•17.Kto? Kim jest Tatia?•
Zdarzało mi się być złą, wściekłą, rządną zemsty, okrutną, chorą suką, psychopatką, bestią, . . . potworem. Z resztą nadal taka jestem. Każdy, nawet na pozór człowiek porównywany do anioła ma swoje ciemne strony, które nie zawsze ujawnia. Świat jest pełen fałszywych osób. Często natrafiamy na ludzi, którzy najpierw zakładają maski zajebistych osób a potem pokazują swoje prawdziwe twarze, swoje potwory. W moim przypadku, ja ich nie ukrywam. Nie chcę by ludzie "lubili" moją nieprawdziwą postać. Niech wiedzą jaka jestem. Coś nie pasi? Wypierdalać. Nie mój problem.
"Miłość jest trudna, nie zawsze działa. Trzeba starać się jak najlepiej by nie dać się zranić" ~ często to słyszałam w swoimi życiu. Wiele osób mi to mówiło, ci których ledwie znałam, pijani, starsi ludzie, bliskie osoby... Wiem, że mówiłam, że nie mam przyjaciół, potem wydało się, że jednak jest Damon i Marcel, teraz też Camille. Tak na prawdę miałam wielu przyjaciół . . . Fałszywych przyjaciół, o których oo prostu nie warto wspominać. . .Mówiłam też, że nie powiem wam prawdy od razu. Bo co by było wtedy ciekawego? Wiadomo by było o mnie wszystko, moje czyny by były do przewidzenia. To by było nudne. Dlatego nie dziwcie się, kiedy wiele rzeczy, które wcześniej były wspominane okarzą się nieprawdą. Ale tak po prostu jest ciekawiej.
Im dłużej żyje, im więcej widzę,
"...zdarzało mi się być cholernie złą
.
.
.
Ale teraz wiem, że czasami lepiej jest dać komuś odejść... "
Z taką myślą żyłam od momentu powstania pierwszych wampirów. Chyba nie muszę dokładniej opisywać tego wydarzenia. Dałam odejść Mikaelsonom, czy są szczęśliwi beze mnie? Może. Tak myślę. Mam taką nadzieję. Wiem, że na pewno ucieszyli by się gdybym do nich wróciła. Ale ile by to szczęście trwało? Za chwile byli by na mnie wściekli, że ukrywałam przed nimi prawdę. Dałam odejść Henrykowi. Nie wiem jak jest w miejscu, gdzie jest teraz ale wiem, że tam jest szczęśliwszy niż gdyby miało go spotkać to co jego rodzeństwo.
Dałam odejść Tatii . . .
A co teraz widzę?
Przede mną na zimnym betonie siedzi właśnie ona.
Tatia.
Patrzyłam się jej prosto w oczy. Czułam jak moje ciało się spina, a serce zaczyna przyspieszać. Stałam tak sparaliżowana. Otwierałam usta i zaraz spowrotem je zamykałam. Nawet na Damona tak nie zareagowałam. Pierwszy raz w życiu tak się czułam. No bo kurde, śnią ci się pojebane sny i karzą przyjechać do miejsca, w którym bardzo dawno temu straciłeś cząstkę siebie, przyjeżdżasz, a tu surprise mada facka i jakiś zjazd starych przyjaciół! Jeszcze pół biedy kiedy się wie, że jeden z nich żyje. Ale Tatia!? Do cholery co jest? Jakim cudem?
-T-tat-ia...?-to imię ledwie przeszło mi przez gardło. Czuje jak do oczu napływają mi łzy. Już prawie na usta wkrada mi się uśmiech i prawie przytulam dziewczynę, gdy . . .
-Kto? Kim jest Tatia?- po tych czterech słowach czuje jakieś dziwne ukłucie w sercu. Patrzę jeszcze bardziej zszokowana na dziewczynę, która w międzyczasie wstała z ziemii i teraz stała ze mną twarzą w twarz. Odwróciłam wzrok na resztę. Nie odzywali się. Patrzyli na tą scenkę. Przynajmniej potrafią być cicho kiedy trzeba. Ale nie to teraz jest najważniejsze.
-Melanie?-Damon przerwał ciszę i stanął obok Tatii. Machinalnie spojrzałam na niego. Zachłysnęłam się nagle powietrzem i cofnęłam kilka kroków w tych lekko się kuląc i przytrzymując się jedną ręką za brzuch. Zaczęłam chorobliwie łapać powietrze, które z niewiadomych przyczyn zaczęło nie dopływać mi do płuc. Osunęłam się w jeszcze większy cień i odwróciłam się od "widowni". Nie wiem co się ze mną dzieje. Dla-
-Melanie? Wszystko dobrze?-znowu usłyszałam głos Damona. Zbliżał się do mnie. Czułam to. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zatrzymał się. Patrzył na mnie zmartwionym i przestraszonym wzrokiem. Dlaczego tak dziwnie patrzy mi się na ryj? Dotknęłam dłonią policzek. O nie. Łzy? Ja płaczę? Zmarszczyłam brwi i zamknęłam oczy spowrotem odrwacając się. Kiedy usłyszałam ponowne kroki w moją stronę, jak najszybciej mogłam, ulotniłam się stamtąd.
Gdy oddaliłam się już wystarczająco, nawet nie powstrzymywałam łez. Co się tam stało? Najpierw Damon, potem Tatia. Niby wszystko super. Jest tylko jeden problem. Ona mnie nie pamięta. Dlaczego? Co się stało? Jakim cudem? Do cholery czy ktoś mi wyjaśni co się kurwa dzieje!? Dobra. Wdech wydech i wdech i wydech. Uspokój się. Nie płacz. To ci nic nie da. Tylko pokazujesz słabość. Okej. Jest okej. Nie płacze już. Gdzie jestem? Na ulicy. Jakiej? Nie mam pojęcia. Nie obchodzi mnie to. Mam wszystko i wszystkich w dupie. Niech się dzieje co chce. Ja muszę sobie teraz wszystko poukładać w głowie.
Tak w ciemnościach i ewentualnie słabym świetle kilku latarni mijanych co kilkaset metrów tułałam się po ulicach, nawet nie wiem jak długo. Zaczęło się już robić coś jasno, więc chyba jest jakiś 4-5. Super. Wywnioskowałam coś? A oczywiście. Zrozumiałam, że to nie Tatia. To nie może być ona. Gdyby nią była to by chyba wiedziała jak ma na imię i kim jest, prawda? Jest też opcja, że ktoś wyczyścił jej pamięć. Jednak po co by mu to było? I jakim cudem żyje tak długo? Przecież widziałam jej martwe ciało. Pochowałam je do grobu. Dałam jej odejść. Przecież to wszystko nie ma sensu! Bo nie przypominam sobie żeby miała jakąś siostrę bliźniaczkę czy coś. Agh! Ta niewiedza jest w cholerę frustrująca.
Nagle usłyszałam trąbienie samochodu. Odwróciłam się. Nie wiedziałam kto to, bo napierdalał mi światłami w ryj. Zatrzymał się obok mnie. Otworzył szybę i już wiedziałam kto zakłócił mi mój "spacer".
-Może gdzieś panią podrzucić?-i ten jego firmowy uśmieszek. Nic się nie zmienił. Patrzyłam Damonowi w oczy. Z taką różnicą, że w jego były emocje, a w moich ani grama. Jak jeszcze kilka godzin wcześniej było ich zanadto, to teraz ich nie ma. I dobrze. Patrzyłam tak jeszcze przez sekundę, aż w końcu postanowiłam.
-Nie wsiadam do samochodu z nieznajomymi.-powiedziałam poważnie i bez emocji, odwróciłam się z zamiarem odejścia. Ruszyłam ale zamiast odejść, obkrążyłam auto i wsiadłam do niego. Spojrzałam na Damona. Przez moment był zdziwiony ale tylko przez sekundę. Teraz znowu patrzył na mnie tym wzrokiem.
-Nie wsiadasz do samochodu z nieznajomymi, huh?-zapytał odwracając wzrok na ulicę i ruszając w nieznanym mi kierunku. Znowu na jego twarz wkradł się ten zadziorny uśmieszek, za którym tak tęskniłam.
-Ta, masz szczęście, że jesteś tym znajomym, prawda Salvatore?
*Hejo, chce tylko powiedzieć kilka słów i kończymy.
Przepraszam za błędy i za to, że tak rzadko pojawiają się rozdziały. Po prostu jakoś nie mam weny. Mam też dużo ostatnio do rozmyślania, na niezbyt fajne dla mnie tematy, ale no heh. Nie będę o tym pierdolić bez sensu.
Żeby było też jasne, nie zawsze odpisuję na komentarze. Nie znaczy to, że mam jakiś uraz do osoby, która go napisała, czy coś. Po prostu uważam, że nie ma potrzeby odpowiadać. Oczywiście jeśli komuś to przeszkadza to przepraszam! Nie chciałam nikogo urazić.
Może i trochę tak przynudzam i tak jakby to nazwać przymilam się? Nie wiem, chyba wiecie o co mi chodzi. Po prostu chce to wyjaśnić.
Strasznie dziękuję za wszystkie komentarze, wyświetlenia i "głosy"(nie wiem jak to nazwać xD). Nie spodziewałam się, że to opowiadanie będzie miało chociaż 500 wyświetleń (co i tak jest dużo) a tu jest już 2000! O mój boże, strasznie się cieszę! Dziękuje, że jesteście. Dzięki wam mam jakąś motywację do pisania.❤️
Już bez przedłużania żegnam się z wami. Nie wiem na jak długo. Po prostu czekajcie na kolejną część historii Melanie😊, bajooo👋!*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro