4
Siema! Co tam u was?
W ogóle chciałam zapytać, czy wolicie krótkie rozdziały codziennie,Czy dłuższe raz na kilka dni.
Na pożółkniętej kartce pojawiły się mokre plamy.
Słone, duże mokre plamy.
Siwy ścisnął kartkę w papierową kulkę, rzucił nią o ścianę.
Zwiną się w kłębek i oparł o stelaż posłania.
Nie wiedział co pocznie, nie nadawał się na króla.
Od zawsze Nico miał nim zostać.
Jaka miłość?
Nikodem ma kochankę? ..
Chwila
Kochankę?
Siwy zaczął łączyć kropki..
Dante..
Ucieczka..
Miłość?
Jego brat uciekł zakochany w mężczyźnie.
Czy to był powód jego wyjazdu?
Erwin nie wiedział co myśleć..
Nigdy nie uważał takich związków za coś złego. Nie chciał nikomu mówić o swoim odkryciu. Uważał iż brat sam wszystkim o tym powie.
Załamany szesnastolatek podniósł się z drewnianej podłogi, Zrobił kilka kroków w przód i pociągnął za klamkę. Ubrany w piżamę wymknął się z pałacu. Biegł przed siebie, musiał oczyścić umysł. Jego bose stopy łaskotały źdźbła mokrej trawy. Erwin zatrzymał się widząc wielki dąb. Przed nim rosło miliardy żółtych słoneczników.
Chłopak niewiele myśląc wdrapał się na gałąź drzewa.
Oparł się o pień, oglądał chmury płynące po błękitnym niebie. Nagle usłyszał szelest.
- Co tam robisz? - usłyszał niski głos
- Siedzę nie widać? - Odparł rozpoznając intruza
- Po co? - zaśmiał się - nie powinieneś być w zamku?
- Nie mam co w nim robić - spojrzał w dół
- Czytaj książki - wzruszył ramionami
- Nie mam co czytać, kolejny raz musiałbym przeglądać te same kartki - zamknął oczy
- Poproś mamę - oparł się ręką o korę - powinna coś załatwić
- Nie chce jej sprawiać kolejnych zmartwień - zaśmiał się smutno
- Zmart - Przerwał - oh zapomniałem
Erwin poczuł jak po jego policzkach spływają pojedyncze łzy.
Usłyszał lekkie skrobanie i poczuł jak ktoś kładzie mu ręce między kolanami.
- Co ty robisz! - wzdrygnął się
- Przestań krzyczeć - powiedział brunet, na co podniósł młodszego jak pannę młodą
- Ugh - Zarumienił się Erwin
- Nie złość się księżniczko - stwierdził prześmiewczo starszy
- Jakim cudem ściągnąłeś mnie z drzewa? - zapytał
- Mam silne ręce - puścił mu oczko
Erwin zastanawiał się co właśnie miało miejsce. Giermek którym zawsze się interesował pojawia się na jego ulubionej polanie i ściąga go z drzewa. Dlaczego? Zauważył iż brunet kładzie go na czarnym ogierze.
- Co zamierzasz zrobić? - złapał za siodło
- Jedziemy na przejażdżkę - wskoczył na konia
- Gdzie? - poczuł jak zwierzę zaczyna galopować
- Zobaczysz - odrzekł
Jechali chwilę, przemierzali polany i lasy. Erwin rozglądając się zauważył iż zmierzają do małej osady niedaleko zamku. Usłyszał stukot kopyt uderzających o twardsze podłoże. Ogier zatrzymał się, a Gregory ściągnął księcia z grzbietu zwierzęcia.
- Zabiorę cię na mój ulubiony przysmak - wyszczerzył się brunet
- Wyglądam jakbym dopiero wstał, jestem brudny i nie ogarnięty. Co jak mnie ktoś zobaczy? - zamartwiał się
- Sami swoi tutaj mieszkają - rozczochrał włosy młodszemu - będzie dobrze
Siwy wypuścił powietrze ustami i zaczął kierować się tam gdzie Grzegorz.
Poczuł niesamowity zapach. Był słodkawy, ujrzał przed nimi małe stoisko z jabłkami w karmelu, jagodziankami i innymi wypiekami.
- Co dla państwa? - zapytał sprzedawca Był to mężczyzna w podeszłym wieku. Posiadał długą brodę, był ubrany w fartuszek z wyszytym jabłkiem.
- Jabłko w karmelu - Odpowiedział Gregory
Mężczyzna sięgnął po owoc. Nabił go na patyk i zaczął przyrządzać ową słodycz. Przyszły rycerz zapłacił, po czym podał cukierek młodszemu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro