Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•1.Pora wrócić na stare śmieci•

Właśnie pakuje moje rzeczy i wybieram miejsce gdzie teraz będę niszczyć ludziom życie, czytaj mieszkać. Tak myślę i myślę i możeee Hiszpania? O nie tam nie mogę wrócić, ostatnio wplątałam się tam w życie przestępcze i tak jakby jestem tam poszukiwana, ale to długa historia.
Dobra pomysł numero dos to Francja. Aleeee coś mnie to nie przekonuje. Jakieś tam miłostki, cruissianty, mimy i te sprawy mnie nie kręcą
Kolejna propozycja to Wło-

-Melanie, młoda damo, mam nadzieję że jesteś już spakowana, bo nie zamierzam znosić twojej obecności ani minuty dłużej!..-

Pierdol, pierdol ja posłucham.Do mieszkania właśnie weszła moja pożal się boże sąsiadka, starsza pani przez którą mnie wyrzucono. Stanęła w drzwiach i patrząc na mnie gniewnym wzrokiem zaczyna gadać coś o tym jaka to ja nie jestem, co ja zrobiłam itp... Nawet tego nie słucham, tylko czekam aż skończy swoją jakże ciekawą rozprawkę.

-...jak można być tak nieodpowiedzialnym!? Ta dzisiejsza młodzież jest nie do wytrzymania!..-

-Przepraszam, skończyła pani już?-zadałam jej chyba najistotniejsze w tym momencie pytanie.-Bo im dłużej pani będzie mi mówić te bezsensowne rzeczy o których i tak już wszyscy wiedzą, to tym dłużej pani będzie musiała znosić moją obecność.- powiedziałam specjalnie z przesłodzonym głosem i mrugnęłam kilka razy szybko oczkami.

Ona jedynie prychnęła, a na dowidzenia powiedziała tekst typu "a szmarz się w piekle", pfff jakbym już tego nie słyszała już miliony razy, jak nie miliardy. No ale co ja jej takiego zrobiłam, żeby od razu takie groźby? Tylko wnosiłam do mieszkania farbę (nie pytajcie po co) i ZUPEŁNYM przypadkiem wylała mi się zaraz na nią i na podłogę w holu. W czym niby problem? No dobra rozumiem troszkę się ubrudziły jakże jej "stylowe" ubrania ale żeby od razu donosić na mnie, że 'naruszam jej przestrzeń osobistą', 'niszczę obiekt publiczny' (czyli podłoga holu w bloku) i uwaga to najlepsze 'maltretuje ją". No ku'wa, no chyba nie! Ha jak usłyszałam zarzuty to nawet nie próbowałam się bronić, po prostu się śmiałam jak głupia przed policją.

Dobra wróćmy do teraźniejszości. Kończąc się już pakować włączyłam jeszcze jakąś muzyczkę, oczywiście puściłam na fula, żeby jeszcze powku'wiać innych typów. Hehe ale jestem okropna. Chociaż to w porównaniu z tym co robiłam, co robię to N I C. W końcu jest się tym pierwotnym, kompletnie zapomnianym przez ludzkość stworzeniem. A jakim? No cóż, do końca jeszcze nie wiem, bo w ciągu tych 10 tysięcy lat moje umiejętności cały czas się rozwijają, ale to jeszcze nie czas ujawnić czym jestem. Teraz jest czas na wyniesienie się z tej Budy i wyruszenie do-! Cholera! Nadal nie wiem gdzie mam się podziać. Kurrrrrrczaki.

Właśnie schodzę po schodach na sam dół, oczywiście taszcząc za sobą walizkę, która waży chyba więcej niż ja! A to dopiero pierwsza... Może i jestem super silna i to nie jest dla mnie w najmniejszym stopniu problem alee no uznajmy że jest i zajmie mi to wszystko trochę dłużej, ale czy to moja wina że nikt mi nie chce pomóc? No proste pytanie, prosta odpowiedź. Nie.

Na dole czekał już pan Milson,czyli właściciel tej rudery, kilka innych mieszkańców, którzy chyba chcieli na własne oczy zobaczyć jak wychodzę za drzwi i już nie wracam. A to ch'uje. Jeszcze ta staruszka! Błagam dajcie mi w spokoju się stąd wynieść!

-Panna Melanie Jefferson, znowu się widzimy.-zaczął szefuńcio, już chyba zmęczony kolejną aferą, spowodowaną moją osobą.-Mam nadzieję, że pani rozumie to, że musiałem panią pozbawić mieszkania.- no bądź co bądź to on jest akurat spoko, nie mam nic do niego.

-Luz, proszę pana, to już nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie musi się pan mną przejmować, na prawdę.- powiedziałam zupełnie szczerze.

- Dobrze, cieszę się, że pani rozumie.-odpowiedział z widoczną ulgą, że nie mam zamiaru zacząć jakiejś kłótni. W sumie po co by to było? Najwyżej narobiło by to mi jeszcze więcej problemów, których nawiasem mówiąc i tak mam już sporo.

-NIECH PAN JUŻ JEJ ZABIERZE TE CHOLERNE KLUCZE I DA JUŻ JEJ ODEJŚĆ, NIKT Z NAS JEJ TU NIE CHCE!-krzyknął jakiś typ z tłumu, a reszta zebranych zaczęła mu wiwatować. Pffff, jakie to żałosne. Ludzie przez tyle lat się nie zmieniają. Ciągle je'ani egoiści, którzy myślą tylko o swoim dobrze. Bezczelność level hard. Mogę się założyć, że gdyby wiedział kim jestem, to by nawet się nie odważył tu przyjść, a co dopiero coś powiedzieć. Siedział by jak ta ciota w domu pod stołem i czekał aż pójdę. Przysięgam, że gdybym mogła, to najchętniej w nocy zaciągnęła go gdzieś do ciemniej uliczki i zaczarowała go tak, że każda jego kość łamała by się, do momentu aż stwierdzę, żeby przestać, co by się prędko nie zdarzyło. Następnie nastraszyła bym go zmieniając w wilkołaka i trochę go pogryzła, a na sam koniec wyssała z niego krew do ostatniej kropli krwi. Oooo tak, ahhh jak się rozmarzyłam. Dawno już nikogo nie torturowałam. W sumie i tak to jak na mnie by była leciutka kara. Od razu mówię, każda osoba, która mnie obraziła to kończyła martwa albo pokaleczona. On w sumie jeszcze nie zaszkodził sobie tak bardzo, ale spokojnie, jak będę przechodzić koło jego mieszkania to na chwileczkę wejdę. Załatwię kilka spraw i sajonara frajerzy!

Gdy pan Milson w końcu uciszył wesołą gromadkę, to stwierdzilam, że zostawię już to bez komentarza. Nie chciałam żeby mój wyjazd był dalej przedłużany, a zwłaszcza, że już pomału zaczynało mnie to wszystko wkurzać.

-Proszę już! Proszę cisza!-kończył krzyczeć już właściciel.-Koniec? Dziękuję. To już wszystkie twoje rzeczy?-tu zwrócił się do mnie.

-Och, nie, jeszcze zostały mi trzy takie walizki.-odpowiedziałam z niewinnym uśmieszkiem. Mogłam usłyszeć zawiedzione jęki zebranych.

-Dobrze, to proszę bardzo jak poznosisz już wszystkie to odłurz klucz...-teraz zbliżył się do mnie i szeptem powiedział.-...raczej włóż go do doniczki, drugiej po lewej jak będziesz wychodzić,-już normalnym głosem i w większym odstępie ode mnie.-Niestety nie mogę tu zostać dłużej, mam ważne sprawy do załatwienia, mam nadzieję że sobie poradzisz?

-Jasne, nie ma problemu.

-Dziekuję i życzę szczęścia i powodzenia w dalszym życiu.-powiedział na odchodne.- A i bezpieczniej podróży, gdziekolwiek tam teraz jedziesz!-dokrzyknął już wychodząc.

-Dziena Milson!-odkrzyknęłam jeszcze szybko, zanim zupełnie zniknął za drzwiami.

Odwróciłam się w stronę tłumiku, posłałam im chamski uśmieszek i szybkim krokiem ruszyłam w stronę schodów. Oczywiście po drodze, tak jak obiecywałam, zahaczyłam o mieszkanie tamtego typa, nie do końca wiedziałam jak się nazywa, ale kojarzyłam go gdzie mieszka. Wywarzyłam drzwi, uprzednio patrząc czy nie ma żadnych kamer, weszłam i troszkę porozwalałam mu w domeczku a na ścianie napisałam jakimś markerem, który przy okazji znalazłam, miłe słówka na pożegnanie :"turlaj dropsa wieśniaku!~pozdro, twoja na zawsze M.F.❤️" . Nawet dumna wyszłam z mieszkania i przyłożyłam drzwi, żeby nie było widać że coś się stało. Ajc zemsta jest słodka hehe.

Schodząc już z ostatnią walizką, spojrzałam w lustro, które wisiało na 1 piętrze. Moje krótkie brązowe włosy były nieudolnie spięte w niskiego kucyka, a z przodu, na twarz opadało kilka kosmyków. Dzisiaj wyjątkowo nie byłam pomalowana, jakoś tak mi się nie chciało. No sory takie życie, ale mi to nie przeszkadzało, bo piękna jestem z makijażem, czy bez. Od razu widać jaka skromna jestem. Jest środek wiosny, więc miałam ubrane zwykłe czarne krótkie spodenki i włożoną do nich bluzke z levis'a. Gitara siema.

Gdy zeszłam już, zebrany tłum zmierzył mnie wzrokiem wyczekującym, że coś powiem ale ja po prostu wyciągłam moje ukochane okulary przeciwsłoneczne, założyłam je na nos, spojrzałam na nich, pokazałam język i mój ulubiony paluszek, chyba nie muszę mówić który. Oni jakby nagle im ktoś kij włożył do dupy, ożywili się i zaczęli coś na mnie krzyczeć ale ja w wampirzym tempie wyszłam z budynku, uprzednio odkładając klucz do tej doniczki i ruszyłam z uniesioną głową w stronę mojego Ferrari California 2010. Miałam gdzieś co sobie pomyśleli, gdy tak szybko ich opuściłam.

Odpaliłam moje cudeńko i ruszyłam z piskiem opon prosto doooo, właśnie dokąd? Właśnie pożegnałam się z kolejnym miastem. Pozostaje pytanie co teraz? Od kiedy rozstałam się z moim najlepszym przyjacielem Damonem Salvatorem to kręcę się tu i tam bez celu. Matko boska, jak dawno już go nie widziałam! Kiedy to ostatnio było? 1980? 1990? Coś pomiędzy. Kupa lat. Wcześniej byliśmy nierozłączni. Od momentu gdy spotkałam go w 1864, był wtedy początkującym wampirem. Pomogłam mu ogarnąć się po tym wszystkim, nauczyłam go większości tego co sama potrafiłam. Można powiedzieć, że go na jakiś sposób wychowałam, jest dla mnie jak brat. Robiliśmy praktycznie wszystko razem! No dobra czasami się rozstawaliśmy, ale ta rozłąka nie trwała dłużej niż miesiąc, zawsze byliśmy w kontakcie. A teraz? Nawet nie wiem czy jeszcze żyje! Może jest w rodzinnym mieście? Mystic Falls? Może tam wrócił? Kto wie gdzie go wywiało, ale jak narazie nie chce mi się szukać go po całym świecie,... znowu. A pro po wracania, już wiem gdzie pojadę!
Myślę że pora wrócić na stare śmieci...

Nowy Orleanie, szykuj się na wielki powrót Melanie Jefferson!

*Heja! Oto pierwszy rozdział, mam nadzieję, że mniej więcej spoko mi wyszedł. Jeśli chodzi o jakieś niejasności :
Akcja dzieje się w 2018, powiedzmy, że w tym roku jeszcze nie wydarzyło się nic z the originals, a Mikaelson'owie mieszkają w Mistic Falls,( ale spokojnie to się jeszcze zmieni ), Melanie jak już można było zauważyć zdradziła czym jest ale jednak to nie wszystko, więc izi pizi z czasem wszystko się już wyjaśni, a na razie zostawię was z własnymi rozmyślaniami na ten temat (albo bez nich, jak kto woli).
Z góry przepraszam za jakieś błędy, przekleństwa(jak komuś przeszkadzają oczywiście), ale na prawdę musiałam z nimi, bo inaczej nie dałoby się opisać sytuacji XD no sory.
A tam na górze macie zdjęcie, jak mniej więcej wyglądał blok w którym mieszkała Melanie.
Jakby były jakieś pytania i niejasności, to pytajcie.
No, na razie to tyle, pozdrowionka i do zoba!🤗*

A tu macie jeszcze zdjątko samochodu Mel :

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro