego domu, ale uprzedził mnie :

-Poznasz mojego brata. Mieszka ze mną chociaż ostatnio ma ... Gorsze humorki...

-Twojego brata? Stefana? Tak mu było?-zapytałam żeby się upewnić i odwróciłam głowę w jego stronę.

-Tak, Stefana...-widziałam na jego twarzy, że coś jest nie tak. Normalny człowiek by tego nie zauważył, ale ja po tylu latach razem i fakt, że normalnym człowiekiem nie jestem, potrafię czytać z Salvatora jak z otwartej książki z obrazkami. Widziałam pewne zażenowanie i zmartwienie. Pewnie chodzi o Stefana. Z tego co słyszałam od Damona, to on i jego brat zbyt często się nie widzieli po staniu się wampirami. Więc w sumie się nie dziwię, że mogą się nie dogadywać. Z drugiej strony nie wiem od jak dawna znowu są razem. Pożyjemy zobaczymy. Whatever.

-Jesteśmy.-usłyszałam i wyrwałam się znowu z natłoku myśli. Popatrzyłam na budynek, pod którym zaparkowaliśmy. Wyszłam z auta trzaskając drzwiami.

-Hm, całkiem nieźle się tu urządziliście.-powiedziałam żeby trochę załagodzić sytuację. Serio dom Salvatorów mi się podobał. Ma to coś.

-Niby stary budynek a dalej ma swój urok...- prawda, pra-...w sumie masz podobną sytuację do niego.-słucham?

-Sugerujesz, że jestem stara?-powiedziałam z małym wyrzutem odwracając wzrok od domu na jego właściciela. Stał oparty o samochód z tym firmowym uśmieszkiem. Jak on mnie czasami wkurza.

-Ale masz swój urok.-powiedział układając ręce w geście obronnym i odpychając się od samochodu ruszając do drzwi. Ja tylko uśmiechnęłam się lekko pod nosem i ruszyłam za chłopakiem. Nie powiem, wkurwiający to on i jego teksty są ale cholernie mi tego brakowało.

-Zapraszam.-powiedział i otworzył drzwi wpuszczając mnie pierwszą.

-Pff, cóż za gentleman.-prychnęłam i weszłam do domu. Stanęłam w, chyba w przedsionku? Nie wiem, ale było ładnie tam. Klimatycznie. Ruszyłam na zwiedzanie dalej. Poszłam prosto. Teraz jestem w salonie. Tak, zdecydowanie w salonie. Piękny ko-

-Dzień dobry? Witam w MOIM domu.-usłyszałam kogoś kto przerwał mi podziwianie pomieszczenia. Zaczęłam szukać wzrokiem tej osoby. Aż w końcu natrafiłam na chłopaka. Ciemne blond włosy, wygląda na ok 18-19 lat, ale jest wampirem, 171 lat, wysportowana sylwetka. Ogólnie mówiąc nawet przystojny.-Halo? Słyszysz mnie? Kim jesteś?-zapytał wstając z kanapy i stając prosto przede mną w całej swojej okazałości. Zmarszczył brwi. Ja też.-zapytam jeszcze raz. Kim jesteś i co robisz w moim domu.-to już nawet nie było pytanie tylko stwierdzenie, ale okej najwyraźniej nie miał 5 z polskiego. I nagle straciłam zainteresowanie chłopakiem i zaczęłam zastanawiać się, gdzie się podział Damon. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, patrząc na drzwi wejściowe. Były zamknięte, czyli wszedł tu za mną. Albo w ogóle nie wchodził. Nagle poczułam gdzieś z tyłu głowy, że grozi mi niebezpieczeństwo. Obróciłam się i szybko cofnęłam. Gdyby nie to, byłabym teraz przyparta do ściany przez wampira.

-Co jest?-zapytał chyba sam siebie chłopak. Przekręciłam głowę i przyjrzałam się mu . . . A no tak! To jest -

-Stefan? Stefan Salvatore?-zapytałam.

-Co? ... Skąd mnie znasz?-odpowiedział stając w pozie do walki i patrząc na mnie zirytowany. Chyba go wkurzyłam. Ups?

-Jestem ... starą przyjaciółką twojego brata.-powiedziałam spokojnie, nie owijając w bawełnę. Przeszłam za kanapę i stanęłam za nią opierając się rękami o nią przyglądając się chłopakowi, który stał gdzieś pod ścianą, na którą wpadł kiedy próbował mnie zaatakować.

-Starą przyjaciółką...? Damona...? On miał przyjaciół...?-kiedy powiedział to ostatnie to po prostu jebłam. Wewnętrznie, ale jebłam. Dojebał z tym! Bez dwóch zdań. Haha dobre. Już go lubię.

-Oprócz mnie, nie znam innych jego przyjaciół.-powiedziałam zupełnie poważnie.-przynajmniej nie przypominam sobie żeby miał jakichś.-chłopak zmarszczył brwi przyglądając mi się podejrzliwie. Zrobiłam to samo. Patrzyliśmy się tak sobie prosto w oczy, mrożąc się wzrokiem.

-Jesteś spoko.-heh? Ja jestem co?-Jak się nazywasz?

-Co?-zapytałam trochę zdezorientowana. Jestem SPOKO? WTF.

-No, ty mnie znasz, a ja nawet nie wiem jak masz na imię.-powiedział podchodząc do kanapy na przeciwko tej mojej i usiadł na niej, dalej patrząc na mnie.

-Uh oh, ta. Jeste- Nagle ktoś bez pukania wparował do domu. Oboje w tym samym czasie popatrzyliśmy się na nieproszonego gościa.

-Damon!?-krzyknęła na wejściu dziewczyna. TA dziewczyna. Nie Tatia. Albo? Sama już nie wiem. Jednak gdy tylko ją zobaczyłam poczułam się w środku strasznie dziwnie. Popatrzyła najpierw na Stefana, który gdy tylko ją zobaczył to mina mu zrzedła.

-Ty.-powiedział znudzony, odwracając od niej wzrok.

-S-stefan.-powiedziała patrząc na niego jakby zaraz miała się rozpłakać. Wtedy skierowała wzrok na mnie. Ja też na nią patrzyłam.

-Ty?-powiedziała i zmarszczyła brwi.

-No ja.-powiedziałam pewnie i obojętnie. Ubrałam maskę obojętności i odwróciłam od niej wzrok. Mimo wszystko, nie potrafię na nią patrzeć.

-Kim jesteś?-zapytała. Popatrzyłam przelotnie na Stefana a potem na dziewczynę.

-Ja jeste-

-To stara przyjaciółka Damona. Mówił ci o niej? Nie? O a to dziwne, przecież jesteście ze sobą tak blisko.-powiedział chamsko i ironicznie Stefan, uśmiechając się kpiąco w stronę dziewczyny. Boże, czemu wszyscy wcinają mi się, kiedy chce się przestawić? To zaczyna się robić irytujące.

-Stefan, proszę cię, przestań. To nie ty. Wiem to.- powiedziała błagalnie patrząc na chłopaka. To nie on? O co cho?

-Oj, to jak najbardziej JA.-powiedział i wstał z miejsca zaciskając dłonie w pięści. Coś mi tu nie gra. Ta dwójka ma u siebie na pieńku? Czy jak? Bo jakoś w błyskawicznym tempie zapommieli o mojej obecności i zaczęli się kłócić. Pierdole ich. Nie mój interes. Może pójdę poszukać Damona? Chuj wie gdzie on zaś polazł. Albo pójdę kontynuować zwiedzanie? Może być. Już miałam wyjść z pomieszczenia, gdy usłyszałam trzaskanie drzwiami. Spojrzałam na miejsce, gdzie przed chwilą stała dwójka kłócących się debili. Teraz był tylko jeden. Postanowiłam przerwać ciszę.

-Problemy z dziewczyną?-zapytałam żeby rozluźnić atmosferę. Ale chyba coś nie pykło.

-To nie jest moja dziewczyna.-powiedział z jadem w głosie i zniknął. I tyle było widać Stefana Salvatore. Ok. Co teraz? W domu nikogo nie ma. Ani jednej żywej duszy. Może pójdę się napić? Genialne.

-Co my tu mamy?-zapytałam sama siebie podchodząc do półki z alkoholem. Nalałam do szklanki burbonu i jednym łykiem wypiłam całą zawartość. Wypiłam jeszcze trzy, już wolniej. Przestałam w momencie gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Podeszłam do przedsionka, żeby zobaczyć kto to. Uśmiechnęłam się na ten widok i oparłam o framugę z założonymi rękami.

-No proszę proszę, mamy i naszą zgubę.

*Mówiłam, że rozdział będzie szybko? No i mamy! Mam nadzieję, że się podobało.
Ogólnie wiem, że to opowiadanie jest jakby to powiedzieć no "do Klausa Mikaelsona", a jest już 18 część i dalej go nie ma, ale no staram się jak najbardziej opisać różne sytuacje, z resztą też jakby Klaus pojawił się szybko to by już potem by było nudno. A tak to im dłużej się z tym wzleka, tym wzrasta ciekawość. Przynajmniej ja tak uważam.
No, nie przedłużam już. Do zobaczenia, bajo👋!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro